30
Pov Victoria
Dziś bardzo mnie martwiło zachowanie Chrobotka bo, on odkąd przywiózł mi go Louis był bardzo ruchliwym zwierzątkiem, a dziś od rana nie chce mu się nawet zejść z jego posłania. Jeść też nic nie chciał, co jeszcze bardziej mnie niepokoiło.
- Vicky nic mu nie jest - pocieszył mnie Louis. A ja położyłam sobie mojego króliczka na kolana.
- Będzie dobrze - powiedział Niall, który siedział po mojej drugiej stronie. Pogłaskał także chrobotka po brzuszku - Louis do cholery to jest króliczka i ona zaraz będzie rodzić - uśmiechnęłam się ze szczęścia bo, teraz zamiast jednego to będę mieć kilka zwierzątek.
- CO - krzyknął mój chłopak i wziął Chrobotka.
No teraz to obowiązkowo będę musiała zmienić jej imię.
- I już ma roztwór. I cholera jasna takie króliki to są dość plenne, z dziesięć małych może mieć - zabrałam malutką Louis'owi bo, był taki zdenerwowany, że mógłby jej jeszcze coś zrobić.
- I co teraz - spytałam patrząc na Nialla. Wiedziałam, że tylko on może mi pomóc w takiej sytuacji. Był mniej narwany od Louisa.
- Zostawimy ją samą, tylko czasem do niej będziemy zaglądać.
- Co ty pierdolisz. Ją się zaszczepi albo najlepiej wysterylizuję, a małe sam zakopię, albo utopię - bardzo mnie zdziwiło zachowanie Louisa, zawsze wiedziałam, że nie jest on słodkim chłopakiem, lecz nigdy nie spodziewałabym się, że jest on tak pozbawiony wszelkich uczuć.
- Mowy nie ma. Ja się nimi zajmę, zawsze marzyłem o gromadzie królików - chwycił mnie za rękę i poszliśmy do pokoju Nialla, oczywiście wzięłam ze sobą Sisi, bo tak właśnie postanowiłam nazwać moje zwierzątko.
- Dziękuję - powiedziałam gdy już byliśmy na miejscu.
- Nie ma za co. Dla ciebie jestem gotów zrobić wszystko byś tylko była szczęśliwa - położył rękę na moim policzku, a ja w przypływie chwili słabości wtuliłam się w nią. Nie mam pojecia czemu, ale jego dotyk działał na mnie kojąco. Kochałam go, nie miałam względem tego już najmniejszych wątpliwości.
***
- Nieźle się spisała - powiedział Niall gdy Sisi urodziła cztery prześliczne króliczki, dwa były rude i prawie identyczne jak ona, a następnie jeden czarny i ostatni biało rudy.
- No, ale jesteś pewny, że dasz radę się nimi zająć - spytałam bo, cztery małe króliczki wymagają dużo opieki.
- Jasne - nagle jego usta znaczyły się z moimi, a ja nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności i odwzajemniłam jego pocałunek, zapominając o tym, że w każdej chwili ktoś mógł wejść do tego pomieszczenia. A wtedy czekałaby mnie w najlepszym razie śmierć.
- Nie powinniśmy tego robić gdy chłopaki są w domu - wydyszałam gdy już oderwałam usta od jego warg.
- Dobrze, zrobimy jak tylko będziesz chciała tylko błagam cię odpowiedź mi czy coś do mnie czujesz.
Kiwnęłam głową.
On się uśmiechnął i mocno mnie do siebie przycisnął.
- Znajdę sposób by uwolnić cię od Louisa kochanie. A wtedy będę cię uszczęśliwiał na każdym kroku. Zamieszkamy razem, potem weźmiemy ślub, a później urodzisz mi dzieci. Najmniej dwójkę - trochę mnie przestraszyły te jego poważne plany. Ja mam siedemnaście lat i ostatnią rzeczą, której teraz pragnę jest rodzenie dzieci.
- Tak, ale to dopiero w odleglej przyszłości.
- No jasne, że nie w tym momencie, ale za rok czy dwa to musimy się już za to wsiąść.
No to moje relację z Niall'em się wyjaśniły, ale teraz to pozostało mi zdecydować co zrobić z wujkiem Davidem.
Ten rozdział miał się pojawić wczoraj, ale byłam mocno zajęta z przygotowaniami do mojej dzisiejszej osiemnastki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro