21. VIVIAN
Dwa tygodnie później...
Co chwilę spoglądałam nerwowo na zegarek na ręku, który wskazywał, że sprawa rozwodowa Kate i Zayna trwała już od przeszło godziny. Denerwowałam się, bo z reguły takie sprawy trwały o wiele krócej. Wczoraj spotkaliśmy się we troje, aby ustalić szczegóły rozwodu. Wszystko po to, żeby cała rozprawa potrwała naprawdę krótko. Z upływem kolejnych minut utwierdzałam się w przekonaniu, że coś poszło nie tak. Bałam się tego. Od dwóch tygodni między mną a Zaynem układało się cudownie. Kiedy tylko miał wolne od pracy, cały czas spędzaliśmy w łóżku, o ile jeszcze pozwoliła nam na to nasza córeczka. Musiałam przyznać, że ostatnio była dla nas bardzo wyrozumiała. Nasze zbliżenie przerwała tylko dwa razy. Z reguły udawało nam się wygospodarować czas na seks częściej, niż kiedykolwiek wcześniej. Zayn powtarzał, że to zasługa mojego zawieszenia na uczelni, ale oboje wiedzieliśmy, jak ta sytuacja mnie smuciła. Po narodzinach Mary postanowiłam rozpocząć kolejny etap nauki, a potem go zakończyć. Hussain zniszczył moje marzenia oraz plany na przyszłość. Nie chciałam dłużej myśleć o tym zboczeńcu, dlatego skupiłam myśli i wzrok na drzwiach, za którymi trwała rozprawa rozwodowa. Zanim tutaj przyjechaliśmy, ustaliliśmy, że od razu po tym wszystkim, pojedziemy do domu. Mary nocowałam u mamy Zayna, więc mieliśmy całe mieszkanie dla siebie. Krzesło, na którym siedziałam, robiło się coraz bardziej niewygodne. Marzyłam o tym, aby jak najszybciej skończyła się ta sytuacja. Wreszcie chciałam kochać się z Zaynem ze świadomością, że był tylko mój. Rozumiałam jego przyszłe zobowiązania wobec Kate oraz Ronnie, ale w świetle prawa przestanie być mężem niewłaściwej kobiety. W głębi duszy liczyłam na rychłe zaręczyny, jednak nie chciałam wywierać na brunecie żadnej presji. Rozwód to nie byle co i choć Zayn zapewniał, że to wydarzenie na niego nie wpływa, wyczułam kłamstwo. Poczułam się bezpieczna na swojej pozycji, bo to ze mną chciał być, a nie z Kate. Tylko ta myśl pozwoliła mi wytrwać do końca rozprawy.
Kiedy otworzyły się drzwi od sali sądowej, natychmiast poderwałam się z krzesła. Najpierw wyszła Kate wraz ze swoim adwokatem, a potem Zayn. Oboje nie zdradzili na twarzy żadnych emocji, dlatego denerwowałam się jeszcze bardziej. Chciałam podejść do Zayna i zapytać go o samopoczucie, ale on podszedł do Kate, uścisnął jej dłoń, po czym powiedział jej kilka słów. Przez odległość, która nas dzieliła, nie byłam w stanie usłyszeć tego, co miał jej do powiedzenia. Ona tylko się uśmiechnęła, po czym na mnie spojrzała. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, przeszła obok mnie wraz ze swoim prawnikiem.
- Jak się czujesz? - Zapytałam, gdy Zayn splótł nasze dłonie.
- Nie jesteś ciekawa czy jestem już wolny? - Uniósł do góry brew.
- Jestem, ale bardziej interesuję mnie to, jak się teraz czujesz. - Odpowiedziałam szczerze.
- Ożenię się z tobą, przysięgam. - Spojrzał na mnie czule. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka na samą myśl o ślubie z facetem, którego kochałam od czasów dorastania.
- Uważaj, co mówisz, bo jeszcze to sobie zapamiętam. - Droczyłam się z nim.
- Chodźmy do domu, pani Malik. - Pocałował mnie w czubek głowy.
Nie musiałam pytać, by wiedzieć, że Zayn otrzymał rozwód. Na moich ustach błąkał się mały uśmiech. Być może rozbiłam ich małżeństwo, ale szczęście w oczach bruneta rekompensowało mi tą myśl. Teraz już nic nie mogło zaszkodzić naszemu szczęściu.
- A co z Ronnie? Kate pozwoliła ci się z nią widywać? - Zapytałam, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
- Mogę ją odwiedzać, kiedy tylko zechcę. - Odpowiedział, po czym wprawił auto w ruch. - Na razie Kate nie zgodziła się tylko na to, aby Ronnie bywała w naszym wspólnym mieszkaniu. Nie chce też, żeby wiedziała o Mary, przynajmniej na razie.
- Niby dlaczego? - Zmarszczyłam brwi. - Ronnie powinna wiedzieć, że ma przyrodnią siostrę.
- Kochanie, obie potrzebują czasu na oswojenie się z nową sytuacją. - Położył dłoń na moim udzie. - Zobaczysz, za jakiś czas wszystko wróci do normy. Będzie trochę inaczej, ale każdy się przyzwyczai.
Westchnęłam, nie chcąc już o tym rozmawiać. Chciałam poznać Ronnie oraz postarać się o jej akceptację, ale jak miałam to zrobić, gdy Kate wyraźnie chodziło o to, żebyśmy się nie widywały? Dla każdego ta sytuacja byłaby trudna. Może inna kobieta olałaby to, że dziecko jej faceta nie ma o niej pojęcia. Od jakiegoś czasu wyobrażałam sobie nasze wspólne spotkania. Marzyłam o tym, aby mnie polubiła i czuła się w naszym domu tak samo dobrze jak w tym w Bradford. Byłam zawiedziona, że na razie się to nie wydarzy.
Po powrocie do domu nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Żałowałam, że nie pojechałam po Mary, bo przynajmniej bym się czymś zajęła. Zayn zamknął się w łazience już jakiś czas temu i nie zapowiadało się na to, aby szybko stamtąd wyszedł. Nieustający szum wody świadczył o tym, że albo naprawdę tak długo brał prysznic, albo chciał pobyć sam. Przychylałam się ku tej drugiej opcji. Tylko przy mnie udawał twardziela, którego obszedł cały ten rozwód, ale prawda była inna. Mijały minuty, a on nadal nie wychodził. Zaczynałam się martwić, jednak coś powstrzymywało mnie od dobijania się do drzwi. Zaparzyłam sobie melisy na uspokojenie. Upiłam łyk, po czym zawartość żołądka podeszła mi do gardła. W momencie, kiedy Zayn wszedł do kuchni z miną zbitego psa, wybiegłam stamtąd, kierując się od razu do łazienki, gdzie zwymiotowałam do ubikacji.
- Vivi, wszystko w porządku? - Zayn zapukał do drzwi, po czym wszedł do środka bez mojego pozwolenia. Nie chciałam, aby patrzył na mnie w takim stanie. - Wymiotowałaś?
- Mhm. - Mruknęłam. Momentalnie zrobiłam się senna.
- Powinnaś się położyć. - Wziął mnie na ręce. - Jesteś przeraźliwie blada, kochanie.
- To przez stres. - Westchnęłam.
- Przepraszam. - Przygryzł wargę. - Przepraszam, że zamknąłem się jak palant w łazience, zamiast z tobą pobyć. Przecież dla ciebie to też było przeżycie.
- To nic. - Położyłam dłoń na jego policzku pokrytym zarostem. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Pocałował mnie w czoło.
Zaniósł mnie na łóżko i kazał mi się przespać. Bałam się znowu zostać sama, dlatego uczepiłam się go jak koala drzewa. Musiał ze mną zostać, czy tego chciał, czy nie. Mimo senności, którą odczułam w łazience, nie potrafiłam zasnąć. Leżałam w jego silnych ramionach i słuchałam jego spokojnego, jednostajnego oddechu. To chyba jemu był potrzebny sen. Wyglądał jak dziecko, gdy spał. Przytulał mnie tak mocno jak drogocennego misia, przy czym moja koszulka w okolicach piersi była cała ośliniona. Znowu poczułam mdłości, więc gwałtownie wyrwałam się z jego ramion. Pobiegłam do łazienki, gdzie znowu zwymiotowałam. Kiedy do końca opróżniłam żołądek, zamknęłam drzwi na klucz, aby Zayn nie wszedł do środka.
- To jest chyba jakiś żart. - Powiedziałam sama do siebie, patrząc z niedowierzaniem na ostatnią datę miesiączki, zapisaną w kalendarzyku. - To niemożliwe. Jak mogłam tego nie zauważyć?
- Vivi, znowu wymiotowałaś? - Usłyszałam pukanie do drzwi, przez co podskoczyłam na sedesie. Z wrażenia musiałam sobie usiąść.
- Nie, zaraz wychodzę. - Odpowiedziałam trochę głośniej.
- Nie kłam, przecież słyszałem. - Walnął pięścią w drzwi. - Dlaczego się zamknęłaś?
- Daj mi chwilę. - Schowałam twarz w obu dłoniach.
- Jeśli zaraz nie otworzysz, to sam wejdę, a wtedy nie będę już taki miły. - Szarpnął za klamkę.
Znałam go jak własną kieszeń, więc wiedziałam, że był zdolny do wyważenia drzwi. Schowałam kalendarzyk do kosmetyczki, aby nie wzbudził jego podejrzeń po wejściu do środka. Kochałam w nim tą troskę o mnie oraz moje zdrowie, ale czasami przechodził samego siebie. Zamknęłam się tylko w łazience na kilka minut, a on już zaczynał panikować. Przepłukałam usta wodą, po czym otworzyłam mu drzwi.
- Jedziemy do lekarza. - Złapał mnie za rękę, ciągnąc do sypialni. Natychmiast mu się wyrwałam.
- Nigdzie nie jadę. - Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. - Nie traktuj mnie jak dziecko.
- Jak mam cię tak nie traktować, jak właśnie się tak zachowujesz? - Zirytował się.
- Daj mi spokój. - Fuknęłam. Wyszłam z sypialni, trzaskając przy tym drzwiami.
Musiałam wyjść na dwór, żeby ochłonąć, a przede wszystkim pomyśleć. Wszystko wskazywało na to, że w tak krótkim czasie od narodzin Mary, znowu zaszłam w ciążę. Oboje nie byliśmy na to przygotowani, dlatego nie wiedziałam, co robić. Chciało mi się płakać na samą myśl o przechodzeniu przez to wszystko jeszcze raz. Tylko tym razem nie będę sama, a przynajmniej taką miałam nadzieję.
Po godzinie spaceru zdecydowałam się wrócić do domu, aby powiedzieć Zaynowi o tym, że prawdopodobnie, przez naszą nieuwagę, znowu zaszłam w ciążę. Od powrotu do domu zatrzymał mnie telefon od rektora z uniwersytetu, który oznajmił, że zawieszenie zostało wycofane. Miałam ochotę skakać z radości na środku zatłoczonego chodnika. Musiałam przyjechać do sekretariatu, aby podpisać dokumenty o powrocie na zajęcia. Przez tą radość całkowicie zapomniałam o tym, że przecież byłam w ciąży i prędzej czy później, zrezygnuję z nauki. Pojechałam tam, podpisałam wszystko, co starsza pani podsunęła mi do podpisania, jednak nie wiedziałam o czymś jeszcze. Jednym z warunków powrotu na zajęcia była rozmowa z profesorem Hussainem. Liczyłam na to, że ta rozmowa odbędzie się w obecności rektora, jednak ten szybko opuścił salę, w której defakto mój profesor wcześniej mnie molestował.
- Cieszę się, że cię widzę, Vivi. - Uśmiechnął się tajemniczo.
- Szkoda, że nie mogę powiedzieć o panu tego samego. - Skrzywiłam się. - Załatwmy to szybko, bo trochę się spieszę.
Kiedy wstał z krzesła, na którym siedział, znowu poczułam to niepokojące uczucie, co tamtego feralnego dnia. Przełknęłam głośno ślinę, patrząc na drzwi.
- No chyba nie chcesz uciec w kulminacyjnym momencie, co? - Zaczął się do mnie zbliżać jak drapieżnik do swojej ofiary. - Swoim przyjściem tutaj, tylko utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że ty też mnie pragniesz. Wybaczę ci nawet to, że nasłałaś na mnie swojego chłopaka.
- Słucham? - Otworzyłam szeroko oczy.
- Przestań udawać! - Huknął. - Przyszedł tutaj i pobił mnie za miłość, która nas połączyła.
- Jaka miłość? O czym pan w ogóle mówi? - Pokręciłam głową. - Naprawdę ma pan coś z głową. Wychodzę. - Mruknęłam. - I obaj z rektorem możecie sobie w dupę wsadzić te studia.
Ruszyłam w kierunku drzwi, od których dzieliła mnie naprawdę niewielka odległość. Przyspieszyłam kroku, kiedy poczułam za sobą jego obecność. Chciałam zacząć krzyczeć, jednak w tym samym momencie zostałam przyciśnięta przez jego ciało do drzwi, a jego ręka zakryła moje usta. Serce zamarło pod wpływem przerażenia, po czym zaczęło swój galop. Obiema dłońmi próbowałam go od siebie odepchnąć. Wtedy pierwszy raz żałowałam, że zamiast naprawdę wykonywać ćwiczenia z samoobrony w liceum, ja romansowałam ze swoim instruktorem. Hussain pociągnął mnie za włosy, odwrócił moją twarz w swoją stronę, po czym uderzył mnie prawym sierpowym. Upadłam na ziemię, dusząc się płaczem. Gula w gardle uniemożliwiała mi wołanie o pomoc, co mój napastnik od razu wykorzystał. Rzucił mną jak szmacianą lalką o dębowe biurko, a potem przygniótł mnie do podłogi. Jedną ręką zakrył mi usta, natomiast drugą zaczął zdzierać ze mnie ubrania. Szamotałam się, płakałam, ale to nic nie dawało.
- Zaraz zerżnę cię jak dziwkę, którą jesteś! - Uderzył mnie jeszcze raz w twarz, a potem w brzuch.
Kiedy poczułam na swojej kobiecości chłodne powietrze, wiedziałam że już nikt ani nic mnie nie uratuje. Hussain dopiął swego i zaraz mnie zgwałci. Powoli traciłam świadomość, ale zanim zabrała mnie ciemność, usłyszałam głośne krzyki. Ktoś zdążył w ostatnim momencie.
Dziękuję - pomyślałam.
_______________________________________________________________________________
Data wpisu: 02.11.2017r.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro