Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 Sentymentalista


Już czwarty raz poprawiam ten rozdział i chyba się poddam. Dlaczego? Po każdym udostępnieniu pojawiają się ponownie błędy które wcześniej poprawiałam, znikają spacje, literki i w niektórych miejscach dodatkowe literki się pojawiają. Nie wiem dlaczego wattpad nie współpracuje. Wiem, że za błędy się nie przeprasza, że ich się nie popełnia, ale tym razem błędy pojawiają się nie z mojej winy i nie wiem jak mam to naprawić.

PaniDemonium

***

Siedząc na posadzce wpatrywałem się w róg pokoju. To tam stało kiedyś łóżko, tak szerokie i miękkie. Zamknąłem oczy nie chcąc sobie przypominać. Po chwili jednak uchyliłem lekko powieki i z sentymentem spojrzałem na otarcia widniejące w miejscu w którym stały drewniane nogi. Tyle wspomnień, tych dobrych jak i złych. Teraz wszystkie powodowały u mnie ucisk w sercu.

Noce spędzone z Emilią niezależnie od pory roku zawsze były gorące. Te bez niej tak puste i chłodne. Nie żałuję, że tego sierpniowego dnia wpuściłem ją do siebie. Wiem, że nie powinienem był tego robić, w końcu była dziewczyną mojego przyjaciela. Kacper bardzo ją kochał i nie był świadomy, że sposób w jaki to okazywał zabijał ją od środka. Dlatego nie mogłem jej zostawić. Ktoś musiał ją wesprzeć, pomóc wytrwać w tym związku. W końcu ona też go kochała. Na tyle, że pozwoliła się zabić.

Wstałem i podszedłem aby im się przyjrzeć. Oczami wyobraźni zobaczyłem ten obszerny mebel, a na nim starą i cienką już kołdrę w zielonej poszwie, pomarańczową wygniecioną poduszkę i ją.Leżała, taka bezbronna, krucha i smutna. Wtulała się w starego pluszaka, który towarzyszył mi od pierwszej klasy podstawówki.

Dostałem go od dziewczynki z którą miałem lekcje. Podobałem jej się, ale jako dzieciak nie chciałem mieć nic wspólnego z dziewczynami,wyśmiali by mnie. Jednak go zatrzymałem, pamiętając jej zapłakaną twarz i słowa w których określiła swoje uczucia wiedząc, że mnie nie obchodzą. Zawsze miałem do takich rzeczy sentyment.

Pamiętam, jakby to miało miejsce przed chwilą. Jej rozgrzane palce wodzące po moim nagim torsie, drżące wargi i opuchnięte od płaczu oczy.

Za każdym razem powtarzałem sobie, że to ostatni raz, ona pewnie też. Ale nie potrafiliśmy z tego zrezygnować. Z siebie.

Odwróciłem się z westchnieniem i skierowałem do salonu. Lekko chwiejnym krokiem podszedłem do okna. Spojrzałem przez nie na panoramę nocnego miasta. Padało, jakby samo niebo ubolewało nad naszym losem. Spojrzałem do tyłu na drzwi. Te same w których tyle razy stawała, roztrzęsiona i załamana. Chyba tylko raz przekroczyła próg mojego mieszkania nie płacząc, ale z uśmiechem. To wtedy się poznaliśmy. Urządziłem domówkę już następnego dnia po przeprowadzce. Kacper przedstawił nas sobie. Nikt nawet nie podejrzewał, że to może się tak skończyć. Nawet teraz jest to zbyt nierealne.

Usiadłem na parapecie opierając się o szybę. Za każdym razem kiedy to zrobił przychodziła ze łzami w czerwonych oczach i ustami wykrzywionymi w grymasie który miał być uśmiechem. Za każdym razem sadzałem ją na żółtej kanapie przy drewnianym stoliku. Za każdym razem podawałem jej herbatę i słuchałem historii niemal identycznej jak te poprzednie. Za każdym razem kończyliśmy nadzy pod zieloną kołdrą, spleceni w uścisku bez grama miłości. Ja próbowałem zapełnić pustkę w miejscu serca, ona chciała w ten sposób zasklepić coraz to nowe i głębsze rany. Nigdy nam się nie udało, ale nie powstrzymywało nas to przed kolejnymi próbami. Wręcz motywowało nas do nich. Nad ranem pojawiały się wyrzuty sumienia, moja pustka poszerzała się, jej rany krwawiły jeszcze bardziej, a promienie wschodzącego słońca osądzały bezlitośnie. W milczeniu ubieraliśmy się i jedliśmy wspólnie śniadanie, nie wymieniając ani jednego spojrzenia czy słowa.


Ruszyłem się w kierunku kuchni, ale alkohol we krwi zawirował mi w głowie i prawie się przewróciłem. Podparłem się na kolanach i po chwili postanowiłem kontynuować podróż. Około minuty później stałem oparty o framugę bez drzwi i zbolałym wzrokiem błądziłem po pustej powierzchni ścian. Ścian które nie słyszały wiele z jej ust. Ścian które były świadkami naszych ponurych śniadań doprawionych gorzką rzeczywistością.
Stół znajduje się już w moim nowym mieszkaniu, ale znów go widzę. Fatamorgana. Torturuje mnie. Mam ochotę podejść, usiąść na krześle do niego przystawionym i powiedzieć bladej dziewczynie siedzącej naprzeciwko, że to koniec, że nie możemy tak dłużej.
Ale już za późno. Teraz jest bledsza niż podczas któregokolwiek z naszych śniadań. Teraz już nic nie przywróci jej rumieńców.
Wróciłemdo salonu i zwaliłem na podłogę w miejcu, w którym kiedyś stałakanapa.
Nadal pamiętam. Pamiętam i nigdy nie zapomnę. To kara.
Zanim weszła z nim do auta podłączyła słuchawki do telefonu i zadzwoniła do mnie. Żadne z moich słów nie docierało do niej, więc z poczuciem bezsilności siedziałem spięty na kanapie i czekałem. Czekałem na te słowa, na to co się wydarzy i choć starałem się przygotować na to co nastąpi nie byłem gotowy na to co się stało. Trzęsącym się głosem powiedziała mu o wszystkim. Na początku milczał. Po chwili usłyszałem zaniepokojoną Emilię. Przyśpieszał z każdą chwilą, a do niej nie docierało co zamierza zrobić. Ja zorientowałem się nieco wcześniej niż ona. Wrzeszczałem, darłem struny głosowe niepokojąc sąsiadów. Próbowałem przemówić mu do rozsądku. Wszystko na nic. Przecież podłączyła wcześniej słuchawki. Słyszałem jej błagania, łkanie i szloch. Nic nie mogłem zrobić, tak jak nie mogę zrobić teraz. Wspomnienia drążą mój umysł jak pasożyty. Jednak na nie nie ma lekarstwa, nie pomoże operacja na otwartej czaszce. Jego słowa pozostaną w niej na wieczność.

"Już zawsze będziemy razem."

Po nich przestała krzyczeć.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro