61. Tajne plany Olgi.
-Nie, tylko... Chciałam ci powiedzieć, że cię kocham.
-Coś się stało?-pyta zadziwiona.
-Nie-uśmiecham się.-Po prostu, chciałam ci powiedzieć, że cię kocham.
-Ja ciebie też, córeczko-mówi.
Rozmawiamy trochę, po czym wracam do Krzyśka.
Kładę się obok niego, a on przerzuca jedną rękę przez moją talię. Wplatam palce w jego włosy i patrzę na niego. Ma spokojny wyraz twarzy, mimo lekko czerwonych policzków od płaczu.
Leżę i patrzę na Zalewskiego. Nie wiem, jak długo. Może godzinę, może więcej.
Krzysiek przebudza się. Przewraca się na plecy i przeciera oczy dłońmi. Patrzy na mnie i delikatnie się uśmiecha.
-Hej-mówię cicho.
-Cześć-odpowiada.-Długo spałem?
-A nie wiem nawet-uśmiecham się i kładę jedną dłoń na jego policzku.
-Wiesz...-zaczyna. Siada na łóżku, przez co muszę zabrać swoją dłoń. Nie patrzy na mnie, tylko na swoje ręce.-Chyba muszę cię przeprosić.
-Już przepraszałeś rano-zauważam ze śmiechem.
-Nie o to chodzi-kręci głową.-Mam na myśli to, co wydarzyło się wcześniej.
-Hmm... Czyli co?-marszczę brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.-Chodzi ci o to, że się rozpłakałeś przy mnie?
-No można tak powiedzieć...
-Misiek-uśmiecham się i siadam obok niego. Kładę dłoń na jego ramieniu.-A co w tym złego? Ja się cieszę, że mi mówisz o tym, co czujesz. Tak samo cieszy mnie to, że mam wrażliwego, uczuciowego faceta. Wiesz, że to, jak mężczyzna traktuje swoją mamę, mówi o tym, jak będzie traktował swoją ukochaną? Wiec naprawdę, nie masz czym się martwić, a tym bardziej wstydzić.
Spogląda na mnie, po czym się uśmiecha. Przytulam go do siebie, a ten wtula twarz w moją szyję.
-Dziękuję-szepcze.-Dziękuję za to, że jesteś. Boże, jakie ja mam szczęście, że mogę być z tobą.
-Ja mogę to samo powiedzieć o tobie-całuję go w policzek i odsuwam od siebie.-Głodny?
-A wiesz, że tak?-mówi.
Wstajemy z łóżka i idziemy do kuchni. Otwieram lodówkę i myślę, co zrobić na kolację.
-Mogą być parówki?-pytam, patrząc na Krzyśka.
-Pewnie-uśmiecha się.
Robimy jedzenie, po czym szybko jemy kolację. Z nudów postanawiamy obejrzeć film.
-To ty wybierz coś, a ja przyniosę wino i kieliszki-mówię. Całuję go w policzek i idę do kuchni.
Wybieram wino z szafki, dwa kieliszki. Jeszcze uchowała się paczka żelek. Z takim prowiantem wracam do mojego chłopaka.
Siadam obok Krzyśka na kanapie i wtulam się w niego. On zabiera ode mnie wino, otwiera je i nalewa do kieliszków. Ja w tym czasie otwieram żelki.
Krzyś włącza film na laptopie, gdy dostaję wiadomość. Biorę telefon i czytam SMS'a.
Od: Macuk
Hej, Ula! Znasz zespół Coma?
Do: Macuk
Hej! Pewnie, że znam. A co?
Od: Macuk
Pokazałem im Twoje zdjęcia.
Do: Macuk
Iii...?
Od: Macuk
Są, krótko mówiąc, zachwyceni. I ogólnie Piotrek pytał mnie, czy nie chciałbym dać mu kontaktu do Ciebie.
Do: Macuk
I co? Dałeś?
Od: Macuk
Powiedziałem, że najpierw Ciebie zapytam.
Do: Macuk
No pewnie, że możesz!
Od: Macuk
Już się robi.
-Przepraszam, Krzysiu-mówię, odkładając telefon obok.-Marcin miał sprawę.
-Jasne-wzdycha.
Patrzę na niego. Widzę, że ma ochotę coś powiedzieć (zapewne, coś typu " znowu Marcin"), ale się powstrzymuje
O mój Boże, wziął sobie moje słowa do serca. On to jednak kochany jest.
-Wiesz, że Rogucki chciał mój numer?-pytam, patrząc na niego z uśmiechem.
-Po co?-unosi brwi, spoglądając na mnie.
-No nie wiem-wzruszam ramionami.-Może na randkę chce mnie zaprosić...? Kto wie?
-Rogucki? On ma żonę!-śmieje się.
-I?-unoszę brwi do góry.-Żona nie ściana, można przesunąć.
-Boże, jaką ty masz poważną minę-uśmiecha się.
-No bo ja serio mówię.
Patrzy na mnie zdziwiony. Szeroko otwiera oczy i mruga pare razy.
Przez dość długą chwilę podtrzymuję moją poważną minę, aby go jeszcze bardziej zadziwić, o ile to w ogóle możliwe.
-Ty żartujesz sobie ze mnie w tym momencie, czy co?-pyta, a ja wybucham śmiechem.
Śmieję się przez dłuższy czas. Na twarzy Krzyśka maluje się widoczna ulga i niewielkie rozbawienie.
-Krzysiek, no błagam cię! Oczywiście, że robię sobie z ciebie żarty!-łapię jego twarz w swoje dłonie i patrzę mu w oczy.-Jak ja mogłabym pomyśleć o randce z jakimś tam Roguckim, w dodatku żonatym, kiedy mam obok siebie ciebie?
-No nie wiem-wzrusza ramionami.-Mówiłaś to takim poważnym tonem, że...
-Gdybyś widział swoją minę-zabieram swoje dłonie z jego twarzy i dostaję kolejnego napadu śmiechu.
-Aha? Fajnie, fajnie. Ja tu się martwię o przyszłość naszego związku, a ty się śmiejesz-mówi, udając obrażonego.
-Jak ładnie powiedziałeś na zazdrość-patrzę na niego.-"Martwienie się o przyszłość naszego związku". Uroczo.
-No widzisz? Ktoś tu musi być odpowiedzialny.
-A ja nie jestem?-rozbawiona unoszę brwi do góry.
-Ty marzysz o randkach z Piotrem, więc ja muszę być odpowiedzialny i cię pilnować.
-Jedyne randki, o których marzę...-przerywam, aby usiąść w taki sposób, abym siedziała przodem do niego.-...to te z tobą, Misiek.
-Ooo...-uśmiecha się.-Jak słodko.
-No widzisz? Poproszę za to buziaka.
Krzysiek przybliża się do mnie i całuje mnie w usta. Kładę jedną dłoń na jego policzku, a drugą zarzucam na szyję. Zapominamy o filmie, który leci gdzieś w tle. Kiedy całujemy się, czuję, jakbym była w niebie.
Niestety, dzwoni mój telefon. Krzysiek nic z tego nie robi i przyciąga mnie do siebie.
-Poczekaj-mówię między pocałunkami i odsuwam go od siebie.
Dzwoni nieznany numer. Odbieram bez wahania.
-Tak?-pytam.
-Ula? Ula...? Yyy... Nie pamiętam nazwiska... Emm...-odzywa się mężczyzna po drugiej stronie.
-Przybysz?-uśmiecham się.
-Ooo właśnie! To chciałem powiedzieć!
-Tak, przy telefonie.
Znam bardzo dobrze ten głos. Piotr Rigucki we własnej osobie. O. Mój. Boże. Ja z nim rozmawiam! Jezu, dostanę zawału normalnie.
-Mam twój numer od...
-Wiem-przerywam mu.-Od Marcina.
-Dokładnie! Co ty na współpracę z zespołem Coma?-proponuje.
-Bardzo chętnie-uśmiecham się.
Patrzę na mojego chłopaka. Opieram się o niego plecami i wtulam się w niego.
-Ooo! Szybko poszło! To kiedy byśmy mogli się spotkać?-pyta.
-Jak najszybciej-śmieję się delikatnie.
-I to mi się podoba! To może jutro o trzynastej w jakiejś kawiarni?
-Dobrze, wyśle mi pan adres?
-Nie, jeżeli będziesz mówiła na mnie "pan".
-Już nie będę-mówię szybko.
-No i super! Do zobaczenia jutro!-mówi i się rozłącza.
Odkładam telefon i z uśmiechem zabieram swoje wino z stolika.
Boże, jak to szybko idzie w dobrym kierunku. Moje marzenia się spełniają. Czy może być coś piękniejszego?
-I co? Umówiliście się na tę randkę?-pyta Krzyś.
-Nie, ale my możemy. Jutro o pietnastej gdzieś będę mogła. Może nawet wcześniej. Hmm? Co ty na to?-proponuję.
-Jutro o dwunastej spotykam się z Moniką i całym zespołem ogarnąć koncerty i tak dalej. Myślę, że z dwie godzinki nam to zajmie, ale jak coś dogadamy to.
-Super-całuję go krótko w usta.-A co będziemy robić?
-Nie wiem-wzrusza ramionami.-Może jakiś obiad? Kino? Spacer? Co wybierasz?
-A mogę wybrać wszystko?
-Dlaczego nie?
-To wybieram obiad, kino i spacer-wyliczam na palcach.
-Dobrze.
Rozmawiamy sobie, zapominając o filmie. To jest super. Mogę sobie na spokojnie z nim pogadać. Jak z przyjacielem.
Po trzech godzinach postanowiliśmy iść spać. Idę do łazienki wziąć prysznic, a on w tym czasie wychodzi na zewnątrz na papierosa.
Kiedy już umyta wchodzę do sypialni, Krzysiek leży na moim łóżku.
-Już czysta i pachnąca?-pyta z uśmiechem.
-Oczywiście-mówię, wycierając włosy ręcznikiem.-Możesz iść.
-Lecę-wstaje z łóżka. Podchodzi do mnie, całuje mnie krótko w usta i wychodzi.
Kładę się pod kołdrę. Dość szybko zasypiam z uśmiechem. Po chwili czuję, jak Krzysiek kładzie się obok mnie. Przerzuca przez moją talię rękę i przyciąga do siebie.
Całą noc śpię wtulona w swojego chłopaka. Nawet się nie obudziłam ani razu.
-Skarbie... Wstawaj...
Budzę się przez delikatny dotyk dłoni na policzku i szept Krzyśka. Otwieram oczy i widzę jego piękny uśmiech. Kuca przy łóżku, aby twarz mieć na mojej wysokości
-Tak?-mówię cicho i uśmiecham się.
-Mogłabyś wstać? Zamkniesz za mną drzwi.
-Już wychodzisz?-pytam z zawiedzioną miną.
-No tak. Muszę się ogarnąć na to spotkanie z zespołem. A ty na którą masz randkę z Roguckim?
-Misiek, nie randkę, tylko spotkanie w sprawie nawiązania nowej współpracy-przewracam oczami.-Na trzynastą.
-Radzę ci już wstawać. Masz trzy godziny.
-No już wstaję, wstaję...
Przeciągam się, ziewam i podnoszę się z łóżka.
Idziemy do drzwi. Zaspana patrzę, jak Krzysiek zakłada buty. Obok mnie siedzi Kosmos i przygląda się mojemu chłopakowi.
-To co? Do zobaczenia-mówi, zapinając kurtkę.
-Zadzwonię, jak będzie po spotkaniu-mówię.
Staję na palcach. Całuję go krótko w usta, opierając dłonie na jego klatce piersiowej.
Krzysiek jest niski, nie ukrywajmy. Ale... Dlaczego ja muszę być BARDZO niska? Muszę stawać na palcach, żeby go pocałować. To nie fair...
-Papa-mówi, otwierając drzwi.-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Pa.
Krzysiek wychodzi, a ja zamykam drzwi.
Robię sobie kawę i płatki z mlekiem. Moje śniadania są takie nudne... Codziennie prawie to samo. Ale szybkie, proste i smaczne. To najważniejsze.
Po śniadaniu daję jeść Kosmosowi, po czym przygotowuję się na spotkanie i wychodzę z mieszkania.
Na miejscu jestem dziesięć minut przed czasem. Zamawiam sobie herbatę i czekam na Come.
Po kilku minutach pojawiają się. Wchodzą do środka Rogucki, Witczak, Marszałkowski i jakiś mężczyzna, którego nie znam. Rozglądają się po kawiarni. Gdy patrzą w moją stronę, macham im. Uśmiechają się i podchodzą do mnie.
-Urszula Przybysz?-pyta nieznajomy.
-Zgadza się-uśmiecham się.
-Miło mi-podaje mi dłoń, którą delikatnie ściskam.-Adam, menadżer.*
Adam to wysoki, szczupły blondyn. Ma dobrze widoczne kości policzkowe. Grzywka delikatnie opada mu na czoło. Patrzy na mnie bystrymi, niebieskimi oczami.
-Miło mi, Ula.
-My się nie musimy się przedstawiać?-śmieje się Piotr.
-Nie, nie trzeba.
Siadamy przy stoliku. Oni zamawiają sobie coś do picia.
-To co?-Adam unosi brwi.-My sobie to wyobrażamy sobie to tak, że byś pojechała z nami na kilka koncertów. Wiesz, byśmy zadzownili z dość dużym wyprzedzaniem. Rozumiesz?
-Jak najbardziej-uśmiecham się.
-A najbliższy jest za, bodajże, dwa tygodnie?-patrzy na Piotrka.
-Tak-odzywa się Rogucki.-Dokładnie za dwa tygodnie w Warszawie, więc byś nie musiała za dużo jeździć.
-Super. Mi pasuje-wzruszam ramionami.
-Macuk mówił, że łatwo się z tobą dogadać, ale nie sądziłem, że aż tak-mówi wokalista i się śmieje, a my z nim.
-Zależy mi na karierze, więc nie mam, co wybrzydzać, jeśli chodzi o takie propozycje-tłumaczę.
-Nam się to podoba-Adam puszcza do mnie oczko.
Dogadujemy wszystko na tym jednym spotkaniu. Moje wynagrodzenie, datę koncertu. Kończymy trochę po czternastej.
Żegnam się z muzykami i ich menadżerem i dzwonię do mojego chłopaka.
-Hej-witam się z nim.-Ja już.
-Już? O kurczę... A gdzie jesteś? Bo nam to jeszcze z pół godzinki zajmie. Byś przyszła, poczekała i byśmy poszli, hmm?
Podaję adres kawiarni. Krzysiek mówi , abym przyszła do studia, które jest pięć minut spacerkiem stąd. Podaje mi adres, a ja od razu ruszam.
Naprawdę jest blisko. Piszę do Krzyśka, że już jestem.
Zdejmuję szalik i czapkę. Rozpinam kurtkę. Siadam na kanapie, jakby w jakiejś poczekalni i piszę do Artura.
Prowadzę rozmowę z przyjacielem na żaden konkretny temat, jednak pochłania mnie to w całości.
Do czasu...
Nagle, na korytarzu, pojawia się Olga. Tak, ta Olga. Menadżerka Brodki. Ta, która podrywała mojego Krzyśka.
-Mówię ci, po tym miesiącu zapomni o tej całej Uli-mówi do telefonu.
Zakładam na głowę kaptur, aby mnie nie poznała.
-Jak zamierzam tego dokonać?-śmieje się.-To proste, jak dwa plus dwa! Krzysiek to facet, tak? Przez miesiąc nie będzie miał fizycznego kontaktu ze swoją ukochaną. Będzie tęsknił i rozpoczał. Ja wtedy go pocieszę i... no dalej dopowiedz sobie sama.
Że co? Ja się chyba przesłyszałam. Czy ona mówi o moim Krzyśku? O nie, moja droga, nie będzie tak łatwo! Krzysiek świata poza mną nie widzi.
-Wiem, że ją kocha. No i co z tego?-mówi i robi dłuższą przerwę.-Związek ze mną bardziej mu się opłaci. Ja jestem doświadczoną menadżerką, a nie jakąś tam początkującą fotografką!
Czyli co? Chce być z Krzyśkiem i myśli, że on zwiąże się z nią dla kariery? Niech się w łeb lepiej puknie, a nie wygaduje głupoty!
-Dobra, muszę kończyć. Papa.
Idzie długim korytarzem. Dość głośno stuka wysokimi obcasami.
Kiedy znika za ścianą zdejmuję kaptur.
Co za... brak mi słów nawet! No błagam! Ona serio mówiła?! Przezabawna jest!
Po chwili przychodzi Krzysiek.
-Hej!-uśmiecha się. Podchodzi do mnie i całuje mnie krótko w usta.-Idziemy na ten obiad?
Patrzę na niego. A jeżeli... Jeżeli ulegnie Oldze przez ten miesiąc. Średnio chce mi się w to wierzyć, ale jest taka możliwość... W końcu... Ona jest ładna i miała rację, jeśli chodzi o karierę. Więcej może mu zaoferować.
Jaka jest szansa, że Krzysiek zrezygnuje z tej trasy? Chyba takiej nie ma... Za bardzo mu zależy. Ale ja nie chcę, żeby on jechał! No błagam, boję się!
-Hej, Ula-pstryka mi palcami przed twarzą.
-Tak?-śmieję się wyrwana, jak z jakiegoś transu.
-Pytałem, czy możemy iść?
-A tak, tak.
Zakładam czapkę, szalik biorę w jedną dłoń, a drugą łapie pod rękę Krzyśka i idziemy.
Zanim wyjdziemy, ostatni raz patrzę na korytarz, gdzie stoi Olga i rozmawia z Brodką.
***
Adam*-nie mam pojęcia, jak ma na imię menadżer Comy. Jakby ktoś wiedział, proszę dać znać w komentarzu, ok?
Nie lubię tego, ale czasem trzeba... Mam na myśli...
OGŁOSZENIA PARAFIALNE!!!
1. Robimy coś na 3 000 wyświetleń? Jakieś pomysły, co zrobić? Bo ja to w sumie nie i dlatego pytam.
2. Co sądzicie o wprowadzeniu perspektywy Krzyśka? Bo tajemnicą nie jest, że biorąc pod uwagę dzisiejszy rozdział, trochę się będzie działo na trasie, a Uli tam nie będzie, dlatego jakby co, to byłaby opisana z perspektywy Krzyśka. Ale nie cała, spokojnie. U Uli też coś się wydarzy. Więc jak?
Chyba tyle... Jak coś mi się przypomni, to napiszę w następnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro