5. Tampony? Co to jest?
Oglądam sobie kolejny odcinek "Dr House'a". Nagle mój relaks przerywa dźwięk przychodzącego połączenia.
Biorę telefon, wcześniej zatrzymując serial.
-Krzysiek?-szepczę sama do siebie. Wkładam do buzi duże ciastko czekoladowe i odbieram.
-Halo? Ula?-odzywa się pierwszy.
-Yhm-odpowiadam z pełną buzią.-Co tam?-pytam, ale wątpię, żeby zrozumiał.
Słyszę jego cichy śmiech.
-Z czego się śmiejesz?-udaję obrażoną, ale i tak pewnie nie wie, co powiedziałam.
-Weź przełknij najpierw, potem mów-mówi ze śmiechem.
Połykam ciastko.
-Już. Co tam?-zadaję pytanie po raz kolejny.
-Pomyślałem, że może do ciebie wpadnę. W końcu, obiecałem pomagać-mówi.-Może ci zakupy zrobić, czy coś?
Nie ukrywam, zakupy by się przydało zrobić. Zawsze robię zakupy, kiedy lodówka świeci pustkami. Łatwo się domyśleć, że teraz właśnie tak jest.
-No, zakupy to by się przydało zrobić. Gdybyś mógł i chciał wpaść i to zrobić, byłabym wdzięczna-mówię szczerze. Już nie będę udawała, że nie potrzebuję pomocy. Mam dwadzieścia pięć lat i pierwszy raz stało mi się coś takiego.
-Jasne, niedługo będę. Zrób jakąś listę czy coś. Pisz wszystko, co potrzebne, jeżeli czegoś nie będę wiedział, będę dzwonił, okej?
-Dobra, do zobaczenia-mówię. Krzysiek mi odpowiada, po czym się rozłącza.
Powolnym krokiem idę po kartkę i długopis. Wracam na kanapę. Zaczynam wypisywać potrzebne rzeczy. Krzysiek powiedział wszystko, tak? Za kilka dni powinnam dostać okres. A zatem...
Kolejnym punktem na liście są tampony. Wiem, że Krzysiek może się zdenerwować, ale co tam? Powiedział, że ewentualnie będzie dzwonił, więc co mi tam?
Kończę listę, a po chwili słyszę dzwonek do drzwi.
Idę powoli otworzyć. Oczywiście jest to Zalewski.
-Cześć-witam się z nim.
-Hej-uśmiecha się.
-Wejdź-przepuszczam go w drzwiach.
-Wiesz co? Daj mitę listę, to od razu skoczę na te zakupy i wrócę, dobra?
-Okej.
Wracam do salonu po kartkę i wracam z nią do Krzyśka. Daję mu ją. Chłopak żegna się ze mną i wychodzi.
Wracam oglądać serial.
Szczerze Wam powiem, że chodzenie w gipsie wcale nie jest za fajne.
Wracam do oglądania serialu i zapychania się ciastkami.
Nagle dzowni mój telefon. Dzwoni oczywiście Zalewski.
-Halo?-odbieram.
-Czy ciebie pojebało?-to jest pierwsze, co do mnie mówi.
-Możliwe. A co się stało?-pytam, udając głupią.
-Tampony? Jak ja mam ci kupić tampony, skoro tego w życiu na oczy nie widziałem?
-Dasz radę. Mądry z ciebie chłopiec.
Wzdycha głośno.
-Jak to wygląda?
Wybucham śmiechem. Jak można nie wiedzieć, jak wyglądają tampony?! Nawet będąc facetem?
-Nie śmiej się ze mnie!-mówi, ale po tonie jego głosu słyszę, że sam się delikatnie śmieje.
-Wiesz, gdzie to jest?-pytam. Czeka mnie ciężkie zadanie... Wytłumaczyć facetowi, które ma kupić tampony.
-Nie.
-Co? Boże kochany...
-No co?
-Nic, idioto-mruczę.
-Niedawno mówiłaś, że jestem mądrym chłopcem-zauważył
-Raz jesteś mądrym chłopcem, a raz idiotą.
Tłumaczę mu, co ma kupić. Zajmuje to trochę. Trochę, czyli około 25 minut.
Czekam, aż Krzysiek przyjedzie z zakupami.
Wraca po pół godzinie. Otwieram mu drzwi. Uśmiecham się niewinnie. Ten tylko na mnie patrzy i się nie odzywa. Wpuszczam go do środka. Od razu kieruje się do kuchni z zakupami. Biegnę (a raczej próbujęl za nim.
-Przez ciebie wyglądałem, jak kretyn-mówi, kładąc siatki z zakupami na blat.
-Za dużo wysilać się nie musiałeś-patrzę na niego. Rozpakowuję zakupy z pomocą Krzyśka.-Żartuję oczywiście.
-Wiem, wiem.
Zalewski podaje mi pudełko z tamponami.
-Masz-mówi, podając.
-Dziękuję bardzo.
Rozpakowywanie zajmuje nam trochę, ze względu na moją nogę.
Później robimy herbatę i siadamy na kanapie pogadać.
Rozmawiamy o wszystkim i o niczym.
-A jak kostka?-pyta, wskazując głową na nogę w gipsie.
-Nie boli, ale już mam dość siedzenia w domu-mówię i przyjmuję poze obrażonej księżniczki.-nie przepadam za spotykaniem się z ludźmi, ale aż tak to nie, żeby siedzieć cały czas w domu.
Krzysiek obejmuje mnie ramieniem.
-Dasz radę. Jeszcze trochę-uśmiecha się pocieszająco.
-Dwa tygodnie-zauważam.
-Minie szybciej, niż się spodziewasz.
-Obejrzymy jakiś film?-proponuję.
-Chętnie.
-To ty skocz po te ciastka, które dzisiaj kupiłeś, a ja wybiorę film-mówię, biorąc laptopa na kolana.
-Nie przypominaj mi o tych zakupach, błagam cię-Krzysiek wskazuje na mnie palcem i wstaje.
Śmieję się tylko.
Kiedy już oglądamy film, wszystko głośno komentujemy. Krzyś jest jednym z niewielu osób, z którymi mogę komentować filmy, bo sam to robi. Zawsze wszystkim to przeszkadzało.
Naprawdę dobrze mi się z nim rozmawia. Ale nic z tego nie będzie.
***
I taki jest problem moich opowiadań. Pierwsze rozdziały po ponad 1000 słów, a teraz leciutko ponad 700. Jak to działa, może mi ktoś wyjaśnić?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro