12
Pov Aimee
Jestem tak zaskoczona nagłym atakiem ze strony Louisa, że przez pierwszą chwilę nic do mnie nie dociera. Dopiero gdy na podłodze zauważam pojedyńcze krople krwii i uświadamiam sobie, że płyną one z mojego nosa to powoli się podnoszę. Patrzę na Louisa ze wściekłością. Nie mogę mu teraz dać satysfakcji i pokazać mu jak bardzo mnie zranił. Nie uronię nawet jednej łzy.
- Jak mogłaś mi to zrobić? Ufałem ci, ale ty postanowiłaś sobie ze mnie zakpić! Miałaś gdzieś to co ja czuję! - nie rozumiem słów, które do mnie mówi. Zachowuje się zupełnie tak jakby oszalał.
- Nie mam pojęcia co ci odbiło, ale nie mam zamiaru robić za twój worek treningowy! - także podnoszę głos. Nie będę w milczeniu znosić jego skandalicznego zachowania.
To jednak jeszcze bardziej go rozwściecza, bo chwyta mnie za ramiona i zaczyna potrząsać moim ciałem.
- Doskonale wiesz jak nie toleruje zdrady, ale nie przeszkadza ci to w prowokowaniu mnie. Jakoś ścierpiałem, że tyle czasu z nim spędzałaś, lecz tego co usłyszałem od jego ojca jest już za wiele.
Cholera. Niall musiał naopowiadać jakichś niestworzonych historii, bo ja przecież nic złego nie zrobiłam.
A ja głupia dałam mu się zwieść. Okazałam się nie zbyt wystarczająco czujna.
- Co takiego usłyszałeś? - tym razem pytam spokojniej.
- Ten cholerny gówniarz chcę cię poślubić. Prosił swojego ojca bym ten zrobił wszystko co tylko jest w jego mocy by mnie namówić na tę farse. Stwierdził, że nie chce żadnej innej oprócz ciebie - kurwa. Niall narobił mi problemów, ale jakoś nie mogę być specjalnie na niego za to wściekła.
Jakby była dla niego bardziej wredna to by się we mnie nie zauroczył i nie przyszedł mu do głowy taki idiotyczny pomysł.
- To nie moja wina, że on sobie coś takiego wymyślił. Ja nie dałam mu nawet cienia nadziei. Swoim zachowaniem także nie prowokowałam go do takiego działania - wykorzystuje to, że na chwilę poluźnia swój uścisk na moje ramiona, wyrywam się mu i robię kilka kroków do tyłu.
Owszem najbezpieczniej byłoby uciec jak najdalej od niego, ale tylko bardziej bym go sprowokowała.
- Myślisz się. Samym swoim ubiorem dawałaś mu do zrozumienia, że chcesz by się tobą zainteresował, a później spędzałaś z nim każdą chwilę. Gdybyś się mnie nie bała to jeszcze pierwszej nocy byś mu wskoczyła do łóżka! - no tym ostatnim zdaniem to już przesadził.
Moje ciało miało do czynienia tylko z nim i sądzę, że zostanie tak już do końca. A po wybuchach Louisa zaczynam się zastanawiać jak długo to jeszcze potrwa.
- W odróżnieniu od ciebie to ja jestem ci wierna. A teraz wynoś się stąd, bo chcę pozostać sama - musze sobie opatrzeć nos i wytrzeć tą przeklętą krew z mojej twarzy.
Pomimo tego, że się po nim tego nie spodziewałam to Louis wychodzi. Nie mam pojęcia jak rozumieć jego zachowanie i to czy muszę się bać jutra.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze dotyczące fabuły i rozdziału to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro