Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Pov Niall

Chyba za bardzo się pośpieszyłem i wystraszyłem tym ruchem Torii, bo uciekła. Ale nie jest to też jakaś najgorsza sytuacja, bo na początku odwzajemniała mój pocałunek. Ona ma takie mięciutkie i słodkie usteczka które mógłbym bez przerwy całować. I kiedyś tak będzie, już niedługo ona będzie moja. Zabiorę ją Louis'owi i to za wszelką cenę.

***

- Cholera jasna jest za piętnaście ósma trzeba obudzić Victorię, bo się spóźni do szkoły - Harry wstał od stołu, ale Louis złapał go za ramię.

- Dziś nie idzie, bo ją głowa boli - ciekawe czy to prawda czy on po prostu nie chce jej tam puścić żeby nie spotkała się z tym chłopakiem.

- Dobra to lecimy.

- Ja zostaje - powiedziałem, bo miałem zamiar skorzystać z okazji, że będziemy sami i pogadać z Victorią.

- A to dlaczego? - spytał Zayn.

- Bo mi też należy się czasem chociaż jeden dzień wolnego - warknąłem na niego, bo byłem mocno zdenerwowany, odrobinę bałem się odrzucenia przez Torii.

- Okej tylko się tak nie unoś - miałem ogromną ochotę podejść do niego i przypierdolić mu w ten głupi łeb. Ale się powstrzymałem i tylko poszedłem do swojego pokoju. Musiałem się jak najszybciej uspokoić, nie chciałam wybuchnąć przy Vicky i tym ją przestraszyć.

***

Jak tylko zostałem sam w Victorią to odczekałem około piętnaście minut poszedłem do pokoju Louisa. Nie zapukałem, uważałem to za zbędne. Jak otworzyłem drzwi to zobaczyłem, że ona nadal śpi. nie  mogłem się powstrzymać i podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej policzku.

Nagle otworzyła oczy. Mój widok trochę ją przestraszył.

- Nie bój się. Chce teraz z tobą porozmawiać.

- Nie mamy o czym. Trzymaj się ode mnie jak najdalej bo narobisz mi i sobie kłopotów - chciała gdzieś iść, ale ja jej na to nie pozwoliłem. Położyłem jej ręce na tali i przycisnąłem ją do siebie.

- Nie dam rady za bardzo cię kocham. Długo to w sobie trzymałem ale wczoraj jak tak swobodnie rozmawialiśmy to nie wytrzymałem i musiałem ci o tym powiedzieć.

- Ale ja jestem Louisa i jak on by się o tym dowiedział to by ciebie zabił i jeszcze mi by się oberwało - wykorzystując jej bliskość złożyłem delikatny pocałunek na jej szyi.

- Jesteś wolnym człowiekiem Torii, a ja wiem, że ty go nie kochasz. Jesteś z nim tylko z przyzwyczajenia i dlatego, że on ci każe. A poza tym to ja cię bardziej kocham niż on - oparłem głowę o jej ramię czekając na to co mi powie ale to nie nastąpiło. - Odezwij się proszę.

- Tylko, że ja nie wiem co - po chwili znowu się odezwała. - Puść mnie - od razu spełniłem jej prośbę. Teraz najważniejszą dla mnie sprawą było zdobycie jej zaufanie więc mimo, że pragnąłem ją mieć przy sobie to nie mogłem ignorować jej zdania.

- Rozumiem cię masz teraz mętlik w głowie. Ale przemyśl to wszystko. Dla mnie zawsze będziesz moją księżniczką którą będę kochać ponad życie - musnąłem jeszcze ostatni raz te jej słodziutkie usteczka.

- Dlaczego akurat teraz mi to mówisz? Wcześniej nawet nie zwracałeś na mnie uwagi. I teraz co myślisz sobie, że od tak zostawie Louisa i zwiążę się z tobą. Jeśli tak to się grubo pomyliłeś. Traktuj mnie tak jak wczesniej, a wszyscy będą zadowoleni. - Tylko nie ja - a teraz wyjdź.

Skierowałem się do drzwi i wyszedłem. Cudów to ja się nie spodziewałem, ale też sądziłem, że pójdzie mi lepiej. Ale to nic nie poddam się. Ona jeszcze będzie moja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro