Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

49. Zazdrość o... Kosmosa.

   -Nie, Krzysiek-jęczę, próbując się podnieść z lodu.-Nie chcę. To bez sensu.
-Ula, nie denerwuj mnie, tylko wstawaj-pomaga mi wstać.
-Zimno mi. Nie chcę już. Fajne to, ale nie dla mnie chyba-mówię, przytrzymując się go.-Chodźmy do domu.
-Ale wrócimy tu jeszcze i cię nauczę, bo to naprawdę świetna zabawa-uśmiecha się.
-Yhmm, jasne.
   Oddajemy łyżwy i zakładamy nasze buty.
   Wychodzimy z lodowiska. Krzysiek łapie mnie za dłoń i zplata nasze palce razem.
Uśmiecham się na  ten gest.
   -To co? Kino, obiad czy spacer?-pyta.
-Kosmos i obiad u mnie?-proponuję.
   Tęsknię za moim kotkiem. Nie widziałam go miesiąc! Źle się czuję, że go zostawiłam u Pauliny. No bo jednak jestem za niego odpowiedzialna, a mimo wszystko dałam go na przechowanie siostrze.
   -Kosmos, obiad u ciebie i film?-uśmiecha się i puszcza moją dłoń. Jednak po chwili obejmuje mnie ramieniem i przytula do siebie.
-Dobra, mnie się podoba.
-Mnie również.
   Wsiadamy do samochodu Krzyśka. Dzwonię do Pauliny z pytaniem, czy mogę przyjechać. Ta się zgodziła bez wahania.
   Po kilkunastu minutach jesteśmy pod blokiem Pauliny.
   -Idziesz?-pytam.
-Nie, idź sama. Poczekam w samochodzie-uśmiecha się.
-Zaraz będę-mówię i składam całusa na jego ustach.
   Wychodzę z samochodu i podchodzę do drzwi. Dzwonię domofonem i już po chwili stoję pod mieszkaniem Pauliny. Pukam do drzwi.
   -Hej-otwiera mi i się uśmiecha.
-Cześć-wchodzę do środka.
   Od razu przytula mnie. Stoimi tak chwilę, aż słyszymy pukanie do drzwi.
   -Natalka-mówi Paulinka i otwiera drzwi.
   Ma rację, jest to Natalia. Jak tylko mnie widzi, zaczyna piszczeć i przytula mnie.
   -Jejku, Natalka, spokojnie-śmieję się.
-Jak ja tęskniłam!-krzyczy i odsuwa mnie od siebie.-Jak było? Opowiadaj!
-Było super! Naprawdę! Ale wiecie co? Może wpadniecie do mnie jutro na kolację? Zaproszę Sarę, Artura i Krzyśka. Co wy na to?-proponuję.
-Jutro o osiemnastej u ciebie?-dopytuje Paulina.
-Mnie pasuje-uśmiecham się.
-Dla mnie też-dodaje Natalka.
-To ja dogadam jeszcze z resztą i dam wam znać. Zabierzcie chłopaków-uśmiecham się. Mam na myśli ich partnerów. -A teraz, dawaj mi Kosmosa!-zwracam się do Pauliny, na co ta się śmieje.
-Poczekaj-idzie w stronę salonu.
-Nie zostaniesz na kawę?-pyta zawiedziona Natalka.
-Nie, Krzysiek na mnie czeka w samochodzie-tłumaczę.
-Byliście razem przez miesiąc. Nie ma ciebie dość?-śmieje się, a ja wzruszam ramionami.
   Wraca Paulina z moim kotkiem i jego rzeczami.
   -Jeju, Kosmos!-krzyczę i go przytulam. Zaczyna mruczeć, gdy drapie go za uchem. Ociera się o mój poilczek.
   Chwilę głaszcze go, po czym pakuję go do transportera. Żegnam się z siostrami i wychodzę.
   Rzeczy Kosmosa rzucam na tylne siedzenie, a sama z transporterem na kolanach siadam na przód.
   -Co robisz jutro o osiemnastej?-pytam Zalewskiego.
-W sumie, to nic-patrzy na mnie i ruszamy do mojego mieszkania.-A co?
-Zrobię kolację z dziewczynami, Sarą i Arturem i powiemy im o nas, dobrze?-zaglądam przez kratki do miauczącego Kosmosa.
-Dobrze-łapie mnie za dłoń i zplata nasze palce. Uśmiecham się na ten gest. Miłe to jest. I kochane. I urocze. I... i ogólnie no fajne.
-A niedługo potem powiemy moim rodzicom. Twojemu tacie powiemy, kiedy uważasz, hmm?
-"Niedługo potem", znaczy kiedy?-pyta lekko przerażony.
-Nie wiem, za dwa dni?-wzruszam ramionami.
-Jezus Maria, tak szybko?-patrzy na mnie, kiedy stajemy na czerwonym świetle.
-Im szybciej tym lepiej-śmieję się z jego reakcji.-Nie masz czego się bać. Moi rodzice bardzo cię lubią.
-Tak, jako twojego przyjaciela, a nie jako chłopaka!
-Nie wiem, czym się przejmujesz. Oni nie będą mieli wpływu na to, czy będę z tobą czy nie.
-No dobra, ale... W sumie, lepiej jak najszybciej im powiedzieć-uśmiecha się do mnie, jednak widzę w jego oczach, że się denerwuje.
-Nie masz czym się martwić-puszczam mu oczko.
-Mojemu tacie i Igorowi powiemy w następnym tygodniu.
-Dobrze.
   Przyjeżdżamy pod mój blok. Wchodzimy do środka.
   -Krzysiek, jesteśmy idiotami-mówię, gdy wchodzę do środka.
-Boo?-wchodzi za mną i otwiera transporter.
-Moje rzeczy zostały u ciebie, a ja nie mam nic w lodówce.
-Rzeczy ci przywiozę potem, a co do jedzenia...-drapie kotka za uchem i patrzy na mnie.-Pizza?
-Zdecydowanie.
   Krzysiek zamawia jedzenie, a ja zajmuję się moim kotkiem.
   Biorę go na ręce. Tulę go do siebie. Drapię, głaszcze.
   Po chwili Krzysiek wchodzi do kuchni.
   -Już zamówione-mówi. Siada przy stole i obserwuje mnie.-Już wiem, w kim mam widzieć zagrożenie, jeśli chodzi o nasz związek.
-No w kim?-patrzę na niego zdziwiona i zaciekawiona.
-W Kosmosie.
-Słucham?!-śmieję się.
-No co? Mu okazujesz więcej czułości, niż mi-mówi i udaje obrażonego.
-Oj Krzysiu, Krzysiu-wzdycham.
   Odstawiam Kosmosa na podłogę i podchodzę do niego
   Siadam mu na kolana. Obejmuję go za szyję. Jedną rękę kładzie na dole moich pleców, a drugą na udzie. Przykładam swoje czoło do jego czoła. Całuję go delikatnie w usta. Zamykam oczy, rozkoszując się tą chwilą.
   -Czy dalej jesteś zazdrosny o Kosmosa?-pytam cicho, odrywając się od niego.
-Yhm-mruczy.
   Zabiera swoje dłonie i kładzie je na moich policzkach. Przyciąga mnie do siebie i całuje. Brutalniej, niż ja jego, aczkolwiek dalej delikatnie.
   Przerywa nam pukanie do drzwi.
   -Otworzę-wzdycha.
   Schodzę z jego kolan. Zanim pójdzie otworzyć, całuje mnie w czoło.
   -Pizza-mruczy, wchodząc spowrotem do kuchni.
   Śmieję się z jego reakcji. Zabieram pizzę i idę do salonu.
   -Dalej jestem zazdrosny o Kosmosa-mówi cicho, siadając przy mnie na kanapie. Śmieję się głośno.-Nie no, pewnie... Ja tu ci mówię, że jestem zazdrosny, a ty się śmiejesz. Fajnie, fajnie...
   To będzie najciekawszy związek, w jakim byłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro