Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

WIGILIJNY SPECJAŁ, CZYLI RODZINNE ŚWIĘTA U IMPERATORA

-Kotaro! Zawieś ten łańcuch trochę wyżej! - zawołał Reo, cofając się parę kroków i patrząc pod różnymi kątami na ogromną choinkę, którą właśnie ubierali, ustawioną na środku jeszcze większego salonu w wielkiej rezydencji rodziny Akashi.

Hayama, który niski nie był, ale za wysoki też nie, spojrzał z cierpiętniczą miną na kolegę z zespołu.

-Jak wyżej...jeszcze, Reo-nee? - zapytał, kładąc złoty łańcuch na jednej z wyższych gałęzi.

-Jeszcze odrobinkę...taak, jeszcze trochę, jeszcze..AACH!- krzyknął Mibuchi, bo blondyn spadł z drabiny i potoczył się po ciemnych, lakierowanych panelach, prosto pod jego nogi- K...Kotaro?

Chłopak przetoczył się na plecy i obdarzył kolegę swoim firmowym uśmiechem.

-Jest w porządku, Reo-nee! - wstał na równe nogi i poprawił czerwoną czapkę Mikołaja, którą miał na głowie- Jak Ci idzie, Ei-chan?

Zakładający bombki z drugiej strony choinki Nebuya tylko machnął wielką łapą i powiedział:

-Idzie, idzie.

W tej samej chwili ktoś zadzwonił do drzwi. Gdzieś z kuchni, znajdującej się Bóg wie gdzie, dobiegł ich głos Himuro:

-Otwórzcie im!

Mibuchi ruszył w kierunku drzwi, tymczasem Kotaro obejrzał się i zawołał:

-Żyjecie tam?

Za ozdobną kolumną stała kolejna drabina, skierowana w stronę okna, nad którym Hayakawa i Wakamatsu wieszali, a raczej podejmowali próby wieszania różnokolorowych lampek. Efekt  był taki, że nadpobudliwy Mitsuhiro, chcąc zrobić to "bajdzio ladnie" splątał siebie i środkowego kablami.

-Cholera jasna! - warczał blondyn, desperacko próbując wyplątać się z pułapki - Pomóż nam!

Ale Hayama nie byłby sobą, gdyby nie chwycił końcówki i nie podpiął jej do gniazdka. Obaj gracze nagle zabłyśli różnymi kolorami, a Kotaro i Eikichi roześmiali się.

-Draniu...-syczał zawodnik Touou - Zapłacisz mi za to!

-Ho Ho Ho! KTO BYŁ GRZECZNY?! - wrzasnął Takao, wbiegając do środka z workiem prezentów, które zapewne przywiózł rikszą. Na głowie miał rogi renifera. Rozejrzał się, spojrzał najpierw na choinkę, potem na dwóch splątanych ze sobą chłopaków i wybuchnął radosnym śmiechem - Czekajcie, zrobię fotkę!

Gdy Kazunari wyciągał z torby aparat, obok niego stanął Shoichi.

-Co Ty wyprawiasz, Wakamatsu? - zapytał, poprawiając spadające z nosa okulary.

-Imayoshi-san. - mruknął blondyn, starając się nie zwracać uwagi na błyskający flesz - Ja...no...wieszam lampki.

Konwersację jednak przerwał wielki huk, dochodzący z dworu. Obecni w salonie zawodnicy wyszli na obszerny taras, by spojrzeć co się stało.

-M-Miyaji-san?- powiedział niepewnie Kazunari, bo skrzydłowy po prostu leżał na zimnym betonie, drabina  i piłka od kosza obok niego, a z góry obserwowali go przerażeni Kimura, Sakurai, Kobori i Moriyama, którzy też wieszali lampki, ale na dachu.

Wszyscy zgromadzili się wokół Kiyoshi'ego.

Imayoshi spojrzał najpierw na leżącego zawodnika z Shutoku, a następnie spojrzał w górę.

-Oi...Aomine, nie chowaj się!- zawołał.

Rozległ się chrzęst i po chwili z połączenia dachów wychylił się wspomniany chłopak.

-To nie moja wina! - powiedział, unosząc dłonie w geście obronnym - To on przeszkadzał mi w drzemce!

-Co nie znaczy, że miałeś nokautować go piłką! Tak w ogóle jak możesz spać na dachu w środku zimy?!

Znowu zabłysł flesz. Takao tym razem udokumentował nieprzytomnego senpaia.

-Oi...ale oddycha, co nie? -zapytał Liu, który wraz z Okamurą i Fukui'em lepił ogromnego bałwana w centrum podwórka.

-NIE DOCENIASZ SHUTOKU, DZIECIAKU! - zawołał Miyaji i natychmiastowo wstał na równe nogi, ale od razu się zachwiał, złapali go Eikichi i Okamura i zaprowadzili do środka.

Nagle ulepiony przez Yosen bałwan zaczął się ruszać.

-TEN BAŁWAN ŻYJE!- wrzasnął Kotaro. 

Faktycznie, bałwan drżał cały i po chwili ruszył w ich kierunku.

Ale śnieg sypał się z postaci i po chwili wszyscy się zorientowali, że...

-Murasakibara?! - wrzasnęło całe towarzystwo.

-Brrr!!! Zimno! - zawołał Atsushi, pocierając dłońmi o siebie. Zbliżył się do nich i wskoczył na taras - Mamy jakieś przekąski?

-Chwila, ale czy Ty nie byłeś w kuchni? - zapytał Kimura.

-Byłem, ara.- ziewnął zawodnik - Ale Murochin, Susachin, Tobechin i Kagamichin nie dali mi nic zjeść i wygonili mnie stamtąd.

-MURASAKIBARA! NIE ŻRYJ TEGO! -wrzasnął Taiga, zabierając środkowemu wielką michę cukierków - To na później!

-Trochę cierpliwości, Atsushi. - uśmiechnął się Himuro - Niedługo wszystko będzie gotowe. Sprawdź co robi reszta, dobrze?

-Okeeeeeeeeeeeeej.

Flesz błysnął kolejny raz. Kazunari tym razem strzelił fotkę pokrytemu śniegiem Murasakibarze.

-Ara, Takaochin, bo Cię zmiażdżę.

Znowu rozległo się pukanie do drzwi, które zwabiło wszystkich do środka.

-Cześć! - powitała wszystkich Momoi, która miała przyczepione do pleców anielskie skrzydełka. Za nią szli Kiyoshi, Hyuga i Riko. - Widzę że przygotowania trwają!

-Może pójdziemy do kuchni pomóc chłopakom? - zaproponowała Aida.

Całe towarzystwo znieruchomiało, zwłaszcza Ci, którzy zasmakowali ich potraw.

-Nie, nie, nie ma takiej potrzeby!- zawołał Hyuga - Jestem przekonany, że świetne sobie radzą! Może...yyy...dokończymy strojenie choinki?

Ten pomysł dobrze się przyjął. Chwilę później dziewczyny były już zajęte wieszaniem ozdób. 

Ofiary ich potraw odetchnęły z ulgą.

W tym samym momencie z kuchni wyszedł Kagami.

-Cześć, senpai! -zawołał. Nowo przybyli skinęli mu głowami.

-JEZU! - wrzasnął nagle, gdy przed nim pojawił się Kuroko.

-Nie, to ja, Kuroko. - powiedział niewinnie, a na jego głowie siedział Dwójka.

Zrezygnowany Kagami obrócił się, ale zaraz wrzasnął ponownie, kiedy pojawił się przed nim Mayuzumi.

-PRZESTAŃCIE TO ROBIĆ! - krzyknął, a widząc niezrozumienie tych, którzy dopiero co przyszli, powiedział - Robią tak od samego początku.

-Czekaj...oni tu byli cały ten czas? - zdziwił się Eikichi.

-Wyluzuj, my tu mamy pojedynek na niedostrzegalność. - wtrącił Chihiro.

 Nagle do środka wpadł Kise, który na  włosach również miał reniferze rogi.

-CZEEŚĆ WSZYSTKIM! - zawołał, uśmiechając się radośnie. Pobiegł prosto pod choinkę i pozostawił pod nią, a raczej już przed nią prezenty.  Za nim weszli kolejni goście z Seirin; Furihata, Kawahara i Fukuda.

Nagle w tył złotej głowy wyrżnęła śnieżka.

-IDIOTO!- wrzasnął  Kasamatsu, który był cały mokry - To wszystko Twoja wina!

-O co chodzi? - zapytał Susa.

-Ehm...-podrapał się po głowie Furihata- Przechodziliśmy obok stawu i tak jakoś wyszło, że...Kasamatsu-san się poślizgnął i wpadł, a lód był cienki...

-To przez to, że Kise zachciało się bitwy na śnieżki! 

Do salonu wszedł Himuro, który w rękach trzymał tacę z karpiami. 

Kagami zamarł z nożem nad żywym karpiem.

-Co jest? - zapytał Tatsuya.

-Patrz jak się na mnie gapi...-mruknął - Jakby chciał powiedzieć "nie rób tego".

-Aleś Ty delikatny, Taiga. - parsknął Himuro, a żeby bardziej go zmotywować dodał - Jakbyś tak grał w koszykówkę, to nigdzie byś nie zaszedł.

To podziałało.

-Wybaczcie, ale jesteście naszym daniem głównym. METEOR JAM!

-Jak tam, wszyscy są? - zapytał, patrząc na zgromadzonych.

-Jeszcze nie.

-Ale jesteśmy my. - mruknęli Kuroko i Mayuzumi, pojawiając się nagle obok Tatsuyi.

Zszokowali go tak, że niemal wypuścił tacę z rąk.

Kagami również pojawił się ponownie w salonie. Poprawił przywieszoną za pomocą wstążki do żyrandola piłkę od kosza, pełniącą funkcję ozdoby. W tym samym momencie rozległ się tupot i po schodach na dół zszedł Aomine, a widząc Taigę i piłkę, hasło mogło być tylko jedno.

-JEDEN NA JEDNEGO! - krzyknął.

-ZAWSZE!- odpowiedział as Seirin.

-Dai-chan!

-JA TEŻ CHCĘ!- zawołał Kise.

-Gdzie niby chcesz grać, idioto?- warknął Wakamatsu, któremu za pomocą Moriyamy, Susy i Ootsubo udało się wyplątać z lampek. - Jest zima, jakbyś zapomniał.

Daiki spojrzał na niego z lekkim politowaniem.

-Zwariowałeś? Akashi dysponuje własną salą. - mówiąc to machnął ręką na Kagami'ego, który zerwał ozdobę, po czym obaj wyszli. Kise pobiegł za nimi.

Tymczasem znowu rozległ się dzwonek do drzwi. Hayama podszedł do drzwi i otworzył je.

-Jak samobójca spędza Boże Narodzenie? Wiesza się na choince! - powiedział Izuki - KITAKORE!

Kotaro zatkało, ale po chwili roześmiał się głośno. Jednak tylko on.

Stojący za rozgrywającym Seirin, Koga i Tsuchida mieli wielce mówiące miny.

-Izuki, spłoń. - rzucił Hyuga.


Sterta prezentów, która się pojawiła, zajmowała sporą część salonu. Wszystko już niemal było gotowe, jedzenie już stało na stole, Miyaji, po tym jak Sakurai zupełnie przypadkowo wylał mu na twarz wodę, ożył i w akompaniamencie "Naprawdę przepraszam!" włączył się do imprezy. Wszyscy czekali tylko na trójkę asów, którzy gdzieś zaginęli w akcji no i na pana domu.

Po jakimś czasie drzwi wejściowe uchyliły się.

-I jaki wynik? - zapytał Imayoshi, ale okazało się, że to był tylko Kuroko. - Kiedyś stąd wyszedł?

-Zróbcie coś...-westchnął Tetsuya- Oni nie mają zamiaru skończyć.

-Pójdę tam i ukręcę im...-zaczęła Riko, grożąc pięścią, ale coś jej przerwało.

Nagle rozległy się kroki. Ktoś schodził powoli i dostojnie z góry.

-To nie będzie konieczne.- powiedział Akashi Seijurou- Zaraz powinni tutaj być.

Zapadła cisza.

-Co im zrobiłeś? - zapytał Mibuchi.

W odpowiedzi Akashi nacisnął przycisk na dziwnym, małym pilocie.

-JEDZENIE JEST GOTOWE! I BĘDZIEMY ROZDAWAĆ PREZENTY! - zabrzmiało na całej posesji.

Po chwili do środka wbiegło trzech asów. 

-Co? Chcieliście jeść bez nas?!- wrzasnęli jednocześnie Aomine i Kagami.

-I nie dać mi prezentów?! -krzyknął Kise.

Akashi uśmiechnął się.

-Skoro już wszyscy są, możemy zaczynać. 

Rozległo się szuranie, kiedy zawodnicy zaczęli odsuwać krzesła i siadać na nich.

Takao już miał usiąść przy stole, kiedy rozejrzał się.

-Mam wrażenie, że kogoś brakuje...-mruknął. Zapadła cisza, wszyscy rozejrzeli się, sprawdzając kogo nie ma.

-TAKAOOOOOOOOOOOOOO!- dobiegło ich z dworu.

Kazunari nagle zbladł.

-O cholera, Shin-chan! - zawołał i wybiegł na dwór, a za nim cała reszta. To co ujrzeli, przeszło ich najśmielsze oczekiwania.

W zaparkowanej na podjeździe rikszy siedział czerwony ze złości Midorima, w stroju elfa.

-No w końcu! - wrzasnął - Wołam Cię od dwóch godzin!

-Wybacz, Shin-chan, ale...czemu tu siedzisz? - zapytał rozgrywający, drapiąc się po głowie.

Obrońca zacisnął zęby i wymamrotał coś pod nosem.

-Co?

-PRZYMARZŁEM DO SIEDZENIA, NANODAYO!

Kiedy wszystkim udało się wreszcie zgromadzić w pokoju, rozdano opłatek i zawodnicy zaczęli się nim łamać.

Takao spojrzał na Akashi'ego

-Co się życzy gościowi, który ma wszystko?

-...i więcej one vs one...-powiedział Kagami. Aomine uśmiechnął się. 

-Nieskończonej ilości słodyczy i chęci do gry...-mruknął Himuro do Atsushi'ego.

-Żeby Rak był na pierwszym miejscu w Oha-Assa jak będziemy grali...-Midorima uśmiechnął się na życzenia, które składał mu Ootsubo.

-Żebyś mnie tak nie bił, Kasamatsu-senpai! - zawołał  Kise.

-Większych cycków! - powiedział Daiki do Riko. Normalnie zarobiłby i to mocno, ale w końcu są święta.

-Kolejnej części kalamburów, ale lepszych niż dotychczas. - mruknął Hyuga do Izuki'ego.

-Najpiękniejszej dziewczyny, Moriyama. - Kobori nie wierzył w to, co mówił, ale jeśli Yoshitaka znalazłby dziewczynę, to może skupiłby się w końcu na meczu.

-Najlepszego, Kiyoshi! - zawołał Eikichi, łamiąc się opłatkiem z Teppei'em.

-Niech zapas ananasów Ci się nigdy nie wyczerpie, bo nie będę miał czym rzucać! - powiedział Miyaji do Kimury.

-Kolejnego pojedynku. - mruknął Hayama do Izuki'ego.

-Żebyś przyłaził na treningi, dupku. - warknął Wakamatsu do Aomine.

-Tetsu-kuuuuuuuun! - w tym jednym słowie było tyle ekspresji, że nic więcej nie trzeba było dopowiadać.

-Wszystkiego dobrego, Momoi-san. -uśmiechnął się Kuroko.

-Najlepszego, Nigou. - powiedział Kagami, wyciągając rękę do Dwójki. Ten zaszczekał radośnie.

Mitobe kiwnął głową.

-Dzięki! - zawołał Koga - To najlepsze, co może mnie spotkać!

-Takao. Po prostu wszystkiego najlepszego...partnerze. - mruknął Midorima. Kazunari uśmiechnął się szeroko. Usłyszenie czegoś takiego od gościa jak Shin-chan, było naprawdę niesamowite.

Gdy wszyscy skończyli składać sobie życzenia zasiedli do stołu. Potrawy, przygotowane przez Himuro, Kagami'ego, Mitobe i Susę były świetne.

Po wspólnym posiłku nadszedł czas na prezenty.

-Kto będzie Mikołajem? - zapytał Akashi.

-JA! JA! JA!

-EJ, JEDYNĄ OSOBĄ, KTÓRA MOŻE BYĆ MIKOŁAJEM JESTEM JA SAM!

-TO BOLAŁO, KASAMATSU-SENPAI!

-ZAMKNIJ SIĘ, TAKAO!

-Może po prostu wybierzmy drogą losów? - zaproponowała Momoi.

Pomysł różowowłosej dobrze się przyjął. Po chwili gotowe były papierki do wyboru, które każdy wyciągnął z zaciśniętej ręki dziewczyny.

-I kto i kto?

Imayoshi odchrząknął.

-Ja. - przejął od Hayamy czerwoną czapkę Mikołaja i usiadł na przygotowanym luksusowym, skórzanym fotelu obok choinki. Uniósł rękę - Ale najpierw dzieci, śpiewamy kolędy.

-WŚRÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓD NOCNEJ CISZY...-zawyła cała grupa.

Shoichi wzdrygnął się.

-Może jednak nie. - sięgnął ręką i wyjął pierwszy, płaski prezent - Ekhem...Aomine.

-HEJ! JEDYNĄ OSOBĄ, KTÓRA MOŻE DAĆ MI PREZENT JESTEM JA SAM!

-Rozumiem, że jej nie chcesz? - mruknął Imayoshi - A szkoda, to chyba specjalna edycja.

-Dawaj to! 

-Kagami.

-To wcale nie następna piłka do kosza, co nie? - mruknął Hyuga. Oczywiście wiadomo, kto był tym "Mikołajem".

Zabawę przerwał dzwonek do drzwi.

-Otwarte! - zawołał Akashi.

Rozległ się tupot i ciche posapywanie, gdy do środka wszedł ktoś ubrany w strój Mikołaja i z wielkim workiem.

-O JA CIĘ, PRAWDZIWY MIKOŁAJ! - zawołali Kiyoshi, Hayakawa i Hayama.

Domniemany święty opuścił worek na ziemię i objął wzrokiem całe towarzystwo.

-Myśleliście, że w tym worku są prezenty? - zapytał, zdejmując czapkę i odsuwając brodę - NIC Z TYCH RZECZY, KONO BAKA!

_______________________________________________________________________________

To jeszcze raz: Wesołych Świąt!

Wkleję tu jeszcze fan arta, którego znalazłam przypadkiem, ale bardzo mnie bawi 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro