Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

58. Włosy barwy... czego?

   -Nawet nie wiesz, ile bym dał, żeby chociaż z tobą poleżeć w łóżku i nic nie mówić, a nie jechać na tę próbę-mówi Krzysiek, patrząc jak wypuszczam Kosmosa z transportera.
   Wstaję z podłogi i kładę swoje dłonie na jego ramionach.
   -Może zadzwonię i powiem, że źle się czuję?-unosi brwi do góry.
-Żartujesz sobie chyba?-śmieję się.
-No co? Chcę z tobą spędzić te dwa tygodnie, bo potem przez miesiąc się nie będziemy widzieć.
-Jeszcze będziesz miał mnie dość, zobaczysz-mówię, zabierając swoje dłonie z jego ramion i kładąc mu je na policzkach. Całuję go w usta.
-Ciebie? Nigdy-mówi, odsuwając się ode mnie na naprawdę niewielką odległość. Po chwili wraca do pocałunku.
   Przerywam tę cudowną chwilę, robiąc mały krok w tył.
   -Pa-mówię z uśmiechem i popycham go w stronę drzwi.
-Wyganiasz mnie?-śmieje się, otwierając drzwi.
-Tak jakby-puszczam mu oczko i wypycham go za próg.
-Papa, skarbie-krzyczy za drzwi.
-Pa, misiek-śmieję się.
   Sąsiedzi mnie znienawidzą, za takie krzyczenie przez drzwi.
   Zabieram plecak i torbę z rzeczami Kosmosa. Układam wszystko na swoje miejsce, po czym zapraszam Natalię i Paulinę na kawę. Te oczywiście nigdy nie odmawiają i mówią, że będą za kilkanaście minut.
   I tak jest. Są u mnie po kwadransie.
   -Hej-uśmiecham się do nich, po otwarciu drzwi. Od razu wchodzą, jak do siebie.
   Witam się z przyszłymi mamami całusem w policzek i idziemy do kuchni.
   -Jak się czujecie?-pytam.
-Ja dobrze-mówi Paulina.
-Kopie-jęczy Natalka.-Mam już troszkę dość. Pociesza mnie myśl, że tylko cztery miesiące.
-Tylko cztery-patrzę na nią z delikatnym uśmiechem.-Do twarzy wam z brzuszkami.
-Spadaj-śmieje się Natalia.
-Chcecie herbaty lub kawy?-proponuję.
-Ja poproszę herbatkę-mówi najstarsza z naszej trójki.
-Ja też-dodaje Paulina.-Opowiadaj, jak z Krzyśkiem?
-O właśnie-przytakuje Natalia.
-Jest...-odwracam się do nich tyłem i przygotowuję herbatę.-miło...
-Miło?-śmieje się Natalka.
-Poznałam jego tatę i brata-mówię.
-Taak?!-krzyczy młodsza siostra.-I co?
-Hmm... Są fajni. Chyba mnie polubili.
-To dobrze-mówi Paulina.
-Chcę, żebyśmy jutro pojechali do naszych rodziców. Zgodził się, ale strasznie się boi.
-Nie ma czego-śmieje się Natalka.
-Też mu to mówię-patrzę na nie.
   Spędzamy ze sobą dwie godziny, po czym dziewczyny wychodzą.
   Zaczynam ogarniać mieszkanie, gdy dzwoni do mnie Krzysiek.
   -Hej-witam się z nim.-Już się stęskniłeś?
-Tęsknię już od momentu, kiedy wygoniłaś mnie ze swojego mieszkania-mówi.-A ty nie tęsknisz?
-Tęsknię, nawet nie wiesz, jak bardzo-śmieję się.
-No mam taką nadzieję.
-A ty już po próbie?-pytam.
-Nie, mamy przerwę-mówi.-Za jakąś godzinę powinien być koniec.
-To super-uśmiecham się.-Wpadniesz potem do mnie?
-Poczekaj chwilę-mówi i przez chwilę słyszę przytłumione głosy.-Jednak gdzieś za ponad dwie godziny.
-Coo?-momentalnie znika uśmiech z mojej twarzy.-Późno.
-No co zrobisz? Nic.
-I tak do mnie wpadnij-mówię.
-Na pewno?-po jego głosie wiem, że liczył na to, że zaproszę go do siebie. Słodziak.
-No pewnie.
-Dobra, wpadnę. Muszę kończyć. Paa, kocham cię!
-Ja ciebie też-rozłączam się.
   Kończę sprzątać, po czym bawię się z Kosmosem i czytam książkę.
   Krzyśka nie ma więcej, niż dwie godziny. Wiem, że mówił, że ponad dwie godziny, ale zaraz to będą trzy. Mam się martwić?
   Chcę zadzwonić do mamy, żeby powiedzieć, że chciałabym jutro przyjechać z chłopakiem, ale dostaję wiadomość od Krzyśka.
Od: Krzysiek
Będę za 15 minut. Przepraszam, że tak długo wyszło...
Do: Krzysiek
Spokojnie, nic się nie stało, Misiek. Będę czekać.
   Faktycznie, po kilkunastu minutach, ktoś dzowni domofonem. Oczywiście, jest to Zalewski. Wpuszczam go bez wahania. Po chwili, puka do drzwi mieszkania. Od razu mu otwieram.
   -U-Mie-Ram-mówi zaraz, po wejściu do środka.
   Nie zdejmuje kurtki ani butów, tylko wpada mi w ramionami i wtula się we mnie. Nie wiem, o co chodzi, ale jeżdżę dłonią po jego plecach i całuję go w skroń.
   -Marzyłem o tym cały dzień-szepcze, nie odrywając się ode mnie.
-Co się stało?-pytam.
-Zmęczony jestem-tłumaczy.-I plecy mnie bolą. Olga chyba nigdy nas tak nie męczyła na żadnej próbie.
-I co?-śmieję się.-Takie przytulenie pomogło?
-Oczywiście-odsuwa się.
-Niech ci będzie-całuję go krótko w usta.-Rozbieraj się.
-Może nie dzisiaj, co?-unosi brwi z uśmiechem.-Jestem troszkę zmęczony i mógłbym cię nie zadowolić.
-Ooo-mrugam pare razy.-To jak nie będziesz zmęczony, dasz radę mnie zadowolić?
-Wątpisz w to?-pyta, zdejmując kurtkę.
-Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi-puszczam mu oczko i idę do kuchni.-Jesteś głodny?
-Oj tak!-wchodzi za mną do kuchni. Siada przy stole i mi się przygląda.-Zrobisz mi coś smacznego?
-Hmm-otwieram lodówkę i przeglądam jej zawartość.-Nie chce mi się gotować. Mogę zamówić coś, hmm?
-Może być, ale...-wyciąga do mnie ręce.
-Już się boję, co wymyśliłeś-mówię z uśmiechem.
   Podchodzę do niego. Łapie mnie za biodra i ciągnie tak, że z cichym piskiem ląduję mu na kolanach okrakiem.
   -Ale najpierw poproszę buziaka-uśmiecha się zawadiacko.
-Już ci dawałam buziaka przy drzwiach-przewracam oczami.
-Ale mi nie chodzi o takie buziaka-całuje mnie krótko w usta.-Tylko o takiego prawdziwego.
-Powiem ci tak, Krzysiu-zaczynam. Opieram swoje czoło o jego, zarzucam dłonie na jego szyję i patrzę mu w oczy.-Za dobrze ze mną masz.
-Tak?-śmieje się cicho.
-Yhmm-mruczę.
-Może-przymyka oczy.-Tylko że ja nadal czekam na tego buziaka.
   Już nic nie mówię, tylko delikatnie całuję go w usta. Krzysiek od razu odwzajemnia pocałunek. Kładzie jedną dłoń moim karku i przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. Jedną rękę przekładam na policzek Krzyśka, a drugą wplatam mu we włosy.
   Całujemy się delikatnie, z niesamowitym uczuciem. Serio, taki pocałunek jest lepszy, niż by miał mi przynieść sto krwistoczerwonych róż czy innych kwiatków.
   Ta chwila trwałaby dłużej, gdyby nie Kosmos. Musiał wskoczyć mi na nogę i się ocierać o mnie.
   Odsuwam się od Krzyśka i odkładam kotka na podłogę. Zaczynam się cicho śmiać z tej sytuacji.
   -No chyba sobie ze mnie żartujesz, Kosmos-mówi Krzysiek lekko zdenerwowanym tonem. Kociak jedynie patrzy na niego dużymi oczami i miauczy.
-Słodziak z niego, co nie?-komentuję z uśmiechem.
-Bardzo-prycha Zalewski.
-I tak wiem, że go uwielbiasz-patrzę na niego.
-No w sumie tak. Ale nie bardziej, niż ciebie-kładzie jedną dłoń na moim policzku i patrzy mi w oczy.-Too... może skończmy to, co przerwał nam Kosmos?
-Głodna jestem-mówię i wstaję z jego kolan. Biorę telefon i patrzę na Krzyśka.-Pizza?
-Może być-wzdycha zawiedziony, po czym nachyla się do kotka.-Zrobię ci coś kiedyś, przysięgam.
-Krzyś-zwracam jego uwagę na siebie, wybierając numer do pizzeri.-Wiesz, że jak zrobisz mu krzywdę, to ja zrobię tobie i to sto razy gorszą?
-Czyli kot jest ważniejszy ode mnie?-śmieje się.
-Jest równie ważny, co ty. Daj mu jeść-mówię i wychodzę z kuchni, aby zadzwonić po pizzę.
   Zamawiam nam jedzenie i siadam na kanapie w salonie.
   -Powinna być za trzydzieści, czterdzieści minut-mówię, gdy widzę, że Krzysiek przyszedł do mnie.-Dałeś Kosmosowi jeść?
   Siada obok i obejmuje mnie ramieniem. Wtulam się w niego i przymykam oczy.
   -Tak.
-Dziękuję.
-A tak właściwe...-zaczyna.
-Hmm?
-Dlaczego mam z tobą za dobrze?-pyta.
-Chcesz jeść, to od razu ci zamawiam lub robię. Chcesz buziaka, to od razu cię całuję. Masz gorszy dzień, wystarczy, że cię przytulę, i już jest lepiej-patrzę na niego z uśmiechem.
-Na razie jest dobrze. Do tego, żeby było mi z tobą za dobrze brakuje jeszcze jednej rzeczy-bierze moją dłoń i całuje jej wierzch.-Ale tak, jak mówiłem, poczekam aż będziesz gotowa.To nie jest najważniejsze. Nie mamy z czym się spieszyć. Tak długo czekałem, żeby być z tobą, to na to mogę poczekać jeszcze dłużej.
-Wiem-szepczę z uśmiechem i całuję go w usta.-I za to cię kocham.
-Tylko za to?-unosi brwi do góry.
-Za to i za milion innych rzeczy-uśmiecham się do niego.
   Opieram swoje czoło o jego, tak jak to zrobiłam w kuchni. Składam na jego ustach czuły pocałunek i wtulam się w niego.
   -Ulaaa-zaczyna.
-Tak?-mówię. Nie odsuwam się od niego, tylko podziwiam zapach jego perfum. Niby nic, a jednak.
-Musimy jutro jechać do twoich rodziców?
-Krzysiek!-krzyczę ze śmiechem, ale też z lekkim wyrzutem. Odsuwam się od niego.-Przecież wiesz, że...
-Wiem, wiem-przerywa mi i podnosi dłonie do góry w geście obronny.-Ale zawsze warto spróbować.
-Jedziemy i koniec-mówię stanowczym głosem.
   Nagle rozlega się pukanie do drzwi. Obstawiamy, że to jest pizza. Krzysiek krzyczy, że on pójdzie po jedzenie i biegnie otworzyć.
   Po minucie wraca do mnie z kartonem.
   Jemy naszą kolację, po czym włączamy film na laptopie.
   Krzyś kładzie się na kanapie, układając swoją głowę na moich kolanach. Wplatam palce w jego włosy i oglądam film.
   Po dosłownie piętnastu minutach słyszę równomierny oddech mojego chłopaka. Patrzę na niego.
   Śpi. Ten widok jest tak słodki, że nie mam serca go obudzić.
   Siedzę i patrzę na niego z pięć minut, aż postanowiam go obudzić. Najpierw jednak wyłączam film.
   -Krzysiek-szepczę.
-Hmm?-mruczy, wtulając się w moje nogi.
-Wstawaj-szturcham go delikatnie.
-Yhmm...
-Heeej-szturcham go delikatnie.-Wstajemy.
   Krzysiek przebudza się. Otwiera oczy i ziewa. Obraca się na plecy, przeciera oczy dłońmi i przewraca się na drugi bok, przez co teraz leży twarzą do mojego brzucha.
   Rozczulona tym, śmieję się cicho i wplatam palce w jego włosy.
   -Krzysiek-mówię cicho, jednak to nic nie daje.
   Nachylam się i całuję go delikatnie w policzek.
   -Krzyś-szepczę mu delikatnie do ucha.
   To już przynosi efekty, bo Zalewski otwiera oczy i obraca się na plecy. Ziewa i patrzy na mnie zaspanym wzrokiem.
   -Tak?-pyta cichutko.
-Wstawaj. Idziemy spać-mówię z uśmiechem.
-Mi się dobrze spało na twoich kolanach-podnosi się delikatnie i siada plecami do mnie.
   Przysuwam się do niego i przytulam go od tyłu.
   -Ta próba serio musiała być wyczerpująca, co?-mówię.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo-pociera kark lewą dłonią.-Niby to tylko chórki i jakieś tam granie na czymś, a jednak.
-Mój biedny-śmieję się.
   Składam długi pocałunek na odkrytej części jego karku. Krzysiek wdycha głośno powietrze i opuszcza głowę.
   -Zapowiadało się na jakiś masaż czy coś-mówi z wyrzutem, gdy odsuwam się od niego i wstaję z kanapy.
-Może w sypialni-puszczam mu oczko i wyciągam do niego dłoń.-Chodź.
-Już-łapie moją rękę i idziemy do sypialni.
   Krzysiek od razu, po przekroczeniu progu zdejmuje koszulkę, spodnie i skarpetki. Rzuca ubrania gdzieś w kąt i w samych bokserkach pada na moje łóżko.
   -Wezmę prysznic jutro, dobrze? Z resztą, i tak muszę jechać do siebie, żeby ubrać się jakoś bardziej elegancko. W końcu, jadę do przyszłych teściów, więc nie wypadałoby przyjechać w dresach, co?-mówi wszystko szybko i wprost do poduszki. Cudem rozumiem każde słowo.
-A no tak, zapomniałam-śmieję się.-Jutro jedziemy do moich rodziców.
-Co?-Krzysiek unosi się na łokciach i marszczy brwi, patrząc na mnie.-Jak to zapomniałaś?
-Wypadło mi z głowy-wzruszam ramionami.
-Ale ze mnie debil-upada twarzą na poduszkę.-Mogłem nie przypominać.
-Bym sobie przypomniała rano, misiek-mówię.
   Wychodzę z sypialni i wchodzę do łazienki. Biorę szybki i ciepły prysznic. Zauważam, że nie wzięłam piżamy, ani nawet bielizny. Owijam się ręcznikiem i po cichu wychodzę z łazienki.
   Po przekroczeniu progu sypialni, patrzę czy Krzysiek zapadł już w sen. Z ulgą oddycham, gdy widzę, że śpi.
   Najciszej jak potrafię, ubieram piżamę. Odkładam ręcznik na fotel obrotowy. Gdy już mam zmierzać w stronę łóżka, uderzam małym palcem o kant biurka.
   -Cholera...-szepczę, łapiąc się za palec.
-Ula?-odzywa się zaspany Krzysiek.-Wszystko dobrze?
-Uderzyłam się-mówię przez zęby, skacząc na jednej nodze i trzymając się za drugą stopę.
-W palca?-pyta.
-Yhm...
-Biedna-komentuje i ziewa.
   Po chwili ból ustaje i kładę się do łóżka. Krzysiek kładzie się w swojej ulubionej pozycji, a ja od razu wplatam palce w jego włosy.
   -Ten masaż to przełożymy na inny termin-mówi, zanim zaśnie.
-Dobrze-szepczę z uśmiechem i zasypiam.
   Budzę się bardzo rano. Patrzę na zegarek stojący na szafce obok łóżka.
   Szósta?! O nie, idę dalej spać.
   Obracam się na drugi bok. Pierwsze, co widzę, to plecy Krzyśka. Przerzucam przez niego rękę. Łapie on moją dłoń i przytula ją do siebie.
   Mówiłam kiedyś, że on wykonuje naprawdę słodkie gesty przez sen? Nie? To teraz mówię.
   Zasypiam z uśmiechem i budzę się po trzech godzinach. Nie zmieniliśmy z Krzyśkiem pozycji. Cały czas miałam przerzuconą przez niego rękę, a on przytulał moją dłoń.
   Powoli wyrywam swoją rękę i idę do kuchni.
   Robię sobie kawę i płatki z mlekiem. Postanowiam w końcu zadzwonić do mamy.
   -Hej, mamuś-witam się z nią.
-Cześć, córcia. Co tam?
-Słuchaj-zaczynam.-Co robicie z tatą dzisiaj?
-Nic tak właściwie, a co?
-Wiesz... Hmm... jakby ci to powiedzieć?-drapię się po głowie.
-Zaczynam się bać. No mów, dziecko! O co chodzi?!-krzyczy.
-Zaczęłam się z kimś spotykać-mówię szybko. Nie chcę, żeby ona i tata wiedzieli, że tym kimś jest Krzysiek. Niech mają niespodziankę.-Chciałabym, żebyście go poznali.
-O-mówi zdziwiona.-A co z tym chłopakiem, co ci się podobał?
-Nieważne. O której możemy wpaść?-pytam szybko, aby zmienić temat.
-Hmm... Chcecie na obiad czy na kolację?
-Kolację-mówię zdecydowana.
-Osiemnasta?-proponuje.
-Dobrze, do zobaczenia-żegnam się z nią.
-Ale mogłabyś mi powiedzieć, jaki on jest, jak wygląda, jak ma na imię!-krzyczy, zanim się rozłączę.
-Poznasz go, kiedy przyjedziemy-mówię ze śmiechem i się rozłączam.
   Upijam łyk kawy, gdy czuję duże, ciepłe dłonie na swoich ramionach. Krzysiek całuje mnie w miejsce za prawym uchem. Robi to tak delikatnie, że przymykam oczy i mruczę cicho.
   Cholera, zachowuje się tak, że co raz częściej mam ochotę zmienić swoje zdanie dotyczące pójścia z nim do łóżka.
   Na przykład teraz. Z chęcią bym zostawiła tę kawę i zaciągneła go do sypialni. Chociaż wiem, że gdyby już miałoby do czegoś dojść, bym zrezygnowała, bo bym stwierdziła, że to za wcześnie. Bo jest za wcześnie. Tylko przez chwilę o tym zapominam, i to dość często mi się zdarza.
   -"Go"?-szepcze z udawanym wyrzutem.
   Wiem, że chodzi mu o ostatnie zdanie, które powiedziałam do mamy.
   "Poznasz go, kiedy przyjedziemy".
   -W tym problem, że ja mam imię-mówi, po czym całuje to samo miejsce tylko, że za lewym uchem.
-Yyy...-przez chwilę nie mogę zebrać myśli. Niby nic takiego nie robi, a jednak potrafi wyprowadzić z równowagi.-Nie chcę, żeby mama wiedziała, że mówiąc, że zaczęłam się z kimś spotykać, mam na myśli ciebie.
-Dlaczego?!-Krzysiek się odrywa ode mnie i staje na przeciwko.
-A było tak fajnie-mruczę i patrzę na niego.-Chcę, żeby miała niespodziankę.
-No to nieźle się zdziwi-wzdycha i siada do stołu.
-Jesteśmy umówieni na osiemnastą-mówię.-Co chcesz na śniadanie?
-Hmm... Co zrobisz, to zjem-mówi, przecierając twarz.
-Może być jajecznica?-proponuję pierwsze, co mi wpadnie do głowy.
-Jak najbardziej-uśmiecha się.
-Mógłbyś dać jeść dla Kosmosa?-proszę, gdy zaczynam robić śniadanie dla chłopaka.
-Jasne-wstaje od stołu i wrzuca do miski Kosmosa trochę mokrej karmy.
   Dopiero teraz zauważam, że Krzysiek się nie ubrał po nocy i ma na sobie tylko bokserki.
   -Mogłeś się ubrać-komentuję.
-Nie powiesz mi, że ci się nie podobam tak ubrany-staje za mną i wtula się w moją szyję.
-Po pierwsze, raczej nieubrany. Po drugie, właśnie dlatego, że mi się podobasz, mogłeś się ubrać-mówię, nakładając jajecznicę na talerz.
   Od razu Krzysiek zabiera ją, dziękując mi całusem w polik i idzie do stołu jeść.
   -Nie rozumiem-zaczyna.-Miałem się ubrać, bo podobam ci się nieubrany? To bez sensu.
-Jedz lepiej-podchodzę do niego i całuję go w czubek głowy.-A ja się ubiorę.
-Dobrze.
   Idę do sypialni. Ubieram się, gdy dostaję wiadomość od Sary.
Od: Sara
Hej. Masz może ochotę na kawę? Mama zabrała Jasia do siebie. Co ty na to?
Do: Sara
Z Tobą? Zawsze! Tylko gdzieś od 16.30 nie mogę.
Od: Sara
Za półtorej godziny w nowej kawiarni na twojej ulicy?
Do: Sara
Do zobaczenia.
   Kończę się ubierać. Czeszę włosy i mam wychodzić z sypialni, gdy wpadam na Krzyśka. Całuje mnie w usta i wchodzi do środka.
   -Jakie plany na dzisiaj?-pyta, ubierając koszulkę.
-Spotkam się z Sarą, a ty?
   Krzysiek zakłada spodnie, gdy nagle patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.
   -Coś się stało?-pytam zdziwiona jego zachowaniem.
   On w odpowiedzi mruczy jakieś słowa. Szybko się ubiera i zabiera swoje rzeczy.
   -Co jest?-pytam.
-Mam pomysł-mówi.
-Na co?-marszczę brwi.
-Na tekst!-krzyczy, wybiegając z sypialni.
-Co?-idę za nim.
   Krzysiek idzie do drzwi. Patrzę, jak ubiera kurtkę i buty.
   -Zadzwoń do mnie, gdzieś o szesnastej, dobrze?-staje przede mną i łapie mnie za ramiona.
-Dobrze.
-Dziękuję-szepcze. Nawija sobie na palec kosmyk moich włosów.-Włosy barwy zboża...
-Co?-marszczę brwi zdziwiona.
-Kocham cię-całuje mnie w usta i wybiega z mieszkania.
-Ja ciebie też-odpowiadam, patrząc w to miejsce, gdzie niedawno stał mój chłopak.
   Śmieję się cicho. Krzysiek jest lekkim wariatem, ale nie sądziłam, że aż takim. Ale mimo wszystko, kocham go.
***
Żeby nie było, ja nie wiem, jak ja to zrobiłam, że ten rozdział jest taki długi. Wolicie takie długie rozdziały, czy takie, jak poprzednie?
A tak poza tym...
6 osób brało udział w "głosowaniu".
Igo-5
Organek-1
Jestem w szoku, że Wy daliście radę wybrać, bo ja nie umiem. I właśnie dlatego pytałam kogo wolicie.
Chodzi o to, że... Mam postanowienie noworoczne. A mianowicie, zacząć pisać nowe opowiadanie w 2020! I właśnie nie wiedziałam, o którym z tych panów pisać. Mam pomysł i ochotę na napisanie opowiadania o tych dwóch panach. Ale nie wiedziałam, o którym. Postawiłam, że zdecydujecie!
Ale o Organku też się pojawi, na 1000%! Może nie w tym roku, ale na pewno kiedyś tam.
Nie pytajcie, kiedy pojawi się opowiadanie o Igorze. Nie wiem, ale w końcu, mam na to cały rok.
A tak na marginesie, mam jeszcze jedno postawienie dotyczące Wattpada. Dokładnie mówiąc, skończyć "Zboża" w 2020! Ciekawe, czy mi się uda...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro