7. Jajecznica? A może omlet?
Usiedliśmy na kanapie. Krzysiek otworzył wino, a ja żelki.
-To co oglądamy?-pytam, wkładając pierwszą żelkę do buzi.
-Jeszcze nie wiem.
Zalewski nalewa wino do kieliszków i daje mi jeden. Dziękuję i obserwuję go.
Bierze laptopa i wyszukuje coś. Po chwili odstawia sprzęt i bierze kieliszek.
-Co włączyłeś?-pytam.
-"Edward Nożycoręki".
-Ooo...!-uśmiecham się.
-Lubisz?
-Kocham! Młody Johnny Depp...-udaję rozmarzoną.
-Wtedy był młody, owszem. Ale teraz?-unosi brwi do góry.
-Teraz nie jest młody, ale jest przystojny.
-Dobra, oglądaj.
Siadamy wygodniej i oglądamy. Oczywiście, nie możemy się powstrzymać i komentujemy głośno.
-No patrz jakie to jest smutne-mówię.-Kocha ją, ale nie może jej przytulić nawet. No smutne, jak cholera!
-Jezu, jak ty to przeżywasz-śmieje się cicho.
-Nie śmiej się ze mnie!-uderzam go żartobliwie w ramię.
-No dobrze, dobrze. Przepraszam-obejmuje mnie ramieniem.
O nieee! Tego już za wiele! Panie Krzysztofie, proszę zabrać tę rękę!
Ehh...
Oglądamy dalej.
Ta końcówka filmu jest tak smutna i wzruszająca, że płaczę. Zawsze tak mam, kiedy oglądam ten film. Mam nadzieję, że Krzysiek tego nie widzi.
-Ty płaczesz?-pyta nagle.
Nosz kurwa...!
-No bo to jest smutne i... i... no i no...-nie potrafię się wysłowić.
-O jej...-przytula mnie mocniej.
Wtulam się w niego. Ma ładne perfumy...
Tylko perfumy?
Tak...
-Już lepiej?-pyta.
-Yhm-kiwam twierdząco głową. Krzysiek mnie puszcza. Muszę przyznać, że nie jestem z tego powodu zadowolona.
-Jeszcze jeden?-patrzę na niego, ocierając łzy.
-Ale tym razem taki, żebyś się popłakała, ale ze śmiechu.
-Komedia?
-Jasne.
Włączam "Dzień Świstaka".
Patrzę na Krzyśka.
-Pasuje?-pytam.
-Nigdy tego nie oglądałem.
Otwieram szeroko oczy.
-Naprawdę?! Musisz nadrobić.
Siadam wygodniej, biorę kieliszek wina. Tak, jak można było się spodziewać, głośno wyrażamy swoje opinie dotyczące wydarzeń lub bohaterów. Często wybuchamy śmiechem. W końcu to komedia, jedna z lepszych.
Kiedy film się kończy, patrzę na Krzyśka. Ten się przeciąga, ziewając przy tym.
-Idziemy spać?-pyta.
-O tak!-kiwam głową. Wstaję z kanapy.-Chodź, pokażę ci łazienkę i sypialnie. Tam będziesz spał.
-A ty?
-No ja tutaj-wskazuję głową na kanapę.
-No co ty?! Ja będę spał na kanapie, a ty w sypialni-mówi tonem nie znoszącym przeciwu.
-Ale...
Zakrywa mi dłonią buzię.
-Ja śpię tutaj, ty śpisz tam, i koniec. Zrozumiałaś?
Kiwam głową na tak.
-No i super-uśmiecha się i zabiera dłoń.-Gdzie masz łazienkę?
-Chodź.
Zaprowadzam go do toalety.
Krzysiek bierze prysznic, później ja. Życzymy sobie dobranoc i idziemy spać.
Budzę się około dziewiątej.
Przypominam sobie o Krzyśku.
Wstaję. Ubieram się w szare dresy i czarną zwykłą koszulkę. Włosy zaplatam w warkocza.
Idę do kuchni. Zaglądam jeszcze, czy Krzysiek śpi.
Wstawiam wodę na kawę. Oczywiście zbożową. Otwieram lodówkę i zastanawiam się, co zrobić na śniadanie.
-Hej-słyszę za sobą cichy i zaspany głos Krzyśka.
-No witam. Jak się spało?
-Dobrze, nawet bardzo.
-Chcesz kawy? Ale mam tylko zbożową-pokazuję kubek z, jeszcze nie zalanym, proszkiem.
-Może być. Chociaż wolałbym mocną, nierozpuszczalną. Ale zbożowa też może być.
Przygotowuję również jemu.
-A co na śniadanie?-ponownie otwieram lodówkę i przeglądam jej zawartość.
-Co zrobisz, to zjem-opiera się tyłem o blat.
-Jajecznica?-proponuję.
-Omlet?-unosi brwi do góry.
-Powiedziałeś, że zjesz cokolwiek, co zrobię-przypominam.
-No ale omlety są dobre i w ogóle-patrzy na mnie i wysuwa do przodu dolną wargę.-Proooszę...
-No dobra-wywracam oczami i wybieram jajka z lodówki.
-Jest!-całuje mnie szybko w policzek.-Dziękuję!
Siada przy stole i obserwuje każdy mój ruch.
Najpierw przygotowuję takie rzeczy, jak warzywa, chleb, ser, wędlina. Wszystko układam na talerzykach, a każdy talerzyk ląduje na stole.
-Tylko nie podjadaj-wskazuję palcem na Krzyśka.
-Jasne-mówi, biorąc dwa kawałki papryki czerwonej.
-Eeej!
-No co? Sprawdzałem, czy świeża-wzrusza ramionami.
Robię mu omleta. Kiedy jest już gotowy, stawiam talerz przed nim.
-Smaczengo-mówię.
-A ty?-pyta.
-Co ja?
Zaczynam robić i sobie omleta.
-A ty nie jesz?
-Jem. Właśnie i sobie robię.
-To poczekam na ciebie.
Odracam głowę w jego kierunku.
-Nie musisz.
-Ale chcę. Nie lubię jeść sam-posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.
Robię sobie omleta, po czym siadam do stołu i zaczynamy jeść.
Śmiejemy się, rozmawiamy.
Nagle dzwoni telefon Krzyśka.
-Przepraszam na chwilę-wstaje od stołu i odbiera.
-No cześć Olga-patrzę na niego i kończę jeść kanapkę z serem.-Co tam? Teraz? No dobra, ale po co? Zaraz będę.
Odwraca się w moją stronę.
-Muszę iść, przepraszam-mówi przepraszającym tonem.
-Nie masz za co-uśmiecham się.
Krzysiek zbiera się do wyjścia.
Kiedy zostaję sama, uświadamiam sobie, jak dobrze mi się spędza czas Zalewskim. Jest naprawdę fajny. A mnie samotność powoli zaczyna przytłaczać...
I ty cały czas mówisz, że między tobą a Krzyśkiem nic nie będzie?
***
Nie, ja wcale nie zapomniałam wstawić rozdziału...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro