70. Telefon od Moniki.
Leżymy już dobrą godzinę. Krzysiek jeździ dłonią po plecach. Co chwila całuje mnie w policzek lub czoło. Ja powoli zasypiam.
-Czy tylko mi jest zimno?-pyta nagle.
Wstaje i zakłada dresy i bluzę. Kiwa dwa razy i wraca do łóżka. Przykładam dłoń do jego czoła.
-Chyba masz gorączkę. Poczekaj chwilę-mówię.
Siadam na łóżku. Biorę koc, który dostałam od Comy, i który położyłam na łóżku. Owijam nim swoje ciało i wstaję.
Idę do salonu, gdzie szukam termometra. Z kuchni biorę opakowanie leków przeciwgorączkowych i butelkę wody.
Wracam do Krzyśka. Leży w łóżku nakryty kołdrą pod samą szyję. Podaję mu termometr, a leki i wodę odkładam obok.
-Zmierz temperaturę, a ja pójdę sobie po szlafrok-mówię.
Idę do łazienki, gdzie zostawiłam mój biały, krótki i puszysty szlafrok. Zrzucam koc i zakładam szlafrok. Wracam do sypialni.
-I jak?-pytam, zabierając leki i wodę z łóżka. Siadam obok mojego chłopaka.
-Trzydzieści siedem i pięć-wzdycha i kicha.
-Oj Krzysiu, Krzysiu-śmieję się i podaję mu tabletki.
-Nie moja wina, że się tak do ciebie śpieszyłem-mruczy.
-Nie powiedziałabym-mówię, odkręcając butelkę z wodą.
-Dzięki-wzdycha i połyka tabletki.
-Nie ma za co-zabieram od niego wodę, którą razem z pustym opakowaniem odkładam na szafkę.-Musisz jakieś leki sobie kupić, bo tu już nic nie ma.
-Yhmm, połóż się, Skarbie-patrzy na mnie zmęczonym wzrokiem.
-Już, już-wzdycham i kładę się obok niego.
Od razu Krzyś kładzie się w swojej ulubionej pozycji, czyli układa głowę na moim biuście. Uśmiecham się delikatnie. Wplatam palce w jego włosy i bawię się nimi.
-Myślałem, że mówiąc "szlafrok" masz na myśli jakiś króciutki, czerwony, satynowy szlafroczek-odzywa się cicho.
-Chciałbyś-śmieję się.
-A wiesz, że tak?
-Masz pomysł na kolejny prezent dla mnie.
-Jak ci taki kupię, to nie będziesz zła?-podnosi się delikatnie, żeby na mnie spojrzeć.
-Jeżeli trafisz z rozmiarem, dlaczego mam być zła? Ważne, żebyś nie kupił za dużego tego szlafroka. Wtedy bym mogła się obrazić-mówię, a ten śmieje się cicho.
-No to mam ciężkie zadanie-podnosi się delikatnie i całuje mnie krótko w usta.-Kocham cię.
-Ja ciebie też-kładę dłoń na jego policzku.-Chodźmy spać, co?
-Masz rację-znów kładzie głowę na moim biuście.-Dobranoc.
-Dobranoc, Misiek. Kocham cię.
-Ja ciebie bardziej-mruczy.
-Nieprawda-śmieję się cicho.
-Jestem większy, czyli mam większe serce, czyli bardziej cię kocham. Proste? Proste.
-Ale...
-Śpij-przerywa mi.-Ja kocham cię bardziej. Koniec, kropka.
Uśmiecham się tylko i zasypiam. Ciężko mi uwierzyć, że on tu naprawdę jest. Bardzo się cieszę.
Następnego dnia budzę się bardzo wcześnie, bo o ósmej. To dobrze, bo chcę spędzić z Krzysiem, jak najwięcej czasu. O dwunastej musi jechać dalej.
-Krzysiu-szepczę, wplatając palce w jego włosy.
-Hmm?-mruczy i wtula się we mnie.
-Wstawaj.
-Yhmm...-wzdycha, ale się nie rusza.
-No ej... chcę z tobą spędzić jeszcze trochę czasu-przekładam dłoń na jego policzek i delikatnie głaszczę go kciukiem.
-No to spędźmy go w łóżku-mówi cicho.
-Na spaniu?
Krzysiek delikatnie się unosi i patrzy na mnie spod przymrużonych powiek.
-Możemy na czymś innymi, jeśli chcesz, ale daj mi się rozbudzić-mówi i kładzie się obok.
-O nie, nie, kochany-śmieję się.-Będziemy pić kawkę, jeść śniadanko i rozmawiać.
-Przez... Która godzina?-pyta, spoglądając na mnie.
-Ósma.
-Przez cztery godziny chcesz pić kawę?-unosi brwi.
-Tak, dokładnie-posyłam mu uśmiech i przewracam się na brzuch.
-Ale ja chcę spać-jęczy i zakrywa się kołdrą po sam czubek głowy.
-To zróbmy tak...-zaczynam, wstając z łóżka.-Ja pójdę wziąć prysznic, a ty jeszcze pośpij sobie, hmm?
-O nie!-krzyczy i siada na łóżku.-Idę z tobą!
-Gdzie?-pytam zdziwiona.
-Wziąć prysznic.
-No chyba cię głowa boli!-śmieję się.-Nie ma takiej opcji.
-Chciałaś spędzić ze mną jak najwięcej czasu-wzrusza ramionami.
-Tak, ale nie w taki sposób-puszczam mu oczko. Nachylam się w jego stronę i całuję go krótko w usta.-Lecę się myć.
Podchodzę do szafy, z której wybieram ubrania na dzisiaj.
-Nie zmieniłaś zdania?-pyta tonem małego dziecka, które prosi mamę o nową zabawkę.
-Nie-mówię i wychodzę do łazienki.
Zdejmuję szlafrok i wchodzę do kabiny. Odkręcam wodę i co?
Na ścianie zauważam ogromnego pająka z takimi cienkimi, długimi nogami.
Tak, panicznie boję się pająków.
Szybko zakręcam wodę i wyskakuję z kabiny.
-Krzysiek!-krzyczę, zakładając szlafrok. Mój głos jest nienaturalnie wysoki.-Krzysiek!
-Mam wejść?-pyta po chwili, stojąc pod drzwiami.
-Tak, szybko, wchodź!
-Co się stało?-patrzy na mnie zdziwiony.
-Zrób coś z nim!-wskazuję palcem na pająka.
-Z kim?-podchodzi do kabiny.-Z tym pajączkiem?
-Pajączkiem?! Przecież on jest ogromny!
-Ty się boisz pająków?-śmieje się delikatnie.
-Nie, kurna, uwielbiam je!-patrzę na niego zła.-Zrób. Coś. Z nim. Teraz.
-Ale co mam zrobić?
-Nie wiem!-wzruszam ramionami.-Cokolwiek! Zabić, wynieść, wyrzucić przez okno! Nie mam pojęcia, ale nie chcę go tu widzieć!
-No już, już-mruczy.
Bierze robaka ze ściany i wychodzi. Po chwili wraca bez pająka.
-Już go nie ma-rozkłada ramiona, aby mnie przytulić.
-Najpierw umyj dłonie-wskazuję na umywalkę.
Robi to, o co go prosiłam, po czym wtulam się w niego.
-Dziękuję-mówię i całuję go w policzek.
-Od kiedy się boisz pająków?-pyta.
-Hmm... od kiedy pamiętam. Ale nieważne. Teraz możesz nazywać się moim bohaterem-patrzę na niego z uśmiechem.
-Nie sądzisz, że należy się mi nagroda?-unosi brwi z szarmanckim uśmiechem.
-Oj, Krzysiu, Krzysiu-całuję go w usta.
-Myślałem bardziej o...
-Idź zamknij drzwi-przerywam mu.
Wykonuje moje polecenie, a ja w tym czasie rozwiązuję szlafrok. Gdy się odwraca w moją stronę, stoję przed nim prawie naga, bo mam na sobie jeszcze szlafrok.
-O tym bardziej myślałeś?-pytam z delikatnym uśmiechem.
-Dokładnie tak-opowiada i zdejmuje bluzę.
Nie trzeba opowiadać, co tam robimy. Łatwo się domyśleć, prawda? Tak w skrócie, radzę nie brać prysznica z chłopakiem. Trzy razy dłużej to trwa.
Kiedy wychodzimy z kabiny, wycieramy się, każdy sam. Ubieram się, a Krzysiek owija biodra ręcznikiem. Staję przed lustrem i zaczynam czesać włosy. Po chwili Zalewski staje za mną i obejmuje mnie w pasie. Zaraz zaczyna mnie całować po szyji.
-Mało ci?-pytam z uśmiechem.
-Mi zawsze będzie mało-mówi.
-Oj Krzysiu, Krzysiu-wzdycham i wyrywam się z jego objęć.-Na razie wystarczy. Idź się ubierz, a ja zaraz pójdę zrobić śniadanie.
-Ej no-jęczy.
-Co za dużo to niezdrowo.
-Od przybytku głowa nie boli...-mruczy wychodząc z łazienki.
Zwiazuję włosy w kucyk i biegnę do kuchni. Najpierw daję jeść Kosmosowi, a potem zaczynam robić jajecznicę. Niedługo potem przychodzi, już ubrany, Krzysiek.
-Ooo, jedzenie!-uśmiecha się.
-Misiek, mógłbyś zrobić kawę?
-Jasne.
Jemy śniadanie i zostaje nam godzinka.
-Wiesz, że cię kocham?-mówi Zalewski, gdy zmywam naczynia. Podaje mi kubek po swojej kawie i siada przy stole.
-Ja ciebie też-odwracam się do niego.
-Chodź tu do mnie.
Myję ostatni kubek i podchodzę do niego.
-Co chcesz?-pytam, stojąc przed nim.
-O tego-chwyta mnie za biodra i sadza na swoich kolanach. Całuje mnie krótko w usta.-I tego.
-I czegoś jeszcze?-śmieję się.
-I tego, jak już pytasz-mówi i wtula się we mnie.-Jeszcze sześć dni i już potem nigdzie nie wyjeżdżam bez ciebie.
-Pożyjemy, zobaczymy-wzdycham i całuję go w czubek głowy.-Kocham cię, Misiu.
-Ooo, Misiu-podnosi wzrok na mnie.-Tego jeszcze nie słyszałem.
-Nie podoba się? Zawsze mogę mówić Zalewski. Hmmm?-unoszę brwi do góry.
-Możesz mówić, jak sobie chcesz. I tak cię kocham-uśmiecha się.
-Krzysiek, powiedz mi...-zaczynam.-Czy ktoś wiedział, że przyjeżdżasz?
-Wszyscy twoi goście.
-Coo?!-śmieję się.-Jak to?
-No tak. Wolałem im powiedzieć, iż bym miał przyjechać, a ty byś była cholernie pijana.
-No w sumie racja.
Tę godzinę spędzamy na przytulaniu się, całowaniu i rozmowie. Moment rozstania nie jest taki trudny, jak ostatnim razem.
-To co? Do zobaczenia za sześć dni-mówi i mnie całuje.
-Nooo-wzdycham.-Paa. I grzeczny masz tam być.
-Tak jest!-śmieje się. Przytula mnie i wychodzi.
Po tym, jak Krzysiek wychodzi, siadam na kanapie i czytam książkę, którą dostałam od Sary na urodziny. Jest tak interesująca, że spędzam na tej lekturze dobre dwie godziny. Aż ktoś mi przerywa, dzwoniąc do mnie.
-Monika?-marszczę brwi, gdy widzę imię piosenkarki na wyświetlaczu.
Co ona może ode mnie chcieć? Odbieram z lekką nutą niepewności.
-Halo? Ula? Słuchaj, Krzysiek jest w szpitalu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro