12. VIVIAN
Zrobiłam coś niewybaczalnego. Wyrzuciłam ze swojego pokoju pastora, który w ciągu tych pięciu lat zebrał mnie do kupy. Wyrzuciłam pastora, który nawet w środku nocy był gotów udzielać mi rad, a to wszystko przez Zayna. Z jednej strony miałam wyrzuty sumienia, natomiast z drugiej byłam z siebie dumna. Tym razem to ja zamknęłam się w swoim pokoju, w odróżnieniu od Darcy. Moja siostra w dalszym ciągu nie wychodziła ze swoich czterech ścian, ale kiedy usłyszała mój krzyk oraz naszej mamy, od razu pojawiła się na korytarzu i teraz to ona próbowała dostać się do mojego pokoju. Wystarczyło kilka godzin, żeby sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. W końcu odpuściła, a ja chodziłam w kółko po swoim pokoju, zastanawiając się, co mogłabym zrobić. Dobre wychowanie pchało mnie do przeproszenia pastora i spędzenia czasu w kościele, natomiast szczęście, które czułam przy Zaynie - do ucieczki. Stary telefon leżący w pościeli, co chwilę wydawał irytujący dźwięk. Tego numeru nie miałam zapisanego w kontaktach, dlatego podejrzewałam, że dzwonił do mnie Zayn. Z nim na razie także nie mogłam porozmawiać. Wstydziłam się, bałam, a co najgorsze zdążyłam go polubić. Nadal pamiętałam słowa taty, który chciałby, abym żyła jak dziewczyny w moim wieku, ale ja przez pięć lat uczyłam się innego życia i nie potrafiłam tak od razu zacząć nowego. Tego nie rozumiał również Zayn. Kiedy czytał fragment tej książki, nic z tego nie rozumiałam, a potem po prostu się wystraszyłam. Czułam jakiś dziwny uścisk w podbrzuszu, który z każdym kolejnym słowem był coraz silniejszy. Nie znałam takiego uczucia albo po prostu o nim zapomniałam. Schowałam tą książkę pod warstwami poukładanych ubrań z nadzieją, że moja mama jej nie znajdzie. Skoro wybuchła awantura o wyrzucenie pastora, to za taką książkę, chyba by mnie zabiła. Zmęczona chodzeniem po pokoju, usiadłam pod drzwiami. Mimo że od całego zdarzenia minęło już przeszło dwie godziny, mama w salonie nadal głośno krzyczała, a chory tata starał się ją uspokoić. Z nimi byli także Darcy oraz Harry, ale odzywali się naprawdę sporadycznie i zwracali się do taty z prośbą, żeby wrócił do łóżka. Czułam się z tym okropnie. Tata stanął w mojej obronie, choć nie miał na to siły. Powinien odpoczywać, a nie kłócić się z mamą. Chciałam zejść na dół i zaczął głośno krzyczeć, żeby dali mi święty spokój, ale bałam się. Wolałam słuchać ich krzyków, a potem zmęczona wiecznym płakaniem, zasnęłam.
Zegarek wskazywał 9.00. Od godziny powinnam być w szkole, ale dopiero teraz nikogo nie było w domu. Darcy pojechała na rozmowę kwalifikacyjną, Harry do szkoły, a mama zabrała tatę do szpitala na kolejne badania. Wyszłam z domu, po czym udałam się na przystanek autobusowy, na który właśnie podjechał mój autobus. Po dwudziestu minutach drogi, znalazłam się pod szkołą. Właśnie trwała lekcja, więc na parkingu panowała cisza. Zmarszczyłam brwi, kiedy zobaczyłam Zayna, wchodzącego do środka. Zajęcia zaczynał po południu, dlatego zaintrygowało mnie to. Poczekałam aż zniknął w środku budynku i dopiero wtedy weszłam za nim. To był chyba błąd, bo kiedy rozglądałam się po korytarzach, nigdzie go nie widziałam.
- Vivian? - Prawie dostałam zawału, słysząc swoją przyjaciółkę. Odwróciłam się do niej, a zaraz potem zmarszczyłam brwi. Sofia zachowywała się co najmniej dziwnie. Rozglądała się nerwowo i co chwilę skręcała sobie palce.
- Sofia! Nie strasz mnie tak więcej! - Wypuściłam wstrzymywane powietrze. - Dlaczego nie ma cię na lekcji?
- Na lekcji? - Zapytała zaskoczona.
- No... tak. Przecież trwa literatura angielska. - Zauważyłam, zbita z pantałyku.
- A, faktycznie! - Zaśmiała się nerwowo. - Nie wiem, co się ze mną dzieje. Może pójdę do toalety.
- Pójść z tobą? - Martwiłam się o nią.
- Nie! - Krzyknęła głośno. Otworzyłam szeroko oczy na jej ton i naprawdę zaczęłam się martwić. - To znaczy... Poradzę sobie, a ty idź do klasy. Ja zaraz wrócę, dobrze?
- Dobrze, ale uważaj na siebie. - Sofia kiwnęła głową, po czym ruszyła wzdłuż korytarza w stronę łazienek.
Powinnam iść chociaż na część lekcji, na którą się spóźniłam, ale zachowanie mojej przyjaciółki po prostu nie dawało mi spokoju. Nawet, jeśli naprawdę poszła do toalety, mogła potrzebować mojej pomocy. Stała przede mną blada jak ściana, dlatego podejrzewałam, że źle się czuła. Zamiast do klasy, udałam się za Sofią i nie dotarłam wcale do łazienki. Moja przyjaciółka weszła do sali gimnastycznej, która była otwarta. Zajęcia wychowania fizycznego odbywały się zawsze w południe, więc sala nie powinna być otwarta. Biłam się z myślami: wejść czy nie wejść? Serce podpowiadało mi, żebym stamtąd poszła, a rozum, żebym uchyliła lekko drzwi. Posłuchałam rozumu i to był błąd. Zobaczyłam w środku moją przyjaciółkę i Zayna. On trzymał ją za rękę, a ona głęboko się nad czymś zastanawiała. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć, ale potem usłyszałam wystarczająco, abym się czegoś dowiedziała.
- Zayn, my nie możemy jej tego zrobić. - Sofia stwierdziła płaczliwie. - Ona nas znienawidzi.
- Proszę. - Spojrzał na nią błagalnie. - Razem na pewno nam się uda, a Vivian kiedyś nam wybaczy.
- Mam taką nadzieję. - Powiedziała ciszej.
Tyle mi wystarczyło. Nie miałam nawet siły, żeby zamknąć za sobą uchylone drzwi. Po prostu stamtąd odeszłam. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Sofia, moja jedyna przyjaciółka w tej szkole, spotykała się po kryjomu z Zaynem i zdradzała swojego chłopaka - Nialla. Jej związek to nie była moja sprawa, ale ona romansowała z Zaynem, z którym ja... No właśnie. Co ja? Nic, kompletnie nic, więc nie powinno mnie to obchodzić. To czemu było zupełnie inaczej?
Na kolejnych lekcjach nie odezwałam się słowem do Sofii, a w klasach, gdzie znajdowały się pojedyncze ławki, siadałam sama. Najbardziej denerwowało mnie to, że ona zachowywała się tak, jakby nic się nie stało, jakby nie spotkała się z Zaynem za moimi plecami. To tak okropnie mnie bolało, że nawet moja chrześcijańska strona nie chciała jej wybaczyć. Ona zdawała się nie rozumieć mojego zachowania, podobno nawet pytała Harry'ego, ale on powiedział jej tylko o sytuacji z pastorem, a to wcale jej nie pomogło, bo byłam wyraźnie zła, jednak na nią. Kiedy siedziałam sama, rzucała we mnie jakimiś papierami, a ja od razu je wyrzucałam. Naprawdę starałam się skupić na tym, co mówił dany nauczyciel, ale wciąż rozpamiętywałam sytuację, której byłam świadkiem. Oboje mnie okłamywali. Nie potrafiłam przestać o tym myśleć. Po każdym dzwonku na lekcję uciekałam na poddasze, gdzie nikt nigdy nie przychodził. Sofia szukała mnie w bibliotece i właśnie dlatego nie mogłam tam przebywać. Lekcje w końcu się skończyły, a ja musiałam iść na zajęcia Zayna. Chociaż... czy naprawdę musiało tak być? Wpadłam na pewien pomysł.
Z podniesioną głową weszłam do sali gimnastycznej i po raz kolejny tego dnia moja szczęka znajdowała się na ziemi. Przed sobą zobaczyłam Sofię, swojego brata oraz Zayna. Wzrok wszystkich skupił się na mnie. Po chwili odzyskałam rezon, dlatego podeszłam do bruneta z niewielką kartką, po czym mu ją podałam.
- Co to jest? - Zapytał, patrząc mi w oczy.
- Zwolnienie od pielęgniarki. - Oznajmiłam. Zayn od razu zaczął czytać, a po chwili podniósł na mnie wzrok.
- Źle się czujesz? Wszystko w porządku? Zawieźć cię do lekarza? - Przyłożył dłoń do mojego czoła. Momentalnie na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Może naprawdę będę chora? To byłoby najlepsze rozwiązanie.
- Daruj sobie. - Strąciłam jego dłoń. - Zwolnienie obejmuje dni do końca tygodnia. Wracam do domu. - Ruszyłam w stronę wyjścia, ale jednocześnie miałam nadzieję, że za mną pójdzie i wszystko mi wytłumaczy.
- Harry, proszę, rozgrzej się, a ja idę porozmawiać z twoją upartą siostrą. - Usłyszałam jego poirytowany głos.
Wyszłam stamtąd jeszcze szybciej niż weszłam. Przyspieszyłam kroku, bo nie byłam gotowa słuchać jego zwierzeń. Sama tak naprawdę nie wiedziałam, czego chciałam. Jeszcze przed chwilą modliłam się o to, żeby za mną poszedł, a kiedy to się stało, miałam ochotę zemdleć ze strachu. Darcy czekała na mnie w samochodzie na szkolnym parkingu, więc z łatwością mogłabym mu uciec, gdyby mnie oczywiście nie złapał i nie przyparł do ściany. Przełknęłam głośno ślinę, czując jego zapach, ciepło. Położył obie dłonie na moich przedramionach, a swoje czoło oparł na moim. Stał bliżej mnie niż kiedykolwiek wcześniej. Z ledwością mogłam oddychać. Rozum przypominał mi, że na dworze czekała na mnie Darcy i nie powinnam stać tak blisko niego, a serce zamierzało trwać z nim w takiej pozycji do końca życia.
- Najpierw uciekasz z mojego mieszkania zapłakana, nie odbierasz telefonu, wyrzucasz ze swojego pokoju pastora, a potem przestajesz odzywać się do swojej przyjaciółki i wyraźnie chcesz uniknąć ze mną kontaktu, dlatego przyniosłaś mi podrobione zwolnienie. Co się stało? - Zapytał mnie, mając zamknięte oczy.
- Ty się stałeś. - Odpyskowałam. - Czy taka odpowiedź cię satysfakcjonuje?
- Porozmawiaj ze mną normalnie, Vivi... - Jedną z dłoni przeniósł na mój policzek. Nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa, a w brzuchu poczułam jakieś dziwne, niezidentyfikowane uczucie ciepła.
- Proszę, przestań. - Wyszeptałam.
- Co teraz czujesz, księżniczko? Powiedz mi. - Przesunął swoim nosem po moim, mając nadal zamknięte oczy.
- Dlaczego nie patrzysz mi w oczy? - Starałam się zmienić temat.
- Gdybym teraz spojrzał ci w oczy, mógłbym się nie powstrzymać i po prostu bym cię pocałował, kochanie. - Oznajmił po chwili.
- Myślę, że wolisz całować Sofię. - Momentalnie otworzył oczy, a ja wykręciłam mu rękę, podcięłam nogę, przez co znalazł się na ziemi. A potem uciekłam.
Krzyczał, żebym się zatrzymała, ale nie mogłam tego zrobić. Wybiegłam na dwór, od razu rozglądając się za samochodem swojej siostry. Bez problemu go odnalazłam i wsiadłam do środka z prędkością światła. Kazałam Darcy natychmiast odjechać, jednak moja siostra, gdy zobaczyła Zayna, wybiegającego ze szkoły, chciała się zatrzymać. Błagałam ją, żeby odjechała i kiedy spostrzegła łzy w moich oczach, natychmiast to zrobiła. To nie były wymuszane łzy. Ostatnie dni zaczynały mnie przytłaczać. Bliskość Zayna wywoływała uczucia, których nie znałam, a w dodatku knuł coś z moją przyjaciółką za moimi plecami.
- Vivi, co się stało? - Zapytała zmartwiona Darcy. Przejeżdżałyśmy właśnie przez bramę od naszej posesji.
- Przestańcie w końcu zadawać mi to samo pytanie. - Zacisnęłam ręce na plecaku. - Zayn spotyka się z Sofią, a ja... Boże, nie wierzę, że do tego dopuściłam. Zazdrość o przyjaciela, to jeden z grzechów. - Zacisnęłam usta w cienką linię.
Darcy chciała coś powiedzieć, ale pokręciłam głową, aby nic nie mówiła. Kiedy zatrzymała się pod domem, wysiadłam bez słowa, a potem od razu weszłam do środka. Na schodach minęłam się z tatą. Mówił coś do mnie, jednak go nie słyszałam. Wciąż myślałam o sytuacji sprzed kilku minut, czułam zapach Zayna i to nie dawało mi spokoju. Miałam plany, chciałam iść do zakonu, a on zaczął mnie do siebie przyzwyczajać. Minęło niewiele czasu, odkąd zaczęłam spędzać z nim czas, ale nie wyobrażałam sobie, żeby mogło się to zmienić. Rzuciłam się z płaczem na łóżko. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a potem poczułam, że ktoś się koło mnie położył.
- Zawsze będę przy tobie, skarbie. - Tata mocno mnie objął.
Nie będziesz... Niedługo odejdziesz, a ja zostanę sama.
_______________________________________________________________________________
Cześć, kochani 😙
Następny rozdział może uda mi się napisać wieczorem, ale nie jestem pewna. Będzie z perspektywy Zayna i przewiduję coś naprawdę extra, co na 100% także się wam spodoba 😆😈😇
W takim razie albo do wieczora, albo do jutra, kochani 😙
Kocham was 💕💓💖💗💝💞💟
https://youtu.be/vSW2M-BB1NE
Data wpisu: 03.06.2017r.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro