Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8. Koniec gipsu!

Czytałam książkę, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo?-odbieram, niepatrząc kto dzwoni.
-Cześć!-wita się Natalka.
-No hej.
-Co tam?
-Dobrze-odpowiadam, kładąc się na kanapie.
-A jak...?-wiem, o co chce zapytać. A raczej o kogo.
-Też dobrze. Był u mnie wczoraj-nie mam zamiaru mówić jej, że nocował u mnie.
-Ooo... Czyli wywiązuje się z umowy?
-Jak najbardziej-unoszę wolną dłoń do góry i przyglądam się jej.-A jak ty się czujesz?
-Wyśmienicie! Niedługo wracam. Przez tydzień nie ruszę się z łóżka. Wojtek już na mnie krzyczy, że się przemęczam.
-I ma racje. Ty i Paulina musicie o siebie teraz dbać.
-No i dbamy. A na pewno ja-przewracam oczami.-A jak twoja noga?
-Jeszcze dwa tygodnie i kooonieeec!-krzyczę z uśmiechem.
-Wtedy będę w Warszawie i razem pojedziemy na zdjęcie gipsu. No i oczywiście z Krzysiem.
Wzdycham tylko. Rozmawiamy gdzieś jeszcze godzinę, po czym dalej czytam książkę.
I tak mniej-więcej mijają mi te dwa tygodnie. Krzysiek regularnie mnie odwiedzał. Dwa dni temu wróciła Paulina.
Wczoraj, w przed dzień zdjęcia gipsu, do Warszawy wracilaw Natalia. Razem z Paulinką, Natalią i Krzyśkiem mamy zamiar jechać na zdjęcie gipsu.
Siedzę w kuchni i kończę pić kawę zbożową. Boże, jak się cieszę, że już dzisiaj pozbędę się tego cholerstwa!
Nagle słyszę pukanie do drzwi. Powoli i spokojnie idę otworzyć.
Kiedy otwieram drzwi, na szyję rzuca mi się Natalia.
-Jak ja cię dawno nie widziałam!-krzyczy mi prosto do ucha.
-Po pierwsze, moje uszy. Ciszej proszę. Po drugie, tracę równowagę. Po trzecie, dusisz.
Puszcza mnie momentalnie.
-Wybacz-uśmiecha się niewinnie.
-I po czwarte, ciebie też miło widzieć-posyłam jej szeroki uśmiech.
Do środka wchodzi jeszcze Krzysiek i Paulina.
Witam się z każdym. Oczywiście, kiedy przytulam Zalewskiego, widzę jak moje siostry wymieniają między sobą znaczące spojrzenia.
Zabieram potrzebne rzeczy, zakładam kurtkę i buty (znaczy buta), i ślimaczym tępem wychodzimy z mieszkania.
Wsiadamy do samochodu Krzyśka i jedziemy.
Na miejscu jesteśmy po dwudziestu minutach. Na lekarza czekam kolejne dwadzieścia. W końcu mogę pozbyć się tego cholernego gipsu! Moja radość jest nie do opisania.
Powoli, aby się przyzwyczaić do grutnu, wychodzę z gabinetu.
-Dziękuję i do widzenia!-krzyczę na odchodne do lekarza i zamykam drzwi.
-I jak?-pyta Krzysiek.
-Super! Mogę normalnie chodzić!-krzyczę szczęśliwa. Chłopak się tylko cicho śmieje i mnie mocno przytula.
-To ekstra. Jedziemy na jakiś obiad, czy coś? Zgłodniałem od tego czekania.
-Jasne! Też jestem głodna. Wy też idziecie, prawda?-patrzę na dziewczyny.
-Ja nie, mam wizytę u ginekologa-mówi Natalia.-Zaraz się spóźnię.
-Ooo... Szkoda-wykrzywiam usta w podkowę.-A ty Paulina?
-Ja w sumie nie...-zaczyna, ale przerywa. Natalia, niezbyt niezauważalnie, staje na stopę Pauliny.-...AŁA. Ja w sumie też nie mogę.
-Boo?-unoszę brwi do góry.
-Boo...-patrzy na Natalię.
-Bo miała iść ze mną!-krzyczy Nati.
-O właśnie!
-Też masz wizytę?-pyta Krzysiek.
-Nie-mówi Natalka.
-Tak-mówi w tym samym czasie Paulina.-Znaczy Natalka ma wizytę, a jaaa...
-Paulina ma się zapisać.
-O tak! Dokładnie.
-Niech wam będzie-wzdycham ciężko.
Żegnamy się z nimi i wychodzimy.
-Szczęśliwa, że nie masz tego gipsu?-pyta Krzysiek ruszając.
-Nawet nie wiesz jak bardzo!-uśmiecham się.-A mogę mieć prośbę?
-Ty - zawsze.
-Wskoczymy do mnie? Chciałabym wziąć normalny prysznic. Tak na minutkę, dobrze?-patrzę na niego.-Proooszę...
-Jasne, nie ma problemu-posyła mi uśmiech.
-Dziękuję!
Kiedy już jesteśmy na miejscu, zdejmuję szybko kurtkę i buty i biegnę do łazienki. W połowie drogi przypominam sobie o Krzysiu. Wracam do przedpokoju, gdzie Krzysiek najzwyczajniej w świecie zdejmuje kurtkę.
-Rozgość się-mówię i biegnę do łazienki.
Biorę szybki prysznic. Ubieram się w czarne spodnie i granatową bluzę. Zaplatam warkocza. Zakładam jakieś kolczyki i bransoletkę i jestem gotowa. Nie robię makijażu, nie czuję takiej potrzeby.
-Już!-wchodzę do salonu, gdzie Krzysiek przegląda moją kolekcję książek.
-Już?-unosi brwi ze zdziwienia.
-Tak jest-uśmiecham się.
-To idziemy.
Ubieramy kurtki i buty i wychodzimy.
Wsiadamy do samochodu Krzyśka i jedziemy w nieznanym mi kierunku.
-A gdzie jedziemy na ten obiad?-pytam, obracając twarz w jego stronę. -Zobaczysz-mówi. Jest skupiony na drodze, widzę to po jego twarzy.
-Oj no powiedz-nalegam.
-Nie-mówi zdecydowanym tonem, chociaż kąciki jego ust unoszą się lekko do góry.
-Ale jesteś, wiesz?-siadam normalnie, udając obrażoną.
-No jaki?-patrzy w moją stronę.
-Już wolę nie mówić.
-Tak? A kto cię odwiedzał przez dwa tygodnie, kiedy nie mogłaś wychodzić z domu, a twoich sióstr nie było? Hmm?-patrzy na mnie z lekkim uśmiechem, przez co wiem, że żartuje.-A teraz jedzie z tobą na obiad?
-No dobra, dobra... Jesteś fajnym, cudownym, miłym, inteligentnym, kulturalnym-zaczęłam wymieniać na palcach.-Jakim jeszcze?
-Przystojnym. I to wszystko-puszcza mi oczko.
-No i przystojnym facetem-kończę moją poprzednią myśl i całuję go w policzek.
-Jesteśmy-odzywa się po chwili.
Wychodzimy z samochodu i idziemy do restauracji.
-Dlaczego akurat tu?-pytam, siadając przy stoliku.
-Lubię tu przychodzić i jest w miarę blisko, od twojego mieszkania.
Wybieramy dania. Ja decyduję się na spaghetti, a Krzyś na jakiś gularz. Kiedy zamawiamy dania, dzwonię do szefa, żeby powiedzieć, że mogę wrócić do pracy.
-Halo?-odzywa się pierwszy
-Cześć, Marek!-witam się z nim.-Zdjeli mi gips i mogę wrócić do pracy!
-Żartujesz?!
-Nie rozmiem...
-Musisz odpocząć-mówi, a ja przewracam oczami.
-Odpoczywałam przez ostatnie trzy tygodnie-mówię i uśmiecham się do Krzyśka.
-Ale mój najlepszy fotograf ma być wypoczęty, dlatego masz jeszcze dwa tygodnie wolnego.
-No nie no! Ja chcę do pracy!-krzyczę zdenerwowana.
-Dobrze, będziemy ci wysyłać zdjęcia innych fotografów, a ty je będziesz obrabiać i tak dalej, żeby choć w połowie wyglądały, jak twoje.
-No ale...-zaczynam, ale Marek mi przerywa.
-Nie ma "ale". Zakończmy tę dyskusję. Muszę kończyć, mam spotkanie. Pa.
-Cześć.
Rozłączam się i zrezygnowana patrzę na telefon.
-Co tam?-pyta Krzysztof.
Mówię mu, o co chodzi.
-Masz jeszcze dwa tygodnie wolnego. Ciesz się.
-Ale ja lubię chodzić do pracy.
Kelnerka przynosi nam nasze jedzenie.
-Minie szybciej, niż się spodziewasz.
Po obiedzie Krzysiek odwozi mnie. Potem sprzątam w domu i idę spać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro