77. Rozmowa i leczenie.
Gdy tylko wchodzę do mieszkania od razu zdejmuję buty i w kurtce biegnę do salonu.
Rzucam się na kanapę i wybucham głośnym płaczem.
Dlaczego to tak bardzo boli?! Przecież powinnam mieć to gdzieś! To jego życie i to on będzie cierpiał, nie ja.
Może właśnie dlatego, tak bardzo mnie zranił? Nie chcę, żeby cierpiał, chcę go chronić przed tym.
No i jeszcze to, że nie chce zgłosić tego na policję. A przecież Olga oskarżyła mnie, że zrobiłam mu tak okropną krzywdę.
Przybiega do mnie Kosmos. Kładzie się na mnie i uderza mnie delikatnie główką w policzek. Uśmiecham się lekko i drapię go za uszkiem.
Dostaję wiadomość. Już chyba setną, od kiedy wyszłam z sali Zalewskiego.
Od: Krzysiek
Ula, błagam! Odezwij się. To nie tak miało być. Daj mi wyjaśnić, proszę.
Nic nie odpisuję. Zdejmuję kurtkę i zasypiam na kanapie.
Budzi mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Odbieram, gdy upewniam się, że nie dzowni Krzysiek. Co dziwne, jakiś obcy numer.
-Halo?-odzywam się pierwsza.
-Cześć, Ula-wita się ze mną Igor.-Możemy pogadać?
-Jasne-wzdycham.
Wstaję i idę do kuchni. Opieram się tyłem o blat i czekam, aż Igor coś powie.
-Zapytam wprost, pokłóciłaś się z Krzyśkiem?
-Tak.
-Mogę spytać, o co?
Opowiadam mu całą historię. Od momentu, kiedy to Olga oskarżyła mnie o podanie pigułki gwałtu Krzysiowi, kończąc na tym, co postawił Zalewski.
-O tym, że wycofa oskarżenia, mówił nam dziś. Gdybyś chciała z nim porozmawiać, dać mu wytłumaczyć, zrozumiałabyś, że to, co mówi ma sens-tłumaczy Igor.
-Jak on się czuje?-pytam.
-Przeziębienie nieźle mu daje w kość. Ale jutro rano wychodzi. Około ósmej dostanie wypis.
-Przyjadę po niego-mówię.-I wtedy porozmawiamy.
-Dobra decyzja. Muszę kończyć, paa!
-Pa-żegnam się i rozłączam się.
Może i faktycznie, warto dać Oldze drugą szansę? Każdy na nią zasługuje. Jutro mi Krzysiek wyjaśni, co dokładnie.
Przygotowuję sobie coś do jedzenia, ale najpierw daję jeść Kosmosowi.
Zmęczona dzisiejszym dniem, idę wziąć długi, gorący, odprężający prysznic. Zaraz potem, w samej bieliźnie, kładę się do łóżka. Zasypiam natychmiast.
Następnego dnia budzę się o szóstej. Ubieram się, jem niewielką porcję płatków z mlekiem, wypijam dwie kawy zbożowe. Bawię się chwilę z kotem, po czym muszę wychodzić.
W szpitalu jestem trochę przed ósmą. Niepewnie wchodzę do sali. Krzysiek pakuje swoje rzeczy do torby. Gdy otwieram drzwi, jego wzrok pada na mnie. Ma podkrążone oczy, jakby nie spał całą noc. Może i tak było? Jest strasznie rozpalony, jak to przy grypie.
-Ula-mówi. Jego głos jest lekko zachrypnięty.
-Hej-witam się cicho.-Pakuj się. Pojedziemy do mnie i tam sobie wszystko wyjaśnimy.
-Już jestem spakowany. Muszę tylko zajść do apteki po leki.
Wychodzimy z sali. Na parterze jest apteka. Krzysiek wykupuje lekarstwa, a ja w tym czasie zamawiam taksówkę.
Po chwili jesteśmy u mnie. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Była to nieprzyjemna cisza. Męczyła mnie.
-Herbaty?-pytam, wchodząc do mieszkania.
-Poproszę.
Zdejmuję kurtkę i buty. Kosmos przybiega do Krzyśka. Ten głaszcze go, a ja kieruję się w stronę kuchni.
-Idź do salonu-mówię.-Zaraz przyjdę.
Robię dwie herbaty i idę do niego. Stawiam kubki na stoliku i siadam obok niego na kanapie.
-Ula, posłuchaj-zaczyna.
-Masz rację. W jakimś tam stopniu-przerywam mu.-Można dać Oldze drugą szansę. Poza tym, domyślam się, że ciężko byłoby znaleźć menagera Monice, a jej bym tego nie chciała zrobić.
-Naprawdę?!-uśmiecha się.-Zgadzasz się ze mną?
-Tak, tylko... nie rób następnym razem czegoś takiego, że nie mówisz mi o takich rzeczach. Ja wtedy się czułam, jakbyś... miał gdzieś to, jak ja się czuję.
-Ula, przecież wiesz, że to nieprawda-przybliża się do mnie i łapie mnie za dłoń.
-Wiem, ale... po prostu... tak się przez chwilę czułam. Ale teraz rozumiem i... zapomnijmy, co?-spoglądam na niego
-Chętnie-uśmiecha się.-Bym cię pocałował, ale lepiej nie, bo jestem chory i...
-No i co? Zarazisz mnie? Trudno-śmieję się i przyciągam go do siebie.
Z uśmiechami na ustach całujemy się. Namiętnie, z niesamowitą pasją. Po chwili odrywamy się od siebie. Krzysiek opiera swoje czoło na moim, a ja zarzucam dłonie na jego szyję.
-Ula?-szepcze.
-Tak?
-Czy propozycja leczenia mnie nadal jest aktualna?-pyta.
-Ona cały czas była aktualna-uśmiecham się, odsywając się od niego.-Leć do łóżka pod kołdrę. Ja zaraz przyniosę ci herbatkę, koc, poczytam o tych twoich lekach i przyjdę do ciebie, hmm?
-Nie, ty masz iść ze mną-mówi stanowczym tonem.
-Zaraz przyjdę, daj mi pięć minut.
-Będę patrzył na zegarek-pokazuje na nadgarstek, na którym nic nie ma i wstaje.
-Weź herbaty, co?-proszę.
Krzyś wykonuje moje polcenie i idzie do sypialni.
Wyjmuję z jego torby bluzę oraz leki. Biorę jeszcze termometr i koc. Z tym wszystkim idę do sypialni.
Krzysiek już leży na łóżku zawinięty w kołdrę.
-Masz, załóż bluzę-rzucam ubranie na pościel.
-Tak jest, pani kapitan!-śmieje się.
Najpierw przykrywam go kocem, a potem kołdrą.
-Chodź tu do mnie-prosi.
-Zaraz.
Włączam termometr i podaję mu go. Krzysiek od razu mierzy temperaturę.
Ja w tym czasie biorę wszystkie leki Krzyśka i układam się w pozycji pół-leżącej. Zalewski to wykorzystuje i układa głowę na moim brzuchu. Przerzuca przeze mnie jedną rękę.
Czytam ulotki do każdego leku. W między czasie okazuje się, że Krzysiek ma wysoką gorączkę. Zanim podam mu leki, muszę przeczytać ulotki do tych lekarstw, które przepisał mu lekarz.
Kiedy już wszystko wiem, orientuję się, że Krzyś śpi wtulony w mój brzuch. Ten widok jest tak niesamowicie uroczy, ale muszę go obudzić.
-Krzyś-szturcham go delikatnie.-Wstawaj.
-Już-wzdycha i się przeciąga się.-A miałem taki fajny sen...
-Jaki?-pytam, wyjmując odpowiednie tabletki.
-Jak powiem ci, że z tobą w roli głównej wystarczy?
-Jakoś nie zachowywałeś się, jakby coś ci się takiego śniło-śmieję się.
-Dopiero się rozkręcało-mówi, biorąc ode mnie tabletki.
Idę do kuchni po szklankę wody i zaraz wracam do Krzyśka. Chłopak bierze tabletki i znów się kładzie.
-Może przygotuję taki ręcznik z zimną wodą, jak ostatnio, hmm?-patrzę na niego.
-Możesz...-wzdycha.-Byłbym wdzięczny.
Całuję go w czoło i idę do łazienki. Niewielki, biały ręcznik namaczam zimną wodą. Wracam do sypialni, gdzie Krzysiek już śpi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro