14. VIVIAN
Obudził mnie nieznośny ból głowy. Jęknęłam, chowając głowę pod kołdrą. Promienie słońca z radością katowały mnie swoją jasnością, a ja nie mogłam sobie przypomnieć, dlaczego tak źle się czułam. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad swoim stanem. Okropnie bolała mnie głowa, a w dodatku zawartość żołądka podchodziła mi do gardła. Zakryłam usta dłonią i wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, żeby zdążyć do toalety. Ze zgrozą pojęłam, że nie spałam w swoim łóżku, w swoim pokoju i swoim domu. Jednak na razie przerażenie musiało zaczekać, bo żołądek domagał się usunięcia czegoś, co mogło mi zaszkodzić. Nie miałam czasu na szukanie toalety w domu kogoś, u kogo spałam, dlatego z nadzieją, że się uda, otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. Na szczęście była to łazienka, a kilka sekund później pochylałam się nad sedesem. Czułam się beznadziejnie, natomiast fakt, że moczyłam właśnie włosy w wodzie, znajdującej się w toalecie, ani trochę mi nie pomagał. Właśnie wtedy przypomniałam sobie dzień, kiedy złapałam jakiegoś wirusa i przez cztery dni nie wychodziłam z toalety. Dobrze, że w naszym domu znajdowało się kilka łazienek, bo w tej jednej, nawet nocowałam. Jednak tym razem czułam się inaczej. Dzięki wymiotom przestał boleć mnie żołądek, a mózg nareszcie coś sobie przypomniał. Upiłam się. Pierwszy raz w życiu piłam alkohol, a Zayn, moja przyjaciółka i siostra pozwolili mi się upić. Jęknęłam żałośnie, opierając czoło o sedes. Próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z klubu po trzecim drinku, ale miałam kompletną pustkę. Musiałam jak najszybciej porozmawiać z Sofią lub Zaynem, żeby powiedzieli mi, że nie zrobiłam niczego głupiego. Z lekcji wychowawczych wiedziałam o tym, że ludzie robili naprawdę głupie rzeczy po alkoholu. Panowała też powszechna opinia o większej śmiałości, ale w moim przypadku na pewno się to nie sprawdziło. Zanim w ogóle z kimś porozmawiałam, musiałam dowiedzieć się, gdzie obecnie przebywałam, bo stojące na półce męskie perfumy, mogły świadczyć tylko o jednym. Spałam w łóżku jakiegoś faceta, a co najgorsze... Nie wróciłam na noc do domu. Przecież mama mnie zabije, o ile najpierw nie zrobi tego ten nieznajomy.
- Modlisz się nad sedesem? - W progu drzwi stanął Zayn, ubrany jedynie w spodnie dresowe. Ze strachu moje serce zdecydowanie przyspieszyło.
- Chryste, nie strasz mnie tak więcej! - Wypuściłam wstrzymywane powietrze. - I nie modliłam się. - Dodałam oburzona.
- To był żart, Vivi. - Parsknął śmiechem.
- Świetny żart, naprawdę. - Przyznałam sarkastycznie.
- Wymiotowałaś? Lepiej się czujesz? - Usłyszałam w jego głosie troskę i zmartwienie, ale jednak coś w jego zachowaniu mi nie pasowało. Starał się na mnie nie patrzeć, a zawsze to robił. W jednej chwili zrozumiałam. Przed chwilą skończyłam wymiotować, więc mój widok naprawdę musiał go obrzydzać. Zrobiłam się czerwona jak burak.
- Lepiej. - Powiedziałam cicho. - Mógłbyś zostawić mnie samą? Chciałabym trochę się ogarnąć.
- Jasne. - Odchrząknął. - W szafce pod zlewem znajdziesz czyste ręczniki i szczoteczkę do zębów. Twoje ubrania leżą na pralce.
Zamknął za sobą drzwi, a po chwili usłyszałam jego oddalające się kroki. Wyciągnęłam z szafki dwa ręczniki oraz szczoteczkę. Wstałam z chłodnej posadzki, zauważając na pralce moje ubrania, złożone w kostkę. Skoro ciuchy pożyczone od Darcy leżały na pralce, to co miałam na sobie? Spojrzałam w dół i zamarłam. Wcześniej byłam tak skupiona na bólu, że w ogóle nie zwróciłam uwagi na to, że miałam na sobie jedynie bieliznę. Zayn widział mnie półnagą. Gorzej być nie mogło.
Brałam prysznic najdłużej, jak się dało. Było mi tak bardzo wstyd przed Zaynem, że od razu zrezygnowałam z zadawania mu pytań o wczorajszy wieczór. Przecież mogłam skompromitować się o wiele bardziej, niż kilka minut temu. Zayn co chwilę pukał i wołał mnie na śniadanie, ale jak miałam mu spojrzeć w oczy? Ta pustka w głowie też nie ułatwiała mi sytuacji. Bałam się, że powiedziałam mu swój sekret, który znała tylko Sofia. Nikomu, oprócz Sofii się do tego nie przyznałam i tak zostanie, jednak po alkoholu ludziom rozwiązywał się język. Postanowiłam, że już nigdy więcej się na napiję, bo ta niewiedza i strach mnie wykończą. Wysuszyłam włosy, po czym założyłam na siebie wczorajsze ciuchy. One też mi wcale nie pomagały, bo nie były w moim stylu. Wczoraj dałam się namówić Sofii tylko dlatego, że obiecała wrócić do kościoła. Była wierząca, ale nie praktykująca. Obiecała mi poprawę za pójście z nią oraz Darcy do klubu. Nie miałam pojęcia, że Zayn do nas dołączy.
- Na co masz ochotę? - Zapytał Zayn, gdy weszłam do kuchni. - Zrobiłem jajecznicę, tosty, sałatkę owocową i kanapki z nutellą. Do picia proponuję sok wyciśnięty ze świeżych pomarańczy, mleko, kawę i herbatę.
- To bardzo miłe, ale powinnam wrócić do domu. - Westchnęłam, bo jedzenie wyglądało naprawdę apetycznie.
- Sofia zapewniła ci alibi, gdyby twoja mama cię szukała, a ty powinnaś coś zjeść. - Spojrzał na mnie, a zaraz potem przygryzł wargę i przymknął oczy. - Mówiłem ci wczoraj, że pięknie wyglądasz?
- Chyba nie. - Zarumieniłam się. - Z resztą niewiele pamiętam z wczorajszego wieczoru. - Usiadłam przy stole, unikając jego badawczego spojrzenia.
- Co masz na myśli? - Spiął się.
- Po trzecim drinku urwał mi się film, jak to się mówi w dzisiejszych czasach. - Powiedziałam.
- Ty nie pamiętasz... - Westchnął zrezygnowany.
- A powinnam coś pamiętać? - Zapytałam przestraszona. Zayn długo milczał, przez co moje serce miało ochotę wyskoczyć z piersi.
- Nie, nie powinnaś. - Wymusił uśmiech, po czym odwrócił wzrok. - Po prostu dobrze się bawiłaś.
Odetchnęłam z ulgą, ale za to zaczęłam martwić się o Zayna. Zachowywał się inaczej niż zwykle. Przy śniadaniu, na którym w końcu zostałam, niewiele się odzywał, a myślami był naprawdę gdzieś daleko. Prawie w ogóle nic nie zjadł, mimo że wszystko smakowało wyśmienicie. Próbowałam go zagadywać, pytać o plany na dzisiejszy dzień, ale on wyraźnie nie chciał ze mną rozmawiać. Poczułam się jak niechciany intruz w jego domu, chociaż sam mnie tu zabrał, a potem kazał zostać na śniadanie. Odsunęłam od siebie talerz z kanapkami, po czym wstałam ze swojego miejsca. Zayn stał przy zlewie i w ciszy, od kilku minut zmywał ten sam kubek. Nie zwrócił uwagi nawet na to, że odeszłam od stołu, a potem poszłam do przedpokoju, gdzie stały moje trampki. Ubrałam je i kiedy miałam już chwytać za klamkę, poczułam uścisk na swoim łokciu. Odwróciłam się w jego stronę, po czym znalazłam się w jego ramionach. Mocno mnie przytulał, zagłębiając nos w moich włosach.
- Przepraszam. - Szepnął.
- Nic się nie stało. - Przełknęłam głośno ślinę. W środku poczułam niewyobrażalne ciepło, które odbierało mi dech. - Muszę już iść, dziękuję za to, że się mną zająłeś.
- Tak robią przyjaciele. - Moja prawa dłoń spoczywała na jego klatce piersiowej i właśnie po wypowiedzeniu tych słów, poczułam że jego serce zdecydowanie przyspieszyło. Czego się bał? Przecież byliśmy przyjaciółmi. - Jesteśmy nimi, prawda?
- Już dawno nimi byliśmy, ale ty nigdy nie widziałeś mnie tak jak ja ciebie. - Wyszeptałam.
Nie zdążył nic odpowiedzieć na te słowa, bo z prędkością światła znalazłam się na korytarzu, a potem na dworze. Powiedziałam tylko prawdę, ale wiedziałam, że Zayn prawdopodobnie nic z tego nie rozumiał. Faceci mówili, że zawsze muszą się domyślać, o co chodzi kobiecie, ale sami nie byli za mądrzy, żeby nas zrozumieć. Może właśnie dlatego Bóg łączył ze sobą kobietę i mężczyznę? Dopełniali się jak dwie połówki jabłka.
Kiedy weszłam do domu, nikogo nie zastałam. Mama zapewne musiała jechać na dyżur, więc zabrała ze sobą tatę, Darcy nadal szukała pracy, a Harry pojechał do szkoły. Ja postanowiłam sobie odpuścić dzisiejszy dzień. Nigdy z własnej woli nie zostawałam w domu, ale tym razem musiałam. Wiedziałam o apelu, na którym dyrektor miał oficjalnie przedstawić Zayna jako instruktora samoobrony, a ja nie chciałam patrzeć na te wszystkie dziewczyny, które śliniłyby się na jego widok. Od dzisiaj nie będzie takiego dnia, żebym miała spokój na jego zajęciach. Właśnie ten typ dziewczyn dokuczał mi najbardziej. Położyłam się na swoim łóżku z nadzieją na zaśnięcie, ale nic z tego. Kręciłam się z boku na bok, dlatego postanowiłam jakoś wykorzystać ten wolny dzień. Usiadłam przy swoim biurku, na którym leżała kartka zatytułowana: Apel końcowy. Próbowałam napisać coś przyzwoitego, ale nic mi nie wychodziło. Odłożyłam ją do jednej z szuflad, w której leżał mój pamiętnik. Pisałam go, zanim zdecydowałam się na pójście do zakonu. Teraz wszystko się zmieniło. Nadal chciałam, żeby tak wyglądało moje życie, ale moje ostatnie zachowanie nie było godne takiego miejsca. Z wahaniem wzięłam do ręki pamiętnik, który pisałam w wieku piętnastu lat. Pamiętałam, co się w nim znajdowało i chyba na razie nie byłam gotowa, aby znowu to czytać. Zadzwonił mój telefon. Zostawiłam go wczoraj w domu, bo bałam się, że go zgubię. Dzwoniła moja przyjaciółka, dlatego od razu odebrałam, odkładając uprzednio pamiętnik na swoje miejsce.
- Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła... - Powiedziała z wahaniem. - Sama spiłam się jak świnia. Sytuacja wymknęła nam się spod kontroli.
- Trudno, stało się. Nie możemy cofnąć czasu, ale liczę na to, że dotrzymasz słowa. - Usłyszałam jej westchnięcie.
- W niedzielę zobaczysz mnie w kościele w pierwszej ławce, zadowolona? - Zapytała.
- Oczywiście, że tak. - Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. - Jesteś w szkole?
- Nie miałam siły, żeby wstać, ale z tego co wiem, ty też zrobiłaś sobie małe wagary. - Wywróciłam oczami. - Wiem, że nie lubisz zakupów, ale może byśmy się wybrały do galerii, co? Kupiłabyś sobie coś ładnego...
- Nie ma mowy, nie namówisz mnie. - Pokręciłam głową, choć nie mogła tego zobaczyć. - Moje ubrania są w porządku.
- W porządku dla pięćdziesięcioletniej baby. - Prychnęła. - Zakonnicą jeszcze nie jesteś, więc możesz zaszaleć. Tym bardziej, że naprawdę przystojny facet wlepia w ciebie gały, gdy tylko jesteś w pobliżu. Vivian, tylko mi nie mów, że nie zauważyłaś, jak Zayn na ciebie patrzy. - Westchnęłam. - I nie wzdychaj mi tu, bo to sama prawda. Już nie jesteś gówniarą, tylko seksowną laską, która ukrywa figurę modelki pod warstwami ubrań.
- Jest już za późno. - Spojrzałam na swój pamiętnik, w którym znajdowały się wszystkie moje sekrety.
- Nigdy nie jest za późno. - Usłyszałam głos swojej przyjaciółki, ale nie w telefonie, tylko w pokoju. Miała zwyczaj wchodzenia jak do siebie, tym bardziej, że nie zamknęłam bramy, lecz mimo to, nie spodziewałam się jej obecności. - Proszę, chodź ze mną.
Spojrzałam na nią przez ramię i kiwnęłam głową na zgodę. Podskoczyła radośnie. Chwyciła z mojego biurka kartkę oraz długopis, po czym zaczęła coś notować. Po tym, jak zaglądała do mojej szafy, łazienki, jak również komody z bielizną, domyśliłam się, że sporządzała listę potrzebnych rzeczy. Na kartce znalazły się dodatkowo takie punkty, jak: fryzjer i kosmetyczka. Bałam się tej metamorfozy, bałam się reakcji mamy, ale Sofia miała rację. Nie byłam jeszcze zakonnicą, a zmiana stylu nie mogła być czymś złym, czyli grzechem.
- Zobaczysz, będziesz zachwycona. - Spojrzała na mnie radośnie. - Jeszcze mi kiedyś podziękujesz.
Oby miała rację.
__________________________________________________________________________
Cześć, kochani 😙
Rozdział miał być wczoraj, ale brak weny nie ułatwia mi tego zadania. Dzisiejszy rozdział wyszedł jaki wyszedł. Jak dla mnie jest nudny jak flaki z olejem, jednak nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Wybaczcie 😔
Kocham was 💓💕💖💗💝💞💟
Data wpisu: 11.06.2017r.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro