Rozdział 29 - Seirin kontra Shutoku
Dziesięć tysięcy wyświetleń! Dziękuję Wam bardzo!
________________________________________________________________________________
-Do twarzy ci z siódemką. - uśmiechnął się Akechi.- Chociaż cztery też jest niczego sobie.
-Kayu-saaaan! - dziewczyna była kompletnie zaskoczona. Nie spodziewała się, że spotka tutaj któregokolwiek z poprzednich graczy.
-Jestem tutaj, to nie zwidy.- powiedział i wskazał na ławkę. - Może usiądziemy na chwilę? Waszego przyjaciela zabrali do szpitala, tego, co jest pięć minut drogi stąd. Tutaj na miejscu orzekli, że to nie jest strasznie poważna kontuzja, ale zapewne będzie miał chwilową przerwę od gry.
-Wysłał...mi właśnie wiadomość.- wtrącił Rin.
Blondyn spojrzał na nich.
-No, w końcu mogę poznać naszą nową drużynę. Ale najpierw powiedzcie, co tam napisał?
Nieco zaskoczony Hideaki zaczął czytać.
Nie jest źle, została mi ostatnia kontrola. Jeśli przyjdziecie i opuścicie mecz z Shutoku, zabiję was. Analizujcie przeciwnika, idioci oraz kapitanie. Zobaczymy się popołudniu, prawdopodobnie mnie wypuszczą.
Jak duży kamień stoczył się w tamtym momencie z serc Wilków z Tokio wiedzieli tylko oni sami. Po chwili cała drużyna stała wokół ławki, na której siedzieli kapitan i poprzedni wicekapitan.
-Kayu-san, wprost nie mogę w to uwierzyć! Tyle cię nie widziałam...jak z twoją nogą? - rzadko pierwszoklasiści z Okamino widzieli tak zaaferowaną twarz swojej kapitan.
-Wszystko w najlepszym porządku. - uśmiechnął się. Tak jak pamiętała. - Jak widzisz...-chwycił za zamek białej bluzy. - Rozmawiasz właśnie z kapitanem drużyny narodowej do lat dwudziestu. Udało mi się dostać na Uniwersytet Tokijski. Tam zacząłem od nowa grać w lidze uniwersyteckiej. Zauważył mnie trener, następnie dostałem powołanie do reprezentacji. Widocznie miał jakieś kontakty...- zaśmiał się.
-Wooooach...naprawdę ci gratuluję, senpai. - powiedziała zachwycona, ale i nieco dziwnym głosem Kaori. - Należy ci się to jak nikomu innemu.
Zauważył to.
-Nie przejmuj się. O reprezentacji kraju do lat dwudziestu i tak niewiele się mówi, jak już to podczas zgrupowania, a i bez tego pewnie miałaś pełno zajęć. Budowanie drużyny od podstaw i to zaledwie z pięcioma graczami nie jest łatwe. No...-spojrzał na nich. - Przedstawcie się, pierwszaki!
Ci, słysząc coś w rodzaju komendy w jego głosie, stanęli prosto w linii.
-Hideaki Rin! Rozgrywający!
-Nakamura Ryuji! Obrońca!
-Kamata Shigeru! Skrzydłowy!
Blondyn powoli zmierzył wzrokiem każdego z nich.
-Należą wam się gratulacje za ten mecz. Widziałem, że jesteście całkiem dobrzy. - powiedział uśmiechając się. - Naprawdę macie szansę na Winter Cup. Ten manewr ze zmianą rozgrywających był zaskakujący. Przyznam, że trochę się bałem, że jest was za mało, ale widzę, że sobie całkiem ładnie radzicie. Mimo to...-nagle jego spojrzenie zmieniło się na bardziej demoniczne, wstał natychmiast i zdzielił każdego z nich przez łeb. - Za ten mecz z Yosen powinni wam uciąć nie powiem co!
Ignorując jęki bólu, usiadł z powrotem. Kaori parsknęła śmiechem.
-Kayu-san, czyżbyś obserwował nas od początku?
-Yyy...a skąd. - powiedział z całą pewnością, machając jednocześnie ręką.
Nakamura wyprostował się, wciąż masując głowę.
-Kapitan nas już stłukła po tym meczu. Nigdy się nie poddamy!
-Właśnie! - przytaknęła mu reszta.
Akechi spojrzał na nich z zadowoleniem.
-Tak. Tak powinno być. A teraz pozwolicie, że zanim pójdziemy na mecz z Shutoku, zamienię kilka słów z waszą kapitan sam na sam.
Zawodnicy ponownie stanęli w linii, skłonili się i odeszli.
Blondyn odprowadził ich wzrokiem.
-Poradzicie sobie. - powiedział - Bilet na Winter Cup macie w kieszeni. Shutoku, nawet z tym ich CKMem* będzie miało z wami problem. Będę jutro oglądał. - uśmiechnął się.
-Tak, tylko...
-Eee, spoko. Będzie was piątka, jak nic. - nie mogła tego widzieć, ale w duchu szeroko się uśmiechał.
Kaori pochyliła się i oparła się przedramionami o kolana.
-Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy, że tu jesteś, Kayu-san. Wzmacnia mnie to niesamowicie.
-Wiem. - roześmiał się - Tęskniłem za tobą. Haru kazał mi pozdrowić tego małego wariata.
Uśmiechnęła się lekko.
-Masz kontakt z pozostałymi?
-Studiujemy na tokijskim właśnie razem z Haru. Gdy usłyszeliśmy, że Wilki z Tokio walczą o bilet na Winter Cup, postanowiliśmy to zobaczyć, jednak Yuu obecnie skrobie egzamin.
https://youtu.be/Z5Ah9p80WQ8
-A co z...-zacisnęła pięści - Kapitanem Ayagewą?
Kayuzuki spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
-Nie masz z nim kontaktu? - pokręciła głową - Ayagewa nie dostał się na studia.
-Co?
-Oblał egzaminy wstępne.
I tak mam gdzieś te egzaminy.
Został z nią do samego końca. I poświęcił wszystko. Nawet studia.
Ten gość...
-I po prostu zniknął. Nie mamy z nim najmniejszego kontaktu.
Podniosła głowę.
-Jak to?
-Nie gra w lidze uniwersyteckiej, ani żadnej. Nie odzywał się od momentu skończenia szkoły średniej, a i zawaleniu egzaminów dowiedziałem się przez przypadek.
Kaori wstała na równe nogi i zacisnęła zęby.
-Ten głupi kapitan! - warknęła - Dlaczego tak po prostu sobie zniknął?! Nigdy nie stracił wiary we zwycięstwo, a nie wiadomo gdzie się teraz podziewa! Głupi, głupi, głupi kapitan!
Akechi westchnął.
-Nie patrz na mnie takim wzrokiem, nie ma w tym ani miligrama twojej winy.
Zamilkła.
-Brakowało mi tego przenikliwego spojrzenia, Kayu-san. Ale to nie tak. Kapitan zawsze był skretyniałym idiotą, ale teraz to przegiął. Co on sobie w ogóle myślał?
-No ja widzę, że sobie uświadomiłaś niektóre rzeczy. - walnął ją w plecy - Co robi Shouyou, tego nie wiem. Wiem jedno, a mianowicie to, że ten debil byłby z ciebie i reszty cholernie dumny. Kaori, przyznaj że zrobiłaś coś niesamowitego. Stworzyłaś drużynę ze zgliszczy, drużynę, która właśnie walczy o Winter Cup. Wypełniasz obietnice, jedną po drugiej i ja wiem, że gdy staniecie do walki z Yosen, przestaną nas nazywać upadłymi Alfami.
Parsknęła śmiechem.
-A żebyś wiedział, Kayu-san.
-No! - podźwignął się na nogi. - A teraz idziemy na mecz!
***
Na trybunach słychać było szmery rozmów. Przez kolejne rzędy przechodziły Wilki z Tokio, a towarzyszył im chłopak w dresie w kolorze barw narodowych. Okamino zniszczyło rywala, a teraz przyszło na mecz Seirin i Shutoku z chłopakiem z młodzieżowej reprezentacji. Z pewnością udało im się zwrócić uwagę. Rozwalenie jakiegokolwiek przeciwnika trzykrotną ilością punktów było nie tylko niespodziewane, ale i wielce zaskakujące.
Cała piątka usiadła w pierwszym rzędzie. Akurat pięć krzesełek, jakby przeznaczonych dla nich. Na boisku jeszcze nie było nikogo.
Kaori przetoczyła wzrokiem po całej sali.
Pociemniało. Na dworze zebrały się ciemne chmury. Po chwili lunął z nich deszcz.
Hideaki odchrząknął.
-Akechi-senpai...
-Kayu. Wystarczy Kayu. - powiedział chłopak.
-Kayu-san...a skąd dowiedziałeś się co z Shinjim?
-Ta pielęgniarka jest całkiem urocza. - odpowiedział z pełną naturalnością blondyn, ściągając bluzę.
-Huh?
-Jak przystało na naszego Kayu-sana. - powiedziała Kaori. - Jesteś niesamowity.
-Wiem, wiem i do tego niezwykle skromny. Bo się zarumienię. - mruknął, wieszając bluzę na krótkim oparciu.- Dziękuję, dziękuję.
Drzwi otworzyły się, na salę weszły obie drużyny. Już od razu mogli stwierdzić, że obie drużyny były maksymalnie skupione. Skupione na tym, by wygrać.
Zawodnicy podeszli do obu ławek i zaczęli powoli rozkładać swoje rzeczy.
Spojrzała na wszystkich po kolei. Zawodnicy Shutoku emanowali chęcią rewanżu za ostatni mecz. Seirin natomiast nie zamierzało im na to pozwolić.
Ale jej uwagę zwrócił zielonowłosy. Jego pięści drżały, był wkurzony.
-Co jest, Shin-chan? - zapytał żartobliwym tonem Takao. - Chyba się nie bo...-nagle urwał, ujrzawszy wyraz twarzy kolegi.
-Nie mów do mnie. - powiedział obrońca - Stoję nad przepaścią. Nie mam czasu na twoje żarty.
Kazunari ucichł.
Mówią, że wygłodniałe bestie są niebezpieczne. - pomyślał - Chyba to rozumiem.
-Pokonać ich...-powiedział cicho sam do siebie zielonowłosy - Teraz tylko to zaprząta mi myśli.
Takao wyprostował się. Usłyszał go.
-Tak...-uśmiechnął się - Mnie również.
Obie drużyny przeszły do rozgrzewki.
Kaori pochyliła się do przodu.
-Ohoo...Midorima nie ma najmniejszego zamiaru odpuścić.- stwierdziła.
-To ta marchewa? Pomarańczowe wdzianko i zielone listki? - pokiwała głową. - Wygląda na dobrego.
-I jest. Przy okazji to także wredna, wkurzająca maruda, która próbuje wszystko w życiu robić za perfekcyjne trzy.
-Aha. - mruknął Akechi, prostując się na krzesełku.
Na czole Midorimy pojawiła się żyłka. Ścisnął mocniej piłkę.
-Przestańcie mnie obgadywać, nanodayo!
-Rzeczywiście. - stwierdził Kayuzuki - Wkurzający typek.
Ale to był dopiero początek zgromadzenia idiotów.
-Kascchi!!! - dobiegło gdzieś z tyłu. Kaori parsknęła śmiechem.
-Zbliża się Dziecko Słońca! - mruknęła i specjalnie zapiszczała- Ryo-chaaaaaaaaan!
-Kascchi!! - był już coraz bliżej i machał ręką.
-Ryo-chaan!
Wszystko wskazywało na scenkę z jakiegoś ckliwego filmu, ale zakończenie oczywiście było inne.
-Zapomnij! - Yukio wyrósł jak spod ziemi i znokautował blondyna.
Kise jednak pozbierał się dość szybko i obaj usiedli nad drużyną Okamino.
Kagami i Midorima zmierzyli się wzrokiem.
Natomiast na trybuny przybył ktoś jeszcze.
-Widzę, że i zdrówko i szczęście dopisuje, Akechi-san.
Blondyn podniósł głowę do góry.
-Ooo, kogo ja tu widzę. Rozgrywający Touou, Yoshi-kun.
Kise i Kasamatsu skinęli sztywno głowami na widok Imayoshiego. Nie żeby mieli do niego żal za przegraną...ale jego drużyna ich pokonała. Poza tym obie drużyny jechały na mistrzostwa. Natomiast reszta Touou siedziała w innym miejscu, za wyjątkiem Aomine, który już zdążył zawinąć się do domu.
-Interesuje mnie ten mecz. - powiedział kapitan Touou - Oglądanie Seirin zawsze jest ciekawe.
-Popieram. - odezwała się Kaori - To jedna z nielicznych drużyn, która potrafi zaskoczyć. Ciekawe, jaką taktykę obrali.
-Tak swoją drogą...-Shoichi spojrzał na Wilki z Tokio. - Gratuluję rozszarpania Hanamiyi na strzępy. Dawno tak świetnie się nie bawiłem. I nawet wszystko nagrałem.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
-Nie dziękuj.
Rozmowy umilkły, ponieważ mecz właśnie się zaczynał.
Jedno jest pewne. - pomyślał Kise - I jedni, i drudzy wiedzą, że ani Midorimacchi, ani Kagamicchi nie mają takiej wytrzymałości jak Kascchi. Ale...czyżby rozgryźli jego rzuty?
Ale...-przeszło przez myśl Kaori. -Nawet jeśli, pozostaje inny problem...-jej oczy skierowały się na Takao. - Shun i Kazunari...kto okaże się dziś lepszy?
Piłka poszła do góry.
-Rzut sędziowski!
***
Kiyoshi pierwszy dotarł do piłki i strącił ją do Izukiego. Shun złapał kulę, ale Kazunari zaszedł go od tyłu i wybił mu ją.
-Dobrze! Ładnie, Takao!
Piłkę przechwycił Kimura. W tym samym momencie Ootsubo ruszył w stronę kosza Seirin.
-Szybkie rozegranie. - powiedział Kayuzuki - Shutoku nie tylko nie patrzy z wyższością na Seirin, ale zdaje też sobie sprawę z tego, że są groźnymi przeciwnikami.
Kimura już zbierał się do rzutu, ale piłkę wybił mu Kuroko.
Skąd on się tu wziął? - pomyślał zaskoczony skrzydłowy - Jednak bez Takao go nie powstrzymamy.
Piłka poleciała w bok, gdzie przejął ją Shintarou.
-Midorima! - zawyła ławka Seirin.
Obrońca już niemalże wyrzucił, ale kulę natychmiast wybił mu Kagami.
-Dobrze! Ładny blok! - zawołał Hyuga.
Piłka wyleciała na aut.
Wszyscy siedzieli całkowicie zszokowani.
-Niezłe tempo. - stwierdził Kamata.
-Iskrzy od samego początku. - powiedział Koga.
Kise i Kaori spojrzeli na siebie.
Skacze wyżej...niż poprzednio. - pomyślał blondyn.
Takao ruszył do przodu. Wraz z nim biegł obstawiający go Izuki. Kazunari jednak dał radę mu się wymknąć i podał do Miyajiego, który natychmiast odrzucił piłkę do Kimury. Ten podał do Midorimy. Zielonowłosy złożył się do rzutu, ale znowu podbiegł do niego Kagami.
-Mówiłem ci to już! - zawołał czerwonowłosy, wybijając obrońcy piłkę. - To na nic!
Kula ponownie wyleciała na aut.
Kaori pochyliła się do przodu.
Fakt, Kagami jest dla Midorimy najgorszym przeciwnikiem. - przeszło jej przez myśl. - Ale ta maruda nie byłaby sobą, gdyby nie miała na to kontry. Co wymyśliłeś, cwaniaku i dlaczego z tym zwlekasz?
Obaj gracze zmierzyli się wzrokiem. Widać było, że prowadzili między sobą dość iskrzącą konwersację.
-Będę rzucał tak długo, aż nie będziesz mógł już skakać. Choćby to było dziesięć tysięcy lub sto milionów rzutów.
-Heh. -parsknął Kagami. - Interesujące.
Nagle w pozostałych trzech obecnych na sali członków Pokolenia Cudów coś uderzyło.
Kise zmarszczył brwi. Kaori zamarła.
Dziwna sprawa...to jakby był Midorimacchi, a jednocześnie jakby nim nie był.
***
https://youtu.be/BQ8WiNRMZW0
(Tu powinien być soundtrack ze sceny, w której Riko robi curry, niestety nie mogę go znaleźć)
Pierwsza kwarta dobiegła końca. Seirin prowadziło. Shutoku nadal nie wykonało żadnego poważniejszego ruchu. Jednak wszyscy zdawali sobie sprawę, że to dopiero początek gry.
Takao uśmiechnął się lekko, kliknął wyślij i schował telefon z powrotem do leżącej na podłodze torby.
Zabrzęczał telefon. Kaori wyciągnęła go z kieszeni.
Od: Kazunari
<załącznik>
🤣🤣🤣
Nawet zaciekawiona tym, co Takao mógł jej wysłać właśnie teraz, kliknęła na załącznik. Był to filmik.
Co bardziej zabawne, z Midorimą w roli głównej. I to chyba jeszcze sprzed meczu.
Siedzący nad nią Kise pochylił się do przodu.
-Ściągnę ich na siebie...-mówił zielonowłosy - I podam.
.
.
.
-NANI?!
Oboje zaczęli się śmiać jak nienormalni, filmik spowodował, że Kise prawie spadł z siedzenia.
-Ściągnę ich na siebie...i podam.
-Hahahahahahahahaha! Nie wierzę, że Midorimacchi powiedział, a tym bardziej zrobi coś takiego!
Dwójka członków Pokolenia Cudów wyła ze śmiechu na trybunach, a ich drużyny oraz siedzący obok kibice patrzyli się na nich, jak na idiotów.
-Kapitanie, co w tym takiego śm...-zaczął Hideaki, ale nie dokończył, bo
-Ściągnę ich na siebie...i podam.
-Hahahahahahahahha!
-Ściągnę ich na siebie...i podam.
-K-K-Kascchi...-wydusił Kise. - Przestań!
-Ściągnę ich na siebie...i podam.
-O co ci chodzi...-parsknęła-Przecież to jest nagranie warte stu milionów jenów!
-Ściągnę ich na siebie...i podam.
Oboje przestali się na chwilę, ale sekundę później znów wybuchnęli śmiechem.
-Chodzi o to...-Kise znowu zaczął się śmiać, gdy Kaori po raz kolejny odtworzyła nagranie.- Że...Midorimacchi...w życiu...
-Ściągnę ich na siebie...i podam.
Kaori nagle spoważniała.
-Ale skoro zamierza to zrobić...
Kise posłał jej naprawdę poważne spojrzenie.
-Tak. -powiedział z powagą -Seirin będzie miało tarapaty.
-Kise...-spojrzała na niego znacząco.
-Kascchi...- oddał takie samo spojrzenie.
-MUSIMY TO NAGRAĆ!
***
Trwała druga kwarta. Seirin cały czas utrzymywało przewagę nad Shutoku. Ale na boisku cały czas dało się wyczuć dziwną presję. Jakby coś miało nadejść.
Czuli to zarówno zawodnicy Seirin, jak i siedzący na trybunach gracze. Coś nadchodziło ze strony Midorimy i spółki, ale co to było? Nie wiedział nikt. Wśród graczy białych rósł niepokój.
Jedynie Kise, który siedział gotowy z wyciągniętym telefonem oraz Kaori i ekipa siedząca z nimi czekała na realizację zwiastunu meczu, który otrzymali od samego źródła.
Co jeszcze dziwiło Seirin to to, że Kagami mógł przerwać każdy rzut zielonowłosego, a ten sobie z tego jakby nic nie robił.
-Zachowuje się, jak nie on. - stwierdził Kise. - Midorimacchi...daje się blokować.
-Jeśli rzeczywiście zamierza podać...-zaczęła Kaori - Zmuszając po tym Seirin do biegu...
-Zwyczajnie ma zamiar wykończyć tego skrzydłowego przed przejściem do głównej ofensywy. - odezwał się Akechi.
Czerwonowłosy ponownie to zrobił, wybił kulę obrońcy Shutoku, zanim ten zdołał złożyć się do rzutu. Ławka Seirin wybuchnęła radością.
Też chciałbym świętować...-pomyślał Hyuga - Ale tu coś jest nie tak.
Co oni szykują? - zastanawiał się Kiyoshi - Skąd ten niepokój?
Izuki kozłował piłkę.
Nie jest dobrze. - pomyślał, rozglądając się wokół. - Po Kagamim wyraźnie widać zmęczenie. Poprzednim razem pomógł mu Kuroko, jednak teraz...
Rozgrywający spojrzał w stronę Tetsuyi, przy którym, nieodłączny niczym cień, czaił się Takao.
Teraz jest podobnie. To naprawdę uciążliwy gość.
Rozgrywający z Shutoku, pierwszak Takao.
-Mamy dopiero drugą kwartę. - powiedział Kazunari - Co jest, Kuroko?
Izuki wciąż kozłował kulę.
Najlepszą umiejętnością Kuroko są podania, przy których wykorzystuje odwrócenie uwagi. Uratował nas tym niezliczoną ilość razy.
Ale ten gość widzi całe boisko. Jego Hawk Eye znacznie przerasta moje Eagle Eye.
-Shun! - rozległo się z trybun - Przestań rozkminiać różnicę między wami i rusz dupę!
-Huuuh? - nagle się wyprostował. - Cichaj tam, ty na górze!
Parsknął lekko śmiechem, ale po chwili spoważniał z powrotem.
Kuroko wciąż nie mógł uwolnić się od Takao. Izuki dłużej nie zwlekał, podał do Hyugi, ale linię podania przeciął Miyaji.
-Cholera!
Piłka trafiła do Midorimy, przed którym natychmiastowo wyskoczył Kagami.
Ale zielonowłosy wstrzymał się.
-Zmyłka?!
Kise aż otworzył usta. Ale to nie był koniec.
Ledwo Kagami wylądował, wybił się ponownie. Przez widownię przeszło głośne oooch.
-Niezły jest. - stwierdziła.
Dwa super wysoki pod rząd? - pomyślał Takao - Co za gość!
Ale Midorima był szybszy. Natychmiast wyrzucił kulę przed siebie.
Kamata uważnie obserwował trajektorię lotu piłki. Mimowolnie przypomniał mu się mecz. Mecz z gimnazjum, który przegrał między innymi przez zielonowłosego.
Wejdzie? Nie!
Zawodnicy Shutoku skamienieli. Piłka nie przeszła przez obręcz. Jednak niemożliwym było, by Midorima spudłował.
Więc?
To nie tak...-pomyślał nieco zszokowany Shintarou. - Trudno uwierzyć, ale w takim momencie...zdołał ją dotknąć.
-Musnął...-stwierdził Akechi - Ten typek jest szalony.
Piłka wciąż była w boisku. Ale zanim zawodnicy Shutoku zdążyli się tam pojawić, przechwycił ją Kuroko, który podał przez całe boisko do Izukiego.
Shun wrzucił kulę do kosza.
-Zdobył punkty! Ale skąd dostał podanie?
Dwójka z Pokolenia Cudów, siedząca na trybunach uśmiechnęła się lekko. Odkąd poznali Kuroko i jego styl gry, zawsze bawiły ich pytania typu skąd to podanie?
Kise oparł podbródek na splecionych dłoniach.
To dopiero początek. - pomyślał - Midorimacchi wykorzystujący zmyłki. Sytuacja Seirin robi się nieciekawa. Do tego...-przeniósł wzrok na drużynę Okamino.
Kaori zachowywała poważny wyraz twarzy.
***
Takao szybko rozegrał. Poszło podanie do Kimury, który natychmiast oddał ją do Midorimy.
A ten ponownie stanął twarzą w twarz z Kagamim.
Zmyłka czy rzut?
Shintarou uniósł ręce. Taiga nie czekał, wyskoczył. Jednak to ponownie była zmyłka.
As Seirin nie zamierzał tak łatwo się poddać. Wyskoczył kolejny raz.
Niedobrze! - pomyślał Izuki - Nie sięgnie!
Nagle Kiyoshi pojawił się przed Midorimą. We dwóch, Kagami z tyłu, Teppei z przodu. Tak zamierzali powstrzymać obrońcę przed rzutem.
https://youtu.be/JDgr45RiA7o
-Na to właśnie czekałem! - zawołał Kazunari, wychodząc zza ich pleców.
Midorima spojrzał na niego.
I podał.
Miny zawodników Seirin wyrażały niedowierzanie. W miejscu, w którym siedzieli zawodnicy Okamino i Kaijou panowała cisza.
Tymczasem podanie poszło od Takao do Miyajiego. Ten wraz z rozgrywającym i Kimurą poprowadził atak. Pod koszem Seirin stali tylko Hyuga i Kuroko.
Widząc podchodzącego Kuroko, Miyaji zrobił małą zmyłkę i podał do wchodzącego Ootsubo, który wrzucił piłkę do kosza.
Na ławce Seirin panowało milczenie.
-Kise...-powiedziała po chwili zaskoczona Kaori. - On naprawdę...
-Taaaak. - odpowiedział, opuszczając telefon. - Midorimacchi podał piłkę.
To kolejne nagranie warte kolejnych stu milionów jenów! - pomyśleli oboje.
Kilka kliknięć, mała edycja i filmik wyfrunął na różnorakie portale społecznościowe, na których zarejestrowany był Kise.
On nie rzucał dla siebie...-pomyślał Kamata - Tylko dla całej swojej drużyny.
Gdybym tego nie zobaczyła na własne oczy...nigdy bym w to nie uwierzyła. Shutoku stało się właśnie prawdziwym zespołem, a ten samolubny Czterooki Glutek przestał grać w pojedynkę.
-Nigdy nie sądziłam, że najdzie dzień, w którym zaczniesz na kimś polegać. - uśmiechnęła się w zachwycie. - Całkiem nieźle, Midorima.
***
To było w tamtej chwili tylko jedno podanie. Lecz wywarło na Seirin ogromne wrażenie. Do tego stopnia, że zdjęli Kuroko. Musieli zmienić taktykę.
Tymczasem na trybunach pojawiła się Momoi.
-Midorin naprawdę zrobił coś takiego?!
Dało to początek naprawdę długiej dyskusji. Kise zalogował się na jeden portal na który, między innymi, wrzucił filmik. Osiągnął już tam naprawdę pokaźną ilość polubień i komentarzy, nawet osób niezwiązanych z Pokoleniem Cudów, ale jeden komentarz dość się wyróżniał.
Aomine Daiki: Co kurwa. Nie wierzę. Ktoś podmienił nam Midorimę.
-Ten baran siedzi w Internecie, a nie w magazynach?! Też w to nie wierzę!
Kise kliknął na ikonkę, chcąc zobaczyć wyświetlenia i reakcje.
Akashi Seijuurou wyświetlił to.
-Ulala...Akashicchi.
A na dole trwała bitwa na śmierć i życie. Seirin postawiło podwójne krycie na Midorimie. Nie zamierzali pozwolić mu na rzuty. Nie była to jednak idealna taktyka. Miyaji w ciągu paru sekund przedostał się pod ich kosz.
Zatrzymywali Midorimę, ale mieli lukę pod koszem.
-Skoro nie możemy ich zatrzymać...-zawołał Hyuga, już naprawdę zdenerwowany. - To musimy punktować częściej niż oni!
Nie dane było jednak dokończyć im pojedynku w drugiej kwarcie. Zabrzmiał gwizdek oznaczający jej koniec.
-Druga połowa to będzie wojna o punkty. - powiedział Kasamatsu - Ale to Seirin jest w gorszej sytuacji.
-Nie mają jak zatrzymać Shutoku, a sami mogą łatwo przegrać. - wtrącił Kayuzuki, po czym obaj spojrzeli na siebie.
Dobry jest.
***
Rozpoczęła się trzecia kwarta. Shutoku od razu ruszyło z atakiem. Takao szedł do przodu, kozłując piłkę.
-Daruj sobie! - zawołał, widząc blokującego mu drogę Izukiemu i podał piłkę do tyłu. Wprost do Midorimy.- Tylko nie spudłuj!
-Milcz, głupcze. - powiedział obrońca i wyrzucił kulę wysoko w powietrze.
Zdobył punkty. Shutoku objęło prowadzenie.
Kaori zmarszczyła brwi.
Czy on właśnie...się uśmiechnął?
Seirin poszło z kontrą. Podanie Izukiego do Hyugi przerwał Miyaji.
-Nasz zespół to nie tylko Midorima! - zawołał skrzydłowy i rzucił w kierunku ciemnowłosego. - Nie lekceważcie nas! Nie pozwól pierwszakom nas przyćmić, Kimura!
-Jasne!
Skrzydłowy wrzucił łatwo piłkę do kosza.
-Czemu nie wsad, tylko jakiś dwutakt z dupy! - krzyknął Miyaji, machając oskarżycielsko ręką.
-Sam sobie zrób wsad! - zawołał Kimura - To nie takie proste!
Jakoś...widać że nastroje w drużynie są dobre. - pomyślał Nakamura - Szanują się, razem się śmieją i grają. Mimo że mają takiego mruka w zespole, akceptują go i jego siłę. Shutoku to drużyna z prawdziwego zdarzenia.
Midorima przechwycił piłkę. Natychmiast znaleźli się obok niego Kiyoshi i Kagami.
Ale Taiga nie zdołał wyskoczyć. Zielonowłosy zdobył punkty. Shutoku kontrolowało grę.
https://youtu.be/wx1GWA_NihQ
-Cholera...-syknął Furihata. - Odmieniony Midorima naprawdę tak utrudnia sprawę?
Przebiegający obok Takao zatrzymał się.
Odmieniony? Tak to inni widzą? - spojrzał w stronę obrońcy. - Nie zauważyłem u niego jakieś szczególnej zmiany. No...może trochę.
Nie żebyśmy się przyjaźnili. Nie jest wylewny.
Chociaż uznajemy jego umiejętności. Jest dziwolągiem i dość ciężko go polubić.
W sumie, to samotnik.
Ale kiedy chcę wracać do domu, on dalej ćwiczy. Wbija kosz za koszem, w ciszy. Na okrągło, nie męcząc się.
Obserwując go, myślę...
...że jest dziwakiem...
...że mnie wkurza...
Ale pomimo tej denerwującej osobowości trudno go znienawidzić.
Biegł już z powrotem na własną połowę.
No...w sumie może coś się zmieniło. Bardzo rzadko, ale gdy gramy razem lekko się uśmiecha. Może to...-spojrzał w stronę Kuroko. - Dzięki niemu.
-Odkąd gram przeciw niemu, pracy zespołowej nie uważam za słabość. - powiedział Kise - Nie potrzeba do tego wielkiej siły.
-Nigdy nie była naszym atutem w Teiko. - odezwała się Kaori - A teraz to jedyne, dzięki czemu możemy wygrać. Dlatego...to jeszcze nie koniec gry.
Zabrzmiał sygnał zmiany. Wszedł Kuroko.
***
Gra została wznowiona. Tetsuya został przywitany przez resztę Seirin na boisku. Gra bez niego była naprawdę ciężka.
Zawodnicy Shutoku, nieco zaskoczeni faktem pojawienia się niebieskowłosego z powrotem na boisku, próbowali dociec przyczyny.
-Myślałem, że Mis...coś tam nie działa.
-Chyba nie są aż tak zdesperowani?
Ale ich wątpliwości rozwiał Midorima.
-Jak już, jest odwrotnie. - powiedział - Skoro wszedł, musi mieć coś w zanadrzu.
Zostały sekundy trzeciej kwarty. Takao nie miał zamiaru pozwolić zawodnikowi widmo na zrobienie czegokolwiek.
-Seirin...wydaje się być pewne Kuroko. - powiedział Imayoshi.
I właśnie wtedy to się stało.
Shun ominął Miyajiego i podał do Hyugi. Ten od razu odrzucił piłkę do Kiyoshiego. Środkowy rozejrzał się.
Kuroko był wciąż kryty.
Ale...
Niebieskowłosy ruszył do przodu. Kazunari poszedł za nim, ale zablokował go Kagami.
Zasłona?
A Tetsuya ruszył wprost na Midorimę.
-Idzie prosto na niego? - zawołał Kise.
To był plan Seirin. Kiyoshi uśmiechnął się i podał do niego kulę.
-Kuroko!
Kise zamilkł. Kaori siedziała w ciszy z rozwartymi oczami. Mina Midorimy wyrażała czysty szok.
On złapał piłkę?!
Niemożliwe! -pomyślał zielonowłosy - Kiedy trzyma piłkę, "Misdirection" nie działa!
-Coś się święci! Uważaj, Midorima!
Kuroko opuścił rękę z kulą, jakby zamierzał kozłować...
I zniknął.
Obrońca Shutoku rozszerzył oczy. Zawodnik Seirin minął go. Trybuny skamieniały.
-To Vanishing Drive!
-Co takiego?! - krzyknął zszokowany Takao.
Ootsubo zabiegł drogę niebieskowłosemu. Ten jednak zdołał podać do Teppeia, który zdobył punkt.
Cała drużyna Seirin ryknęła z radości.
-Dobrze, Kuroko!
Tetsuya zmierzył spokojnym wzrokiem Midorimę.
-Kurokocchi...-powiedział cicho Kise.
Całkowicie opanował swój drive. - pomyślała Momoi.
Technika opracowana by pokonać Pokolenie Cudów...
Nieskuteczna tylko przeciwko jednemu z nich...
Kise spojrzał na Kaori.
Nie ma takiej techniki, którą da się przejść każdego. Vanishing Drive byłoby przeciwko niej bezużyteczne.
-To dlatego tego nie użył w meczu z nami. - powiedział nagle Nakamura - Rozumiem. Może i znika, ale nadal go słychać.
Skrzydłowy Shutoku przechwycił piłkę.
-Ty draniu! - krzyknął i wyrzucił ją dość szybko w powietrze.
-Czekaj, Kimura! - krzyknął Ootsubo. Za późno. Kula odbiła się od obręczy.
Zebrał ją Izuki.
Szczerze mówiąc, nie łudziłem się, że ją zbiorę, ale się poszczęściło.
Piłka trafiła do Kuroko, który ruszył do przodu. Na jego drodze stanął Takao.
-Nie wiem jak to zrobiłeś, ale mnie nie miniesz!
Wbrew temu, Tetsuya przeszedł. Ponownie.
On naprawdę znika!
-Cholera! -przeklął rozgrywający Shutoku.
Z trójki Hyuugi Seirin wyrównało. Równo z końcem trzeciej kwarty.
-Robi się ciekawie. - uśmiechnął się Midorima.
Zawodnicy zeszli na przerwę. Grupa siedząca na trybunach przyglądała się to jednej drużynie to drugiej.
Kagami jest kompletnie wyczerpany. - pomyślała Kaori - Długo nie wytrzyma. Co do niego...-skierowała wzrok na Midorimę - Nie umiem powiedzieć. Nie oszczędza się w tym meczu ani trochę.
Remis...i dziesięć minut do końca. W tym tempie, ten, który zdobędzie pierwsze punkty w tej kwarcie, będzie zwycięzcą. - Kise wyprostował się na krześle.
Gracze wrócili na boisko.
***
Czwarta kwarta okazała się prawdziwą grą na śmierć i życie. Żadna z drużyn nie zamierzała odpuścić. Seirin pierwsze zdobyło punkty z potężnego wsadu Kagamiego, który zrobił go nad dwoma obrońcami. Gra toczyła się dalej.
Kaori spojrzała na Takao, który właśnie był w trakcie wyrzucania sobie, że spuścił Kuroko z oczu.
Oj, Kazu, Kazu...musisz się jeszcze sporo na jego temat nauczyć.
Ootsubo stał w miejscu, Seirin nie tylko go zaskoczyło, ale i zaimponowało.
Szybkie podanie między Izukim a Kiyoshim uzupełnili o Kuroko. Ich rytm zmienia się co chwilę. Grają gwałtownym stylem "biegnij i rzucaj".
To ostateczna forma koszykówki Seirin.
Midorima przechwycił piłkę.
Nie bądźcie tacy pewni siebie!
Wyrzucił piłkę do góry, którą jednocześnie próbowali zatrzymać Kagami z Kiyoshim. Żadnemu to się jednak nie udało.
Shutoku zdobyło trzy kolejne punkty.
-Świetnie, Shin-chan! - zawołał Takao, po czym spojrzał na kolegę. - Wszystko gra? Niedługo powinieneś osiągnąć swój limit.
-Głupcze. - mruknął zielonowłosy, stojąc tyłem do rozgrywającego. - Dokładnie wiem, ile jestem w stanie rzutów wykonać. Swój limit...osiągnąłem już dawno temu.
Kise spojrzał kątem oka na granatowowłosą. Wyglądała jak...
Wyglądała jak zachwycony Aomine, gdy ktoś rzucił mu wyzwanie.
Swój limit osiągnąłem już dawno temu? Nie gadaj bzdur, Midorima. Oboje wiemy, że najgorszy mecz dopiero przed nami.
Takao zaśmiał się.
-Niech mnie, prawdziwy facet.
Zbliżał się koniec meczu. Trybuny szalały.
-SHUTOKU! SHUTOKU! SHUTOKU! - szło z jednej strony.
-SEIRIN! SEIRIN! SEIRIN! -słychać było z drugiej.
Hyuga wyrzucił piłkę do góry.
-Nie zamierzamy przegrać, durnie!
Kazunari przeszedł pod kosz przeciwnika.
-Z ust mi to wyjąłeś! - krzyknął, wrzucając kulę do kosza.
Bitwa na śmierć i życie trwała, a czasu było coraz mniej.
-SHUTOKU! SHUTOKU! SHUTOKU!
-SEIRIN! SEIRIN! SEIRIN!
-Niesamowity doping...-powiedział cicho Hideaki. Ale nikt mu nie odpowiedział.
Spojrzał w bok.
Zarówno Kise, jak oboje Kasamatsu, Momoi, Imayoshi i Akechi wpatrywali się w grę toczącą się na dole, bez mrugnięcia okiem.
Cóż za koncentracja. -pomyślał.
I tak najwięcej zabawy mają graczy. - przeszło przez myśl Kise i Kaori. - Są w pełni skupieni i cieszą się grą, zupełnie jakby...
-AAAAAA! - zawołał Ryouta - Ale bym zagrał w kosza.
Granatowowłosa spojrzała na niego, w jej oczach błyszczała motywacja.
-To co, jeden na jednego?
Blondyn uśmiechnął się.
-A jak!
-Durnie!!!!- warknęli Yukio i Kayuzuki, uderzając każde swojego kouhaia. - Siedzieć na tyłkach!
Skończyło się na remisie. Pod sam koniec meczu Midorima sfaulował Kiyoshiego. Seirin dostało dwa rzuty wolne lecz zdołało wykorzystać tylko jeden.
Gdybym tylko trafił ten ostatni rzut...-pomyślał Kiyoshi.
BUM! Zawodnicy Seirin przewrócili środkowego.
-Nie za ostro? - jęknął, podnosząc się. - Nie sądziłem, że dostanę aż takie baty.
-Huh? - Hyuga zamarł z podniesioną ręką. - To nie piąteczka?
Teppei parsknął śmiechem.
Granatowowłosa przyglądała się mu. Cały czas drżało mu kolano. Uszkodzone rok temu.
Za sprawą Krzaczastego.
-Tsk. - syknęła, na samo wspomnienie o nim. Cały czas ją to denerwowało. - Ała! - Kayuzuki trzepnął ją w głowę - Za co to było, Kayu-san?!
-Ty już dobrze wiesz za co!
Zremisowali. Ale nie urządzało to żadnego z nich. Dla Seirin rozpoczął się nerwowy okres. Mieli dwa remisy. Shutoku miało wygraną i remis. Okamino tak samo.
To, czy będą mieli szanse na bilet na Winter Cup zależało od wyniku meczu Okamino i Shutoku oraz ich z Kirisaki Daichii.
Zespół Ootsubo też się denerwował. Wszystko zależało od ostatniego meczu.
-CO? WZIĄŁEŚ ZE SOBĄ NIGOU?! - z szatni Seirin niosły się wrzaski kapitana.
-Hyhy...-zaśmiał się nerwowo Koga.
-Ja ci dam hyhy!
-Bo wiecie...-tłumaczył - Gdy poszedłem go nakarmić, robił taką minkę, jakby bardzo chciał iść z nami...
-To nie powód, żeby go brać! - wydarł się Hyuga.
-Wydawało mi się, że dobrze go ukryłem, ale...chyba gdzieś się zawieruszył.
Rozległ się huk, ktoś widocznie z całym impetem zamknął szafkę.
-Jak mógł się zawieruszyć?!
-Może poszedł na spacerek? - rozległ się głos Kiyoshiego.
-Przychodzi pies do lekarza...
-IZUKI ZAMKNIJ SIĘ! SZUKAĆ GO, ALE JUŻ!
Po chwili drzwi otwarły się z hukiem, cała drużyna, łapiąc bluzy wyskoczyła z szatni na poszukiwanie pieska.
***
Midorima ruszył korytarzem z rękami w kieszeniach. Zremisowali. Nie było dobrze. Na samym szczycie, w tym momencie, plasowała się Akademia Okamino z druzgocącym zwycięstwem nad Kirisaki Daichii i remisem z Seirin. Wszystko zależało od meczu z tą właśnie szkołą następnego dnia.
Kasamatsu Kaori.
Zielonowłosy zmarszczył brwi.
Prawda jest taka, że w gimnazjum żaden z nas nigdy nie potraktował tego drugiego swoją pełną siłą. Czego by nie zrobiła, jestem dla niej najgorszym przeciwnikiem.
Midorima stanął przed automatem.
Chciałbym tak powiedzieć. Ale to nie do końca prawda.
Podniósł rękę, chcąc wybrać przycisk zwalniający jego ulubioną zupkę, ale ktoś go ubiegł.
-Ta...prawda? - zapytała Momoi, uśmiechając się. - Sporo czasu, Midorin.
Podała mu puszkę, którą przyjął bez zbędnego gadania. Ich milczenie przerwał dźwięk kroków.
-Cóż, mecz nie był najgorszy. - powiedział Kise, zbliżając się do nich.
Shintarou tylko prychnął lekko. W trójkę ruszyli w stronę bramy.
-Jeśli wygracie, następny mecz zagracie na mistrzostwach. - kontynuował blondyn. - Lepiej tego nie zepsujcie.
Szli dalej chodnikiem.
-Nie ma takiej opcji. - mruknął zielonowłosy - Nawet jeśli przeciwnikiem jest Kasamatsu. Skończ z tymi farmazonami, głupcze.
-Dlaczego mnie przezywasz? - oburzył się Kise.
https://youtu.be/ofQEsY7sBPk
-O. - rozległ się głos. - Jak zawsze wkurzająco obojętny.
Midorima obrócił się w kierunku skąd dochodził głos i zmarszczył brwi.
-Kasamatsu.
-Kaori-chan! Kascchi! - powiedzieli jednocześnie zaskoczeni Momoi i Kise. Kiwnęła im głową.
Granatowowłosa opierała się o jedno z licznych drzew. Ubrana w klubowe granatowe dresy, z torbą przewieszoną przez ramię, trzymała ręce w kieszeniach i przyglądała się zielonowłosemu z lekko drwiącym uśmieszkiem. Odepchnęła się plecami od drzewa i stanęła tuż naprzeciwko niego, twarzą w twarz.
-Cóż, nie mogę się doczekać aż zetrę ci ten obojętny wyraz z buźki. - warknęła, przyglądając mu się z bliska. Niemalże było widać te pioruny idące z oczu obojga i uśmieszki, które kierowali do siebie nawzajem.
-W ramach rewanżu, wygram. - powiedział Shintarou - Powiedzmy sobie szczerze, Kasamatsu, nic nie ugrasz.
Zmrużyła oczy.
-Nie doceniasz mnie, Midorima. Ale...- obróciła się i podniosła rękę. - Zmienisz zdanie po jutrzejszym meczu. Nie musisz się o mnie martwić.
-Wiem to. I nie będę.
Wrogie emocje obojga jakby opadły. Atmosfera jakby z powrotem stała się normalna.
Starcie zaliczone.
Cała czwórka ruszyła dalej, jak gdyby nigdy nic.
-Ale temu, komu jutro przypadnie zwycięstwo, zostanie przyznany bilet na Winter Cup. - odezwał się Kise. - Czy...
-To nie o to powinieneś się martwić. - westchnął Midorima i przystanął. - Następnym przeciwnikiem Seirin jest Kirisaki Daichii. Z Hanamiyą Makoto.
Kaori zesztywniała. Mimo że rozwaliła czarnowłosego parę godzin temu, samo wspomnienie o nim wciąż działało na nią jak czerwona płachta na byka.
-Ich celem w tych mistrzostwach jest bez wątpienia Seirin. Na bank zrobią wszystko, by...
-Czekaj, czekaj. - wtrąciła. Zielonowłosy spojrzał na nią. - Jak to, Seirin? Przecież Krzaczasty chciał ewidentnie wykończyć mnie.
Shintarou prychnął.
-Fakt. Ale od początku celował w Seirin. Dodatkowo, po dzisiejszym meczu...wszystkie emocje skieruje właśnie na nich.
Kaori syknęła.
Ten drań...czy on to wszystko...
Jak mogłam to przegapić?
-Czeka ich przeprawa z kolejnym ciężkim przeciwnikiem. - powiedział Kise.
Momoi zacisnęła zęby.
-No, na mnie już pora. - odezwał się Midorima. - Trzymajcie się.
-Tak szybko? Tak dawno się nie widzie...-Satsuki i blondyn poszli za nim, ale nagle zatrzymali się jak wryci, gdy zobaczyli rower z doczepionym wózkiem, krótko mówiąc, taką rikszę.
Kaori oparła się o mur i parsknęła śmiechem. Zielonowłosemu lekko zapulsowała żyłka.
-To, na co wygląda. Takao...
Ale przerwał mu radosny szczek.
Obaj koszykarze i menadżerka pochylili się nad rikszą i zamarli, widząc biało-czarnego szczeniaczka, machającego wesoło ogonem na ich widok.
Eech? - zaciął się Midorima.
Huh? Ten maluch...-pomyślał Kise.
Ma na sobie koszulkę! - Satsuki pojawiły się gwiazdki w oczach.- Jaki słodziutki!
Hm? Czyżby Seirin znowu zgubiło swoją uroczą maskotkę? - Kaori stanęła prosto.
Nic nie powiedziała, obserwowała jedynie rozwój akcji. Z Nigou spotkała się już wcześniej, gdy pierwszy raz się zgubił.
Co to jest? Patrzę na niego i mnie nosi, nanodayo!
Różowowłosa wzięła psiaka na ręce i przyglądała mu się w zachwycie.
-Dlaczego tu jesteś?
Kise uśmiechnął się pobłażliwie.
-Momocchi, oczka ci się iskrzą.
Tymczasem Midorima oglądał swój pojazd z każdej strony.
-Aaaach! Ten kundel nasikał mi do rikszy! - szybkimi krokami podszedł do tamtej dwójki i wyciągnął rękę. - Momoi, daj mi go.
-Po co? - zapytała, wciąż zapatrzona w psinę.
-A rzucę sobie nim.
-Aaaaach! - zapiszczała - Tak nie wolno, Midorin!
Nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdyby nie pojawił się Kuroko, który zabrał pieska na ręce. Szczeniaczek polizał go po twarzy. Od tego widoku Satsuki zemdlała z nadmiaru słodyczy, a na domiar wszystkiego pojawił się jeszcze Takao.
-O, Kaori-chan, witaj! Oglądałaś?- skinęła mu głową - Shin-chan! Tu jesteś!
Po krótkiej rozmowie zawodnicy Shutoku zwinęli się do domu. Kise zabrał ze sobą nieprzytomną Momoi, a na chodniku pozostali jedynie Kuroko i Kaori.
-Czekałaś na nas? - zapytał, cały czas trzymając Nigou w rękach.
-Tak jakby. - powiedziała, opuszczając dotychczas skrzyżowane ręce. - Tetsu...uważajcie jutro. Wszyscy. Ten typ...jest zdolny do wszystkiego.
Jasnowłosy skinął głową.
-Zapamiętam. A...
-Trzymajcie się. - powiedziała, obracając się i odchodząc. - Wszyscy. Powiedz Kagamiemu, że będę na niego czekać...na Winter Cup.
Kuroko uśmiechnął się.
-Jasne!
Granatowowłosa obróciła się i ruszyła w stronę drugiego wyjścia, gdzie czekała na nią drużyna. Wszyscy, wraz z kapitanem młodzieżowej drużyny narodowej ruszyli w stronę centrum.
-To co, Shutoku jutro...-powiedział Kamata, zakładając dłonie na boki i odchylając głowę do góry. -Ostatni mecz i finito.
-Ostatni i najważniejszy. Walka o Winter Cup. - sprostował Nakamura - Nie możemy sobie pozwolić na przegraną.
Hideaki spojrzał na kapitan.
-Mam nadzieję, że uda się kogoś ogarnąć na jutro. Pisałem już do typków z klubu piłki nożnej, ale żaden nie może wziąć udziału, również mają eliminacje.
-Ja skontaktuję się z siatkarzami. - mruknęła, wkładając ręce w kieszenie. - Może Hayato mi kogoś odstąpi na jeden mecz.
Doszli do skrzyżowania, na którym przystanęli.
-Teraz muszę lecieć. Do zobaczenia jutro.- powiedział Kayu.
Pierwszoklasiści i drugoklasistka skłonili się. Chłopaki ruszyli w stronę szkoły.
Akechi mrugnąwszy do nich, poszedł w stronę centrum, ale zatrzymał się.
Dziewczyna, która zdążyła już ruszyć za drużyną zatrzymała się również.
-Aach, Kaori?
Obróciła się.
-Tak?
Blondyn uśmiechnął się.
-Dzięki.
Tymczasem Midorima zalogował się na portal społecznościowy. Od razu rzucił mu się w oczy filmik dodany przez Kise.
-CO TO MA BYĆ, NANODAYO?!
***
Było późne popołudnie. Po krótkiej odprawie i lekkim treningu rozciągającym wszyscy rozeszli się do domów. Jedynie Kaori wciąż siedziała w pokoju klubowym, mordując się nad taktyką do meczu z Shutoku, która chcąc nie chcąc, musiała ulec poważnym zmianom.
Drużyna, za wyjątkiem Shinjiego wyszła bez szwanku. Chłopak miał jutro rano wyjść ze szpitala, postanowiono go przetrzymać. U reszty skończyło się na siniakach. Ale to...właśnie był problem.
-Kusooooooo! - wywarczała, mierzwiąc włosy - Mimo że rozłożyliśmy go na części pierwsze i tak sprawił mi problem! Kogo ja mam jutro wstawić?! No kogo?! Nie poradzimy sobie w czwórkę, nie z nimi! Zwłaszcza po takim meczu jak dzisiaj! Ech...-walnęła głową w stolik. - Cholerny Hanamiya.
Mam tylko nadzieję, że niczego jutro nie odwali.
Hayato - połącz
-Co jest, Kaori? Przecież jesteśmy na sali!
-Taa, wybacz. Mam cholerny problem. Nie pożyczyłbyś jednego zawodnika na jutrzejszy mecz?
Yamada milczał długą chwilę.
-Masz kogoś konkretnego na myśli? Gramy jutro towarzyski z Aoba Johsai z Miyagi, potrzebuję tych chłopaków.
-Nie.- odpowiedziała, zaciskając zęby. - Z pewnych względów, wolałabym jakiegoś nawet przypadkowego pierwszaka.
-A co z resztą poprzedniej drużyny?
-Prędzej mnie piekło pochłonie, niż będę o coś prosić tych zdrajców.
Hayato westchnął przeciągle.
-Dobra. Spróbuję coś ogarnąć, ale nic mogę obiecać.
Odłożyła telefon i walnęła głową o biurko.
Odpadł nam środkowy...ktoś, kto w meczu z taką drużyną jak Shutoku jest niezbędny. Nawet jeśli przestawię Kamatę pod kosz, zostawi mi wakat na pozycji silnego skrzydłowego. Jak mam to zapętlić, żeby to jakoś wyglądało?
-Jeśli przesunę siebie na silnego skrzydłowego, a Hideakiego na pośredniczącego między niskim, a rozgryw...- nie dokończyła, bo ktoś jej przerwał.
-To nie będzie konieczne. - zabrzmiał głos.
Obróciła się gwałtownie, prawie że wywracając krzesełko.
-Himura-san!
Czarnowłosy chłopak z grzywką przeczesaną na pół i idącą na boki czoła, stał oparty o futrynę, a przez przedramię miał przełożony granatowy strój z numerem sześć.
-Himura Takahiro...-powiedział - Zgłasza gotowość do meczu!
***
https://youtu.be/HxbrXkaOGso
Był późny wieczór, kiedy wracała do domu. Późno, ale z ulgą.
Zyskała piątego zawodnika na mecz. I to nie byle jakiego, a samego Himurę Takahiro. Niemalże słynnego rzucającego obrońcę. Wystarczyło tylko zmienić ustawienie.
Reszta drużyny została poinformowana. Kamata już wiedział, że zmienia pozycję. Nie powiedział tego przez telefon, ale był niezadowolony z tego powodu. Jednak sam szybko się zreflektował. Priorytetem było wygranie meczu. A pojedynek z Midorimą? Jego duma oberwała, ale musiał dać sobie na wstrzymanie. Poza tym nie było powiedziane, że nie może rzucać.
Kasamatsu przystanęła. Tuż obok opierającego się o drzewo licealisty.
Stanął obok niej i obydwoje ruszyli bez słowa dalej. Aż dotarli na boisko, na którym ćwiczyli wieczorami.
Kaori spojrzała na niego pytająco, bo Daiki nie miał przy sobie piłki.
Nie zamierzał dzisiaj trenować. Tak samo jak dnia poprzedniego i jeszcze wcześniejszego.
-Widziałaś. -bardziej stwierdził niż zapytał. - Wrota do tego. I nie otworzyłaś ich.
-Też ich jeszcze nie użyłeś. A ja...To jeszcze nie ten etap. -odpowiedziała - Poza tym nie chciałabym, by moje sto i więcej procent wyszło w meczu z Hanamiyą.
-Fakt. Ale użyłaś Reinforcement. Nie sądziłem, że widziałaś też tę ścieżkę. - przyznał, rzucając bluzę na ziemię i siadając obok. - Ile to było? Osiemdziesiąt?
-Nie...mniej...ale prawie.
Aomine zmarszczył brwi.
-I strzaskałaś Hanamiyę potrójnym wynikiem? - nagle do niego dotarło. Zacisnął zęby i wstał. - Idiotka.
Kaori wypuściła powoli powietrze z płuc.
-Mówisz idiotka. Dobrze wiem, że gram jutro z Midorimą. To dlatego nie poszłam na całość.
-Ale zdjęłaś ogranicznik w meczu z Hanamiyą tylko po to, żeby go rozciągnąć na łopatki! Nie musiałaś tego robić, zgniotłabyś go tym, co miałaś! Wiesz, ile pozostało ci na mecz z Midorimą?!
To coś, co za Wrotami z pewnością by nie przeszło.
Schowała ręce w kieszenie.
-I co z tego? Nie drzyj się na mnie, Ao-chan. Przynajmniej go rozwaliłam.- podniosła torbę i zaczęła odchodzić. - A doskonale wiesz, że nie przegram z Midorimą.
Aomine jeszcze przez chwilę stał w miejscu na boisku.
-Nie wiem. Może...nie przegrasz. - powiedział, podnosząc bluzę i zarzucając ją na ramię. - Ale jakim kosztem?
Reinforcement. Technika pozwalająca na zdjęcie jednego ogranicznika. Jednak gracz musi mieć na to siły. Musi mieć dość sił, by osiągnąć Reinforcement. Dlatego tę ścieżkę widzą tylko najbardziej wytrzymali zawodnicy.
Przekraczanie swoich zwykłych możliwości i Wrota, a Reinforcement to trzy różne rzeczy.
Ale to jest właśnie to. Możesz przekroczyć swoje możliwości nie sięgając do tej techniki. A gdy rosną twoje możliwości, ono maleje.
Powiedzmy, że normalnie gra się na siedemdziesiąt procent. Reinforcement pozwoliło osiągnąć osiemdziesiąt, za sprawą dodatkowej energii, dodatkowego gazu. Ale to jest wzmacnianie zdolności fizycznych, nie możliwości. Mimo to jedno i tak wynika z drugiego.
I właśnie w tym leży problem. Energia wykorzystana do tej techniki nie wraca tak od razu. Co za tym idzie nie da się jej wykorzystać dzień po dniu, jeśli zużyło się ją w całości.
Ale...to jest właśnie to.
Weszłaś na wyższy poziom, ale to ci nie wystarczyło. Pomieszałaś emocje z grą, chciałaś go zniszczyć. Osiągając Reinforcement, wytracając siłę, która normalnie powinna zostać na dzień kolejny.
To dlatego nie wykorzystałaś jej w pełni. To, czego nie wykorzystałaś...to jedyne, co z tej wewnętrznej, ostatniej siły zostało ci na mecz z Midorimą.
Krótko mówiąc, jeśli utrzymasz poziom na jakim grałaś dwa poprzednie mecze, padniesz szybko. Ale całkowicie. Żaden minutowy odpoczynek nic ci nie da.
Chyba, że masz jakiś plan.
Kaori szła dalej, aż w pewnym momencie uderzyła pięścią o mur, który biegł wzdłuż chodnika.
-Nieprawda. - syknęła, potrząsając głową. - To wszystko...Nieprawda...Poradzę sobie z Midorimą w ten, czy inny sposób.
Ale masz świadomość, że przegięłaś. Nigdy nie grałaś w ataku w takim stopniu, tym bardziej trzy mecze pod rząd. Jesteś po drugim i już wiesz, że...
-Zamknij się, mózgu. Mam na to rozwiązanie.
Schowała ręce w kieszenie i ruszyła dalej. Do pewnego momentu.
https://youtu.be/TpZq3l1JFXI
Przystanęła.
Dzień pełen niespodzianek.
Nie wyjmując rąk z kieszeni, ani nawet się nie obracając, powiedziała:
-Mało ci, Hanamiya?
Makoto wyszedł z cienia, a po jego twarzy mogła stwierdzić, że z trudem ukrywa emocje.
-Pożałujesz tego, Kasamatsu! Pewnego dnia...z pewnością tego pożałujesz!
-Ale się boję. - prychnęła - Rachunki zostały wyrównane. Pogódź się z tym.
Hanamiya uśmiechnął się podle.
-A jutro czeka mnie mecz z Seirin. Ten ich rozgrywający...to ciekawy kandydat na ofiarę.
Zmarszczyła brwi.
Skąd wie, do cholery? Właściwie to trenujemy otwarcie, ale widział nas?
-Ani mi się waż, cholerny draniu. Chcesz zemsty na mnie, mścij się na mnie. Wyładuj się na mnie.
Uśmiechnął się podle.
-Nawet teraz?
Wypuściła powietrze z płuc.
-Nawet teraz.
Zrobił kilka kroków do przodu. Co zamierzał, można było przewidzieć, ale po raz pierwszy nie zamierzała się bronić. Tylko z jednego powodu.
Ponieważ grał jutro z Izukim.
Chociaż i tak nie miała pewności co do jego zamiarów. Z dwojga złego wolała pójść na mecz z Shutoku poobijana, niż pozwolić, by coś stało się rozgrywającemu Seirin w meczu, z jej powodu. Nie zamierzała jednak pozwolić na jakąś grubszą kontuzję.
Miała serdecznie dość tych zamachów, tych złośliwych kontuzji. A przecież on i Yukio byli dla niej jak bracia. I chociaż to oni zawsze upierali się, że powinni ją chronić, ona też chciała chronić ich. Obojętnie jakim kosztem.
To dlatego jej i tak kiepskie kontakty z Arakidą pogorszyły się po pamiętnym meczu.
I to dlatego, ale o tym nie wiedziała, kapitan Ayagewa sądził, że tylko ona może postawić drużynę na nogi i utrzymać ją. Bo będzie ją chronić...za wszelką cenę.
Shun...nie istnieje żadna rzecz, której nie zrobiłabym dla ciebie.
Ale cios, ani nic innego nie nadeszło. Zamrugała oczami. Ktoś trzymał kapitana Kirisaki Daichii za kostkę.
Między nią a Hanamiyą stał blondyn, a w nikłym świetle, wyraźnie od całej reszty, odcinała się jego biała bluza z czarnym, drukowanym napisem.
Hayama Kotaro trzymał kostkę Hanamiyi Makoto w żelaznym uścisku.
-Co jest? - odezwał się, odpychając go. Ten cofnął się, zachowując równowagę.- Najpierw jej siostrzyczka, teraz ona. Aż tak ciężko ci przełknąć należną porażkę, Hanamiya?
Ten tylko się zaśmiał.
-I co się wtrącasz, Hayama? To coś więcej niż nienawiść na boisku.
-Śmiem wątpić. - powiedział Kotaro - To, co się stało podczas meczu, można rozwiązać jedynie w meczu.
Czarnowłosy oblizał wargi.
-Dokładnie.
-Cholerny draniu! - warknęła, wyrywając się do przodu. - Zrób coś Shunowi, to wypruję ci flaki!
Prędzej by się spodziewała takiej sytuacji po Haizakim, ale jak widać, naprawdę wkurzony Hanamiya potrafił być równie groźny, o ile nie groźniejszy.
Już zmierzała w jego kierunku, ale powstrzymała ją wyciągnięta ręka Kotaro.
-Czekaj. - powiedział - Masz jutro mecz do wygrania. Nie pakuj się w niepotrzebne kłopoty, ktoś może nas zobaczyć. Tamten blondyn nigdy by ci nie odpuścił. - dodał, a Kaori syknęła zaskoczona i stanęła w miejscu.
-Hehehe. Żałosne.
-Daj sobie luz, człowieku. - mruknął Hayama - Rozwiąż to w następnym meczu przeciwko niej. Poza tym wydaje mi się, że ci powiedziałem...-obdarzył go spojrzeniem, w którym rywalizacja była pomieszana z pewnością siebie. -Masz się trzymać od niej z daleka! To mój rywal!
Huh?! Czy ten Zwierzak Błyskawicy cały czas robił mi za plecy?! No tak to się nie będziemy bawić!
Kotaro był naprawdę wkurzony. Na co dzień był zabawny, taka dusza towarzystwa, a w poważnym Rakuzan pełnił funkcję serca zespołu. Potrafił rozładować niemal każdą sytuację...i też naładować. Wieczni uśmiechnięty i radosny, poważniał jedynie w niektórych sytuacjach.
W meczach, przy silnych przeciwnikach i w takich jak ta.
-Co, dorobiłaś się ochroniarza?
-Nie próbuj. - powiedział ostrzegawczo Hayama.
Hanamiya odwrócił się i odszedł, pogwizdując. Jakie miał zamiary, tego nie wiedział nikt. Jednak same skierowanie rozmowy na Seirin i Shuna tylko ją jeszcze bardziej podminowało.
Kontuzjował Kayu-sana. Prawie doprowadził do śmierci jej siostry. Był odpowiedzialny za kontuzję Ibuki. A teraz groził Izukiemu?
-Wyluzuj. - powiedział Hayama - Nie zrobi tego.
Spojrzała na niego.
-Kotaro...
-Nie pytaj. - wzruszył ramionami - Ale masz u mnie dług i to spory.
Parsknęła śmiechem.
-Mam go od razu spłacić?
-Nie. - zaprzeczył - Poczekam do Winter Cup. - wyciągnął dłoń zwiniętą w żółwika - Bez względu na wszystko. Demon Błyskawicy i Bestia Błyskawicy stoczą swój pojedynek.
Przybiła.
-Ale burgera to mogłabyś postawić.
-Hej!
***
https://youtu.be/emN9JiB7zUI
Midorima pakował swoją torbę, jednocześnie słuchając horoskopu.
-Do kogo dzisiaj należy pierwsze miejsce? Do Raka! Dzisiaj wszystko pójdzie po twojej myśli, jednak uważaj na Bliźnięta, które mogą zagrozić twoim planom! Twoim szczęśliwym przedmiotem dzisiaj są pałeczki do ryżu! - Shintarou poprawił z lekkim uśmieszkiem okulary. Plan na dzisiaj był taki, że w drodze na mecz i w trakcie przerw musi unikać Kise, który zapewne chciał obejrzeć ten mecz. I...trenera. Akurat to nie było już właściwe. - A do kogo należy ostatnie miejsce?
Midorima wyprostował się i spojrzał na telewizor.
-Do Skorpiona! Co za pech! Najlepiej zostań w domu, by uniknąć pecha i spotkania z Rakiem! Twój szczęśliwy przedmiot to pluszowy króliczek!
Tego już biedny zielonowłosy nie mógł zrozumieć. Takao, Miyaji-san i Kasamatsu Kaori, jego dzisiejszy przeciwnik, to były Skorpiony. Takao mu podawał. Grał z Miyajim. A Kasamatsu była jego przeciwnikiem.
A Skorpionowi szyki miał psuć Rak.
To niby kto miał największe szanse powodzenia?
Ale Midorima zdawał sobie sprawę z czegoś jeszcze. Zawsze brał pod uwagę różne możliwości. I wiedział to jedno.
Kaori wyłączyła telewizor w pokoju klubowym.
-Rakowi zagrożą Bliźnięta...Będzie ciekawie. Co z tym zrobisz, Midorima?
Kise zdjął słuchawki.
-Nadal tego słuchasz? - mruknął Yukio z irytacją.
-Tylko dlatego...-blondyn zaczął zwijać kabelki. -...Że Midorimacchi na tym opiera swoje szczęście w meczach.
Rakowi zagrożą Bliźnięta, a Skorpion jest na ostatnim miejscu.
Cała drużyna Kaijou również wybierała się na ostatni dzień eliminacji. Dzień, który wszystko miał rozstrzygnąć.
Po czterech meczach, tabela prezentowała się następująco:
Akademia Okamino: Wygrana:1 ,Remis: 1,Przegrana: 0
Liceum Shutoku: Wygrana: 1,Remis: 1,Przegrana: 0
Liceum Seirin: Wygrana: 0,Remis: 2, Przegrana: 0
Liceum Kirisaki Daichii: Wygrana: 0,Remis: 0,Przegrana: 2
Jeśli Okamino i Seirin by wygrało swoje ostatnie mecze, oboje mieli jechać na Winter Cup. Jeśli jednak Okamino zremisowałoby z Shutoku, a Seirin przegrało z Kirisaki Daichii, sytuacja by się zmieniła i drugi bilet wygrałoby Shutoku. Podobna sytuacja zachodziła, jeśli zespół Midorimy by wygrał. Jednak wtedy, gdyby Seirin wygrało, Okamino wypadało z gry.
Okamino już zwyciężało remisem. Jedyne co, to nie mogli sobie pozwolić na przegraną.
Lecz istniał jeszcze jeden, ostatni haczyk.
________________________________________________________________________________
Nareszcie skończyłam! Nie spodziewałam się, że to będzie taki ciężki rozdział! Wyszedł naprawdę długi.
Nie będę przedłużać, więc resztę soundtracków dodam pojutrze. W następnym rozdziale jedziemy z meczem Okamino vs Shutoku! Nie przegapcie tego, haha. Na pewno pojawi się dużo szybciej niż ten.
Do zobaczenia!
*CKM - ciężki karabin maszynowy
Edit. W związku z usuwanymi wciąż soundtrackami KnB z You Tube wstrzymuję dodawanie w niektórych momentach (bo nie mam czego).
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro