Zabiłeś Mufasę!!!
Hmmm powoli zbliża się przerwa świąteczna, więc nasuwa się pytanie: Jechać do mojej rodziny z biologicznego i prawnego punktu widzenia, czy zostać z moją prawdziwą rodziną. Bo widzicie, Twiggy jest żoną, ja mężem, a Ginger to taki pies. Wolę koty ale Gi ewidentnie jest psem w tym związku.
- Jedziecie do domu czy zostajecie ze mną?
- Ja zostaję, prędzej skoczę pod pociąg
( RIP Pogo) niż dobrowolnie wrócę do tego skurwiałego miejsca. Ojciec to straszny dupek, a odkąd dowiedział się, że jestem gejem ciągle mnie wyzywa. Matka jest taka sama, do tego ma świra na punkcie religii. Ciągle mnie gania do kościoła. Możesz mnie przygarnąć czy coś?- Wiedziałem, że rodzice Jeordie'go są konserwatywni, a jego ojciec to impulsywny dupek, ale że aż tak bardzo nie chce tam wracać?
- Oczywiście skarbie, jak tylko wyjdziemy z tej cholernej fabryki chrześcijan znajdę pracę i wynajmę jakieś mieszkanie. Nie będziesz musiał tam wracać już nigdy. Sam nie mam zamiaru wracać do domu.- Pocałowałem go w czoło. Ginger zakaszlał znacząco.
- Jak masz kaszel to do lekarza idź, a nie mi będziesz Twiggelsa zarażał. Wypad.
- Ja tylko się zastanawiam, czy może zapomnieliście o moim istnieniu. To niezwykle krzywdzące być traktowanym jak powietrze.
- Morda! Ty jesteś psem. Psy nie gadają.
- Wow. Jestem urzeczony tym, że zostałem zakwalifikowany jako część waszego wspaniałego związku. Tylko mam nadzieję, że przynajmniej jak się pieprzyć będziecie to nie będę musiał leżeć u nóg łóżka. To by było cholernie niezręczne.
- Koniec tematu. Błagam.- Twiggy ma rację, zrobiło się dziwnie.
- To jak Gingy zostajesz?
- Zostaję, nie jeżdżę do domu od 2 lat. Nie mam zamiaru patrzeć na starych, którzy pewnie wciąż szukają tej dziewczyny która mnie "rozdziewiczyła". Chcą żebym ją poślubił. Już sobie wyobrażam ich miny jak powiem im, że jestem gejem, który kocha martwego dealera narkotyków, ateistę.
- Zakładam że będą przeszczęśliwi.
- Tak, normalnie wyślą mnie do Francji żebym sobie mógł wziąć ślub z Pogo*. Będą ze mnie dumni.
- Będę zaproszony na ceremonię?- Zapytał Twiggy z nadzieją w głosie.
- Oczywiście, będziesz druchną Stephena.
- Eeeee sam trumny nie uniosę. Słaby jestem.- Powiedział lekko zawstydzony Jeordie.
- Nie musisz być silny, najwyżej do końca życia będziesz prosił mnie o otworzenie słoika z ogórkami.- Powiedziałem obejmując go.
- Och. Ok. Czyli nie muszę chodzić na siłownię żeby być sexy?
- Jesteś piękny taki jaki jesteś, nie musisz się zmieniać.
- Przepraszam bardzo, czy już mogę iść się wyrzygać czy mam zostać bo ominie mnie coś ciekawego?
- Wybacz Gingy po prostu...
- Wiem, wiem, nie tłumaczcie się, po prostu troszeczkę źle się czuje bo wiem, że nigdy nie będę mógł przytulić Stephena.- W oczach Fish'a błysnęły łzy.
- Ginger... P-przepraszam.- Twiggy podszedł do niego i go przytulił. Poczułem się trochę winny. Kenneth musiał się czuć strasznie.
- Nie przepraszaj, dobrze że przynajmniej wy jesteście szczęśliwi. Ta skurwiała szkoła mnie dobija.
- Proponuję niedługo wyrwać się z tego burdelu. Powiedzmy tak gdzieś po świętach. Sylwestra planuję spędzić w jakiejś knajpie.
- Bardzo dobry pomysł. Wreszcie coś mądrego powiedziałeś.
- Mam dużo dobrych pomysłów.
- Ale mi chodzi o pomysły innego rodzaju, niż te na pieprzenie Twiggy'ego.
- Pff.
- Nie wszystkie jego myśli dotyczą ruchania, Gi. To Gacy był naczelnym zbokiem. - Oooo, Twigguś mnie broni. Mój brak serca właśnie zaczął się zapełniać. Jedyne co mnie trzyma w całości, to on.
- Ej, bo sprawa jest. Zajebałem recepcjoniście laptopa jak nie patrzył. Chce ktoś film obejrzeć?- Zapytałem.
- Taaaak! Dawaj "Króla Lwa"! Kocham ten film!
- Ja jestem za, tylko przygotuj chusteczki. Zawsze płaczesz na śmierci Mufasy.
- Ja też płaczę na śmierci Mufasy! Jeżeli nie płaczesz na królu lwie nie jesteś człowiekiem, jesteś gałęzią.- Powiedział Ginger.
- Gałąź to ja mam gdzie indziej hehe...
- Jak oglądasz Króla Lwa? Zoofiiiiiil!
- Nie jak oglądam bajkę, tylko jak patrzę na Twiggelsa.
- Przestań Manny, moja twarz właśnie stwierdziła, że dobrze jej w czerwonym.
- No tak, ni to ładne, ni to stylowe ale do ryja ci pasuje- Zaśmiałem się.
Twiggy żartobliwie pacnął mnie w ramię.
- Na swojego chłopaka rękę podnosisz?! Nie wstyd ci?!
- Nie czuję wstydu odkąd zostałem twoim chłopakiem. Chodzenie z umalowanym, różnookim debilem pozbawiło mnie resztek zakłopotania.
- Kłam Pinokio, kłaaaaaam. Będzie na czym pranie powiesić...- Powiedziałem całując jego dziwny, chociaż piękny nos.
- Wiesz co będzie niezręczne? Kiedy jego nos, będzie dłuższy niż twój kutas. A wygląda na to, że niedługo tak się stanie.
- Kurwa! Odpierdol się! Idź sobie walić do nekrologu Pogo czy coś.- Przegiąłem, kurwa przegiąłem. Sam bym sobie w tej chwili wpierdolił. Czemu to powiedziałem? Przecież nie chciałem.
- D-dlaczego to powiedziałeś? Aż tak bardzo cię to bawi? Lubisz patrzeć jak cierpię?
- Nie, Kenneth, przepraszam! N-nie chciałem tego powiedzieć. Nie to miałem na myśli...
- Więc co?! Chciałeś pokazać jak lepszy jesteś bo ten którego kochasz jeszcze żyje?!
- Kenny, proszę. Wiesz jaki jest Marilyn, najpierw mówi, potem okazjonalnie myśli. Należy mu się wpierdol za to co zrobił, prawda Brian?
- T-tak, Ginger przepraszam. Jeżeli chcesz możesz mi teraz przyjebać. Zasłużyłem.- Fish nic nie powiedział, tylko przypierdolił mi w ryja. Nos pewnie złamany. Meh. Gdyby to pierwszy raz był...
- Bijesz jak ciota.
- Bo jestem ciotą. Przynajmniej dla większości społeczeństwa.
- Dobra, sprawa wyjaśniona? Manson to dupek z rozbitym nosem, a Ginger to ciota z rozwalonymi uczuciami. Koniec kurwa jebana kropka.
- Odpalaj tego laptoka Brajanusz. Pora obejrzeć Trudne Sprawy.- Powiedział Kenneth rozmasowując rękę.
- Może najpierw kurwa wytrę tę krew z twarzy co? Trochę trudno się ogląda film z krwawą Niagarą lecącą z nosa.
- Dobra, idź bo pościel pobrudzisz. I będzie że to ty zabiłeś Mufasę.- Stwierdził Twiggy wskazując ręką drzwi do łazienki.
-Dlaczego?
- Bo przy tobie będzie krew. Gdzie krew tam morderca.
- Acha. Ok.- Ja to ich jednak kocham. Oczywiście Jeordie jest jedyną osobą do jakiej żywię romantyczne uczucia, ale Kenny'ego kocham jak brata. Nie daruję sobie, jeżeli stracę jeszcze któregoś z nich.
______________________________________
Rozdział miał się pojawić wcześniej, ale ja, jak to ja nie potrafię wstawić niczego przed 22. Mam nadzieję że się podoba.
Ps: Biorę Antychrysta, lodówka mi nie potrzebna XD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro