Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. WTF?

Moje pojawienie się na parkingu rancza należącego do rodziny Pawlickich wywołało niemałe zamieszanie. Nim udało mi się dowiedzieć o co chodzi zostałam porwana przez silne ręce i w jednej sekundzie wisiałam głową w dół. Co.Do.Kurwy? Nie mam bladego pojęcia kto wpadł na tak genialny pomysł jednak głos i język jakim się posługiwał wskazywało na jedną jedyną możliwość. Woffinden. Słowa w życiu z tym człowiekiem nie zamieniłam jednak biorąc pod uwagę towarzystwo w jakim się obracam to wcale nie jest takie dziwne. Niesiona przez Brytyjczyka w bliżej nieokreślonym kierunku starałam się w jakiś sposób przywrócić poprzedni stan rzeczy, który o wiele bardziej mi odpowiadał. Jednak moje wrzaski i walenie pięśćmi na oślep nie robiły na lokowatym najmniejszego wrażenia. Zajebiście. Towarzyszący nam właściciel new balance'ów, którego dostrzegłam dopiero gdy się odezwał, postanowił wyjaśnić mi o co chodzi. Zostałam porwana jako nowy talizman dla wrocławskiej drużyny. Tajski zaobserwował całe przedmeczowe zajście w parku maszyn i wysnuł z tego własną teorię. Już chciałam mu dogryźć, że dla nich rozgrywki właśnie się zakończyły jednak wyprzedził mnie nie kto inny jak sam Pawlicki junior. Wkurzona usłyszałam tylko kilka słów takich jak dziewczyna, Zengota, zazdrosny. Wszystkie moje mięśnie opadły z bezsilności. Czego ja oczekiwałam po takim świrze jak Piter... Zmieniliśmy kierunek i w tej chwili byliśmy już przy pozostałych osobach, z którymi nie dane było mi się wcześniej przywitać. Żużlowiec wielkodusznie raczył odstawić mnie na ziemię jednak zrobił to z takim impetem, że gdyby nie osoba znajdująca się za mną leżałabym jak długa na ziemi. Czyjeś ręce przytrzymały mnie za biodra i pomogły utrzymać równowagę. Słowa wyszeptane w moje włosy sprawiły, że moje ciało przeszył przyjemny dreszcz.

- Trzymam Cię.- nie trudno się domyślić dlaczego akurat tutaj mnie odstawił. Zmierzyłam Taia wzrokiem, który mówił sam za siebie, na co on się tylko uśmiechnął i puścił do mnie oczko. No tak, żużlowcy to dość specyficzna rasa... Mimo to nie sposób się na nich długo złościć.

Rozejrzałam się po osobach znajdujących się w zasięgu wzroku. Poza znajomymi twarzami sportowców i kilku mechaników dojrzałam trzy dziewczyny. Dwie z nich od samego początku kleiły się do kogo popadło. Niestety bezskutecznie. Och jak mi przykro... Trzecia to chyba siostra Gingera i jako taka osoba została mi przedstawiona. Niska, nieśmiała, spokojna. Gdyby nie bujna, płomienna czupryna nikt nie uwierzyłby, że należy do rodziny Gomólskich. Już za sam ten fakt zdobyła moją sympatię. Znajomość z Kacprem, a właściwie jednorazowa rozmowa z nim utwierdziły mnie w przekonaniu, że rude jest wredne i fałszywe. Siostra jednak jest wyjątkiem od tej reguły. Julka bo tak ma na imię dziewczyna niezbyt odnajdywała się w tym towarzystwie. Rzadko kiedy towarzyszyła Kacprowi podczas zawodów o imprezach już nie wspominając. Tak więc Przemek, rzucający się na mnie z głupawymi tekstami skutecznie ją przepłoszył.

- Pawlicki co Ty odwalasz. Nie widzisz, że ją wystraszyłeś?

- Przepraszam. Chciałem z Tobą pogadać.

- Ok. O co chodzi?

- No bo widzisz...

- Przemek...

- Wiktoria... - spojrzałam na chłopaka. Jego palce plątały się tak sprawnie jak sznurowadła gdy ktoś się spieszy, a tempo w jakim podskakiwała jego noga mogło onieśmielić nie jednego telegrafistę. Był zdenerwowany co raczej mu się nie zdarzało. Inaczej. Nie okazywał tego tak ewidentnie jak teraz. Skinieniem głowy zachęciłam go do kontynuowania. - Chodzi o dziewczynę. Spotkałem ostatnio znajomą z dzieciństwa.

Stwierdzenie, że byłam zaskoczona byłoby grubym niedopowiedzeniem. Fakt, że kilka dni temu przyznał, że ma świra na moim punkcie nie miało tu znaczenia. To już zamknięta sprawa. Ale Pawlicki opowiadający o tej dziewczynie jak o 8 cudzie świata to coś bardzo wyjątkowego. Naprawdę mu na niej zależało, a przyznam szczerze nie spodziewałabym się po nim tego. I najwyraźniej on sam nie mógł tego pojąć.

- Wpadłeś Stary - przestraszona aż podskoczyłam. Nie myślałam że ktoś się nam przysłuchuje. A tym bardziej, że tym ktosiem jest Zengota. Nie wiem czy bardziej z równowagi wytrącał mnie fakt że tak mnie przestraszył czy to że bezceremonialnie mnie objął.- Pierwszy raz mówisz w ten sposób o jakiejś dziewczynie. Przyszedłeś pogadać o tym z Vi, a nie z którymś z nas bo nie chcesz żeby jakiś facet oceniał jej wygląd. Wpadłeś. Po prostu jej to powiedz.

- I kto to mówi. Sam nawijasz non stop o Wiktorii, a Karola byś zabił, że wciąż gapi się na jej tyłek. Chyba, że o czymś nie wiem. - Przemo wymownym wzrokiem spoglądał na ręce blondasa oplatające mnie w pasie. Przysięgam, że moją szczękę można było zbierać z podłogi.

- Ej no halo ja tu jestem! Możecie z łaski swojej mnie nie obgadywać w mojej obecności? W ogóle możecie mnie nie obgadywać? Tak poza tym - nie dokończyłam bo zadzwonił telefon. Uśmiech, który zawitał na twarzy niebieskookiego był potwierdzeniem tego o czym przed chwilą rozmawialiśmy, a on sam się ulotnił.

- Muszę iść. Pogadamy później.- Grzesiek chciał coś powiedzieć, ale mu zwiałam. Robię tak już od paru dni. Jak na razie okazje mi sprzyjają. Ciekawe jak długo.

***

- Orzesz kurwa ała - nie wiem co za idiota wymyślił futbol amerykański, ale to powinno być zakazane. Zwłaszcza w tak nieogarniętym towarzystwie.

- Doigrałaś się - szyderczy śmiech Kacpra sprawił, że najeżyłam się jak kot. Może i grałam trochę nie fair, ale byłam jedyną dziewczyną na boisku i należały mi się jakieś fory. Zresztą ich za mistrzów fair play też nie można było uznać.

- Uważaj rudzielcu bo zaraz ci jedynki na spacerwyprowadzę. - najchętniej wydrapałabym mu oczy jednak moja noga tak zajebiściebolała, że postanowiłam odpuścić sobie vendettę. Na razie. Kostka wyglądała jakdmuchany balon i powoli zaczynała przybierać wszystkie możliwe odcienie.Oczywiście na wycieczkę do szpitala się nie zgodziłam. Jakoś to przeszło.Dostałam za to prywatnego pielęgniarza. Tak, tak, karma szybko wraca. Blondasnic nie mówił tylko świdrował mnie tymi swoimi czekoladowymi oczyskami. Na mojeszczęście towarzyszyła nam również Julka. Nie wiem kto z tej dwójki byłbardziej przejęty moim stanem, ale na pewno oboje bardziej się przejmowali niżja. Moje myśli bardziej zaprzątało coś innego. Rudowłosa dość często zerkała wkierunku trójki panów nieopodal. Wyrocznia ze mnie żadna, ale coś tu sięświęci.

- Teraz też masz zamiar uciekać? - o fuck...

***

wczoraj minęły 4 miesiące od ostatniego rozdziału. Ten nie jest skończony, ale jak go nie wstawię to chyba do Gwiazdki się nie zbiorę

nie będę się usprawiedliwiać bo nie mam czym...

mam nadzieję, że się spodoba

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro