23. ŚWIĘTA!
Przez następne trzy dni ciągle coś robimy z mamą. A to sprzątamy, a to gotujemy. Przez te dni chodziłam spać strasznie zmęczona, zawsze było po dwudziestej drugiej. Mimo to, nie zrezygnowałam z rozmów telefonicznych z Krzyśkiem. A przez to, chodziłam spać po północy.
Ale całe szczęście, dzisiaj już są Święta.
Wieczorem poszłam wziąć prysznic.
Po umyciu się, wychodzę z łazienki owinięta ręcznikiem i turbanem na głowie. Tak, zapomniałam wziąć ubrania do łazienki.
-Kochanie!-krzyczy mama, kiedy słyszy, że wyszłam z łazienki.
-Taaak?!-odkrzykuję.
-Ktoś dzwonił do ciebie pare razy!
-Dobrze, dziękuję!-krzyczę szybko i wchodzę do swojego pokoju.
Ubieram się tak, jak byłam ubrana na mojej i Krzyśka wigilii. Potem wracam do łazienki, aby wysuszyć włosy i zrobić z nich koka. Po wszystkim biegnę do salonu, gdzie zostawiłam telefon.
Trzy nieodebrane połączenia od Krzyśka.
Uśmiecham się i wracam do swojego pokoju.
Oddzwaniam do niego.
-Hej!-wita się.
-Hejka. Wybacz, że nie odbierałam. Myłam się-tłumaczę. Siadam na łóżku.
-Rozumiem. Chciałem ci założyć życzenia!-krzyczy. Mimo, że go nie widzę, wiem, że się uśmiecha od ucha do ucha.
-Przecież już sobie składaliśmy życzenia-mówię.
-No tak, ale teraz też można. A więc...-zaczyna, ale mu przerywam.
-Nie zaczyna się zdania od "a więc".
-Dobrze...-wzdycha.-Życzę ci, żeby wszystko ci się układało po twojej myśli, zdrowia, szczęścia, szczęśliwego Nowego Roku... no i wszystko inne, co się życzy w takich momentach.
-Dziękuję! A ja tobie życzę, żebyś wydał płytę, żeby wszystko było dobrze, zdrowia, szczęścia, szczęśliwego Nowego Roku i wszystkiego najlepszego!
-Dziękuję! Kiedy się zobaczymy?
-Myślę, że niedługo. Ale jeszcze dogadamy.
-Dobra. Muszę już kończyć. Muszę podłogę umyć.
-Dobrze, jeszcze raz wesołych Świąt.
-Wesołych Świąt, Ula.
Rozłączam się.
Po chwili słyszę dzwonek do drzwi.
Biegnę do salonu, gdzie po chwili wchodzi Natalia, Paulina wraz ze swoimi partnerami.
-Cześć, siostra!-Natalka mnie przytula.
-Hej.
-Musimy pogadać-szepcze mi do ucha.-Ale to potem.
Następnie witam się z każdym i zaraz siadamy do stołu.
Jemy kolację, rozdajemy prezenty i po chwili siadamy albo na kanapie, albo przy stole.
Obok mnie, na kanapie, siada Natalka.
-Możesz śmiało starać się o Krzyśka-szepcze.
-Dlaczego? Skąd... Co?-patrzę na nią.
-Gadałam z nim.
-Natalia!
-No co? Wiesz, że ty... albo nie. Sam Ci powie-uśmiecha się.
-Dobra, weź-macham na nią ręką i idę po kotka.
Przy okazji, biorę telefon. Mam mnóstwo sms'ów z życzeniami świątecznymi. I weź na nie wszystkie poodpisuj.
Za chwilę sprzątamy ze stołu i kładziemy się spać.
Budzę się przed wszystkimi.
Dzisiaj jest ten dzień, kiedy połowa rodziny do nas przyjeżdża, a jutro my jedziemy. Znaczy, kto chce jedzie.
Robię sobie kawę i daję jeść dla Kosmosa.
Po chwili przychodzi mama.
-Cześć, skarbie-wita się ze mną.
-No cześć. Jak się spało?-pytam.
-A dobrze. A ty? Jak się czujesz?
-Bardzo dobrze-uśmiecham się.-A dlaczego miałoby być inaczej?
-Tylko nie bądź zła, dobrze? Tata mi powiedział, o czym rozmawialiście.
Wzdycham tylko. Odstawiam kubek z kawą i zakładam ręce na piersi.
-I co? Też chcesz mi wmówić, że podobam się dla Krzyśka?-pytam zła.
-Chcę ci powiedzieć, że zawsze możesz do mnie przyjść i porozmawiać-kładzie mi rękę na ramię.-Wiesz, troszkę dłużej żyję i bardziej się znam na facetach.
Patrzę na nią i się trochę uspokajam.
-Dobrze, dziękuję.
Po chwili wstaje reszta naszej rodziny. Jemy śniadanie i spędzamy razem czas przy kawie, herbacie i makowcu.
Nasz spokój przerywa dzwonek do drzwi.
-Jolka-mówi mama.
Ciocia Jola, czyli starsza siostra mamy. Stara krawcowa. Jej mąż, wujek Czesław, to zegarmistrz. Niby nic, ale nieźle się na tym dorobili. Mają syna i córkę. Tomek to biznesmen, a Magda... Magda... skończyła jakieś technikum. Niedawno była śmiertelnie zakochana w jakimś chłopaku. Po dwóch tygodniach spotykania się, zaszła w ciążę, a on ją zostawił. Kolorowa rodzinka... Niby nic złego, nie jej wina, ale chodzi o to, że ciocia zawsze pyta, kiedy to ja się z kimś zwiążę. Serio, już troszkę się wkurzam.
Mama ma rację, przyjechała ciocia Jola z mężem.
Siadamy przy stole. Oni rozmawiają, a ja siedzę znudzona.
-A ty, Ula-patrzę na ciocię, kiedy zwraca się do mnie.
-Tak?-uśmiecham się.
-Kiedy przyprowadzisz jakiegoś chłopaka do domu? No wiesz, to już ten czas, nie sądzisz?
Przymykam oczy zdenerwowana. Co ją to obchodzi, do cholery? Niech się zajmie swoją córeczką, a nie mną!
-Ciociu, spokojnie, nie martw się tak o mnie. Wolę poczekać jeszcze, niż wpaść z byle kim i potem wychowywać samotnie dziecko-mówię ze sztucznym uśmiechem.
Ciocia coś mruczy pod nosem i po dwudziestu minutach muszą wracać do domu.
Jeszcze przyjeżdża do nas ciocia od strony taty i dziadkowie od strony mamy. W ich przypadku wizyty przebiegają spokojnie, bez nerwów.
-Dobrze powiedziałaś dla tej ciotki-mówi tata wieczorem.
-A dziękuję-uśmiecham się.
Następnego dnia jedziemy do wujka i jego rodziny. Niestety, tylko ja i rodzice, bo i Natalia i Paulina muszą wracać. Ja postanawiam, że w domu zostaję jeszcze na dwa dni. Spotkanie z Krzyśkiem może poczekać.
***
Emmm... Miałam to wczoraj wstawić, ale dosłownie, kiedy pisałam ostatni akapit musiałam się przygotować do bierzmowania. Nie pytajcie dlaczego dopiero teraz, a nie w czerwcu czy maju. Sama nie wiem. Ale napisałam dzisiaj i macie rozdział.
Bierzcie i czytajcie go wszyscy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro