Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19 - Na wyciągnięcie ręki

-Chcesz zrobić coś takiego? - Kise uniósł brwi. - To ciężka sprawa, Kascchi. Nawet bardzo. Z całą swoją zwinnością i szybkością możesz i tak nie dać rady. Samo przejście przez kogoś pokroju Murasakibaracchiego jest trudne, a co dopiero zmuszenie go do interwencji, bez której ta technika ci nie zadziała.

-Wiem. Ale akurat ja mogę go do tego zmusić. - Kaori zacisnęła zęby - Jeśli opanuję to i jeszcze coś innego, co aktualnie ćwiczę, będę mogła stawić mu czoła jak równy z równym, chociaż nie jestem tak zwinna jak Aomine.

-Mimo to, w kwestii blokowania twoje szanse są jeszcze niższe niż moje czy Aominecchiego.

Na jej usta wpełznął podstępny uśmieszek.

-Kto mówi o blokowaniu? Zdaję sobie sprawę, że go nie zatrzymam. Ale tu nie chodzi o to. To nie jest technika tylko na niego. Jeśli chodzi o grę z Yosen, to nie ja mam się martwić o zatrzymanie go. Tylko on o to, by zablokować mnie.

-Ale jak chcesz to zrobić? To by wyma...

https://youtu.be/wx1GWA_NihQ

Urwał, widząc jej wyraz twarzy.

-Rozumiem...potrafisz to.-Ryouta schylił się i podniósł piłkę. -Żeby opanować tą technikę potrzebujesz kogoś wyższego i silniejszego od siebie, nie mylę się? A im ktoś mniejszy od docelowego, tym trudniejsza jest ta technika do wykonania?

-Dokładnie tak.

Kise uśmiechnął się szeroko i podał jej kulę.

-Okej. Wchodzę w to.

-A czego oczekujesz ode mnie? - zapytała. Chłopak mrugnął do niej. 

-Sama gra mi wystarczy, no i...-spojrzał jej prosto w oczy. - Potrzebuję sposobu na solidne wzmocnienie wytrzymałości i szybkości. Wiąże się to z moją kolejną techniką. Więc co ty na to, Kascchi?

Kaori parsknęła śmiechem.

-Znasz odpowiedź, Ryo-chan.

***

Kobori i Moriyama wyszli z jadalni. Skoczyli jeszcze do pokojów po wodę i ruszyli w stronę sal gimnastycznych.

-A co się stało z Kasamatsu? - zapytał środkowy, gdyż nie widział kapitana na kolacji. Pytanie zaś skierował do Yoshitaki dlatego, że ten miał z Yukio pokój i nic nie wskazywało na to, by rozgrywający tam się znajdował.

-Z którym Kasamatsu? - odpowiedział pytaniem na pytanie obrońca, a Koji westchnął ciężko. Moriyama był cały czas myślami gdzie indziej, a Kobori dziękował Bogu, że przyjaciel nie biega zachwycony za dziewczyną, jak to ma w zwyczaju, ponieważ powstrzymuje go od tego i od w ogóle wspominania sama obecność, a nawet sama myśl o ich przerażającym kapitanie.

-Z naszym. Z Kasamatsu Yukio. Rozgrywający.-powiedział środkowy, a mówił to tak, jakby tłumaczył kompletnemu idiocie - Taki nie za wysoki i wiecznie się wkurza, ale jest genialny. Ro-zu-miesz?

-Nie musisz do mnie mówić jak do debila. - zirytował się obrońca. - Nie widziałem go odkąd wróciliśmy do ośrodka z biegów.

Znaleźli się na korytarzu prowadzącym do sal. Moriyama podszedł do pierwszej i uchylił powoli drzwi.

-O, tutaj jest.

Kobori zajrzał za nim. Ich kapitan właśnie chyba robił wstęp do większego treningu, bo na razie tylko ćwiczył dwutakt. Robił to na połówce sali, druga była przedzielona zasłoną. Chłopaki wycofali się cicho, nie chcąc mu - przynajmniej w tej chwili - przeszkadzać swoim przyjściem. Potem może by z nim zagrali, ale w tym momencie Kasamatsu wyglądał tak, jakby chciał grać sam.

Na drugiej połówce sześciu zawodników z ich drużyny, w tym Nakamura Shinya, robiło właśnie sobie mini meczyk, trzech na trzech. Ale ci mieli już komplet, więc nie było co się wciskać.

Trzecioklasiści ruszyli dalej, wąskim, zadaszonym korytarzem i podeszli do drugiej, skąd dobiegały dźwięki kozłowania i biegania, w bardzo szybkim tempie.

Otworzyli drzwi, chcąc zobaczyć co dzieje się w środku.

W tą i w tamtą, przez całe boisko, naprawdę na wysokich obrotach grali Kise i Kaori, jedno drugiego blokując w trakcie próby rzutu z wyskoku, podczas gdy w trakcie blokowania osoba z piłką starała się w powietrzu minąć tą drugą. Jednak to była dopiero rozgrzewka dla dwójki zawodników z Pokolenia Cudów.

-Nie. - powiedział Kobori, ciągnąc Moriyamę za kołnierz do tyłu.

Trzecia była kompletnie pusta, więc postanowili ją zająć. Ledwo zdążyli zdjąć bluzy i wyciągnąć kosz z piłkami, kiedy drzwi sali otworzyły się i weszło dwóch pierwszaków z Okamino: młodszy Nakamura i jasnowłosy skrzydłowy, którzy jednak zatrzymali się, widząc, że pomieszczenie jest zajęte.

-Ups...

-Luz. - zawołał do nich Moriyama - Po połowie!

Tamci pokiwali głowami i przebiegli na drugą część sali. W mgnieniu oka przegrodzili pomieszczenie zasłoną i zniknęli za nią.

Kobori złapał piłkę w dłonie.

-Ten wyższy...to nie jest czasem skrzydłowy?

-Ja wiem...? - mruknął Yoshitaka - A nie środkowy? Nie...-zrobił minę myśliciela. - Środkowy to ten najwyższy, co zawsze się szlaja za ich rozgrywającym.

-Ten rozgrywający to też niski nie jest. - powiedział Koji, który stwierdziwszy, że kula jest zbyt słabo napompowana, odłożył ją na bok.  - Ile on ma? Z metr osiemdziesiąt siedem cm? Równie dobrze mógłby grać jako skrzydłowy.

-Tak, ale jego rzuty są słabe. - dodał Moriyama, a jego rozmówca wziął drugą piłkę do ręki - Gdyby poprawili co nieco, byliby całkiem niezłą drużyną.

Kobori wziął rozbieg, wybił się i wsadził kulę do kosza. Po chwili wylądował.

-No chyba po to tu właśnie przyjechali. - powiedział, podnosząc ręce do góry i rozciągając barki.

Obrońca już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale uniemożliwił mu to huk, dochodzący z przylegającej sali drugiej.

-Ło, kurwa. - usłyszeli głos Kise. - Przegięliśmy, Kascchi.

-Nie drzyj się tak! - warknęła. To jeszcze dwaj trzecioklasiści słyszeli. Ale dalszego dialogu już nie -Musimy go jakoś szybko wymienić.

Oczywiście Moriyama nie byłby sobą, gdyby nie ruszył zobaczyć, co się tam zadziało, ale kolejny raz tego dnia powstrzymał go Kobori.

Tymczasem Kaori i Ryouta stali z założonymi na boki rękami, rozmyślając co zrobić  z zawalonym słupem ze zniszczoną tablicą, który rozwalili razem jednocześnie, by nikt go nie zauważył. Prawdopodobnie był już uszkodzony wcześniej, gdyż nawet razem nie mogli mieć ani takiej siły ani takiej wagi, by to zrobić.

Chyba.

***

https://youtu.be/FTFJmrkHPgo

Hideaki i Ibuka, którzy, nie licząc Hayakawy, jako ostatni wyszli z jadalni, szli wzdłuż korytarza prowadzącego do sal gimnastycznych. Po odgłosach z nich dobiegających, mogli stwierdzić, że na pierwszej znajdowało się sporo osób, a na drugiej prowadzona była walka na śmierć i życie, natomiast na trzeciej było spokojniej, jednak ktoś na niej był. Nie chcąc - przynajmniej na razie - nikomu wtryniać się w grę, ruszyli dalej, ale zatrzymał ich jakiś głos.

-Oi, wy...Okamino! - obrócili się natychmiast w stronę, z której dobiegał głos. Z pierwszej sali gimnastycznej, z drzwi od drugiej połowy, wyglądało dziewięciu zawodników Kaijou, z klas drugich i pierwszych. Popędzani gestem ręki, obaj gracze zbliżyli się.- Będziecie teraz trenować?

-Um, tak. - przyznał Rin. Na twarzy brązowowłosego pojawił się uśmiech.

-Graliśmy trzech na trzech, ale teraz dołączyli chłopaki i pomyśleliśmy, by zagrać pełny mecz. - powiedział drugoklasista. - Jednak reszta drużyny gdzieś się zapodziała, a nam brakuje rozgrywającego i sędziego. Moglibyście zagrać z nami?

Hideaki i Ibuka spojrzeli na siebie. Co prawda w tym momencie to na Shinjiego padał obowiązek nadzorowania meczu. Jednak obrońca Kaijou, który ich zaprosił do gry chyba to zauważył, bo powiedział:

-Sędzia zmienia się co pięć minut, żeby każdy mógł zagrać. - gdy usłyszeli coś takiego, już się nie wahali. Po prostu weszli do środka.

***

Yukio wyszedł z sali z ręcznikiem na karku. Chociaż trenował sam, robił to na tyle dokładnie i w takim tempie, że się spocił. Zerknął na zegarek, była dwudziesta druga. Teoretycznie miał jeszcze godzinę. Postanowił ogarnąć ten kawałek sali, na którym ćwiczył i zrobić sobie jeszcze jedną rundkę wokół terenu, po czym iść się wykąpać i spać.

Szybko posprzątał salę, na której nie było zbyt wielkiego bałaganu, schował kosz z piłkami do schowka i wyszedł na korytarz. Uderzyło go nieco chłodniejsze powietrze, ale bluzę Kaijou zostawił w pokoju i nie zamierzał po nią pójść, ruszył do przodu, mijając ośrodek.

Budynek świecił pustką. Znaczyło to tylko tyle, że albo część zawodników poszła spać, albo jeszcze trenuje. Dzisiejszego dnia Kasamatsu nie czuł potrzeby dodatkowego treningu z kimkolwiek. Poćwiczył sobie sam, skończył, kiedy uważał, a teraz zamierzał się wyspać.

Zrobił nie jedną, ale kilka rundek. W momencie, w którym wrócił do pokoju, nie było w nim nikogo.

-Huh? - spojrzał jeszcze raz na zegarek. Dwudziesta druga trzydzieści. Moriyamy brak w pokoju.- Nawet ty trenujesz o tej porze?

Po chwili jednak uśmiechnął się.

-Dobrze.

***

Kise leżał na podłodze z rozpostartymi ramionami. W pewnym momencie cień padł na jego twarz. Ryouta uniósł lekko głowę do góry.

-Kończymy? - zapytał. Dziewczyna pokiwała głową.

-Raczej. Coś taki słaby, Kise? - mruknęła, podając mu rękę. Chwycił ją i podciągnęła go do góry.

-Słaby? - fuknął, odgarniając złote włosy z czoła - Nie jestem słaby!

-Pod względem wytrzymałości jesteś. - określiła dokładnie, a po tym musiał jej przyznać rację, bo tak faktycznie było.

-No ja mam nadzieję to poprawić na tym obozie, Kascchi! - zawołał, machając rękami, a Kaori uśmiechnęła się.

-Jasne. Ale wiesz... - schyliła się i podniosła piłkę - Nie zatrzymasz tak Aomine.

Jego twarz spoważniała.

-Wiem.

Nie oburzył się, bo wiedział że to prawda. Tak samo jak wiedział to, co powiedziała później.

-Ani ty na obecnym poziomie nie zatrzymasz Aomine, ani ja z moimi obecnymi umiejętnościami nie zatrzymam Murasakibary. Ale zapominamy o kimś jeszcze, Kise.

Pokiwał głową.

-Tak. - powiedział - Zamiast gadać, musimy trenować, Kascchi. By wygrać Winter Cup, a nie skupiać się na jednym zespole czy zawodniku.

 -Dokładnie. - dodała - A teraz rusz tyłek.

Blondyn ruszył w stronę schowka, coś mrucząc pod nosem. Granatowowłosa odprowadziła go wzrokiem, aż w końcu spojrzenie padło na prawą kostkę chłopaka.

Kise...

***

https://youtu.be/9BZUtrjvsj0

-Nie, nie, gościu! Robisz to źle! - wrzasnął skrzydłowy Kaijou, z drużyny czerwonych , gdy po raz kolejny Shinya Nakamura z niebieskich ograł rozgrywającego - W ogóle nie umiesz go zatrzymać! Stop, stop, chłopaki! - zawołał do reszty, która chciała wznowić grę. - Mamy tu problem techniczny! - zarówno czerwoni jak i niebiescy zgromadzili się wokół nich. Chłopak zwrócił się do Hideakiego. - Jakim cudem doszliście do trzeciej rundy Inter-High skoro nie potraficie nikogo zatrzymać?

Rin i Shinji milczeli, ale zamiast tego odezwał się inny zawodnik, ten który zaprosił ich do gry.

-Nie przesadzaj, Takahashi*. Ty też na początku nie byłeś w tym taki genialny. - mruknął, a tamten z zaskoczenia umilkł, jednak po chwili odezwał się ponownie.

-Może nie, Kato-san*, ale...

-Jak możemy to poprawić? - wtrącił Ibuka, widząc, że zaraz wybuchnie tutaj kłótnia.

I wybuchłaby, ale koniec końców wszyscy by się pogodzili i wrócili do gry, bo takie było Kaijou.

-Nie wiem. - rzucił Takahashi, drapiąc się po głowie. - Robię to instynktownie.

Instynktownie...

-W tej kwestii, Moriyama-senpai i Kobori-senpai są dużo lepsi. - powiedział Kato, wzdychając. - Dlatego też są w pierwszym składzie. Wznawiamy?

-Raczej nie. - odezwał się jeszcze inny gracz, zerkając na zegarek - Powinniśmy już zacząć sprzątać.

To zdziwiło wszystkich jedenastu zawodników, ale po sprawdzeniu godziny przyznali temu rację.

***

https://youtu.be/eqJBlWnsXDY

Treningi na obozie zaczynały się o ósmej rano. Ale zawodnicy Okamino, już przyzwyczajeni do porannych biegów, wstali dużo wcześniej, by się na nie udać, jeszcze przed śniadaniem. W czwórkę stali już przed ośrodkiem, czekając na swoją kapitan.

-Co, gotowi na podjęcie dzisiaj Kaijou? - zapytał Kamata, rozciągając się trochę - Może dzięki temu obozowi nauczymy się z nimi grać?

-Nie licz na to. - parsknął Ryuji - Nie wykorzystują w tych meczach swoich nowych ruchów, czy strategii, właśnie po to, żebyśmy nie mogli tego zrobić. Grają całkowicie po staremu, a też to nie są zawody na śmierć i życie.

-Czy Kaijou gra tak, czy inaczej... - odezwał się Ibuka. - Jesteśmy tu po to, żeby trenować. Wykorzystajmy ten czas najlepiej, jak możemy. A czy spotkamy się z nimi na Winter Cup, to się okaże.

Pozostali przyznali mu rację.

-I takie podejście mi się podoba. - zabrzmiał głos. Czterej pierwszoklasiści odwrócili się, za nimi stał kapitan Kaijou.- Tacy macie być.

Z wnętrza budynku zaczęła wychodzić cała drużyna Kanagawy, w bluzach.

-Huh?

-Co się tak dziwicie...- powiedział Yukio - Też biegamy rano.

Zawodnicy prawie że się zebrali. Brakowało tylko trenera, który miał im powiedzieć to i owo, oraz Kaori.

-Kapitan się spóźnia? - mruknął Hideaki - To niemożliwe.

Tymczasem Kaori stała przed trenerem Kaijou.

-Co by pan...-zaczęła - Zrobił z zawodnikiem, który ma zacięcie do gry na trzy punkty, ale podstawowa forma rzutu w ogóle mu nie odpowiada?

***

Hyuga ziewnął i ruszył w kierunku szkoły. Szczerze, sam nie wiedział, czemu tak wcześnie wstał, skoro trening zaczynał się dopiero za godzinę. Tego dnia ranek w Tokio był dość zimny, pomimo tego, że było lato. Kapitan Seirin schował ręce do kieszeni i poszedł dalej.

Wszystko zmierzało ku dobrej stronie. Zespół był już po jednym obozie treningowym, na którym się wzmocnili, teraz, już niedługo czekały ich eliminacje do Winter Cup, a potem kolejny wyjazd, tym razem w góry. Jeśli wszystko pójdzie gładko, zagrają na największym turnieju. Chociaż Seirin było młodą drużyną, miało aspiracje. Hyuga zdawał sobie sprawę, że to będzie ciężkie. W drodze po wymarzone mistrzostwo stało naprzeciwko nich sześciu członków Pokolenia Cudów, prawdziwych potworów, które w obecnej chwili pewnie szlifowały swoje i tak już niewiarygodne umiejętności.

Nie tylko Pokolenie Cudów było przeciwnikami. Gdyż istniała jeszcze druga grupa graczy.

Niekoronowani Królowie.

I chociaż mieli w drużynie Kiyoshiego, przerażający był fakt, że trójka z tych niesamowitych zawodników znajdowała się w Rakuzan, w jednej drużynie z  kolejnym członkiem Pokolenia Cudów, co ponownie robiło ten zespół najsilniejszym na zawodach.

Ale był jeszcze jeden Król. Na samą myśl o nim Hyuga zaciskał pięści.

Hanamiya.

Z pewnością ten drań i jego zespół będą walczyć o Winter Cup. A Junpei nie zamierzał pozwolić ani na powtórkę zeszłorocznych zdarzeń, ani na to, by Kirisaki Daichii zdobyło choć jeden punkt w kwalifikacjach do Pucharu.

Hyuga wiedział jeszcze, że w zeszłym roku nie tylko Kiyoshi padł ofiarą Hanamiyi. Łobuz obrał sobie na celownik lepszych graczy z każdego zespołu i chociaż nie udało mu się przeprowadzić tego manewru z Shutoku, ponieważ Kirisaki Daichii nie dostało się do Finałów Ligi, bo wyeliminowała ich Wilcza Akademia, w meczu z Okamino dokonał paskudnego faulu na wice-kapitanie tej drużyny, który wraz z kapitanem był jej fundamentem. Junpeia aż brały ciarki na wspomnienie końcówki tego meczu, ale nie ze zdenerwowania, jedynie tego, co tam zaszło.

Same, popieprzone potwory są wszędzie.

Rytmiczne uderzenia wyrwały go z rozmyślań na temat eliminacji Winter Cup. Ciemnowłosy zatrzymał się i ze zdziwieniem spojrzał na boisko, obok którego się znalazł. Kapitan Seirin przeszedł przez trawę i stanął za zawodnikiem. Przybrał swoją typową minę poważnego gościa i poprawiając okularki, powiedział:

-Czemu ćwiczysz przez treningiem, idioto?

***

Sala była jeszcze pusta. Chłopaki siedzieli na śniadaniu i gadali o tym i owym, a do meczu pozostawała jeszcze chwilka.

Kaori kozłowała piłkę. Jednak, póki co, nie ruszała się z miejsca, a jedynie obserwowała jak kula wraca pod jej dłoń i wędruje z powrotem w stronę podłogi.

W pewnym momencie przestała. Piłka potoczyła się parę metrów dalej, a dziewczyna przyglądała się swojej lewej ręce.

-To się tak nie uda. - mruknęła, obracając dłonią. Przeszło rok temu miała ją kontuzjowaną. Tuż przed meczem z Rakuzan. - Muszę to zrobić inaczej.

Ano yaro...

Zacisnęła pięść.

Drzwi otworzyły się. Do środka wbiegła tylko jedna osoba.

-Kascchi! JEDEN NA JEDNEGO!

***

https://youtu.be/nflmoC2UgnA

Piłka potoczyła się po ziemi.

-Spodziewałbym się czegoś takiego po Kagamim, ale serio? - powiedział Hyuga, podnosząc kulę.-Mało ci? Taki trening jaki mamy ożywiłby trupa. Domyślam się dlaczego to robisz, ale nie przeginaj, Izuki.

Czarnowłosy zamrugał i już chciał coś powiedzieć, ale kapitan kontynuował

-W takim tempie możesz złapać kontuzję, więc przestań. Wiem, że wzmacniasz wytrzymałość, żeby być zdolnym do waszego pojedynku, do którego jednak nie dojdzie, jeśli się nie opanujesz. Mamy jeszcze inne mecze przed tym, idioto. Nie możemy sobie pozwolić na jakikolwiek wypadek, potrzebujemy cię. Chcesz powtórki z zeszłego roku?

Rozgrywającego kompletnie zatkało. Znał się z Hyugą już kawał czasu, ale nie sądził, że ten mu walnie, ot tak, taki wykład. Ćwiczył, owszem, ćwiczył często, bo chciał być gotowy. W każdej chwili. Nie tylko do pojedynku. A do każdego meczu.

Z całego Seirin to on grał najdłużej w koszykówkę. A czuł się...najsłabszym. ( * płacze jak pisze * Izuki, przecież wiesz, że Cię uwielbiam. Do Czytelników: Wyjaśnienie tego wątku będzie później.)

-Hyuga, obaj wiemy jedno. - odezwał się, a kapitan spojrzał na niego -W tej chwili nie jestem w stanie...

Brązowowłosy przystanął.

-Zamknij się, idioto! To dzięki tobie możemy zdobywać punkty!- warknął, potrząsając rozgrywającym. - Idziemy...-pociągnął go za sobą. - Na trening!

***

https://youtu.be/JDgr45RiA7o

Kaori usiadła na ławce na dworze i przyjrzała się notatkom. Wzięła je wszystkie na ten obóz, ale też dochodziły jej co jakiś czas nowe w związku z postępem drużyny. Na razie odpuściła tworzenie strategii, skupiając się na rozwijaniu indywidualnych sił, gdyż od tego w końcu również wzrasta praca zespołowa.

Praca zespołowa, bez której nic tu nie wypali.

Kamata, umiejący robić wsady i jednocześnie rzucający trójki...Gdyby nauczył się dobrze rzucać, mógłby zaskakiwać na dwóch, a nawet trzech pozycjach, bo...

Grał jako środkowy. Robił wsady jako skrzydłowy. Co prawda robi je tragicznie, ale ma czas to poprawić, nawet ostatnio wyglądają nieco lepiej. Uczy się grać jako rzucający obrońca... 

-Co by pan...-zaczęła - Zrobił z zawodnikiem, który ma zacięcie do gry na trzy punkty, ale podstawowa forma rzutu w ogóle mu nie odpowiada?

Takeuchi uśmiechnął się półgębkiem. Dobra była. Nie pytała się go o bezpośrednie rady dotyczące treningu, bo wiedziała, że jako szkole, przeciwko której mogą grać, nie będzie pomagał. Przynajmniej właśnie bezpośrednio.

-Cóż...-odchrząknął. - Najlepszym wyjściem byłoby odnalezienie lub utworzenie właściwej formy. Zależy to od specyfikacji gry tego zawodnika. Jak mu się najlepiej atakuje...w jaki sposób to robi...trener powinien wszystko to wiedzieć...-uniósł brwi. - I zakładam, że tak jest. Rzutów za trzy nie może robić, ot tak, każdy gracz. Jako trener powinnaś wiedzieć, czy da radę to zrobić.

- A żebyś się nie zdziwił, staruszku, bo tak właśnie jest. - mruknęła - Zacięcie Kamaty do trójek to teoretycznie zasługa Midorimy. A Midorima jest z Pokolenia Cudów. Nie odpuści.

Czyli...

Do przeprowadzenia...

Kamata Shigeru- PF, C, SG

-To trochę przerażające...-mruknęła - Nigdy nic nie chciałam od tego Horoskopowego Świra, a on mi pomógł nawet o tym nie wiedząc. 

Podobna sytuacja była z Ibuką. Gość, który mógł grać zarówno na środku, jak jako i skrzydłowy...

Ibuka Shinji - C, PF

-Czyżby odpowiedź była na wyciągnięcie ręki? - mruknęła. - Czy to nie przypadek, że dysponuję tylko pięcioma graczami,  ale za to mogącymi grać swobodnie na różnych pozycjach?

Shinji, tak samo jak Rin, był słaby w obronie. Ale to był dopiero początek obozu treningowego, początek zmian.

Nakamura grający na rzucającym obrońcy...

-I...rozgrywający

Nakamura Ryuji- SG, PG

-Jeszcze ze swoim talentem obronnym, spokojnie grający na drugim skrzydle, jako wspomagający...

Hideaki Rin...

Gdyby poprawił obronę...Wspominał jeszcze o tym, jak bardzo chciałby zdobywać punkty. Coś kiedyś usłyszała o wsadach.

Niemożliwe stawało się możliwe. Wraz z samą sobą, dysponowała zaledwie pięcioma graczami. Ale zawodnicy ci byli przystosowani do gry na przynajmniej dwóch różnych pozycjach, a nawet trzech. Co prawda podczas zamiany, którą przeprowadziła w meczach towarzyskich nie wyglądało to zbyt dobrze, ale to był początek. Od tamtego czasu już było lepiej. 

W takim wypadku, gdyby ćwiczyli pod takim kątem...

-Powstaje mi mnóstwo wariantów. 

Łącznie z takim, gdzie mogą zaatakować absolutnie wszyscy...

-Ja pierdzielę. - skwitowała krótko - To jest genialne.

Jednak, jest jeden haczyk. A w sumie, nawet dwa.

Pierwszy to ten problem, który mamy od samego początku - nie mamy rezerwy. Jeśli spadnie na którekolwiek z nas kontuzja, jesteśmy w dupie.

A drugi...to pewność, czy to wszystko opanują. Powinni dać radę, przynajmniej tak mi się wydaje.

Lekki uśmiech zamajaczył na jej twarzy.

To będzie huge comeback**.

__________________________________________________________________________________

* Cóż...jak się nazywali inni zawodnicy Kaijou, tego nie wie nikt, więc improwizowałam.

** "Huge comeback", każdy wie, co to znaczy, ale w tym wypadku, chodzi mi o to, że tego tekstu użył Midorima w "Last Game" (chociaż akcja filmu dzieje się po Winter Cup).


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro