Rozdział 20 - Wzajemna pomoc
https://youtu.be/3_MMEKaN_kw
Obie drużyny miały pomeczową przerwę. Kaori siedziała na ławce przed salą z uśmiechem na ustach, pomysł wydawał się genialny. Kise, którego głównym celem było teraz zwiększenie wytrzymałości, biegał wokół terenu i co jakiś czas ją mijał, zawodnicy Kaijou rozeszli się na jakiś czas, a potem mieli wrócić na salę, a gracze Okamino już poszli na drugą, by przygotować się do głównego treningu.
-Szybciej, Kise, szybciej! - rzuciła granatowowłosa, nawet nie unosząc głowy, gdy chłopak kończył kolejne kółko i rozpoczynał następne. - Ruchy, ruchy!
Blondyn zatrzymał się raptownie i oparł dłonie o kolana.
-No ty...-fuknął - Pobiegałabyś ze mną!
-W tej chwili robię coś naprawdę ważnego. Ale wiesz co...- uniosła wzrok i spojrzała na chłopaka, który się uśmiechnął.
-Wiem. - potwierdził skinięciem złotej głowy- I właśnie dlatego trzeba biec naprzód.
Obrócił się i ruszył robić kolejną rundkę.
***
-Dobra, idioci! - Kaori złapała piłkę w ręce.- Siadać na tyłkach i słuchać co mam do powiedzenia!
Nieco zdziwieni pierwszoklasiści wykonali polecenie i umilkli.
-Ostatnio naprawdę mocno się zastanawiałam, co możemy zrobić, by polepszyć naszą współpracę i zaskakiwać przeciwnika. - powiedziała, a w jej głosie brzmiała nutka zadowolenia. - Jest nas tylko pięcioro, to prawda, ale jesteśmy różnorodnymi graczami. My wszyscy.
-Co kapitan chce przez to powiedzieć? - zapytał Ibuka.
-Chociażby to, że ty, chociaż jesteś standardowo środkowym, możesz grać jako skrzydłowy, jak tylko poprawisz krycie i dryblingi. - odpowiedziała, a zamurowany tą odpowiedzią chłopak zamilkł - Podobnie jest u ciebie, Kamata.
-Krycie jako skrzydłowy mam w porządku, do poprawienia wsady i mogę grać na środku? - zapytał, a dziewczyna pokiwała głową na boki.
-Niby tak. - mruknęła - Ale t:y masz jeszcze jedną możliwość, a mianowicie rzucający obrońca. - a kiedy blondyn rozchylił usta, jakby coś do niego dotarło, dodała - Pytałam się trenera o jakąś podpowiedź - chłopak uniósł głowę do góry - Musisz znaleźć lub utworzyć formę, która ci najbardziej odpowiada. Dobrze by było, gdyby ktoś ci pokazał ja...
Nie dokończyła, bo chłopak jej przerwał.
-Wiem już, co zrobię, kapitanie!
-Dodatkowo, jeśli chodzi o ciebie...-odezwała się ponownie. - Pokażę ci jedną technikę, pozwalającą na lepsze przechwytywanie piłki. Musimy wzmocnić tyły i to bardzo, żeby swobodnie przejść do przodu.
Blondyn uśmiechnął się.
-Co do was dwóch...-spojrzała na Hideakiego i Nakamurę. - Chyba wiecie, co możecie zrobić? - pokiwali głowami. - Z takich podstawowych rzeczy, do poprawienia jest szybkość podań.
-A co z...-odezwał się Rin. - Taktykami?
Kaori westchnęła lekko.
-Jak już mówiłam, na tym obozie ich nie tworzę. Co jednak nie znaczy, że...-posłała mu długie spojrzenie. - Nad tym nie myślę. Spokojnie. Żeby stworzyć silniejszą taktykę, potrzebni są silniejsi gracze.
Pokiwali porozumiewawczo głowami.
-A tobie...-zwróciła się w stronę Ryujiego - Nie umiem pomóc. - skinął głową w zrozumieniu. - Ale znam kogoś, kto może. Teraz tylko pytanie, czy się zgodzi.
Czterej gracze wstali na równe nogi i skłonili się.
-Dziękujemy!
-Podziękujecie, jak wygramy Winter Cup. - powiedziała i rzuciła w nich piłką. - A teraz do roboty!
Podczas gdy oni wyjmowali i wypróbowywali piłki ze schowka, ona siedziała jeszcze nad świeżymi notatkami.
Szanse zrobienia tego w całości do eliminacji są równe prawdopodobieństwu tego, że Midorima zacznie podawać...ale może do Winter Cup się wyrobimy. W każdym razie, jeśli miałabym teraz się zastanawiać, kogo po drodze spotkamy, na pewno będzie to Shutoku, Seirin, Senshinkan. Akademia Touou ma wyróżnienie, Seiho już wypadło z gry, Josei przeszło, Mesei przeszło...
W myślach nagle błysnęła jej twarz pewnego zawodnika.
Wrr...-zacisnęła mimowolnie pięści - A akurat jego to załatwię w inny sposób.
Jej telefon zawibrował. Wzięła go do ręki.
Od: Kotaro
Czemu Cię tu nie ma?!?!?!?!
Zmarszczyła brwi, zdziwiona. Przyjechał do Tokio? I czego chciał?
Od: Kaori
Nudzi Ci się w tym Tokio, Kotaro?
Od: Kotaro
Też. Co to za jakieś nowe porządki na tym boisku? Żebym przyjeżdżał, a tam była cisza? Wstyd, Kaori-chan, wstyd!
Od: Kaori
Po pierwsze -nie mów tak do mnie. Po drugie -nie zachowuj się jak Reo, bo ani trochę Ci to nie wychodzi. Po trzecie -nie pisałbyś z samych nudów. Więc czego chcesz, Hayama?
Od: Kotaro
Przypomniałem sobie. Znaj moje dobre serduszko. Pozbyłem się patafiana.
Ech?
Od: Kotaro
Jeśli wiesz, o co mi chodzi. ^^
-Ano yaro...-Kaori wstała na równe nogi, a wokół niej gromadziła się złowroga aura.- Aż nie mogę uwierzyć.
I nie uwierzyłabym, gdyby powiedział mi to ktoś inny niż Kotaro.
Gdyż jest szczery do bólu.
Od: Kaori
Dzięki, Kotaro. Zrewanżuję się na Winter Cup.
Tym razem nie grali w dwóch grupach. Dzisiejszym zadaniem nie było trenowanie współpracy lecz indywidualnej siły, każdy swojej. Każdy z nich miał zdobywać punkty, na swoje konto, grając przeciwko reszcie. Było to dość ciężkie, ale miało swój cel.
Przynajmniej mogli też poczuć jak się gra samemu przeciwko całej drużynie, choć nie taki był cel tego ćwiczenia.
***
Gdzieś tam w Tokio, Akademia Touou
-A JA TO BYM PROPONOWAŁ PO PROSTU POZBYĆ SIĘ GO Z TEJ DRUŻYNY! - wydarł się Wakamatsu. - Olewa treningi, mecze też olewa, do cholery, po co nam taki gracz, co się wiecznie opieprza i robi to, co mu się żywnie podoba?!
Imayoshi spojrzał na niego zrezygnowany i westchnął.
-No ja rozumiem, że jest dobry, ale na pewno nie najlepszy! W każdym meczu wygląda, jakby się nudził, kiedy gra toczy się o naprawdę wysoką stawkę! Po raz kolejny mówię wam, że nie potrzebujemy go wcale!
On naprawdę tego nie rozumie.
-Przepraszam! - wrzasnął ni z tego ni z owego Sakurai, który jednak może czuł się w obowiązku, dlatego, że stał obok środkowego.
Lekki uśmieszek błysnął na twarzy kapitana.
-Ja ci gwarantuję, Wakamatsu...-powiedział - Że się pojawi na eliminacjach Winter Cup.
-Huh? Skąd ta pewność, Imayoshi-san?
-Pomyśl...-poprawił okulary - Ile potworów tam się ukaże. I nie wszystkie są z Pokolenia Cudów.
***
https://youtu.be/FTFJmrkHPgo
-Wow...-stwierdził Ryuji, siadając na ławeczce przed salą. - Trzeba przyznać, że Kasamatsu-san naprawdę ma dobre pomysły.
Trening i wliczona w niego siłownia dobiegła końca. Teraz mieli przerwę, po czym wracali na drugi tego dnia mecz z Kaijou. A ponieważ biegali rano i to dość długo, po tej grze szli na kolację, odpoczywali trochę po czym - jak ktoś chciał - mieli wolne treningi.
-Tak. - potwierdził Rin i usiadł obok, w ręce trzymał butelkę wody - Chociaż to wymaga czasu, może się udać.
Shinji przysiadł na trawie i spojrzał na obu chłopaków.
-Co miała na myśli, mówiąc, że wiecie co macie robić?
Rozgrywający i obrońca spojrzeli na siebie.
-To, żebyśmy...-zniżył głos Nakamura - Zamienili się miejscami.
-Huh? - rzucił środkowy - Czyli ty na rozegraniu...a ty...-jego wzrok przesunął się na Hideakiego - Na obronie?
-Nie. - mruknął Rin. - Zawsze chciałem nauczyć się wsadów, więc...
-Aaaach...-wszyscy trzej jednakowo zrozumieli. - Takie buty.
Tymczasem Kamata został zatrzymany na sali przez Kaori, która chciała mu pokazać technikę.
Stali w odległości dwóch metrów od siebie, dziewczyna kozłowała piłkę i jednocześnie objaśniała mu o co chodzi.
-Mogę ci to wyjaśnić tylko raz. - powiedziała, wciąż odbijając kulę od parkietu - Chociaż ta technika jest podobna do mojej Demon Hand, która opiera się na Bat Ear, w rzeczywistości działa inaczej. Ja sama z niej nie korzystam, gdyż do przechwytywania mam swoją własną. Nie polegasz tu na słuchu lecz na samej szybkości i hm...dość dobrej spostrzegawczości.
Blondyn skinął głową.
-Jak się nazywa ta technika?
-Devil Claw. Oryginalnie, technika ta należała do naszego poprzedniego wicekapitana. Wykorzystywał ją nie tylko przy przechwytywaniu podań lecz nawet przy bliskiej grze z przeciwnikiem, w ataku oraz podczas krycia.
-Dlaczego kapitan akurat mnie chce nauczyć tej techniki? - zapytał Kamata, gdyż nie do końca ogarniał dlaczego padło na niego.
-Ponieważ...-powiedziała Kaori - Musimy mieć więcej osób zdolnych przechwycić piłkę, jeśli chcemy wygrać, to po pierwsze. Spotkamy silnych przeciwników. A po drugie, jesteś jedynym z nich wszystkich, który może to zrobić.
-Ja? - był szczerze zdziwiony.
-Tak, ty. Ponieważ masz coś takiego, jak Animal Instinct. - mruknęła, wciąż mierząc go wzrokiem -Normalnie nie spotkałbyś wielu z takim czymś. Ale ja, Aomine, Hayama...mamy to. Wiesz o co mi chodzi, prawda?
-Tak. - pokiwał powoli. Ogarniał, ale sam też by nie wiedział, jak to dokładnie zdefiniować.
-Choć jeszcze go do końca nie przebudziłeś. Dzięki tej technice nie tylko go rozbudzisz w porządnej grze, ale Animal Instinct pozwoli ci na efektywniejsze z niej korzystanie. Nadążasz?
Devil Claw. Technika, którą mógł używać zarówno w ataku jak i obronie, należąca do poprzedniego wicekapitana.
Można powiedzieć, że dziedzictwo.
W jego oczach błyszczała motywacja.
-Pokaż mi to, kapitanie.
***
https://youtu.be/t7CF8BCvMUE
Kaori weszła na pustą salę. W tej chwili przyszła potrenować zupełnie sama, chociaż wiedziała, że prędzej czy później i tak przypałęta się tu Kise. Nie żeby jej przeszkadzał, bo w końcu stwierdzili, że będą sobie pomagać, ale technikę, którą zamierzała teraz ćwiczyć, tworzyła od dłuższego czasu, a jednak czegoś brakowało. Trenowanie jej bez partnera co prawda większego sensu nie miało, ale najpierw musiała ją dokończyć, by potem zabrać się do wdrażania jej do gry. Nie podzieliła się jeszcze nią z nikim.
Wybrała sobie najtwardszą piłkę i stanęła pośrodku boiska.
-Dobra...
Zaczęła ją kozłować. I pewnym momencie ruszyła do przodu.
-Stop.
Podeszła do ławki, na której miała rozłożone wszelkie dane i notatki na temat, nad którym pracowała.
Wszystko. Nawet łącznie z kątem poruszania, obciążeniem, szybkością. Dziesięć tysięcy różnych możliwości.
I wiedziała już, jak odpowiedzieć na nie wszystkie, ale brakowało jej zakończenia. Jednego, jedynego impulsu.
I, o ironio, dobrze wiedziała, kto mógłby jej w tym pomóc. Problem był jednak taki, że obecnie Aomine pewnie szwendał się po Tokio, a ona była gdzie indziej.
Mówi się trudno. Spróbuje to dopracować jak najbardziej będzie mogła, a jeśli to się nie powiedzie, może będzie skłonny nieco pomóc. Zwrot przysługi obejmował nocne treningi skupiające się na wsadach, ale może dałby się namówić.
Zaczęła kozłować piłkę i po chwili wyskoczyła z linii rzutów wolnych, chcąc zrobić wsad.
I zrobiła.
Ale to ciągle nie było to. Cóż, przecież się nie spodziewała, że nagle w ciągu dwóch dni poczuje jakąś wielką zmianę.
Podniosła kulę.
-Jeszcze raz.
Tymczasem...
Ibuka i Hideaki szli równym krokiem w kierunku jednej z hal gimnastycznych. Obaj dobrze wiedzieli co chcą zrobić.
Jeden chciałby nauczyć się wsadów. Drugi dryblingów. Ale obaj słabo stali z kryciem, które było kluczowe. Bez tej jednej podstawowej rzeczy, nawet jakby nie wiadomo jacy doskonali byliby w tamtych dwóch rzeczach, nic nie zdziałają.
Obaj też w pamięci mieli słowa Kaori, by korzystali z tego obozu jak najwięcej. Pierwsze eliminacje szybko się zbliżały, ale mieli jeszcze czas na własne rozwinięcie.
Potrenowali już tego dnia ze sobą. Ibuka pokazał Hideakiemu jak zrobić wsady. Rin z kolei starał się pomóc kumplowi w dryblingu. Ale i tak chcieli się skupić tego wieczoru i przynajmniej kilka następnych na kryciu. Kapitan kazała rozwijać własne umiejętności. To też starali się robić, ale nie chcieli zawracać głowy ani Ryujiemu ani Shigeru, którzy też szlifowali swoje zdolności.
Dotarli do piątej sali.
Chwilę stali przed pomieszczeniem, aż w końcu nacisnęli klamkę i weszli do środka. Dwóch trzecioklasistów na dźwięk otwieranych drzwi obróciło się w ich kierunku.
-Kasamatsu-senpai, Kobori-senpai. - zaczął Shinji - Czy moglibyście nam pomóc z kryciem?
***
https://youtu.be/Y6C5hjeR-1U
Następnego dnia, rano
-Aaa psiiiiiik!
Kaori uniosła wzrok znad talerza i zmierzyła ciemnowłosego uważnym spojrzeniem.
-Yukio...-a gdy spojrzał na nią, dodała: - Weź się połóż.
Chłopak zmarszczył brwi.
-Nic mi nie jest. - mruknął, ale zaraz kichnął jeszcze raz i wzdrygnął się.- Cholera...
Dziewczyna westchnęła, wstała i przeszła do drugiej strony stołu, gdzie siedział kuzynek. Usiadła po lewej stronie i założyła mu rękę przez kark.
-Biegałeś wczoraj i przedwczoraj wieczorem bez bluzy, mam rację? - powiedziała na tyle cicho, by jedynie ją usłyszał. - Zimno było, przemarzłeś.
Wyraz twarzy kapitana Kaijou jedynie potwierdził jej przypuszczenia.
-Przestań, baka. - syknął cicho, próbując zrzucić jej rękę.
-Yukio, masz gorączkę, nie przesadzaj. Lepiej iść się położyć teraz na dwa dni, niż potem leżeć cały tydzień. Nie bądź nieodpowiedzialny, zaraz są eliminacje.
-Huh? - rzucił - Coś się taka nagle odpowiedzialna zrobiła?
Kaori uśmiechnęła się lekko.
-Zawsze byłam. Ale ty i tak zawsze troszczyłeś się o mnie. Chodź...-wstała i pociągnęła go za koszulkę. -O ciebie też się musi ktoś zatroszczyć, braciszku.
Oboje wyszli ze stołówki. Kise odprowadził ich spojrzeniem.
-To kapitan ma również taką stronę? - dobiegło go z boku. Rin wydawał się szczerze zdziwiony. - Nie spodziewałbym się.
Ryouta parsknął śmiechem, zwracając przy tym uwagę wspomnianego rozgrywającego oraz skrzydłowego Okamino.
Choć nieczęsto to się u niej ujawniało to i tak było. Co by było z Pokoleniem Cudów, gdyby nie mieli Momoi i gdyby nie mieli Kaori? Tego nie wiedział nikt.
Jedna podawała im wszystkie dane na temat przeciwnika oraz sposoby na rozgryzienie technik, druga towarzyszyła w meczach, grając na równi z nimi. I może chociaż Satsuki była bardziej opiekuńcza dla całej drużyny niż Kaori, nie mogła zawsze pilnować wszystkich. A zawodniczka, pomimo tego, że nie opiekowała się chłopakami w taki sposób jak Momoi, umiała i tak, wszystkich, łącznie z Murasakibarą i Aomine, ustawić do porządku kiedy ją wkurzyli, albo kiedy, tak jak on, przesadzali...
-Nie szalej, Kise! - i tym razem mu się nie udało i runął całym ciałem na podłogę. Wyrżnął o podłoże z głośnym hukiem.
Granatowowłosa podbiegła do niego, odrzucając na bok piłkę.
-Ech...mówiłam ci...-złapała go za rękę i podniosła do siadu, po czym ukucnęła obok.- W porządku?
-Taak...dzięki. - otarł usta dłonią i z nieukrywaną urazą spojrzał na wciąż drżącą obręcz - Ja...
-Przestań. - powiedziała, trącając go lekko w ramię. - Dopiero zaczynasz, masz jeszcze czas.
Złote włosy spadły mu na czoło. Założył ręce na torsie i zrobił taką minę, że wyglądał jak obrażone dziecko.
-Aomine gra w koszykówkę odkąd jest w stanie utrzymać piłkę w rękach. Nie dogonisz go w dwa tygodnie, choćbym nie wiem, jakim geniuszem byś był. Ale wiesz...kiedyś ci się uda.
Zamrugał szybko.
-Tak myślisz?
-Ja to wiem. - powiedziała, wstając na równe nogi.- Kiedyś staniesz się najlepszym graczem w Japonii. - zniżyła wzrok i dostrzegła spore, krwawiące otarcie na jego łokciu. - No i widzisz, co narobiłeś, idioto?
Podniósł się również i przyjrzał się ranie.
-Eee tam...auć! - zawołał, bo oberwał z kopa i z powrotem plasnął na podłogę.
-Żadne "eee tam"! - warknęła - Jeśli nie będziesz dbał o najmniejsze rzeczy, nie będziesz w stanie nawet marzyć o tych największych! Won do pielęgniarki!
-Możecie nas brać za potwory...-powiedział - Ale jesteśmy też przecież zwykłymi ludźmi. - spojrzał w ich stronę. - Pokolenie Cudów jest przerażające w inny sposób.
Rin i Shigeru spojrzeli po sobie i przytaknęli jednocześnie, natomiast Ryuji kontynuował temat
-Co do Pokolenia Cudów to i tak wszystkich nie spotkaliśmy.
-Ach. - westchnął blondyn - Graliście tylko z Kurokocchim, ze mną i z Murasakibaracchim, prawda?
-Tak.- odpowiedział Shinji. - Widzieliśmy również mecz finałowy, ale nie było tam...
-Akashicchiego i Aominecchiego. - dokończył Ryouta - Fakt. Nie grali wtedy. - spojrzał w stronę okna - Są silni. Jest jeszcze Midorimacchi, gra w Shutoku.
-Właśnie. - powiedział nagle Hideaki i zwrócił się w stronę Kamaty - Dlaczego tak go nie cierpisz?
Shigeru przeczesał jasne włosy i po chwili nieco opuścił głowę, wpatrując się w blat stołu.
-Przez te rzuty przegrałem w gimnazjum.
-Huh? - as Kaijou wydawał się zaskoczony.
Skrzydłowy Okamino spojrzał na niego i uśmiechnął się smutno.
-Nie pamiętasz? - Kise zaprzeczył. - Mecz w trzeciej gimnazjum, druga runda gimnazjalnego Winter Cup. - wyglądało na to, że blondyn wciąż nie kojarzy, mimo to Shigeru kontynuował:- Nieważne jaką zbiórkę mogłem zrobić w meczu, chociaż to i tak było trudne przez tego olbrzyma. Nieważne, jak się starałem zablokować ciebie, czy tego drugiego...Nie to mnie bolało. Mieliście znakomitą ofensywę i defensywę. Ale tamten gość...Obojętnie gdzie stał...Nawet z drugiego końca pieprzonego boiska... mógł zdobyć trzy punkty bez większego wysiłku i z taką obojętnością na twarzy, jakby robił coś zupełnie normalnego. A tor lotu tej piłki...
Coś jakby stanęło mu w gardle. Ale wszyscy wiedzieli o co chodzi.
High Projectile Three, technika Midorimy. Kiedy rzuca, piłka leci wysoko i strasznie długo. Doprowadza to do wyczekiwania na stratę punktów, bo w końcu to jest nie do zatrzymania. Nie będzie zbiórki. Nie będzie szybkiej kontry. Nie będzie szybkiego powrotu. Szczególnie w ostatnich minutach meczu ta technika jest największą zmorą. I jeszcze to demonstracyjne obracanie się, podczas lotu piłki...
I Kamata nijak nie mógł powstrzymać strzelca od zdobywania tych punktów. Od zwiększania przewagi Teiko nad jego zespołem.
-Dlatego właśnie...-podjął ponownie, nie przejmując się, że zawodnicy Kaijou siedzą obok i też przysłuchują się tej rozmowie. - Mam zamiar wyćwiczyć trójki idealnie. Chociaż nie jestem rzucającym obr...
-Kupiłem to. - odezwał się Moriyama i wyciągnął rękę. Klepnął chłopaka w ramię. - Przyjdź do mnie na wolnym treningu.
Shigeru, choć nieco zaskoczony, skinął głową. Właściwie i tak miał w planach poprosić trzecioklasistę Kaijou o jakiekolwiek wskazówki. Rzuty Moriyamy były pozbawione wszelkiej regularności i odbiegały od typowej, książkowej formy.
W tym samym momencie do jadalni wróciła Kaori. Nie wracała już na swoje miejsce, tylko stanęła nad Koborim i Kise.
-Kapitan wam zaniemógł. - powiedziała, zwracając się do graczy Kaijou, głównie do Koboriego, który był wicekapitanem.
-Huh? - mruknął zdziwiony Koji- Co?
-Normalnie. - rzuciła, podchodząc do ustawionego na boku stolika, na którym stały butelki z wodą.- Tępak biegał spocony po chłodzie i teraz leży z gorączką.
-Kasamatsu-senpai?
Yukio, głupku. Dobrze wiem, o co ci chodzi, ale mogłeś się wrócić po tą cholerną bluzę.
Dziewczyna wzięła kilka butelek wody dla kuzynka, żeby nie umarł z pragnienia i wycofała się, chcąc z powrotem do niego udać. Jednak coś jej się przypomniało, bo nagle zatrzymała się.
-Kobori-senpai. - kiedy środkowy uniósł wzrok, kontynuowała - Będę mieć do ciebie prośbę po drugim meczu.
-Hm? - podniósł głowę, podczas gdy Moriyama mierzył go piorunującym spojrzeniem - Dobra.
***
https://youtu.be/Gou49bzZrvo
Pozbawione swojego genialnego kapitana, Kaijou miało tego dnia dużo cięższą przeprawę niż zazwyczaj. Chociaż postawili drugorocznego rozgrywającego, oba mecze grało się naprawdę trudno.
Coś się zaczęło zmieniać. Co najbardziej zdziwiło zawodników Kaijou, to ustawienie Wilków. Niby się wiele nie zmieniło. Ale jednak zmieniło się, bo Kaori porzuciwszy tył przeszła do przodu, na pozycję niskiego skrzydłowego zamiast środkowego. Co z kolei spowodowało, że jej przeciwnikiem był Kise.
I chociaż zarówno Kaijou, jak i Okamino unikało stosowania nowych zagrywek z wiadomych powodów i jedni i drudzy wiedzieli, że długo tak się nie da ukrywać. Zwłaszcza kapitan zdawała sobie z tego sprawę i stwierdziwszy, że i tak będą musieli przetestować niektóre rzeczy w meczu, to tyle gier z Kaijou jest jak dar z niebios. Okamino więc nie wahało się zagrać nowszym, lepszym ustawieniem.
Dane było też w tym meczu im zobaczyć dość fascynujący (jak na mecz treningowy) pojedynek między dwoma członkami Pokolenia Cudów, ale jednak co zdenerwowało trenera było to, że Kise został zatrzymany cztery razy z rzędu przy próbie zdobycia punktu z rzutu. Jednak Kaori nie była w stanie blokować wsadów. Przynajmniej na razie.
W ten sposób jednak udało im się wydrzeć popołudniowe zwycięstwo. Trzecie, na tym obozie. Z sześciu, na tą chwilę, meczy z Kaijou udało im się wygrać trzy razy.
Biegi, siłownia. Trzeci dzień był dość wyczerpujący, ale jednak wszyscy, co do jednego zgromadzili się na wieczornych wolnych treningach. Ale tym razem...pomieszani.
Kasamatsu Yukio starał się nie umierać z gorączką w łóżku, całą pierwszą salę zajęła ekipa pierwszych i drugich klas z Kaijou. Na połówce drugiej sali znajdowali się Ryouta i Kaori, którzy ćwiczyli wsady, a potem mieli grać meczyk. Kolejną połowę zajęli Moriyama i Kamata.
-Słuchaj. - mówił Moriyama dumnym tonem mistrza. - Zrobię cię moim uczniem.
-Wooohooo, serio?! - zawołał zachwycony Shigeru - Wchodzę to, mój mistrzu!
Żarty, żartami, ale miał być przecież poważny.
-Rzuty za trzy. Jak sam widzisz, moja forma odbiega od książkowej. Nie znaczy to jednak...-posłał mu długie spojrzenie. -...Że pozwolę ci ją skopiować. Pierwsza zasada: Nie. Bawisz. Się. W. Kise. Łapiesz?
-Jasne. - skinął głową jasnowłosy.
-Jak utworzyłem tę formę...zaraz ci powiem, jak dojść do tego. Najpierw mi pokaż, jak rzucasz.
Kamata chwycił piłkę, stanął przed linią za trzy punkty i odetchnął.
Piłka obiła się od tablicy. Moriyama natychmiast to zauważył.
-Po pierwsze, używasz za dużo siły. Do trójek musisz sobie wyrobić wyczucie.
Blondyn krzywo się uśmiechnął.
-Byłem środkowym przez większość czasu.
-Aach. - mruknął trzecioklasista. - Wszystko jasne, widzisz? Masz dwa wyjścia: albo zapanować nad siłą, albo...wykorzystać ją w nowej formie rzutu.
-Huh?!
Tymczasem na połówce trzeciej sali znajdował się Kobori, a obok niego Nakamura. To było to, o co prosiła go kuzynka Yukio. Wskazać dzieciakowi drogę w tym talencie, tak podobnym do jego.
Był środkowym. Jednym z jego umiejętności była doskonała defensywa. A ten chłopak...miał znakomity talent do obrony. Jednak nie opierał się na sile, a na inteligencji. Mógłby stać się idealnym obrońcą, zdolnym zatrzymać zawodnika pokroju Niekoronowanego Króla, jeśli tylko wykorzysta siłę nie mięśni lecz umysłu. Jednak Ryuji nie wiedział od czego zacząć. Co wyszczególnić, co ominąć. Jak zabrać się do szlifowania tego talentu, Intelligent Defence.
I w tym momencie został przed nim postawiony jeden z najlepszych defensorów w kraju.
Wszyscy trenowali z całych sił. I chociaż zdawali sobie sprawę z tego, że mogą spotkać się na zawodach krajowych i tak sobie pomagali.
Może byli przeciwnikami. Może stawali się właśnie rywalami. Właśnie też o to w tym chodzi. Bo kiedy grasz przeciwko komuś, chcesz by grał z tobą ze wszystkich swoich sił, na sto procent swoich możliwości.
________________________________________________________________________________
Prawdopodobnie z rozdziałem 21 lub 22 skończymy wątek obozu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro