18. Wspólna Wigilia.
Po powrocie do domu, dzwonię do Sary.
-Hej!-odbiera po trzech sygnałach.-Co tam?
-Kupiłam prezenty!-krzyczę uradowna.
-Dopiero?
-Cicho!
-Dobra, dobra...-mruczy. Słyszę płacz Jasia.-Czekaj.
No i tak czekam z dziesięć minut, aż Sara się odzywa.
-No, w końcu się uspokoił-śmieje się.
-Jak Michał?-pytam.
-Przyznał się-wzdycha.
Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia.
-Jak... Jak to?-pytam.
-Normalnie. Powiedział, że od miesiąca ma romans i chce złożyć papiery o rozwód. Ja to potwierdziłam i złożyliśmy papiery o rozwód bez orzekania o winie.
-Przykro mi...
-Niepotrzebnie. Od dawna nam się nie układało, więc prędzej czy późnej by do tego doszło. Muszę kończyć, mama mnie woła na kolację. Paa...
-Smacznego, pa.
Postanowiłam, że również coś zjem.
Padło na jajecznicę.
Po kolacji, idę wziąć prysznic i kładę się do łóżka.
Kiedy leżę już pod ciepłą kołdrą, biorę telefon. Mam wiadomość od Krzyśka.
Od: Krzysiek
Nie mogę się doczekać tego spotkania...
Śmieję się cicho. Ale on jest uroczy!
Do: Krzysiek
Musisz wytrzymać dwa dni.
Od: Krzysiek
A nie możemy wcześniej się spotkać? Proooszę...
Do: Krzysiek
Nie dasz rady wytrzymać?
Od: Krzysiek
No mówię Ci, że nie! Tęsknię!
Wzdycham tylko.
Do: Krzysiek
Kiedy wracasz z koncertu?
Od: Krzysiek
W sensie z Krakowa?
Do: Krzysiek
Tak.
Od: Krzysiek
Jutro gdzieś o 20. A co?...
Do: Krzysiek
Możesz przyjechać od razu do mnie.
Od: Krzysiek
Nie mam przy sobie Twojego prezentu...
Do: Krzysiek
No to ja do Ciebie przyjadę.
Od: Krzysiek
Tak późno chcesz chodzić po ulicy?!
Ooo... martwi się...
Do: Krzysiek
Nie zaczynaj...
Od: Krzysiek
Dobrze, dobrze...
Do: Krzysiek
Jak koncert?
Od: Krzysiek
Super! Taki ogień...! Ciekawe, kiedy ja będę grał swoje koncerty?...
Do: Krzysiek
Już niedługo. A tym czasem, musisz nabierać siły, żeby grać takie niesamowite koncerty, więc idź spać.
Od: Krzysiek
Racja, racja! Ale Ty też, żebyś miała siłę bawić się na tych koncertach.
Do: Krzysiek
No oczywiście! Dobranoc!
Od: Krzysiek
Dobranoc!
Uśmiecham się i zasypiam.
Połowę następnego dnia spędzam w łóżku. Czytam książkę, oglądam film. Nagle dostaję sms'a od Zalewskiego.
Od: Krzysiek
Hej, hej, hej! Mam pomysł!
Uśmiecham się.
Do: Krzysiek
Już się boję...
Od: Krzysiek
Zróbmy swoją wigilię jak przyjdziesz!
Marszczę czoło. W sensie?
Do: Krzysiek
Znaczy, że co?
Od: Krzysiek
No zrobimy taką naszą wigilię. Bez takiego typowego jedzenia wigilijnego, ale... no nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć. Sobie zrobimy coś do żarcia, wypijemy wino, a potem damy sobie prezenty. Co Ty na to?
Dobra, rozumiem o co mu chodzi. I to nie taki głupi pomysł! Podoba mi się!
Do: Krzysiek
Dobra! Zgadzam się! Fajny pomysł! A masz coś do jedzenia?
Od: Krzysiek
Ej, ej...! To ma być nasza wspólna wigilia, więc razem robimy jedzenie, Ty mała cwaniaro!
Śmieję się, na słowa "mała cwaniaro".
Do: Krzysiek
Oj no dobrze... A co robimy?
Od: Krzysiek
Barszcz i uszka koniecznie.
Do: Krzysiek
I pierogi! Może makowiec?
Od: Krzysiek
I może jakaś sałatka?
Do: Krzysiek
I roladki z łososia!
Od: Krzysiek
Czyli mamy ustalone?
Do: Krzysiek
Taaak! A masz choinkę?
Od: Krzysiek
Mam gdzieś taką małą. Bombki i świeczki też. Trzeba ubrać tylko.
Do: Krzysiek
Super! To ja lecę zrobić jakieś zakupy do tej naszej wigilii.
Od: Krzysiek
Dobra. Do zobaczenia!
Do: Krzysiek
No pa.
Wstaję z łóżka. Ubieram pierwsze lepsze ciuchy. Zabieram najpotrzebniejsze rzeczy, ubieran płaszcz i buty i wychodzę.
Droga do sklepu zajmuje mi około dwadzieścia minut.
Biorę wozek i zaczynam moją podróż po ogromnym sklepie.
Zakupy zajmują mi około godziny. Z pełnymi siatkami wracam do domu. Rozpakowuję zakupy i idę się przygotować.
Biorę prysznic. Myję włosy. Wychodzę z łazienki owinięta w ręcznik oraz z "turbanem" na głowie.
Co by tu założyć?... Hmm...
Po długich poszukiwaniach znajduję sukienkę, którą chciałam założyć. A mianowicie, zwykłą, rozkloszowaną, granatową sukienkę z długim rękawem. Robię delikatny makijaż. Z włosów robię koka. Dobieram jeszcze odpowiednie dodatki, w postaci śnieżnobiałych kolczyków perełek i cienkiej, złotej bransoletki.
Stoję przed lustrem i oceniam swój wygląd, kiedy dostaję wiadomość od Krzyśka.
Od: Krzysiek
Za około 40 minut będę.
Do: Krzysiek
Czyli zaraz będę musiała wychodzić. Tylko ubierz się odświętnie!
Od: Krzysiek
Oczywiście, proszę pani!
Idę do kuchni. Rzeczy, które mam zabrać, mieszczą się w dwóch torbach szmacianych. Pakuję jeszcze prezent Krzyśka do ozdobnej torebki i mogę wychodzić. Zakładam czarne botki, żółty płaszcz, otulam się niebieskim szalikiem i zabieram rzeczy i wychodzę.
Droga do Krzyśka trochę zajmuje. Jestem prawie pod jego blokiem dokładnie wtedy, kiedy Krzysiek wychodzi z dużego busa. Chyba mnie nie zauważa.
-Zalewski!-krzyczę.
Odwraca się w moją stronę i biegnie w moją stronę.
-Nie zauważyłem cię, Przybysz.
Zabiera ode mnie torby, oczywiście tej z prezentem mu nie daję. Całuję go w policzek i idzimey do środka.
-Dobra-zaczyna.-Dam ci choinkę i ozdoby, a ty ją ubierzesz, dobra? Ja w tym czasie wezmę prysznic i się przebiorę.
-Dobra-uśmiecham się.-Ale trzeba zakupy odłożyć. Pierogi nam się rozmrożą.
-Fakt-przyznaje mi rację.
Idziemy do kuchni. Rozkładamy zakupy.
Krzysiek idzie się myć, wcześniej dając mi malutką choinkę i bombki.
Ubieram sztuczne drzewko. Zajmuje mi to z piętnaście minut. Kładę pod choinką torebkę z prezentem.
Przechodzę do kuchni i zaczynam przygotowywać jedzenie.
-Już ubrałaś choinkę?-pyta Krzysiek, wchodząc do kuchni i zakładając marynarkę.
Naprawdę świetnie wygląda w czarnych spodniach, białej koszulce i czarnej marynarce.
-Tak, już nawet prezent położyłam.
-To ja też położę twój prezent i przyjdę ci pomóc.
-Tylko nie podglądaj!-krzyczę za nim.
-Oczywiście!
Przygotowanie jedzenia zajmuje nam około godzinę.
-Nie mam opłatka, ale... mam wino-mówi, pokazując butelkę czerwonego wina.
-Serio rozpijasz mnie-śmieję się.
Nalewa alkoholu do kieliszków. Modlimy się w ciszy, po czym patrzymy na siebie.
-Wesołych Świąt, kochana! I szczęśliwego Nowego Roku i... no i ogólnie wszystkiego najlepszego! Żebyś robiła co raz lepsze zdjęcia i żeby ci się układało!-przytula mnie.
-Ja tobie również życzę wesołych Świąt, szczęśliwego Nowego Roku, żebyś wydał tę swoją płytę, i czego tam sobie chcesz!
Stukamy się kieliszkami i upijamy łyk wina. Siadamy do stołu. Śmiejemy się. Rozmawiamy. Jest naprawdę super.
-To co? Prezenty?!-pyta, kiedy już zjedliśmy.
-Taaak!
Biegniemy do salonu, gdzie stoi choinka.
Bierzemy prezenty, które są dla nas.
-Ty pierwsza-mówi.
-Nie, ty pierwszy.
-Ty.
-Ty.
-Ty.
-Zagrajmy w kamień, papier, nożyce-proponuję.
-Dobra.
Odkładamy prezenty na stolik obok choinki. Zaciskamy dłonie w pięści i uderzamy nimi w drugą dłoń.
-Trzy...-zaczyna.
-Czte...-kontynuuję.
-Ry!-kończymy razem.
On pokazuje papier, a ja nożyce.
-Ha!-krzyczę ze śmiechem.
-Ehh...
Bierzemy znowu prezenty.
Krzysiek otwiera torebkę.
-O kurrr...-wyciąga kapelusz.-Ale zajebisty!
Śmieję się. Krzysiek od razu zakłada kapelusz.
-I jak?-pyta.
-Cudownie. Patrz dalej.
-To jest coś jeszcze?-wyciąga zegar.-Wooow... Też super! Dziękuję!
Przytula mnie.
-Teraz ty-patrzy na mnie.
-Dobraa...-szepczę i sięgam do torebki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro