Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Gumisie



Ta noc to był koszmar. Nie mogłam zasnąć, a kiedy już mi się to udało, obudziły mnie wrzaski zza okna. Jakieś debile wracają z imprezy i się wydzierają. Nie byłabym sobą gdybym jakoś nie zareagowała. No ale nie będę się darła tak jak oni. Wyszłam na balkon i chwyciłam pierwsze co wpadło mi w ręce byłam zbyt zaspana by sprawdzić co to. Trafiłam idealnie przed nimi. Nie wiem jakim cudem nawet. Osz kurczę to były moje ulubione kwiatki. Ech, no trudno. Wszyscy spojrzeli w górę. Rzuciłam tylko krótkie „ups" i wróciłam do mieszkania. Nie ma szans żeby udało mi się teraz zasnąć. Spojrzałam na telefon. Godzina 5.20. Nie no, wolne żarty. Wzięłam szybki prysznic który pozwolił mi się do końca rozbudzić, zjadłam śniadanko i postanowiłam skorzystać z - jak się okazało - bardzo słonecznego niedzielnego poranka. Zabrałam klucze, telefon i słuchawki po czym wyszłam z mieszkania i ruszyłam w bliżej nie określonym kierunku aby pobiegać. Zasłuchana w muzykę, która płynęła z telefonu, nawet nie zorientowałam się kiedy znalazłam się zupełnie poza miastem. Właściwie byłam gdzieś pośrodku lasu zapewne w pobliżu którejś z okolicznych miejscowości. Jak się okazało wylądowałam nieco dalej niż mi się wydawało i gdy wracałam do domu dochodziła już prawie godzina 9.

Pomimo tak wczesnej pobudki miałam naprawdę rewelacyjny humor i nic nie jest w stanie mi go dziś popsuć. Gdy byłam już w mieszkaniu rozdzwonił się mój telefon

- Słucham? – wysapałam do telefonu nie zwracając nawet uwagi na to kto dzwoni.

- Hej, coś Ty taka zmachana? To raczej nie zasługa Zengiego bo siedzi u mnie więc..auć... no ogarnij się. Dobra żartowałem bo mnie tu za chwilę pobiją – w słuchawce dało się słyszeć jakieś trzaski i szamotaninę. Cóż Piotruś sam sobie jest winien.

- Spędziłam dzisiaj bardzo aktywny poranek. Nie, nie w sposób jaki błąka się po Twojej rozczochranej główce. Mam już za sobą ponad 16km porannego joggingu, a Ty jak się przygotowujesz do dzisiejszego meczu? Zapewne siedzisz właśnie na kanapie grając w fifę i zajadasz wczorajszą pizzę? Mylę się? – po drugiej stronie usłyszałam tylko stłumiony śmiech, zdaje się, że należący do Grześka. – brak odpowiedzi uznaję za potwierdzenie moich słów. No ale Kochany po co do mnie dzwonisz o tak wczesnej porze?

- O kurde, awansowałem z Przystojniaka na Kochanie. Jestem wniebowzięty. A dzwonię przypomnieć się o ognisku. Pora dobra jak każda inna, a nasz wspólny znajomy umiera z ciekawości co porabiasz – rozanielony głos piwnookiego oznaczał, że również jemu dopisuje dziś humor i nawet jego głupie aluzje w żaden sposób mnie nie wkurzyły, chyba się przyzwyczajam. Już chciałam mu coś odpowiedzieć, ale w słuchawce usłyszałam tylko trzask i połączenie zostało przerwane. Kocha to napisze. Sama nie wierzę, że coś takiego przyszło mi do głowy...

Odłożyłam telefon i skierowałam się do łazienki. Trzeba zmyć z siebie przebyte kilometry. Po wyjściu spod prysznica przygotowałam sobie drugie śniadanie i już miałam zamiar zasiąść do oglądania jakiegoś filmu, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Nie zdążyłam nawet zareagować bo do mieszkania wparował mój sąsiad.

- Siema Młoda, co porabiasz? – w wejściu do salonu stał Robert.

- No hej, właśnie zabieram się za oglądanie jakiegoś filmu, dołączysz? – domyślam się, że Mikołaj nocował u jakiegoś kolegi, a Robert nie wie co ma ze sobą zrobić. Jak zawsze w takim wypadku.

- Żadnych romansideł, musicali czy tym podobne?

- Pytasz jakbyś mnie nie znał. – poklepałam miejsce obok siebie zapraszając tym Roberta żeby usiadł. Znalazłam jakiś mam nadzieję ciekawy film, odstawiłam lapka na stolik przed nami i wygodnie rozłożyłam się na kanapie opierając głowę o mojego sąsiada. Spojrzałam pod górę na niego. Kiedyś zastanawiałam się czemu taki przystojniak jak on nie znalazł sobie nikogo. Przy okazji podobnej do dnia dzisiejszego zapytałam go dlaczego jest sam chociaż niejedna z mieszkających w okolicy singielek nie raz próbowała się z nim umówić. To co wtedy odpowiedział było dla niego tak oczywiste jak oddychanie. „Żadna kobieta nie chce być tą drugą dla swojego faceta, a ja żadnej nie chciałbym tak traktować. Maja zawsze była i będzie dla mnie najważniejsza." Matka Mikołaja zmarła kiedy chłopiec miał niespełna dwa latka. Od tego czasu chłopaki radzą sobie sami i muszę przyznać, że wychodzi im to rewelacyjnie. Pamiętam, że od samego początku, gdy tylko się tutaj wprowadziłam Robert ze wszystkim mi pomagał. Ja jak to ja zapierałam się rękami i nogami przed jakimikolwiek ludźmi, ale jego to nie zrażało. Powiedział, że nie musimy rozmawiać, jeśli potrzebuję pomocy mam po prostu zapukać. Po tym całym chaosie jaki panował w moim życiu i odcięciu się tego wszystkiego to on był pierwszą i zarazem jedyną osobą, której powiedziałam o sobie wszystko, tak ot po prostu. Bo poczułam, że muszę to zrobić. I nigdy nie żałowałam swojej decyzji.

***

Pierwszy raz w tym sezonie nie leciałam z wywieszonym językiem żeby zdążyć na czas na stadion. Do rozpoczęcia meczu były jeszcze ponad dwie godziny, a ja już byłam na miejscu. Będąc już na parkingu, znalezienie się w zasięgu ramion któregokolwiek z Pawlickich było tylko czystą formalnością. Wyściskana również przez Tobiasza pomachałam jeszcze Emilowi i odruchowo rozejrzałam się po parkingu. Przyłapałam się na tym, że wzrokiem poszukuję blondyna, którego mechanicy wyciągali właśnie motocykl z busa.

- Jest na torze – Piotrek odpowiedział na pytanie, które pojawiło się w moich myślach. Udając, że tego nie słyszałam próbowałam zmienić temat.

- A Ty czemu tak nagle się rozłączyłeś rano?

- Nie rozłączyłem się tylko ktoś rozwalił mi telefon za to, że powiedziałem głośno to co on pomyślał.

W momencie, w którym na twarzy młodszego Pawlickiego pojawił się uśmieszek, ktoś objął mnie ramieniem i dał buziaka w policzek – Hej Aniele – ugh, umieram. Spojrzałam w czekoladowe oczy Grześka. - To był wypadek. Nie trzeba było uciekać skacząc przez kanapę – gdy wyobraziłam sobie jak to musiało wyglądać zaczęłam się śmiać. Przed rozpoczęciem meczu chłopacy jeszcze zażyczyli sobie po buziaku na szczęście i jakoś nie mogłam im tego odmówić. Kurde coś niedobrego się ze mną dzieje skoro się zgadzam na takie rzeczy. Zengota się nie załapał, ale nie miałam zamiaru na niego czekać. Zabrałam sprzęt i ruszyłam na płytę boiska.

Spotkanie z Betardem okazało się ciężką przeprawą dla naszych chłopaków. Gdy tylko udawało im się wyjść na prowadzenie w kolejnym biegu pojawiał się Janowski albo Woffinden i dupa. Piotruś jak zwykle szalał, ale Grześkowi już tak rewelacyjnie nie szło. Było widać, że męczy się ze sprzętem, sam ze sobą i w ogóle. Przed biegami nominowanymi mieliśmy zaledwie dwa punkty przewagi. Wyścig 14 niczego nie zmienił Emil z Tofekiem przywieźli remis i wszystko teraz w rękach Pawlickich. Gdyby nie chodziło o walkę na torze powiedziałabym, że mamy przesrane. Jednak w tym przypadku nigdy nie zawodzili. Taśma poszła, pierwszy na wirażu pojawił się Piter, ale zaraz za nim był Janowski, któremu dzisiaj tor na Smoku ewidentnie sprzyjał. Nigdy jeszcze aż tak nie denerwowałam się wynikiem meczu, ale to co rozgrywało się w tej chwili na torze to było prawdziwe szaleństwo. Prawie cały czas jechali tak blisko siebie, że określenie kto znajduje się, na którym miejscu było niemal niemożliwe. Ostatecznie wygraliśmy to spotkanie 48-42 i ledwo udało nam się wywalczyć te play-offy biorąc pod uwagę przegraną we Wrocławiu 43 -47.

Po całej fecie na stadionie zajrzałam do parku maszyn. Wszyscy uradowani poza jednym marudą, ale może mi się tylko wydawało. Sześć punktów w czterech startach to stanowczo za mało jak na jego ambicje. Na pewno mi się nie wydawało Stał tyłem, więc nie widział, że idę do niego. Uczepiłam się jego szyi jak koala.

- Uśmiechnij się trochę. Wygraliście, a Ty wyglądasz jak Graffi. Taka mina to do Ciebie niepodobne.

- I kto to mówi zamiast klubowych barw cała na zielono przypominasz Sani – że co?! Udałam obrażoną – nawet masz podobną minę gdy się obrażasz Gumisiu – uśmiech wracający na jego twarz wystarczył żeby się nie wkurzać.

- I o to chodziło – uśmiechnęłam się do niego i pokazałam mu język. Chyba naprawdę za bardzo go lubię.

***

po obejrzeniu 


po prostu musiałam...

a wy jakiego Gumisia przypominacie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro