~ Prolog ~
_____________________
„Czy to już miłość, gdy ktoś zajmuje tak dużo miejsca w życiu drugiej osoby, że po jego odejściu powstaje niemożliwa do zapełnienia ziejąca pustka?"
______________________
Rok 1972:
Pierwszoroczni w napięciu wyczekiwali nadejścia profesor McGonagall, która miała ich zaprowadzić do Wielkiej Sali, gdzie mieli zostać przedzieleni do poszczególnych domów.
Młoda, ciemnowłosa uczennica w zupełności nie dawała po sobie poznać, że stresuje się przydziałem.
Kroczyła wśród nowych uczniów, wzrokiem omiatając Salę Wejściową kiedy nagle na kogoś wpadła.
— Uważaj jak chodzisz — wysyczał czarnowłosy chłopiec, pocierając swoje czoło.
— To Ty uważaj. Nie widziałeś, że się zbliżam? Trzeba było się przesunąć — odparła dziewczyna nie kryjąc swojego poirytowania.
Chłopak zmierzył ją przenikliwym wzrokiem po czym rzekł beztrosko:
— Jesteś tak przemądrzała, że napewno trafisz do Ravenclaw'u.
— A ty tak nudny, że Puchoni już zapewne grzeją Ci miejsce przy stole.
— Bezczelna... — syknął czarnowłosy posyłając dziewczynie mordercze spojrzenie.
Wtedy drzwi od Wielkiej Sali stanęły otworem.
Nagle wszelkie szepty i rozmowy ucichły, a wszyscy w milczeniu i podekscytowaniu czekali aż przekroczą próg Sali.
Młoda uczennica, która przed chwilą wpadła na czarnowłosego chłopaka posłała mu ironiczny uśmieszek po czym odwróciła się na pięcie, w skutek czego jej długa, końska kitka pacnęła go po twarzy.
W tamtym momencie byli pewni, że przenigdy nie zapałają do siebie sympatią.
Jakie wielkie było ich zdziwienie, kiedy chwilę później usiedli naprzeciwko siebie przy tym samym stole wśród uczniów z wężem na piersi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro