6 rozdział - Nie zabrakło jej powietrza?
Poszłam do domku Ateny. Weszłam. Wszędzie biurka. Łóżka w jednym miejscu. Biblioteczka a raczej biblioteka pokaźnych rozmiarów. Wszędzie wisiały mapy globusy...
Wszyscy zamarli. Patrzyli na mnie. Nie wytrzymałam.
-Co tak się na mnie gapicie! Cały obóz patrzy na mnie jak na kogoś kto może zabić wzrokiem! -Wrzasnęłam.
Wiesz że jesteś bogiem i mogłabyś to zrobić? Dodał Ognik.
Lepiej nie zaczynaj. Odparłam
Podszedł do mnie blondyn z niebieskimi oczami. Miał ok 14 lat.
-Z naukowego punktu widzenia możesz...no...wiesz...pokazać się w boskiej postaci a nas spalić na popiół. -Powiedział spokojnie.
-A mogę to zrobić teraz? -Spytałam z wariackim uśmiechem na twarzy.
-NIE!-Wszyscy krzyknęli.
Mądrzy są. Może częściej tu wpadnę.
-Dobrze. Nie przyszłam was tu straszyć. Wiecie gdzie Lena? -Zapytałam.
Usłyszałam czyjść głos.
-W domku Posejdona!
-Dziękuje.
Wyszłam. Ciekawe po co tam poszła. Doszłam. Zapukałam i weszłam. Ale to co zobaczyłam zamurowało. Dziewczyna w samej bieliźnie a chłopak w bokserkach.
-Nie przeszkadzam? -Palnęłam jak głupia.
-To Mark. Mark Lete uważaj bogini. -Uśmiechnęła się nerwowo.
-Poczekam na ciebie Lena. Musisz mnie zaprowadzić gdzieś. -Oznajmiłam.
-Dobrze. Minutka. -Odparła.
Zamknęłam drzwi. No wiem pełnoletnia ale w obozie? Przy dzieciakach? W ciągu dnia? Takie rzeczy? Dobra lepiej zapomnąć.
Wyszła w koszulce obozowej i czarnych leginsach. Włosy upięte w kok.
-Więc? -Spytała niepewnie.
-Nic nie powiem Chejronowi. O mój gniew nie martw się i spróbuję aby ani Posejdon ani Atena nie dowiedzieli się. Ewentualnie trochę przeczyszczę pamięć. -Mrugnęłam.
Co poradzę na śmiertelników. Sami bogowie latają za kobietami na ziemii. A dziewczyna miła po co psuć jej życia.
-Dzięki. -Odetchnęła.
-Dobrze. Musisz zaprowadzić do wyroczni. -Oznajmiłam.
-Ok.
Poszliśmy w kierunku Wielkiego Domu. Skręciliśmy w prawo w las. Szliśmy dłuższą chwilę aż zobaczyłam pieczarę. Była fioletowa zasłonka.
-To tu. Poczekam przed. -Powiedziała.
-Dzięki.
Weszłam. Czułam zapach kwiatów. Wokół obrazy. Ten Percy Kronos Lena. Sporo. Zobaczyłam rudą kobietę ok. 30. Miała zielone oczy i mnóstwo piegów. Ubrana w jeansy i koszulkę w wiele kolorowych plam. Zobaczyła mnie. Odsłoniła sztalugę. To byłam ja z profilu
-Jestem Reachel... -Zaczęła.
Potem pojawił się zielony dym.
-Witaj Lete bogini zapomnienia amnezji i strażniczko wspomnień.
Usłyszałam potężny głos.
Podłoga pokryta zieloną mgłą
-Przepowiedni 3 będzie
2 zmierzchłych czasów
Jedna nie
Wspomni to co nadejdzie.
Powiedziała wypluwając mgłę.
Bogini nowa
Strzec zapomnień innych
Amezji i rzece patronuje.
Także wsponień pilnuje
Moc ma wielką niezmienną
Co przerazi każdego
W dniu 160 urodzin
Bogini amnezji zaklęcie wywoła
Które spadnie na każdego
Kogo zna od dawna
Jeden bóg uśpi
Aby ochronić ją samą
Oraz pozostałych
O których nie wie
Przestała na chwilę.
Przeszłość spełniona przyszłość czas pokazać w słowach.
I znów recytuje
Bogini nie pamięta
Inni bogowie też
Wspomnienia kluczem drzwi
Zagłady lub ratunku
Patronka fenixa pomoże
Amnezję zdjąć innym
Lecz nim to uczyni
Wszystko o swym więzieniu
Dowiedzieć się musi.
Skończyła. Mgła schowała się. Kobieta mdlała lecz ją złapałam.
-Długo...za długo... -Szeptała
Była blada. Położyłam ją na łóżku a sobie postawiłam niedaleko taboret.
Przepowiednie... Zaklęcie... Czy coś komuś zrobiłam?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro