17. Prezenty! Pomocy!
Dzisiaj postanowiłam po pracy pójść do jednego z większych supermarketów. Mam pustą lodówkę, więc muszę zrobić zakupy.
Pierwsze, co rzuca mi się w oczy to... Ozdoby choinkowe, czekoladowe Mikołaje i inne świąteczne świecidełka.
Święta...
Nienawidzę świąt. Wszyscy się cieszą, kupują prezenty, spędzają razem czas... A ja wolałabym siedzieć wtedy sama z lampką wina i kupionymi pierogami. Nie żebym nie lubiła swojej rodziny, kocham ich. No ale... po prostu nie lubię świąt i tyle.
To za dwa tygodnie. Już niedługo, a ja nie mam dla nikogo prezentu.
Ojoj... Czas coś kupić... Tylko pytanie, co?
Szłam przez sklep, co chwila wkładając poszczególne produkty.
-Dobra...-szepczę sama do siebie.-To zacznijmy od najprostszego prezentu, czyli dla rodziców.
Mimo, że prezent niby "najprostszy", to i tak musiałam przejść pół marketu, żeby znaleźć coś, co się nadaje. A mianowicie... Szklanki i jakiś droższy alkohol. To, co lubią moi rodzice.
Siostry... Co dla tych kupić?
W naszej rodzinie już ustaliliśmy, że nie kupujemy sobie niewiadomo jakich prezentów, tylko jakieś drobniejsze.
Kiedy już po raz trzeci przechodzę przez alejkę z zabawkami, wpadam na pomysł, aby dla Natalii i Pauliny kupić po błyszczyku, aczkolwiek to w jakiejś drogerii czy coś, a nie w tym supermarkecie, bo nie mogę żadnego znaleźć. Ale za to wkładam do koszyka dwa większe pluszaki, dla jeszcze nienarodzonych dzieci Natalii i Pauliny. Dla ich partnerów wybieram po butelce jakiegoś lepszego alkoholu. Ale jestem oryginalna! Prawie co roku to samo! Nie moja wina, że nie mam pomysłu na prezenty.
Kto mi jeszcze został?
Sara, Jaś, Artur i... Krzysiek...
Dla Sary szukam jakiejś szmacianej torby. Ona je tak uwielbia. Oczywiście żadnej nie ma! Trzeba będzie połazić po sklepach.
Dla Jasia znajduję dużego pluszaka.
Artur narzekał, że jego ulubiony czarny koc jest już porządnie wysłużony, więc... Kiedy będę szukała prezentu dla Natalii, Pauliny i Sary to i kupię dla Artura.
I został... Krzysiek...
Co mogę jemu kupić?
Jestem już tak zmęczona, że nie mam siły myśleć i szukać. Kiedy będę kupowała resztę prezentów będę mogła mu coś kupić.
Idę zapłacić, a następnie stoję z pełnymi siatkami i dzwonię po taksówkę. Na mój środek transportu muszę czekać około piętnaście minut. Kiedy już przyjeżdża, wsiadam do środka, podaję mój adres i jedziemy. Jestem tak zmęczona, że to chyba jakiś szok.
Do mieszkanka dojeżdżamy w około dwadzieścia minut. Płacę i kieruję się do środka. Tam odkładam zakupy na blat stołu i je szybko rozpakowuję, aby za chwilę rzucić się na kanapę. Ignoruję fakt, że jestem w butach. Zdejmuję tylko płaszcz i zasypiam.
Po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku dni, budzę się cała obolała. Dlaczego zasypiam na tej kanapie? Nie mogę iść, jak cywilizowany człowiek, normalnie do łóżka?
Dzisiaj sobota, więc mam wolne. Mam w planach chodzenia po sklepach w poszukiwaniu prezentów. Już mam dość...
Zdejmuję buty i idę do kuchni zrobić kawę. Po zalaniu czarnego proszku, idę do sypialni wybrać na dzisiaj ciuchy. Jakoś większej uwagi nie przykładam do tego, co założę dzisiaj. Po wybraniu ubrań, pędzę do łazienki. Biorę cieplutki prysznic, ubieram się, włosy związuję w kitkę i wracam do kuchni wypić kawę.
Kiedy tak sobie spokojnie siedzę i sączę mój ukochany napój kofeinowy, dostaję sms'a od Zalewskiego.
Od: Krzysiek
Cześć! I jak tam Ci ranek mija?
Uśmiecham się delikatnie.
Do: Krzysiek
Hej! A dobrze, dobrze. Właśnie wybieram się na zakupy świąteczne (prezenty). A u Ciebie?
Od: Krzysiek
Jedziemy na koncert. Oczywiście nie mój, tylko Moniki. Ale i tak będzie fajnie! Musimy się spotkać przed Świętami. Muszę dać Ci prezent.
Do: Krzysiek
Nie musisz.
Od: Krzysiek
Za późno, już kupiłem.
Do: Krzysiek
To kiedy się widzimy?
Umówiliśmy datę, po czym on musiał kończyć, a ja iść na zakupy.
Ubrałam płaszcz, buty, naciągnełam czapkę, owinełam się szalikiem, zabrałam potrzebne rzeczy i wyszłam.
Na meczach śpiewa się takie słowa do boju Polsko! Teraz by pasowało Do boju Ula!
Noo... brakuje mi takiej motywacji...
Kieruję się do sklepu, który był na pierwszym miejscu na mojej liście "do odwiedzenia".
Po dwóch godzinach, kupiłam już wszystko, poza prezentem dla Krzysia.
-Dobra, jak tutaj nic nie kupię, to na dzisiaj się poddaję-myślę, wchodząc do ostatniego sklepu.
Jest to typowy sklep ze starociami i tego typu drobiazgami.
Po piętnastu minutach znajduję śliczny, zegar, w kształcie niebieskiej elektrycznej gitary. Myślę, że spodoba się Zalewskiemu.
Postanowiłam jeszcze pójść do galerii. Może coś ciekawego znajdę?
Od razu, kiedy mijam pierwszy sklep z ciuchami, wpada mi w oko niewielki kapelusz. Niemal od razu, widzę oczyma wyobraźni, Krzyśka w nim. Świetnie by wyglądał!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro