15. VIVIAN
Od urodzin kobiety, która mnie urodziła, minął miesiąc. Mnóstwo czasu, aby dojść do siebie i przyswoić wiadomość, że straciło się kolejnego rodzica. Nawet rozmowy z pastorem nie przekonały mnie do zmiany myślenia. Zaakceptowałam fakt, iż teraz w moim życiu była tylko Mary, Darcy, Zayn, Harry oraz Liam. Miałam przy sobie ludzi, którzy mnie kochali, więc nie potrzebowałam fałszywej matki. Nadal coś ukrywała, ale w końcu przestałam się nad tym zastanawiać. Skupiłam się na swojej rodzinie i byłam znowu szczęśliwa. Zayn naprawdę bardzo się starał, żebym mu zaufała, co okazało się nie lada wyzwaniem. Uprzedzałam go, że nie będzie łatwo, ale uparł się. Do tej pory szło mu całkiem nieźle. Tylko, jak mogłam mu zaufać skoro nawet nie krył się ze swoimi tajemnicami? Wiele razy prosiłam go, aby mi wszystko opowiedział, jednak za każdym razem zamykał się w sobie. Kiedy myślał, że nie patrzyłam, jego oczy traciły blask, a usta nerwowo się zaciskały. Tak czy inaczej postanowiłam odkryć, co go dręczyło i pomóc mu w tym przejść. Nie byłam z nim do końca fair, bo nie powinnam przeglądać jego dokumentów bez jego zgody, ale nie miałam wyjścia. On milczał, a mnie ta sytuacja wykańczała nerwowo. Moje pierwsze przeszukanie spełzło na niczym, ale drugie okazało się owocne. W zielonej teczce znalazłam kilkanaście pozwów przeciwko Zaynowi, których autorką była Kate - jego żona. Nie mogłam uwierzyć, że była zdolna do takich czynów, jak pozbawienie Zayna praw do Ronnie. Siedziałam z tymi dokumentami przez następną godzinę. Musiałam mu jakoś pomóc, ale jedynym wyjściem z tej sytuacji był powrót Zayna do żony. Kate chciała naprawić swoje małżeństwo, a za jego rozpad posądzała kochankę Zayna, czyli mnie, tyle że o tym nie wiedziała. Nie chciałam pozbawić Mary taty, ale jednocześnie myślałam o dobru Ronnie, która zapewne nic nie rozumiała z tej sytuacji.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Kate chce pozbawić cię praw do Ronnie? - Zapytałam od razu, jak tylko wszedł do mieszkania. Cały dzień spędził poza domem i oczywiście nie powiedział, dokąd się wybierał, choć pytałam go o to rano.
- Skąd o tym wiesz? - Westchnął głośno, a potem spojrzał na dokumenty, które trzymałam w dłoni. - Grzebałaś w moich rzeczach? - Warknął. - Vivi, prosiłem cię, żebyś się w to nie mieszała, nie zadawała pytań. Poradzę sobie.
- Ciekawe jak? - Zakpiłam. - W sądzie nie masz z nią szans.
- Dziękuję, kochanie, że we mnie wierzysz. - Wywrócił oczami.
- Nie chodzi o to, czy w ciebie wierzę, czy nie. - Zaprzeczyłam. - Zayn, to jest poważna sprawa. Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?
- Nie wiem. - Westchnął, po czym usiadł na kanapie, chowając twarz w obu dłoniach. - Chciałem jak najdłużej trzymać cię od tego z daleka. Nie obarczę cię swoimi problemami, gdy sama masz dość swoich.
- Twoje problemy są moimi tak jak moje twoimi. - Usiadłam obok niego i przytuliłam się do jego boku. Od razu mnie objął, jakby od tego zależało jego życie. - Musimy mówić sobie o wszystkim, jeśli chcemy, żeby to wypaliło.
- To znaczy, że... - Spojrzał na mnie z nadzieją. - Dasz mi drugą szansę? Teraz tak oficjalnie?
- Tak, ale jeśli mnie skrzywdzisz, to... - Nie pozwolił mi dokończyć, bo zamknął mi usta pocałunkiem. Westchnęłam w jego wargi, odwzajemniając pocałunek.
Położyłam mu dłonie na policzkach, gdy on jednym stanowczym ruchem wciągnął mnie na swoje kolana tak, że siedziałam na nim okrakiem. Atmosfera zaczynała robić się gorąca, a świadomość tego, że Mary nie przerwie tej chwili, powodowała dreszcze na moim ciele. Kochałam ją najbardziej na świecie, ale przez ostatni miesiąc konsekwentnie uniemożliwiała nam coś więcej, niż zwykłe pocałunki. Teraz sytuacja wyglądała inaczej, bo mama Zayna zabrała ją do siebie na noc.
- Tym razem nikt nam nie przeszkodzi. - Powiedział zachrypniętym głosem, gdy całowałam go po szyi, a on ściskał moje pośladki. Czułam niemałe wybrzuszenie w jego spodniach. - Tak bardzo cię kocham.
- Ja ciebie bardziej. - Mruknęłam, po czym ponownie złączyłam nasze usta.
- Powtórz to. - Oderwał się ode mnie, głośno dysząc. - Proszę.
- Kocham cię, Zayn. - Powiedziałam, patrząc w jego oczy. - A teraz chodźmy się kochać, proszę.
Spełnił moją prośbę z największą radością.
W jego ramionach, pod jego spoconym ciałem czułam się tak jak za pierwszym razem, gdy odebrał mi niewinność. Nawet wtedy, gdy całował moje piersi, musiał przypomnieć mi o moich majtkach w kaczora Donalda. Na szczęście od tamtej chwili minęło sporo czasu i obecnie nosiłam bieliznę adekwatną do swojego wieku. Zayn z pomrukiem zadowolenia rozerwał moje czarne, koronkowe majteczki. Na moją prośbę kochaliśmy się pod kołdrą, żeby brunet nie zauważył moich dodatkowych kilogramów i rozstępów po ciąży, ale kiedy ciągle mnie całował, szeptał mi do ucha, jak bardzo kochał mnie i Mary, poczułam się najpiękniejszą kobietą na świecie. Zrozumiałam, że nie musiałam być piękna dla innych, bo liczyło się tylko zdanie faceta, którego kochałam od kilkunastu lat. W czasie, gdy on swoimi słowami doprowadzał mnie do szaleństwa, ja wbijałam mu paznokcie w plecy, jęczałam jego imię i wywracałam oczami z przyjemności. Kiedy oboje doznaliśmy spełnienia, poczułam się taka szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu. Zmęczona, ale z szerokim uśmiechem na ustach, przytuliłam się do jego klatki piersiowej. Zayn bawił się moimi włosami, a na jego ustach błąkał się mały uśmiech.
- Kate nie zgadza się na rozwód. - Oznajmił po jakimś czasie. Był mistrzem w psuciu idealnych chwil, ale prawda była taka, że musieliśmy o tym porozmawiać. To nie mogło poczekać.
- Dlaczego? - Zapytałam, choć chyba znałam odpowiedź.
- Bo mnie kocha. - Parsknął niewesołym śmiechem. - Od dawna się pomiędzy nami psuło, ale ona kurczowo się mnie trzyma. Mam tego dosyć. Tym bardziej, że chce mi odebrać Ronnie, a na to nie mogę pozwolić.
- Co zamierzasz zrobić? - Spojrzałam na niego.
- Walczyć. - Objął mnie mocniej, na co mruknęłam. - Ronnie kocham równie mocno jak Mary i nie pozwolę na to, aby Kate mi ją odebrała. Prędzej czy później dostanę rozwód. Pytanie tylko brzmi czy jesteś w stanie poczekać? Nie mogę ci zagwarantować, że za miesiąc wszystko się skończy.
- Już nigdy więcej nie odejdę. - Musnęłam jego usta. - Za bardzo cię kocham, żeby nie zaczekać.
Zayn uśmiechnął się leniwie, złapał mnie za brodę i pocałował. Z całą świadomością zgodziłam się na to, aby zaczekać na niego tyle, ile będzie trzeba. Oboje musieliśmy przygotować się na trudne dni oraz jeszcze trudniejszą walkę w sądzie z kobietą, która była zdolna do wszystkiego.
- Czasami się zastanawiam, czym sobie zasłużyłem, że pojawiłaś się w moim życiu. - Uśmiechnęłam się, słysząc jego słowa.
- Na początku mnie nie chciałeś. - Droczyłam się.
- Ważne, że teraz chcę i nie krócej, niż do końca świata. - Przygryzłam wargę, żeby się nie rozpłakać ze szczęścia.
Przez ten cały czas, odkąd wrócił, brakowało mi mojego Zayna. Jednak wtedy wrócił tylko fizycznie... Teraz w końcu poczułam, że był tutaj ze mną, a jego serce i dusza należały do mnie. Już nigdy nikomu go nie oddam. Musieliśmy być razem, bo nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Byłam w nim zakochana do szaleństwa. On czuł to samo. Wiedziałam o tym i tylko pozwoliło mi przetrwać kolejne sztormy w naszym życiu, zanim zapanuje spokój.
Nie zrezygnowałam ze studiów, ale zmieniłam kierunek. Zayn nie pozwolił mi na to, abym je rzuciła, chociaż myślałam, że nic ani nikt nie przekona mnie do zmiany decyzji. W końcu, po kilkudniowej dyskusji oboje poszliśmy na kompromis. Zgodziłam się uczęszczać na zajęcia, ale w systemie weekendowym i na innym kierunku. Dzięki temu Zayn będzie mógł pójść do pracy w tygodniu, a ja będę zajmowała się Mary. Natomiast w weekendy naszą córeczką będzie zajmowała się mama Zayna, która zakochała się w swojej wnuczce. Zayn nie był zadowolony z tego, że znikałam z domu w niedzielę, gdy on miał wolne, ale nie można w życiu mieć wszystkiego. Zmiana kierunku nie stanowiła problemu, a zajęcia były naprawdę interesujące. Nie sądziłam, że kiedykolwiek spodoba mi się literaturoznawstwo.
- Vivian, byłbym naprawdę wdzięczny, gdybyś zeszła na ziemię. - Z rozmyślań wyrwał mnie głos profesora. - Zajęcia jeszcze się nie skończyły.
- Przepraszam, panie Hussain. - Spuściłam głowę w dół. Profesor Hussain był bardzo wymagający, a książki, które zadawał nam do czytania, musieliśmy mieć w małym paluszku.
- Skup się, niczego więcej nie wymagam. - Wywrócił oczami, po czym wrócił do kontynuowania wykładu.
Spojrzałam na April, która wlepiała w niego maślany wzrok. Nie rozumiałam jej, choć musiałam przyznać, że nasz wykładowca, mimo czterdziestki na karku prezentował się naprawdę przyzwoicie. Był najmłodszym wykładowcą na uniwersytecie, przez co wiele dziewczyn zapisało się na zajęcia tylko z tego powodu. Nie przypuszczały jednak, że będą musiały się uczyć, bo z tego, co było mi wiadomo, pan Hussain nie sypiał ze studentkami za zaliczenie semestru.
Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zauważyłam, jak moja nowo poznana koleżanka śledziła każdy jego krok. Był wysoki, dobrze zbudowany, a jego ciemne loki robiły furorę wśród napalonych studentek. Nigdy nie przynudzał, chociaż dzisiejsze zajęcia - według mnie - mógł poprowadzić w inny, bardziej interesujący sposób. Oczywiście April się ze mną nie zgadzała, ale nie mogła być obiektywna.
- Vivian, proszę, abyś została na chwilę. - Zawołał, gdy już miałam opuszczać salę. Ledwo powstrzymałam się od wywrócenia oczami. Przed uniwersytetem czekał na mnie Zayn z Mary, więc trochę mi się do nich śpieszyło.
Dziewczyny zabijały mnie wzrokiem, zanim zamknęły się za nimi drzwi, a ja chciałam, żeby ta rozmowa potrwała jak najkrócej się dało. Cały czas zastanawiałam, o co mogło mu chodzić. Raczej nigdy mu nie przeszkadzałam, obie i jedyne prace jak dotąd, dostarczyłam mu na czas. Stałam przy jego biurku, czekając na wyjaśnienia, a on zamiast ze mną rozmawiać, zaczął układać książki na półce. Wiedziałam, że lepiej go nie popędzać, dlatego sama chwyciłam kilka jego książek z biurka i umieściłam je na ich pierwotnym miejscu. Z uchylonymi ustami przesunęłam opuszkami palców po grzbiecie pewnej książki. Było to pierwsze wydanie "Romea i Julii". Nie mogłam w to uwierzyć.
- Podoba ci się? - Usłyszałam za plecami.
- Hm? - Mruknęłam, odwracając się w stronę profesora, który stał oparty o biurko i bacznie mi się przyglądał.
- Książka. Podoba ci się? - Zapytał ponownie.
- Um... Tak. Nigdy nie widziałam pierwszego wydania. - Odpowiedziałam, lekko zakłopotana. Czułam się co najmniej dziwnie, gdy patrzył na mnie tak, jakby chciał odkryć wszystkie moje tajemnice.
- Weź ją. - Kiwnął głową.
- Słucham? - Otworzyłam szeroko oczy.
- Jest twoja. - Wzruszył ramionami. - Potraktuj to jako prezent dla najzdolniejszej studentki na roku.
- Ale ja nie mogę... - Wstrzymałam powietrze w płucach, kiedy podszedł do mnie i zza moich pleców wyciągnął książkę. Wepchnął mi ją do dłoni, ale nie odsunął się, przez co poczułam się bardzo niekomfortowo. - Dziękuję, panu bardzo, ale muszę już iść.
Może się przesłyszałam, ale kiedy go mijałam, miałam wrażenie, że powiedział cicho pod nosem: podziękujesz później. Wyszłam z sali z szybko bijącym sercem i nogami jak z waty. Oparłam się o ścianę w holu, próbując unormować oddech. Nie wiedziałam, czego on ode mnie chciał, jednak to, w jaki sposób na mnie patrzył, świadczył o zbliżających się kłopotach. Tamtego dnia popełniłam pierwszy błąd, który w przyszłości miał mnie wiele kosztować. Nie powiedziałam o niczym Zaynowi.
_______________________________________________________________________
Data wpisu: 23.09.2017r. 🍁🍂🍃
https://youtu.be/ljXSjIph5ZM
❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro