26. Lekarz i sukienka na wesele.
Budzę się w środku nocy, bo Krzysiek się podnosi z łóżka.
Kiedy skończyłam czytać, obudziłam go i poszliśmy spać do sypialni.
Ale teraz coś się dzieje, bo wstał z łóżka, a wcześniej strasznie się wiercił.
Otwieram oczy. Mrugam kilka razy, aby przyzwyczaić się do ciemności. Dostrzegam sylwetkę Zalewskiego. Siedzi na łóżku i rozkłada koc.
-Zimno ci?-pytam cicho, przecierając oczy.
-Obudziłem cię. Przepraszam-odpowiada, nawet na mnie nie patrząc.
-Nie szkodzi-siadam i kładę dłoń na jego plecach.-Może znowu masz gorączkę?
-Może, nie wiem-kładzie się z powrotem, przez co zabieram swoją dłoń-Idę spać.
-Nie, nie, nie-mówię cicho.-Zmierz temperaturę.
Krzysiek sięga po termometr. Szuka go po omacku, aż w końcu go znajduje. Włącza go i wkłada pod pachę.
Siadam na łóżku i włączam lampkę nocną.
Okazuje się, że Krzysiek ma gorączkę. Kto by się spodziewał? Z tego, co zdążyłam zauważyć, ciężko mu zbić temperaturę, aż na samą myśl ręce same mi się załamują. Ale pomogę mu, bo to mój przyjaciel.
Przyjaciel...
Jak to źle brzmi.
Każę mu wziąć tabletki i kładziemy się do łóżka. Krzysiek w swojej ulubionej pozycji, czyli w sumie to prawie że mi na biuście. Ahh ci faceci... Uśmiecham się tylko i wplatam palce w jego włosy. Robię to automatycznie.
-Pójdziesz...-zaczyna, ale przerywa przez napad kaszlu.
Pomagam mu usiąść. Tyle mogę. Kładę dłoń na jego plecy i marszczę brwi. Nieciekawie się zapowiada ta choroba.
Kiedy już kaszel się uspokaja, muzyk opada na poduszki. Kładę się obok niego, a on wraca do poprzedniej pozycji. Oczywiście, moja dłoń również wędruje do jego włosów.
-O coś miałeś zapytać. Czy pójdę...?-przypominam.
W tym momencie do łóżka wskakuje Kosmos.
-Pójdziesz ze mną do lekarza jutro?-pyta, przeżucając jedną rękę przez moją talię.
-Na miłość boską, Krzysiek!-krzyczę szczęśliwa.
-Coo?
-W końcu zmądrzałeś! Jezu, jak dobrze-całuję go w czoło i przykrywam kołdrą jeszcze szczelniej.
-Niebardzo rozumiem...-mówi.
-No bo jak chciałam iść z tobą do lekarza, to ty nie chciałeś. Ale teraz sam chcesz iść. Już rozumiesz?
-Yhmm... Chodźmy spać już-mruczy.
-Tak, masz rację.
Już więcej nie było żadnych problemów. Ani Krzysiek ani ja się więcej nie obudziliśmy.
Następnego dni budzę się o ósmej. Bardzo wcześnie, biorąc pod uwagę, że mam wolne jeszcze przez dwa dni.
Powoli i delikatnie wyślizguję się z objęć Krzyśka.
Idę do kuchni, gdzie robię kawę. Karmię Kosmosa. Na śniadanie przygotowuję sobie płatki z mlekiem.
Umawiam Krzyśka na wizytę u lekarza. Oczywiście, nie jest to łatwe. W większości przypadków najbliższy wolny termin był za kilka dni.
A ja potrzebuję na dzisiaj, na już!
W końcu jest jedna przychodnia, gdzie mogą nas przyjąć dziś. Miła pani powiedziała, że mogę przyjść z chłopakiem na godzinę piętnastą.
Z chłopakiem...
Jak to fajnie brzmi... Szkoda, że nie ma prawa istnieć.
Kiedy tak sobie siedzę i rozmyślam na ten temat dzowni mój telefon. Tym razem jest to Daniel.
-Halo?-odzywam się pierwsza.
-Heeej!-krzyczy.-Chciałem się upewnić, że nie rozmyśliłaś się w sprawie wesela?
-Nieee, no co ty?-śmieję się.
-Wiesz, że to za półtorej tygodnia?-pyta.
-Taaak?-dziwię się.-Ojoj... Muszę coś ogarnąć. Jakąś sukienkę i te sprawy.
-Nie kupuj nowej sukienki. Weź jakąś, jaką masz. Jakąkolwiek.
-Mogę tak?-marszczę brwi.
-No pewnie! Ja nowego garnituru nie kupuję, także spokojnie możesz brać byle jaką kieckę.
-Dobrze wiedzieć.
Umawiamy szczegóły, czyli, że Daniel po mnie przyjedzie, o której i tak dalej. Po naszej rozmowie postanowiam sprawdzić, czy mam jakieś dobre sukienki.
Idę do sypialni, gdzie jeszcze śpi Krzysiek.
Cicho nucę sobie "Kwiaty ojczyste" Niemena.
Otwieram szafę i przeszukuję jej zawartość. Wybieram wszystkie sukienki, które nadają się na tę okazję. Nie mam ich aż tak wiele.
-Kaliny, malwy, Białostockie
Lubelskie bujne winogrady...
Odwracam się do Krzyśka, który przygląda mi się i cicho śpiewa piosenkę.
-Obudziłam cię?
-Nie-uśmiecha się.-Sam się obudziłem.
-Niech będzie, że ci wierzę-mówię, po czym wracam do oglądania sukienek.
-Co robisz?-pyta.
-Szukam sukienki na wesele, na które zaprosił mnie Daniel.
-Ahh... No tak, zapomniałem-mina mu się diametralnie zmienia. Już nie jest szczęśliwym Krzysiem, tylko smutnym i ponurym Krzysztofem.
-A jak się czujesz?-patrzę na niego przez chwilę.
-Dobrze.
-Jak myślisz...?-pokazuję mu niebieską, prostą sukienkę.-Nada się?
-Nie wiem, zapytaj Daniela-obraca się plecami do mnie.-Nie obrazisz się, jak jeszcze się prześpię?
-Spokojnie, możesz spać ile chcesz.
Śmieszą mnie jego reakcje. Zabawny jest. Zachowuje się, jakby był zazdrosny. Ale przecież nie jest. Prawda?
Czy aby na pewno?
Podchodzę do łóżka i siadam obok Krzyśka.
-Na piętnastą jesteś umówiony do lekarza-mówię.
Zalewski momentalnie się odwraca na plecy.
-Dzwoniłam. Taka uprzejma pani powiedziała, że mogę przyjść z chłopakiem na trzecią.
-"Z chłopakiem"?-unosi brwi do góry.-Tylko nie mów Danielowi, bo będzie zazdrosny.
Zaczynam się denerwować...
-Nie dziękuj-mruczę.
Już chcę wstać, ale Krzysiek mnie przytrzymuje.
-No przepraszam, ale tłumaczyłem ci, że się martwię o ciebie.
-Niepotrzebnie. Daniel to mój przyjaciel, podobnie jak ty.
-No tak, ale sama rozumiesz-uśmiecha się.
-Niech ci będzie-śmieję się.-Co chcesz na śniadanie? Czy będziesz jeszcze spał?
-Nie, już nie będę. A zjem cokolwiek, co zrobisz.
-To zrobię jajecznicę-wstaję z łóżka i kieruję się do wyjścia.
-Ula-zatrzymuje mnie.
-Tak?-patrzę na niego.
-Co do sukienki...-siada na łóżku i pokazuje rozkloszowaną sukienkę w kolorze wyblakłego żółtego.-W tej będziesz bardzo ładnie wyglądała.
-Żółtej? Rozważę taką opcję.
Wychodzę z salonu i idę zrobić mu śniadanie.
Spędzamy razem cały dzień. Do lekarza też jedziemy razem. Tam jesteśmy około godziny. Potem Krzysiek wraca do siebie.
Kiedy wchodzę do pustego mieszkania uświadamiam sobie, jak bardzo jest dla mnie ważny.
***
Jakby ktoś nie zauważył...
JEST 1000 WYŚWIETLEŃ! Jeeej!
*Aplauz*
Ale się cieszę! Bardzo Wam wszystkim dziękuję! Jesteście kochani! Naprawdę! W życiu bym się nie spodziewała, że w tak krótkim czasie będę miała tyle wyświetleń. Pisałam to bardziej z myślą, że to będzie ot takie sobie opowiadanie o Zalewskim. A tu proszę... Dziękuję Wam z całego serduszka!
Pamiętacie o pytaniach i do mnie i do bohaterów?
Tak, to teraz możecie je zadawać, pod tym rozdziałem.
Jeśli chodzi o pytania do bohaterów, to pamiętajcie, żeby napisać do kogo jest pytanie!
Co do pytań do mnie... Mogą to być wszystkie pytania, jakie chcecie zadać. Ale jak, przykładowo, będzie pytanie "gdzie mieszkasz?" to nie podam Wam całego adresu. Ale pytania mogą być różne, jakie tylko chcecie. Począwszy od pytania o imię, poprzez szkołę, do jakiej chodzę, kończąc na rozmiarze stanika. Oczywiście, żarcik (chyba, że kogoś takie rzeczy interesują, to proszę bardzo).
Pytania możecie zadawać do godziny 18.30 do następnego dnia (piątku, 29 listopada). Chyba, że ktoś się nie ogarnie i nie zauważy rozdziału. No to wtedy mogę przedłużyć ten czas. Ale postarajcie się napisać je do tej 18.30.
Czekam na pytania!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro