1
Pov Aimee
- Dlaczego tak mnie traktujesz? - pytam i patrzę z wyrzutem na Louisa. Zabronił mi wyjazdu na kolejną szkolną wycieczkę, a jego jedynym wytłumaczeniem było to, że jest to zbyt ryzykowne. Przecież to zwykła wycieczka, co mi się może na niej stać?
- Może ci się wydaje, że jestem okropnie stary, ale wcale tak nie jest. Dobrze wiem jakie rzeczy się dzieją na takich wycieczkach, a ty jesteś po prostu na to za młoda - wyszczerzam oczy na jego słowa.
Jak można być za młodą na trzydniową wycieczkę klasową?
- Wcześniej mnie puszczałeś na wycieczki i żadna krzywda się nikomu nie działa. Zaczynasz wpadać w paranoję.
Siadam w fotelu chociaż nerwy tak mną noszą, że ledwo jestem w stanie usiedzieć na miejscu. Louis robi się coraz gorszy, jeszcze rok temu wcale taki nie był.
- No właśnie. Wkroczyłaś w taki wiek, że na pewno byś się tam upiła do nieprzytomności, a następnie przespałabyś się z jakimś nieznajomnym chłopakiem, a może nawet i kilkoma na raz. Ogormnie mi na tobie zależy i nie zamierzam do tego dopuszczać - czyli odezwała się ta jego zazdrość. Nie chodzi tu o moją cnotę, bo dziewicą już od dawna nie jestem i tak się składa, że to on jest tego przyczyną.
Nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób spokrewnieni. Tak się stało, że oboje pochodzimy z rodzin mafijnych. Ojciec Louisa wymordował całą moją rodzinę, ale postanowił oszczędzić trzyletnie dziecko jakim wtedy byłam. Wziął mnie do swojego domu i wychował. Niestety w tym cholernym świecie ciężko jest zachowach życie i ponad dwa lata temu został postrzelony.
Doskonale pamiętam jak wtedy się bałam przyjazdu Louisa. Sądziłam, że pierwszego dnia mnie zamorduje, ale tak na szczęście się nie stało. Od razu zapewnił mnie, że nawet włos z głowy mi nie spadnie, a na dodatek będę mogła zachować swoją dotychczasową pozycję.
Wtedy jednak jeszcze nie widziałam, że oszczędził mnie tylko dlatego, że w jakiś sposób mu się spodobałam. Najpierw zaczął klepać mnie po tyłku, a później przeszedł do bardziej radyknych metod. Na jego obronę powiem jednak, że nigdy mnie do niczego nie zmuszał. Zawsze czekał na moją zgodę.
Ale czy można się sprzeciwić komuś komu się wszystko zawdzięcza?
- Nie miałam żadnego kontaktu seksualnego z nikim oprócz ciebie i coś sądzę, że już tak pozostanie. Możesz być pewien, że wiem jakie by mnie za to spotkały konsekwencję i jakoś nie śpieszy mi się do grobu - jeśli posunęłabym się do zdrady to Louis po prostu musiałby mnie zamordować.
Mieszkam z nim i prawie każdy się domyśla co między nami jest. A on ze swoją pozycją nie mógłby sobie pozwolić na takie kpiny.
- Świadomnie nie, ale nie masz pojęcia jak ludzie zachowują się po nakrotykach. Traci się wszelką kontrolę, więc ty zostaniesz tutaj ze mną - komunikuje głosem nieznoszącym sprzeciwu i wychodzi.
Od dawna nie mogę się pozbyć wrażenienia, że on trzyma mnie tylko po to żeby nie być sam.
Liczę na waszą opinie. Jak będzie chcieli to w piątek mogę zrobić maraton.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro