~ 1 ~
___________________
„Slytherin przyjmuje takich,
Co mają czystą krew,
Co mają więcej sprytu
Od uczniów domów trzech"
__________________
Rok 1976:
Nie od dziś wiadomo, że uczniowie Slytherinu nie należą do osób życzliwych, tolerancyjnych ani nawet przyjacielskich.
Ich głównymi cechami są przede wszystkim ambicja, przebiegłość, spryt oraz zaradność.
Ślizgoni trzymali się blisko siebie. Ich kręgi przyjacielskie zamykały się na domu węża, wspierali się oraz wzajemnie sobie pomagali.
Był jednak w tym mały wyjątek.
Od pierwszego dnia w Hogwarcie, ani Regulus Black, ani Jeanine Greengrass nie potrafili nawet siebie tolerować, a co dopiero mówić o przyjaźni.
Tamtejszy wieczór, sprzed czterech lat tak bardzo uraził ich ego, że nawet lata nie dały rady choćby naruszyć murów, które ta dwójka między sobą wybudowała.
Regulus Black siedział w sali od Eliksirów przeglądając swój nowy podręcznik, kiedy nagle słowa profesora Slughorna wyrwały go z zadumy:
— Świetna robota, Panienko Greengrass! 10 punktów dla Slytherinu — Horacy Slughorn, nauczyciel Eliksirów z podziwem obserwował zawartość kościółka swojej uczennicy.
Regulus dostrzegł na twarzy Ślizgonki udawaną skromność na co prychnął pod nosem, co nie uszło uwadze Slughorna i Jeanine.
— Coś nie tak, Reg?
Kolejną rzeczą, której Regulus nienawidził w Jeanine było zdrabnianie jego imienia.
Czarnowłosy westchnął głęboko po czym siląc się na sztuczny uśmiech, odparł:
— Skąd! Po prostu nie mogę wyjść z podziwu jaką zdolną czarownicą jesteś!
— Cóż za miłe słowa, Regulusie — powiedział Slughorn promieniejąc na twarzy — Cóż za gentleman!
Na te słowa Jeanine parsknęła śmiechem.
— Coś nie tak, Jean? — zapytał Regulus posyłając jej złośliwy uśmiech.
Wszyscy w sali, oprócz Slughorna, byli świadomi, że nie są to miłe, pełne uznania pochwały, tylko typowe dla tej dwójki docinki.
Ale tak to zazwyczaj bywa, kiedy dochodzi do konfrontacji między dwoma podobnymi charakterami.
Ani Regulus, ani Jeanine nie zamierzali odpuszczać.
— A Pan Black skończył już swój eliksir? — zapytał nauczyciel podchodząc do ławki Regulusa.
Ślizgon z zakłopotaniem zerknął do swojego kociołka, z którego unosił się dziwny, podejrzany zapach.
— Chyba pomylił Pan składniki. Zamiast korzenia Mandragory powinno się dodać korzeń Asfodelusa. No trudno, nic się nie stało — rzekł radośnie Slughorn.
Regulus zerknął w stronę Jeanine, która na twarzy miała triumfalny uśmieszek.
Ślizgon miał ochotę wstać, chwycić za swój kociołek z jego podejrzaną zawartością po czym wylać wszystko na głowę dziewczyny.
Kiedy Profesor Slughorn wrócił do swojego biurka Regulus szepnął w stronę Ślizgonki:
— Szpanerka...
— Przygłup — odparła a z jej twarzy nie schodził bezczelny uśmiech.
Chwilę później lekcja dobiegła końca, a wszyscy ochoczo udali się w stronę Wielkiej Sali na obiad.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro