Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Impreza.

   Przez następne dwa dni chodziłam, jak struta. Krzysiek, Natalia i Paulina codziennie dzwonili i pytali, jak się czuję. Ale jest lepiej. Długo z nimi rozmawiałam i zrozumiałam, że prędzej czy później tak to by się skończyło. Daniel długo by nie pociągnął na relacji "najlepsi przyjaciele", więc na razie się tym nie przejmuję.
   Trzy dni temu Zalewski wyjechał w trasę z Brodką. Brakuje mi go, jak cholera. No ale co? Muszę przecierpieć te pare dni.
   Jeśli chodzi o Wiktora... Sara uważa, że mu się spodobałam. I niestety, ale sądzę, że to prawda. Co ja gadam?! To na pewno jest prawda! On nawet się z tym nie kryje. Gapi się na mnie przy każdej okazji. Zaczepia mnie. Flirtuje ze mną, kiedy może (stara się przynajmniej). Często mówi sprośne żarciki. Jednym słowem, nieudolnie próbuje mnie poderwać. Wukrza mnie.
   Dzisiaj jest impreza w redakcji. Średnio się na nią cieszę. Znaczy, w ogóle się nie cieszę, ale muszę iść.
   Ubieram klasyczną, małą czarną, włosy spinam w koka i robię delikatny makijaż. Nie zamierzam się stroić.
   Zakładam buty i płaszcz, i wychodzę. Jest tak cholernie zimno, że mam ochotę zawrócić i zakopać się pod toną kocy.
   Czego się dziwisz?! Jest ZIMA. Jak sama nazwa mówi, jest zimno.
   W sumie racja...
   Wchodzę do redakcji. W szatni zostawiam płaszcz i idę do sali spotkań.
   Jest już kilka osób, w tym, Artur, Sara i... Wiktor.
   Ten ostatni, jak tylko mnie widzi, kieruje się w moją stronę.
   -Cześć, Ula-mówi, niby pociagającym tonem.
-Cześć, Wiktor-niezauważalnie przewracam oczami.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję-odpowiadam, patrząc na Sarę takim wzrokiem, żeby zrozumiała, że potrzebuję pomocy.-Ty też nie najgorzej.
-Miło mi-śmieje się.-Napijesz się czegoś?
-Jest herbata?-pytam, na co ten się śmieje.
   Krzysiek by się nie śmiał, tylko by zrozumiał moją miłość do herbaty. On już ją rozumie.
   -Nie, nie ma herbaty. Ale są za to napoje wysoko procentowe. Chcesz coś?
-Piwo?-unoszę brwi do góry.
-Najlepiej bezalkoholowe-dodaje kpiącym tonem.
-Jakby było można prosić.
-Ulka!-krzyczy.
-Co?-patrzę na niego zdziwiona. O co mu chodzi?
-To jest impreza, masz się bawić. Nie ma piwa bezalkoholowego.
-To poproszę wino-mój wzrok znów ląduje na Sarze.
   Ta chyba zrozumiała, że potrzebuję pomocy, bo zaczęła do nas podchodzić.
-Co? Wino?-patrzy na mnie z niedowierzaniem.
-Tak, wino.
-Hej, Ula!-Sara przytula mnie.-Chcesz coś do picia? Jest wino.
-Jak ty mnie dobrze znasz-uśmiecham się do niej i odchodzimy od Wiktora.
   Idziemy do stołu z przekąskami i alkoholem.
   -Nienawidzę go-szepczę, kiedy Sara nalewa mi wina do kieliszka.
   Nasz szef zadbał o wszystko. Nawet z głośników leci muzyka. Jestem pod wrażeniem.
   -Spokojnie-podaje mi kieliszek, z którego od razu upijam łyka.-Zaraz to się skończy. Będzie po wszystkim.
-Całe szczęście. Pewnie zwinę się w połowie, bo powiem, że brzuch mnie boli.
-Dobry plan.
   Ostatecznie z tego planu wyszło to, że zostałam trochę na dłużej, ale nie napiłam się za bardzo. Znaczy, w ogóle się nie napiłam, bo teraz kończę drugi kieliszek.
   Muszę iść do naszej redakcyjnej kuchni po kolejną butelkę wódki, bo wypili.
   Gdy jestem w kuchni, kucam, aby wybrać z zamrażarki butelkę.
   Kiedy już znajduję ją, wstaję z kolan. Stoję już prosto i czuję jak ktoś delikatnie napiera na mnie swoim ciałem, a swoje dłonie kładzie po obu stronach moich bioder. Ta osoba właśnie w ten sposób odgrodziła mi jakąkolwiek drogę ucieczki.
   Przerażona odwracam się, a za mną stoi kto? Wiktor! Nie mogło być lepiej.
   -Wiktor!-krzyczę przerażonym tonem, kiedy go widzę.
-Możesz już się uczyć-mówi.
-Czego?-marszczę brwi.-Czego mogę się uczyć?
-Mojego imienia-uśmiecha się tajemniczo.
-Emm... Nie rozumiem...
-Niedługo będziesz krzyczała je całą noc-przybliża się do mnie.
   Przewracam oczami. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, o co mu chodzi.
   Co najdziwniejsze, nie czuję od niego alkoholu.
   -Wiktor-próbuję go odepchnąć, ale jest za silny.-Odpuść sobie.
-Skarbie-przybliża swoją twarz do mojej i chce mnie pocałować, ale odsuwam się od niego.-Podobasz mi się.
-Ale ty mi nie-odpowiadam pewnie, na co ten się śmieje.
-Zawsze dostaję to, co chcę-odchodzi ode mnie.-A tym razem chce ciebie-dodaje i wychodzi z kuchni.
   Po chwili niosę wódkę do sali. Znajduję Sarę i mówię jej, że wracam już do domu.
   Kolejny, nieszczęśliwie zakochany... Mam dość. Nie mogę trafić na normalnego faceta, z którym mogłabym się związać?!
***
Znowu krótki... Przepraszam. Za około 30 minut powinien wlecieć kolejny rozdział. Nie idźcie spać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro