43. Początek trasy (plus mój prezent urodzinowy).
Przez tydzień pakowałam się na trasę. Krzysiek nie opuszczał mnie na krok. Doradzał mi, co powinnam wziąć.
Denerwuję się. Nigdy tego nie robiłam. To była spontaniczna decyzja. Nie przemyślana. Ale cieszę się. Polubiłam się z Moniką. Spędzę więcej czasu z Krzyśkiem. Potrzebowałam takiej zmiany.
Ostatni raz sprawdzam, czy wszystko wzięłam, gdy słyszę pukanie do drzwi.
Zdziwiona idę otworzyć.
Tymi gośćmi są rodzice, Natalia, Paulina z partnerami, Artur, Sara i Krzysiek.
Spodziewałam się tylko Krzyśka. Miał po mnie przyjechać. Ale miło.
-Cóż to za grupa wsparcia-śmieję się i wpuszczam ich do środka.
Idziemy do salonu i siadamy, gdzie jest miejsce.
-Będziemy tęsknić-przytula mnie mama, a następnie każdy się dołącza, poza Krzyśkiem.
-Krzysztof, a ty?-pyta tata i patrzy na niego.
-Ja nie będę za nią tęsknić-uśmiecha się.-Będę ją miał pod ręką.
-Ahh no tak-tata odwzajemnia uśmiech, a kiedy już mnie puszczają, całuje mnie w czoło.-Dbaj o nią.
-Włos jej z głowy nie spadnie-Krzysiek przykłada dłoń do piersi, gdzie jest serce.
-Mam nadzieję, bo jak nie...-zaczyna tata, ale mu przerywam.
-Nie strasz go, nie strasz-uśmiecham się.
Rozmawiamy trochę. Każą mi na siebie uważać. Pakujemy Kosmosa do transportera i daję go Paulinie.
Nie jestem zadowolona z tego, że przez tyle czasu będzie poza domem, ale nie mam wyjścia. Lepsze to, niż by miał siedzieć sam w domu, a któraś z dziewczyn przychodziłaby go karmić.
-Pilnuj go. Zajmuj się nim-upominam ją.
-Oczywiście-uśmiecha się.
-Gdzie masz torby?-pyta Krzysiek.-Zaniosę do samochodu.
-W sypialni.
-Zaraz będę.
Krzysiek idzie po walizkę i torbę, po czym wychodzi na zewnątrz włożyć do samochodu.
-Fajny ten Krzysiek-mówi tata.-Podoba mi się.
-Co nie?-potwierdza Natalia.-Ja nie wiem, dlaczego Ula się za niego nie bierze.
-Wiesz i to bardzo dobrze-patrzę na nią.
Zalewski zaraz wraca. Wszyscy, poza Krzysiem, żegnają się ze mną, po czym wychodzimy.
Oni się rozjezdżają, a my z Zalewskim wsiadamy do samochodu.
-Twój tata mnie chyba nie polubił-mówi, a na jego twarzy pojawia się grymas.
-No co ty?-śmieję się.-Właśnie odwrotnie! Powiedział, że jesteś fajny.
-Ochh, czuję się wyróżniony.
-Masz prawo-uśmiecham się.
Jedziemy pod studio nagraniowe.
Są już prawie wszyscy. Stoi duży bus, którym będziemy się przemieszczać.
Witamy się ze wszystkimi, po czym wysiadamy do auta.
Krzysiek zajmuje się bagażami i tym wszystkim, bo ja zwyczajnie nie wiem, co mam robić.
-Gdzie siadamy?-pyta.
-A gdzie chcesz? Mi to bez różnicy. Oby przy oknie-uśmiecham się i czekam na jego decyzję.
-Chodź tam-wskazuje palcem na jedne z ostatnich foteli.
Siadamy tam. Po dziesięciu minutach ruszamy.
Przez jakiś czas rozmawiam z Krzyśkiem, ale zaczynam robić się śpiąca.
-Idź spać-mówi i się uśmiecha.
-Chyba tak zrobię-mruczę i układam głowę na jego ramieniu. Wtulam się w niego i zamykam oczy.
-Aha?-komentuje.-Fajnie?
-Wiem, że i tak ci to nie przeszkadza-mówię cicho.
-W sumie, to racja-śmieje się i mnie obejmuje.-Dobranoc.
-Dobranoc.
Po trzech godzinach docieramy do miejsca docelowego.
Idziemy do hotelu.
-Słuchajcie-zaczyna Olga, kiedy odebrała klucze od pokoji.-Jest jeden pokój z łóżkiem małżeńskim.
-I to jest problem?-myślę, ale się nie odzywam.
-My z Ulą możemy go wziąć-proponuje Krzysiek.-No nie, Ula?
-No pewnie, nie ma problemu-uśmiecham się do niego.-Przyzwyczaiłam się.
-My często śpimy razem-tłumaczy Zalewski.
Olga patrzy na mnie w taki sposób, że gdyby wzrok umiał zabijać, już dawno leżałabym martwa. Jednak po chwili ogarnia się i uśmiecha się do mnie.
-Proszę-podaje mi klucz.
-Tylko grzecznie tam-śmieje się Monika.
-Oj nie wiem, nie wiem-mruczy Krzysiek i obejmuje mnie ramieniem.
-Tu ściany są cienkie. Nie chcę się ciągle budzić przez jęki Uli-mówi perkusista*.
-Dobra, stop-śmieję się.-Idziemy.
Ruszamy z Krzyśkiem do naszego pokoju, a z nami perkusista i gitarzysta. Mają pokój obok nas.
Wchodzimy do pokoju. Na środku stoi duże łóżko z białą pościelą. Po obu stronach szafki nocne. Jest duża szafa i komody. Na przeciwko jest stolik i dwa fotele.
Krzysiek od razu rzuca się na łóżko, a ja tylko się śmieje i układam walizki i torby.
-Chodź do mnie-wyciąga do mnie ręce.
-Zaraz-mruczę.
-Teraz-odpowiada.
Wstaje z łóżka i ciągnie mnie za dłoń do łóżka. Upada na łóżko, a ja na niego.
-Nie można było tak od razu?-pyta, a ja tylko kręcę głową.
-Jesteś niemożliwy-komentuję.
Przytula mnie mocno do siebie i całuje w czoło.
-Tak się cieszę, że jesteś tu ze mną-mówi.
-Ja też, naprawdę-patrzę mu w oczy.
-Wiesz, Ula-zakłada mi pasmo włosów za ucho.-Ja... Jesteś... Bardzo cię lubię. Jesteś naprawdę niesamowitą osobą. Dzięki tobie moje życie nabrało barw. Nie wiem, co by było gdyby nie ty. Jestem tak wdzięczny Natalii, że przedstawiła cię mi, że chyba nigdy nie będę w stanie tak bardzo jej podziękować. Jesteś... Najlepszą przyjaciółką.
Nie wiem, co powiedzieć. Są to jedne z najładniejszych i najmilszych słów, jakie usłyszałam.
Nic nie mówię, tylko go przytulam. Tyle wystarczy. Naprawdę, nie spodziewałam się, że to powie.
(...) perkusista-nie znam nikogo od Brodki. Ogarnełam się dopiero, gdy zaczęłam pisać. Byłabym wdzięczna, za pomoc.
Kolejny rozdział może wlecieć po północy. Wybaczcie.
Opowiem Wam coś, ok?
Moi rodzice uważają, że kupowanie płyt to głupota i nie pozwalają mi kupować. Mam jedną, którą dostałam jako prezent. Takie płyty, które są prezentami, tolerują.
Łatwo się domyślić, że nie miałam żadnej płyty Krzyśka. Do teraz.
Moje dwie, kochane, najlepsze na świecie, najcudnowniejsze przyjaciółki kupiły mi płytę "Zalewski śpiewa Niemena"!!! Dziękuję jeszcze raz!
Teraz będzie sesja na poziomie Uli
Tak, jestem najszczęśliwszą osobą na świecie! Dziękuję, chyba po raz 100, tym dwóm cudowny dziewczynom. Kocham Was całym serduszkiem!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro