Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. Winko, równa się nocowanko

Tak, jak myślałam, dwa dni później dostaję okres.
Od razu mój stan i fizyczny i psychiczny pogorszył się. Przebrałam się w stare dresy i za dużą czarną bluzę z kapturem.
Kładę się z książką na kanapie pod kocem. Zaczynam czytać. Po chwili przestaję, bo zaczyna mi się chcieć spać.
Odkładam książkę i idę spać.
Budzę się dwie godziny później. Powoli siadam. Przecieram twarz dłonią. Przeciągle ziewam, sięgając dłonią po telefon.
Mam trzy nieodebrane połączenia od Krzyśka, jedno od Pauliny i sześć od Natalii.
-Co się stało?-pytam sama siebie i oddzwaniam do Krzyśka.
Po chwili odbiera.
-Halo? Dzwoniłeś. Coś się stało?-pytam.
-Hej. Nic konkretnego. Nie odbierałaś. Martwiłem się-mówi.
Ooo... Martwił się. To słodkie.
Nie, wcale nie.
Jasne.
No serio. Nie rusza mnie to.
-Spałam-odpowiadam krótko.
-Aaa.. To dobrze, że cię nie obudziłem. A co poza tym, że nie wyspałaś się w nocy i musiałaś nadrabiać w dzień?
-A tu cię zaskoczę, że spałam całą noc. Czytałam książkę i zasnełam. A co poza tym? Nudzi mi się. Może chcesz do mnie wpaść? Chyba, że jesteś zajęty-proponuję. Nie wiem dlaczego. Tak jakoś wpadł mi ten pomysł do głowy.
Zapraszasz go do siebie. Uhuhu... "czuję, co się święci..."
"Opętał ich zły duch"
"Dam głowę, że w tym naszym trio, zostanie tylko dwóch...". A raczej z naszego duetu zostanie tylko jedna.
Zamknij się.
-A wiesz, że chętnie. Siedzę teraz w mieszkaniu i nic nie robię konkretnego, więc w sumie, dlaczego nie?
-O, to mogę mieć do ciebie prośbę od razu?-pytam.
-Jasne, wal śmiało.
-Kupiłbyś tabletki przeciwbólowe i...-chcę jeszcze poprosić o jakieś słodycze albo coś, ale Krzysiek mi przerywa.
-Co się dzieje?-pyta szybko. Jego ton brzmi tak, jakby się zdenerwował i martwił.
Przecież mówił, że się martwił, jak nie odbierałaś, głupia.
Cicho.
-...I jeszcze coś słodkiego? Albo jakieś wino? O, to dobry pomysł-kończę, swoją poprzednią myśl.
-Co się dzieje?
-Nic, co ma się dziać?
-Po co ci tabletki? Co cię boli?-dopytuje. Uparty jest, nie ma co.
-Brzuch-odpowiadam krótko.
-Od czego?
-A jak myślisz, po co prosiłam, żebyś kupił tampony ostatnio?
-A, dobra-śmieję się cicho z jego reakcji.-Czyli tabletki, wino i słodycze?
-Dokładnie.
-Zaraz będę.
-Czekam-rozłączam się.
Uśmiecham się do siebie i przykrywam kocem. Wino i słodycze. Tego trzeba kobiecie z okresem. No, może jeszcze jakiś facet, który przytuli i będzie cieplutko i milutko.
Przecież będzie Krzysiek.
MÓJ facet.
Poczekaj trochę i będzie twój.
Ugh...
Za chwilę, znowu dzwoni Krzysiek.
-Halo?-odzywam się pierwsza.
-Białe czy czerwone?-pyta.
-Czerwone-odpowiadam, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-No logiczne-śmiejemy się.-Za chwilkę będę.
-Okej.
Rozłącza się.
Przypominam sobie o tym, że Paulina i Natalia dzowniły. Najpierw postanawiam oddzwonić do najstarszej z naszej trójki.
Paulina odbiera prawie od razu.
-No hej-wita się ze mną.-Jak kostka?
-A dobrze. Już nie boli.
-A jak Krzysiek?-pyta.
Przewracam oczami, chociaż wiem, że tego nie widzi.
-Był u mnie dwa dni temu, zrobił zakupy, dzisiaj też przyjedzie-mówię zgodnie z prawdą.
-Ooo... Czyli Natalia miała nosa?
-Nie! Nic między nami nie będzie. Zrozumcie-mówię zrezygnowana.
-Jasne, jasne... Dobra, muszę kończyć, próbę zaraz mamy. Pa. Pozdrów Krzyśka.
-Spadaj. Pa.
Rozłącza się. W następnej kolejności dzwonię do Natalii.
Odbiera po trzech sygnałach.
-Dlaczego nie odbierałaś, do cholery?!-krzyczy, przez co na mojej twarzy pojawia się grymas.
-Spałam.
-Wiesz, jak ja się bałam? Myślałam, że się przewróciłaś i straciłaś przytomność!
-Za dużo filmów się naoglądałaś-komentuję jej zachowanie.
-Pewnie, ja tu się zamartwiam, a ty mi mówisz, że za dużo filmów oglądam.
Po raz kolejny przewracam oczami.
-Dobrze, przepraszam. Lepiej?
-Lepiej. Jak noga? Boli?
-Już nie.
Niechętnie wstaję z kanapy. Powolutku idę do kuchni, aby przygotować coś na przyjście Zalewskiego.
-A jak Krzysiek?-pyta tajemniczym tonem.
-Jezus Maria. Normalnie. Tak jak obiecał, przychodzi do mnie i pomaga.
Wybieram dwa kieliszki. Szukam też paczki żelek. Pamiętam, że je mam, ale nie pamiętam, gdzie je chowałam.
-Ooo... To super! Uda mi się was zeswatać!
-Tak!-krzyczę, kiedy znajduję słodkości, których poszukiwałam.-Znaczy nie! Nie ma szans!
-Jasne, jasne. Ja już swoje wiem.
-No żelki znalazłam, bo nie mogłam znaleźć.
-Yhm...
Nagle rozlega się dzownek do drzwi.
-Muszę kończyć. Pa-żegnam się.
-No pa, pa.
Rozłączam się. Idę otworzyć drzwi.
W drzwiach stoi Krzysiek.
-Hej-uśmiecham się.
-Cześć.
Wpuszczam go do środka.
Nachyla się i całuje mnie w policzek.
Uhuhu...
Csiii...
Zdejmuje kurtkę i buty.
-Wchodź-zapraszam go gestem ręki.
-Dzięki.
Idziemy powoli (przez moją nogę) do kuchni.
-Kupiłem wino, chipsy, żelki, czekoladę, batony. I to tyle-wymienia, odkładając reklamówki na blacie.
-A tabletki?-pytam.
-A, tak, oczywiście, mam.
Wyjmuje z torebki opakowanie leków.
-Dziękuję.
Od razu biorę jedną tabletkę.
-Ale ja nie będę pił-mówi.
-Bo?-patrzę na niego zdziwiona.
-Jestem samochodem. Nie chcę wracać pieszo, a tramwajów, autobusów i tak dalej nie ma. Mogę wziąć taksówkę w sumie...
-Przestań! Zostaniesz u mnie na noc-uśmiecham się.
Że co? Znasz go tak krótko, a już zapraszasz na noc?! Pojebało?
Spadaj.
-Ale...-już ma zaprotestować, ale przykładam palec do ust.
-Mam okres. Proszę, nie dyskutuj ze mną.
-Dobrze, przepraszam. Ale...
-Zamknij się. Bierz te rzeczy i idziemy oglądać film.
-Ale ja wybieram-mówi, biorąc siatkę z zakupami.
-Ale daj mi wino.
-Dam, ale najpierw chodź.
Śmiejemy się i idziemy do salonu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro