Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

37 rozdział -Odkąd ja chciałam być królową Świata?

Obudziłam się przebrana w złotą suknię. Z boku miałam miecz Demeter. Przetopiony sierp Kronosa. Na głowie miałam srebną koronę Hery złączoną z obsydianową Persefony i zielonomorską Amfitryny. Zostałam przykuta do tronu stojącego obok tronu Zeusa czyli do miejsca Hery.

Próbowałam wyrwać się ale nie mogłam.

-Selene odmówiła mi. A potrzebuję królowej. Zraniła mnie. Ale ja ją zranię bardziej. Te listy wiele mówią o tym jak cenna jesteś dla niej. -Pojawił się Perses.

-Ty...

-Spokojnie. Będziesz boginią która rozpocznie nową erę. -zachichotał jak na niego przystało.

-Nie lepiej byłoby wziąć boginię macierzyństwa? Jeszcze twoje dzieci mogą mieć sklerozę! -wyrywałam się.

-Nie malutka Leti. Teraz jesteś mą królową jednoczącą wody niebo i podziemie jak i ziemię. Nie będziesz miała tylko swoją moc. Zyskasz lepsze ale to potem. Jak Selene nie zapragnie łaskawie do mnie wrócić. Co sobie pomyśli że jej malutka kopia została zmuszona do małżeństwa i rodzenia dzieci...

-Nie pozwolę na to! -splunęłam mu w twarz.

-Nasza mała księżniczka musi nauczyć się manier. -uderzył mnie w twarz.

-A to za nie posłuszeństwo. -uderzył mnie drugi raz.

-I za to że tak bardzo przypominasz mi dawną Selene. -uderzył trzeci.

Ichor kapał mi z ust jak i nosa. Łzy leciały z moich oczu. Popatrzyłam na niego. Tyran. Uranos. Kronos. Teraz on. Tyran.

-Nic nie powiesz?

-A co ja mam ci powiedzieć? Że traktujesz mnie jak Gaję Reę? Że jesteś zadufanym w siebie dupkiem kretynem i idiotą? -powiedziałam przez łzy.

Uderzył mnie w twarz ponownie.

-Jesteś taki silny bijąc uwięzioną kobietę?

Ponownie uderzył mnie w twarz.

-Ego ci wzrasta z każdym uderzeniem w moją twarz?

Następne silniejsze uderzenie. Czułam opuchniętą twarz. Ichor kapie z mojej twarzy na posadzkę. Spojrzałam na jego twarz. Miała wściekły i surowy wygląd. Uśmiechnęłam się a on uderzył mnie ponownie. Tym razem nie podniosłam głowy. Patrzyłam w złotą plamę ichoru.

-Jeszcze zobaczysz co to znaczy być idealną żoną.

Wyszedł. Słyszałam jego tupot po stopniach a potem po posadzce. Nadal słyszałam śmiech bogów olimpijskich. Płacz również. Lecz coraz bardziej brzmieli jak dzieci. Przedszkole? Phi. Teraz to już żłobek. Niedługo znikną i nie pozostanie po nich ślad a ja nic nie mogę zrobić...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro