Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Tampony? Co to jest?

Oglądam sobie kolejny odcinek "Dr House'a". Nagle mój relaks przerywa dźwięk przychodzącego połączenia.
Biorę telefon, wcześniej zatrzymując serial.
-Krzysiek?-szepczę sama do siebie. Wkładam do buzi duże ciastko czekoladowe i odbieram.
-Halo? Ula?-odzywa się pierwszy.
-Yhm-odpowiadam z pełną buzią.-Co tam?-pytam, ale wątpię, żeby zrozumiał.
Słyszę jego cichy śmiech.
-Z czego się śmiejesz?-udaję obrażoną, ale i tak pewnie nie wie, co powiedziałam.
-Weź przełknij najpierw, potem mów-mówi ze śmiechem.
Połykam ciastko.
-Już. Co tam?-zadaję pytanie po raz kolejny.
-Pomyślałem, że może do ciebie wpadnę. W końcu, obiecałem pomagać-mówi.-Może ci zakupy zrobić, czy coś?
Nie ukrywam, zakupy by się przydało zrobić. Zawsze robię zakupy, kiedy lodówka świeci pustkami. Łatwo się domyśleć, że teraz właśnie tak jest.
-No, zakupy to by się przydało zrobić. Gdybyś mógł i chciał wpaść i to zrobić, byłabym wdzięczna-mówię szczerze. Już nie będę udawała, że nie potrzebuję pomocy. Mam dwadzieścia pięć lat i pierwszy raz stało mi się coś takiego.
-Jasne, niedługo będę. Zrób jakąś listę czy coś. Pisz wszystko, co potrzebne, jeżeli czegoś nie będę wiedział, będę dzwonił, okej?
-Dobra, do zobaczenia-mówię. Krzysiek mi odpowiada, po czym się rozłącza.
Powolnym krokiem idę po kartkę i długopis. Wracam na kanapę. Zaczynam wypisywać potrzebne rzeczy. Krzysiek powiedział wszystko, tak? Za kilka dni powinnam dostać okres. A zatem...
Kolejnym punktem na liście są tampony. Wiem, że Krzysiek może się zdenerwować, ale co tam? Powiedział, że ewentualnie będzie dzwonił, więc co mi tam?
Kończę listę, a po chwili słyszę dzwonek do drzwi.
Idę powoli otworzyć. Oczywiście jest to Zalewski.
-Cześć-witam się z nim.
-Hej-uśmiecha się.
-Wejdź-przepuszczam go w drzwiach.
-Wiesz co? Daj mitę listę, to od razu skoczę na te zakupy i wrócę, dobra?
-Okej.
Wracam do salonu po kartkę i wracam z nią do Krzyśka. Daję mu ją. Chłopak żegna się ze mną i wychodzi.
Wracam oglądać serial.
Szczerze Wam powiem, że chodzenie w gipsie wcale nie jest za fajne.
Wracam do oglądania serialu i zapychania się ciastkami.
Nagle dzowni mój telefon. Dzwoni oczywiście Zalewski.
-Halo?-odbieram.
-Czy ciebie pojebało?-to jest pierwsze, co do mnie mówi.
-Możliwe. A co się stało?-pytam, udając głupią.
-Tampony? Jak ja mam ci kupić tampony, skoro tego w życiu na oczy nie widziałem?
-Dasz radę. Mądry z ciebie chłopiec.
Wzdycha głośno.
-Jak to wygląda?
Wybucham śmiechem. Jak można nie wiedzieć, jak wyglądają tampony?! Nawet będąc facetem?
-Nie śmiej się ze mnie!-mówi, ale po tonie jego głosu słyszę, że sam się delikatnie śmieje.
-Wiesz, gdzie to jest?-pytam. Czeka mnie ciężkie zadanie... Wytłumaczyć facetowi, które ma kupić tampony.
-Nie.
-Co? Boże kochany...
-No co?
-Nic, idioto-mruczę.
-Niedawno mówiłaś, że jestem mądrym chłopcem-zauważył
-Raz jesteś mądrym chłopcem, a raz idiotą.
Tłumaczę mu, co ma kupić. Zajmuje to trochę. Trochę, czyli około 25 minut.
Czekam, aż Krzysiek przyjedzie z zakupami.
Wraca po pół godzinie. Otwieram mu drzwi. Uśmiecham się niewinnie. Ten tylko na mnie patrzy i się nie odzywa. Wpuszczam go do środka. Od razu kieruje się do kuchni z zakupami. Biegnę (a raczej próbujęl za nim.
-Przez ciebie wyglądałem, jak kretyn-mówi, kładąc siatki z zakupami na blat.
-Za dużo wysilać się nie musiałeś-patrzę na niego. Rozpakowuję zakupy z pomocą Krzyśka.-Żartuję oczywiście.
-Wiem, wiem.
Zalewski podaje mi pudełko z tamponami.
-Masz-mówi, podając.
-Dziękuję bardzo.
Rozpakowywanie zajmuje nam trochę, ze względu na moją nogę.
Później robimy herbatę i siadamy na kanapie pogadać.
Rozmawiamy o wszystkim i o niczym.
-A jak kostka?-pyta, wskazując głową na nogę w gipsie.
-Nie boli, ale już mam dość siedzenia w domu-mówię i przyjmuję poze obrażonej księżniczki.-nie przepadam za spotykaniem się z ludźmi, ale aż tak to nie, żeby siedzieć cały czas w domu.
Krzysiek obejmuje mnie ramieniem.
-Dasz radę. Jeszcze trochę-uśmiecha się pocieszająco.
-Dwa tygodnie-zauważam.
-Minie szybciej, niż się spodziewasz.
-Obejrzymy jakiś film?-proponuję.
-Chętnie.
-To ty skocz po te ciastka, które dzisiaj kupiłeś, a ja wybiorę film-mówię, biorąc laptopa na kolana.
-Nie przypominaj mi o tych zakupach, błagam cię-Krzysiek wskazuje na mnie palcem i wstaje.
Śmieję się tylko.
Kiedy już oglądamy film, wszystko głośno komentujemy. Krzyś jest jednym z niewielu osób, z którymi mogę komentować filmy, bo sam to robi. Zawsze wszystkim to przeszkadzało.
Naprawdę dobrze mi się z nim rozmawia. Ale nic z tego nie będzie.
***
I taki jest problem moich opowiadań. Pierwsze rozdziały po ponad 1000 słów, a teraz leciutko ponad 700. Jak to działa, może mi ktoś wyjaśnić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro