Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Jajecznica? A może omlet?

Usiedliśmy na kanapie. Krzysiek otworzył wino, a ja żelki.
-To co oglądamy?-pytam, wkładając pierwszą żelkę do buzi.
-Jeszcze nie wiem.
Zalewski nalewa wino do kieliszków i daje mi jeden. Dziękuję i obserwuję go.
Bierze laptopa i wyszukuje coś. Po chwili odstawia sprzęt i bierze kieliszek.
-Co włączyłeś?-pytam.
-"Edward Nożycoręki".
-Ooo...!-uśmiecham się.
-Lubisz?
-Kocham! Młody Johnny Depp...-udaję rozmarzoną.
-Wtedy był młody, owszem. Ale teraz?-unosi brwi do góry.
-Teraz nie jest młody, ale jest przystojny.
-Dobra, oglądaj.
Siadamy wygodniej i oglądamy. Oczywiście, nie możemy się powstrzymać i komentujemy głośno.
-No patrz jakie to jest smutne-mówię.-Kocha ją, ale nie może jej przytulić nawet. No smutne, jak cholera!
-Jezu, jak ty to przeżywasz-śmieje się cicho.
-Nie śmiej się ze mnie!-uderzam go żartobliwie w ramię.
-No dobrze, dobrze. Przepraszam-obejmuje mnie ramieniem.
O nieee! Tego już za wiele! Panie Krzysztofie, proszę zabrać tę rękę!
Ehh...
Oglądamy dalej.
Ta końcówka filmu jest tak smutna i wzruszająca, że płaczę. Zawsze tak mam, kiedy oglądam ten film. Mam nadzieję, że Krzysiek tego nie widzi.
-Ty płaczesz?-pyta nagle.
Nosz kurwa...!
-No bo to jest smutne i... i... no i no...-nie potrafię się wysłowić.
-O jej...-przytula mnie mocniej.
Wtulam się w niego. Ma ładne perfumy...
Tylko perfumy?
Tak...
-Już lepiej?-pyta.
-Yhm-kiwam twierdząco głową. Krzysiek mnie puszcza. Muszę przyznać, że nie jestem z tego powodu zadowolona.
-Jeszcze jeden?-patrzę na niego, ocierając łzy.
-Ale tym razem taki, żebyś się popłakała, ale ze śmiechu.
-Komedia?
-Jasne.
Włączam "Dzień Świstaka".
Patrzę na Krzyśka.
-Pasuje?-pytam.
-Nigdy tego nie oglądałem.
Otwieram szeroko oczy.
-Naprawdę?! Musisz nadrobić.
Siadam wygodniej, biorę kieliszek wina. Tak, jak można było się spodziewać, głośno wyrażamy swoje opinie dotyczące wydarzeń lub bohaterów. Często wybuchamy śmiechem. W końcu to komedia, jedna z lepszych.
Kiedy film się kończy, patrzę na Krzyśka. Ten się przeciąga, ziewając przy tym.
-Idziemy spać?-pyta.
-O tak!-kiwam głową. Wstaję z kanapy.-Chodź, pokażę ci łazienkę i sypialnie. Tam będziesz spał.
-A ty?
-No ja tutaj-wskazuję głową na kanapę.
-No co ty?! Ja będę spał na kanapie, a ty w sypialni-mówi tonem nie znoszącym przeciwu.
-Ale...
Zakrywa mi dłonią buzię.
-Ja śpię tutaj, ty śpisz tam, i koniec. Zrozumiałaś?
Kiwam głową na tak.
-No i super-uśmiecha się i zabiera dłoń.-Gdzie masz łazienkę?
-Chodź.
Zaprowadzam go do toalety.
Krzysiek bierze prysznic, później ja. Życzymy sobie dobranoc i idziemy spać.
Budzę się około dziewiątej.
Przypominam sobie o Krzyśku.
Wstaję. Ubieram się w szare dresy i czarną zwykłą koszulkę. Włosy zaplatam w warkocza.
Idę do kuchni. Zaglądam jeszcze, czy Krzysiek śpi.
Wstawiam wodę na kawę. Oczywiście zbożową. Otwieram lodówkę i zastanawiam się, co zrobić na śniadanie.
-Hej-słyszę za sobą cichy i zaspany głos Krzyśka.
-No witam. Jak się spało?
-Dobrze, nawet bardzo.
-Chcesz kawy? Ale mam tylko zbożową-pokazuję kubek z, jeszcze nie zalanym, proszkiem.
-Może być. Chociaż wolałbym mocną, nierozpuszczalną. Ale zbożowa też może być.
Przygotowuję również jemu.
-A co na śniadanie?-ponownie otwieram lodówkę i przeglądam jej zawartość.
-Co zrobisz, to zjem-opiera się tyłem o blat.
-Jajecznica?-proponuję.
-Omlet?-unosi brwi do góry.
-Powiedziałeś, że zjesz cokolwiek, co zrobię-przypominam.
-No ale omlety są dobre i w ogóle-patrzy na mnie i wysuwa do przodu dolną wargę.-Proooszę...
-No dobra-wywracam oczami i wybieram jajka z lodówki.
-Jest!-całuje mnie szybko w policzek.-Dziękuję!
Siada przy stole i obserwuje każdy mój ruch.
Najpierw przygotowuję takie rzeczy, jak warzywa, chleb, ser, wędlina. Wszystko układam na talerzykach, a każdy talerzyk ląduje na stole.
-Tylko nie podjadaj-wskazuję palcem na Krzyśka.
-Jasne-mówi, biorąc dwa kawałki papryki czerwonej.
-Eeej!
-No co? Sprawdzałem, czy świeża-wzrusza ramionami.
Robię mu omleta. Kiedy jest już gotowy, stawiam talerz przed nim.
-Smaczengo-mówię.
-A ty?-pyta.
-Co ja?
Zaczynam robić i sobie omleta.
-A ty nie jesz?
-Jem. Właśnie i sobie robię.
-To poczekam na ciebie.
Odracam głowę w jego kierunku.
-Nie musisz.
-Ale chcę. Nie lubię jeść sam-posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.
Robię sobie omleta, po czym siadam do stołu i zaczynamy jeść.
Śmiejemy się, rozmawiamy.
Nagle dzwoni telefon Krzyśka.
-Przepraszam na chwilę-wstaje od stołu i odbiera.
-No cześć Olga-patrzę na niego i kończę jeść kanapkę z serem.-Co tam? Teraz? No dobra, ale po co? Zaraz będę.
Odwraca się w moją stronę.
-Muszę iść, przepraszam-mówi przepraszającym tonem.
-Nie masz za co-uśmiecham się.
Krzysiek zbiera się do wyjścia.
Kiedy zostaję sama, uświadamiam sobie, jak dobrze mi się spędza czas Zalewskim. Jest naprawdę fajny. A mnie samotność powoli zaczyna przytłaczać...
I ty cały czas mówisz, że między tobą a Krzyśkiem nic nie będzie?
***
Nie, ja wcale nie zapomniałam wstawić rozdziału...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro