68. Urodzinowa sukienka.
- Hej, Ula!-do kuchni wbiega Sara z Martyną.-Zamykaj drzwi na klucz może, co?
Wzruszam ramionami, dając do zrozumienia, że mam to gdzieś. Zawsze tak mam rano, zwłaszcza, gdy jestem niewyspana.
-Co ubierasz na urodziny?-pyta Martyna.
-Na moje urodziny?-unoszę brwi i upijam łyka kawy.
-No tak.
-Nie wiem, nie myślałam nad tym-mówię i ziewam.
-Urodziny za dwa dni, a ty nie wiesz, co ubierasz?!-krzyczy zaskoczona Martyna.
-Mamy propozycję nie do odrzucenia-uśmiecha się Sara.
- Odpowiedź brzmi "nie"-opowiadam od razu.
-Idziemy na zakupy!-dziewczyna Artura klaszcze w dłonie.
-O nie, nie, nie!-kręcę głową.-Żadnych zakupów!
-Jak nie pójdziesz z nami, to my tu zostaniemy i grzecznie poczekamy-mówi Sara i siada na krześle przy stole. Od razu przybiega Kosmos i wskakuje jej na kolana.
-W dupę się pocałuj, nigdzie nie idę-mruczę.
-Dobrze-śmieje się Martyna i siada na przeciwko Sary.
-Idę się ubrać-wzdycham.-Ale nigdzie z wami nie idę.
-Pożyjemy, zobaczymy-moja przyjaciółka uśmiecha się wrednie.
Idę do sypialni. Wybieram z szafy ubrania i kieruję się do łazienki. Biorę szybki prysznic. Czeszę włosy i ubieram się. Idę do sypialni po telefon. Mam nieodczytaną wiadomość od Krzyśka.
Od: Krzysiek
Hej, Skarbie! Jak tam? Jakieś plany na dzisiaj?
Do: Krzysiek
Cześć, Misiek. Niee. Chociaż Sara i Martyna próbują mnie wyciągnąć na zakupy. Ale nie chce mi się.
Od: Krzysiek
Może jednak powinnaś się wybrać? Jakaś rozrywka, nawet taka, jak zakupy, przyda ci się. Poza tym, jaka Martyna?
Do: Krzysiek
Martyna to dziewczyna Artura. Myślisz, że powinnam iść?
Od: Krzysiek
Tak, tak myślę. Co Ci szkodzi?
Do: Krzysiek
Ehhh... Masz za duży wpływ na mnie... Pójdę na te zakupy. A co u Ciebie?
Od: Krzysiek
No i super! Baw się dobrze na zakupach! Co u mnie...? Umieram...
Do: Krzysiek
Co się dzieje?
Wkładam telefon do kieszeni spodni i idę do dziewczyn.
-Dobra-unoszę dłonie w geście poddania.-Idę...
-Jest!-krzyczy Martyna.
-Mówiłam, że się zgodzi-uśmiecha się Sara.
W tym samym czasie dostaję wiadomość.
Od: Krzysiek
Tęsknię. To wystarczy, żebym umierał...
Do: Krzysiek
Kochany, musisz jeszcze trochę wytrzymać. Dasz radę!
Od: Krzysiek
Jeszcze trochę... Dobra, nie przeszkadzam. Leć na te zakupy i baw się dobrze. Pozdrów dziewczyny. I nie wiem, kup jakąś super bieliznę czy coś. Najlepiej czerwoną.
Do: Krzysiek
Czerwona na pewno nie.
Od: Krzysiek
To może biała?
Do: Krzysiek
O czym my w ogóle mówimy?! Żadnej bielizny!
Od: Krzysiek
Szkoda... Dobra, leć. Papa!
Do: Krzysiek
Paa, kocham Cię!
Od: Krzysiek
Ojej, tym razem Ty napisałaś "kocham Cię"... Jak słodko.
Do: Krzysiek
Kiedyś musiał być ten pierwszy raz. Papa!
Od: Krzysiek
Paa!
-Wybaczcie-mówię do dziewczyn.-Krzysiek mi nie daje spokoju.
-Domyśliłyśmy się-śmieje się Martyna.
-To co? Lecimy!-Sara wstaje od stołu, a w ślad za nią podąża Martyna.
Ubieramy kurtki i buty i wychodzimy.
Idziemy do galerii. Krzysiek miał rację. Takie wyjście dobrze mi zrobi. Jak on mnie zna... To zaczyna sie robić trochę przerażające. Nie no, śmieję się. Wydaje mi się, że jeżeli ludzie się kochają to znają się na wylot. Wiedzą o sobie wszystko. Wystarczy jedno spojrzenie, a ktoś już wie, że coś się stało. Mam tak samo z Sarą, rodzicami i siostrami. To jest mimo wszystko cudowne uczucie. A Krzysiek nawet na odległość wie, czego mi potrzeba. Wiem, że w tym związku będę bardzo szczęśliwa.
-Patrz Ula!-krzyczy Martyna i wbiega do jakiegoś sklepu.
-No co tam masz?-śmieję się.
-Zobacz, jaka piękna sukienka. Idealnie byś w niej wyglądała-mówi, pokazując sukienkę.
Jest to bordowa sukienka z czarnymi, długimi, koronkowymi rękawami. Delikatnie rozkloszowana.
-Ja zawsze wyglądam idealnie-uśmiecham się do niej, po czym przyglądam się sukience.
-Chyba tylko dla Krzyśka-mówi Sara.-Przymierz ją. Co będziesz patrzyła?
-Masz rację. Zobaczę-biorę sukienkę w dłoń i idę do przymierzalni.
Rozbieram się i zakładam sukienkę. Leży idealnie. Wyglądam też nieźle.
-I jak?-pyta Sara, stojąc niedaleko.
Otwieram drzwi i pokazuję się im. Na ich twarzach pojawiają się szerokie uśmiechy.
-Wyglądasz... obłędnie-wzdycha Martyna.-Krzysiek będzie zachwycony.
-Na urodzinach go nie będzie-warczy Sara.
-A no tak!-dziewczyna Artura uderza się w czoło z otwartej dłoni.
-Biorę ją-zamykam drzwi od przymierzalni.
Przebieram się w swoje ciuchy i idę do kasy. Płacę za sukienkę i wychodzimy ze sklepu.
Spędzamy jeszcze trochę czasu w galerii, po czym idziemy do mnie. Przygotowujemy obiad, czyli zupę pomidorową, którą uwielbia Sara. Potem oglądamy film. Gdy dziewczyny wychodzą, jestem tak zmęczona, że od razu zasypiam.
Następnego dnia wstaję dość wcześnie. Daję jeść Kosmosowi, robię sobie kawę i kanapki. Jem szybko śniadanie, ubieram się i zaczynam sprzątać mieszkanie.
Nagle przerywa mi pukanie do drzwi. Idę otworzyć.
-Cześć, mamo i tato-witam rodziców uśmiechem.
-Hej-mówi tata i wchodzą do środka.-Wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję-przytulam najpierw mamę, potem tatę.
Ojciec daje mi małą torebkę prezentową. Zapraszam ich do środka. Robię nam herbatę i siadamy przy stole w kuchni. Mama mi składa życzenia, do których dołącza się tata.
-No i byś zapomniała-mówi tata.
-Czego?-pyta mama.
-Skarbie-patrzy na mnie.-Żeby ci się z Krzyśkiem się udało.
Gdy tata to mówi, uświadamiam sobie, że... on nie zadzwonił złożyć mi życzeń. Owszem, Paulina, Sara czy Artur nie dwonili, ale z nimi się zobaczę. A z nim nie. Myślałam, że będzie pierwszy. No bo przecież tak tęskni...
-Co się stało?-pyta tata, widząc moją markotną minę.
-Nie złożył mi życzeń-mówię cicho. To tylko głupie życzenia, ale jak boli, kiedy ktoś bliski ich nie złoży.
-Spokojnie, ma cały dzień. Na pewno zdąży-uśmiecha się mama.
-Ale... ja byłam pewna, że on będzie z samego rana dzwonił i składał te durne życzenia.
-Spokojnie, złoży ci. Jestem tego pewny-tata puszcza mi oczko.
Obyś miał rację, tato...
Pijemy herbatę, rozmawiamy, śmiejemy się. Po godzinie rodzice wychodzą. Od razu sprawdzam telefon. Żadnych połączeń ani wiadomości...
Nagle znów rozlega się pukanie do drzwi.
Tym razem jest to Natalia, Paulina i Sara.
-Przyszłyśmy pomóc!-krzyczy szczęśliwa Natalia.
Z dodatkowymi parami rak, praca idzie o wiele szybciej. Sprzątamy, robimy kilka przekąsek. Dziewczyny wracają do siebie, aby się przygotować, co robię i ja.
Krzysiek dalej nie zadzwonił, ani nie napisał durnej wiadomości! To tak wiele?! No ej! To moje urodziny! Mógł się postarać choć trochę!
Gdy już wszystko jest gotowe, wraz ze mną, przychodzą pierwsi goście.
No to co? Zabawę czas zacząć!
***
Dzisiaj tak króciutko, bo wypadłam z formy chyba i już jestem troszkę zmęczona.
Tych, co nie widzieli, bardzo proszę, aby zaglądneli na mój profil. Ostatnia wiadomość, czyli OGŁOSZENIA DUSZPASTERSKIE, jest dość ważna. Więc no. Przydałoby się.
Wczoraj był koncert!!! BYŁO PRZEZAJEBIŚCIE! Naprawdę! Bardzo polecam zespół Lao Che. W wersji studyjnej to jest kozak, ale live... brak słów normalnie. Kocham ich całym serduszkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro