Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51. Męskie Granie 2012.

-Dalej nie rozumiem!
Patrzę na Krzyśka, który wyciera naczynia. Znaczy, teraz patrzy na mnie zawiedziony i zły, trzymając w jednej dłoni talerz, a w drugiej szmatkę.
-Czego?-wracam do zmywania.
Kolacja skończyła się chwilę temu. Od razu wzięliśmy się do sprzątania.
-Dlaczego skończyła tę współpracę?
-A żebym ja sama dokładnie wiedziała-wzruszam ramionami.-Jej zadaj to pytanie.
Podaję mu ostatni talerz. Kucam, aby dać jeść dla kotka. Drapię go za uszkiem. Mruczy z zadowolenia. Jak ja kocham tego kociaka.
-Będę tęsknić-mówi.
Podnoszę wzrok na niego. Nie patrzy na mnie, tylko wyciera ostani talerz.
Z uśmiechem staję obok niego. Ten nie reaguje.
-Krzysiek-zaczynam.-Spójrz na mnie. No już.
Robi to, o co go proszę, jednak robi to niechętnie.
-Krzysiu mój kochany-zarzucam ręce mu na szyję i całuję w nos.-Kocham cię.
-Ja ciebie też-wtula się we mnie.-I dlatego będę tęsknić. Będą umierał z tęsknoty!
-To ty tam sobie umieraj, a ja będę na ciebie czekać, hmm?-głaszczę go po plecach.
-Dlaczego akurat teraz? Kiedy jesteśmy razem? Tak, to bym, to jakoś zniósł, ale w takim wypadku...-odsuwa się ode mnie delikatnie.
-Krzysiek...-zaczynam.
-To jest aż miesiąc!-krzyczy.
-Jak będziesz, tak mówił, to będzie ciężko. To tylko miesiąc-kładę dłoń na jego policzku.
-Miesiąc to trzydzieści dni. Trzydzieści dni bez ciebie-zabiera moją dłoń i całuje jej wierzch.
-Damy radę-staję na palcach i składam na jego ustach długi, pełen uczuć pocałunek.
-No wiem, że damy, ale...-przykładam palec do jego ust.
-Skończ wycierać naczynia, a ja pójdę się umyć-wychodzę z kuchni, jednak po chwili wracam.-Zostajesz na noc?
-Jeśli chcesz-wzrusza ramionami i się uśmiecha.
Biegnę do łazienki. Biorę szybki prysznic. Ubieram się w piżamę i idę do sypialni.
Na łóżku siedzi Krzysiek.
-Ktoś do ciebie dzwonił-mówi i wskazuje głową na biurko, na którym leży telefon.
-Nie odebrałeś?-pytam, podchodząc do biurka.
-Kiedy przyszedłem ten ktoś już przestał dzwonić-tłumaczy.
Kiwam głową i biorę telefon. Jakiś numer?
Oddzwaniam. Po trzech sygnałach odbiera jakiś mężczyzna.
-Dobry wieczór. Z tej strony Marcin Macuk-przedstawia się.-Pani Urszula Przybysz?
Przez chwilę nic nie mówię. Stoję i gapię się na Krzyśka z otwartymi ustami.
Marcin Macuk...
Uśmiecham się szeroko. Mam gdzieś to, skąd ma mój numer. Cholera, przecież to jest Macuk! Kto by się przejmował takimi rzeczami, jak numer telefonu.
-Tak, to ja-odpowiadam, mrugając pare razy.
-Oh, cudownie. Dostałem pani numer od Moniki Brodki. Myślę, że się pani nie gniewa?
-Nie, skądże-siadam na łóżku obok Krzyśka.
-To się cieszę. Dobra... Chodzi o to, że widziałem pani zdjęcia. Naprawdę ma pani talent. Są świetne!
-Do czego pan zmierza?
-Poszukujemy fotografa. Rozumie pani, Męskie Granie.
Otwieram szeroko oczy. Nigdy nie powiedziałabym, że będę miała szansę brać udział w takim czymś... Jakby nie patrzeć, to duże muzyczne wydarzenie. I ja miałabym zostać ich fotografem.
Owszem, nie raz myślałam, że chciałabym. A teraz stoję przed szansą, żeby te moje marzenia się spełniły.
-Niech pani sobie to przemyśli. Jesteśmy chętni się z panią spotkać i porozmawiać-mówi.-Pani sobie to przeanalizuje i zadzwoni do mnie.
-Ja nic nie muszę analizować-śmieję się.-Zgadzam się.
-Naprawdę?!-krzyczy uradowany.-Nie sądziłem, że tak łatwo pójdzie-śmiejemy się.
Patrzę na zagubionego Krzyśka. Jego mina mówi "co jest, do cholery?!".
-Moglibyśmy się jutro spotkać?-proponuje.
-Chętnie-uśmiecham się.
Pan Marcin podaje mi adres jakiejś restauracji. Umawiamy się na czternastą.
-A więc... Do zobaczenia-mówi.
-Do zobaczenia-powtarzam i się rozłączam.
Patrzę na Krzyśka z uśmiechem. Unosi lekko brwi do góry.
-Powiesz mi...-zaczyna, ale mu przerywam głośnym piskiem.
Rzucam mu się na szyję, przez co upada na łóżko, a ja na niego.
-Jezu, Ula-śmieje się, a ja z nim. Wtulam się w niego.-Co się stało? Kto dzwonił? Na co się zgodziłaś?
-Męskie Granie, wiesz?-zaczynam, odsuwając się od niego na niewielką odległość.
-No oczywiście.
-Szukają fotografa-uśmiecham się w taki sposób, że on wie, co chcę powiedzieć.
-Nie gadaj-otwiera szeroko oczy.-Skąd mają twój numer? I kto to dzwonił?
-Marcin Macuk-z podekscytowania mówię o wiele wyższym głosem.-Od Moniki.
-Zgodziłaś się, tak?
-No jasne!
-Boże, ale super!
Przytula mnie do siebie. Obraca mnie w taki sposób, że teraz to on wisi nade mną. Całuje mnie długo w usta.
-Szlag...-szepcze.
-Co jest?-pytam, nie wiedząc, o co chodzi.
-Moja dziewczyna będzie szybciej znana ode mnie-mówi z uśmiechem.
-Twoje męskie ego zostanie wtedy zranione?-mówię ze śmiechem.
-A żebyś wiedziała.
Po chwili wyganiam Krzyśka do łazienki, żeby się umył, a sama kładę się do łóżka.
Wszystko dzieje się tak szybko. I idzie w tak dobrym kierunku, że boję, że to wszystko okaże się jakimś snem. To, co jest między mną a Krzyśkiem wydaje się takie niesamowite. Męskie Granie, czyli moja sznasa, na spełnienie marzeń.
Zaraz wraca Krzysiek ubrany w dresy. Jak dobrze, że u mnie jest kilka jego ubrań. Ja to zawsze mogę się przespać w jego koszulce, ale on w mojej już niekoniecznie.
Kładzie się obok mnie. Z uśmiechem wtulam się w niego.
-Pojutrze pojedziemy do moich rodziców?-pytam.
-Po co?-ton jego głosu wskazuje na to, że jest tym faktem lekko przerażony.
-Żeby im powiedzieć, że jesteśmy razem-odpowiadam, jakby to było logiczne. No bo w sumie jest.
-A nie możemy... później?-proponuje.
-Wolałabym szybciej-śmieję się.-Naprawdę, nie masz się czego bać.
-Skoro tak mówisz-wzdycha.
-Lubią cię.
-Jako twojego przyjaciela. Jako chłopaka to już może być średnio z tym lubieniem się.
-Nie masz czym się martwić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro