11. ZAYN
Obserwowanie skupionej Vivian będzie moim hobby. Od pół godziny przyglądałem się jej, kiedy za pomocą jednego ruchu, przewracała na ziemię swojego brata. Wszystko byłoby doskonale, gdyby nie lądowała na nim, na swoim przeciwniku. Harry na początku miał z niej niezły ubaw, ale kiedy powiedziałem, że w razie napadu nie może popełnić takiego błędu, zaczął się na nią złościć. Kochał swoją siostrę i tego nie dało się obalić. Przy kolejnym podejściu, z moją lekką pomocą, udało się Vivian przewrócić brata na plecy, a samej utrzymać równowagę. Zapytali mnie co robimy dalej, ponieważ do końca zajęć zostało piętnaście minut, ale w ogóle nie mogłem się skupić na programie zajęć. Wciąż myślałem o pytaniu Vivian. Zastanawiałem się, gdzie zabrać ją tym razem. Klub z prawdziwego zdarzenia odpadał, bo nie była jeszcze na to gotowa. Nie przeszła całkowitej metamorfozy, więc musiałem poczekać aż wreszcie to nastąpi. Już po chwili wiedziałem, gdzie będę czuł się na tyle pewnie, aby pokonać w niej kolejne bariery. Uśmiechnąłem się sam do siebie, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że zarówno Vivian jak i Harry czekali na kolejne instrukcje. Musiałem wykonywać swoją pracę, nawet jeśli zeszła obecnie na drugi tor. Wcześniej ćwiczyli razem, ale teraz chciałem, żeby każdy z nich zaprezentował mi to, czego się już nauczył. Harry jako dżentelmen pozwolił Vivian wykazać się jako pierwszej. Stanąłem w lekkim rozkroku, czekając na atak z jej strony. Spojrzała mi w oczy i miałem wrażenie, jakby momentalnie obleciał ją strach, dlatego to ja zrobiłem kilka kroków w jej stronę. Obawiałem się, że się wycofa, ale na szczęście tego nie zrobiła. Wyciągnąłem w jej kierunku obie ręce, żeby ją złapać, jednak ona była szybsza. Wykręciła mi ręce, a po chwili podcięła nogi, wykorzystując całą swoją siłę. Upadłem, ale właśnie o to chodziło. Byłem z niej dumny. Vivian poszła do szatni, aby się przebrać, natomiast Harry wykonał te same ruchy, jakie wykorzystała jego siostra. Harry nie potrzebował tych zajęć i obaj doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę. W przypływie odwagi zapytałem go czy przychodzi na zajęcia, aby pilnować mnie oraz Vivian. Odpowiedział, że chce spędzać z nią więcej czasu, bo w domu dzieje się dużo złego. Nie rozwijał tematu, a ja nie naciskałem. Dziesięć minut później staliśmy we trójkę przed budynkiem szkoły.
- Vivi, nie wracasz ze mną do domu? - Harry uniósł wysoko brwi pod wpływem zaskoczenia.
- Jeśli to nie problem, chciałbym spędzić z Vivian trochę czasu. - Odezwałem się, zanim zrobiłaby to dziewczyna.
- Nie, oczywiście, że nie. - Pokręcił głową z lekkim uśmiechem. - Co mam powiedzieć mamie? Na pewno będzie pytać, gdzie jesteś. - Zwrócił się bezpośrednio do swojej siostry.
- Powiedz, że muszę dokończyć u Sofii projekt na zakończenie roku. Napiszę jej SMS-a, żeby w razie czego mnie kryła. - Wymyśliła kłamstwo na poczekaniu.
- Nie ma sprawy. - Podszedł do niej, po czym pocałował w czoło. - Baw się dobrze.
- Zaopiekuję się nią. - Spojrzałem na Harry'ego, a ten kiwnął głową.
- W to nie wątpię. Liczę na to, że ci się uda, Zayn. W tobie ostatnia nadzieja. - Powiedział ciszej, gdy Vivian odeszła w stronę mojego motoru. - Nie możesz popełnić nawet jednego błędu, bo wrócisz do punktu wyjścia i będzie tak za każdym razem. Bardzo ją kocham. - Wyznał to, patrząc w jej stronę. - Czekają cię trzy, naprawdę trudne miesiące.
- Czuję, że mi się uda. - Wyznałem.
Harry poklepał mnie po plecach, wsiadł do swojego auta, a potem odjechał w zupełnie inną stronę niż ich dom. Zapewne miał coś do załatwienia, tylko nie mówił o tym Vivian, bo ona też z zaskoczeniem patrzyła na oddalający się samochód swojego brata, który także nie wracał do domu. Usiadłem na swoim miejscu, a chwilę potem za mną usiadła Vivian. Kask znajdował się na jej głowie, a drobnymi dłońmi objęła mój brzuch, aby nie spaść w trakcie jazdy. Uwielbiałem ciepło bijące z jej ciała, którym przytulała się do moich pleców. Z żadną kobietą nie czułem takich dreszczy podczas jazdy, a było ich wiele, mimo że dużo czasu spędziłem na wojnie w Syrii. Zanim tam poleciałem, nie próżnowałem i siostra Vivian zdawała sobie z tego sprawę, jednocześnie mając nadzieję, że się zmieniłem.
W drodze do domu, najpierw pojechaliśmy do marketu, ponieważ moja lodówka świeciła pustkami. Wtedy przyznałem się Vivian, że marny ze mnie kucharz, a moje codzienne jedzenie to te, które sobie zamawiałem. Zanim w ogóle zaczęliśmy zakupy, musiałem wysłuchać wykładu na temat niezdrowego jedzenia. Wtedy przypomniałem jej nasze nocne spotkanie. Zrobiła się czerwona i od razu zmieniła temat. Przy zbiorniku z wodą, w którym pływały jeszcze żywe ryby, na chwilę się zatrzymaliśmy. Nawet nie wiedziałem, jak to się stało, ale zaczęliśmy nazywać każdą z nich, aby nie były bezimienne, kiedy w końcu trafią do ludzkich brzuchów pod różną postacią. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie robiłem, ale podobały mi się te nasze wspólne szaleństwa. Uwielbiałem patrzeć na jej roześmianą twarz. Stojąc przy kasie zauważyłem paczkę prezerwatyw. Co prawda nie były mi potrzebne, jednak chciałem zobaczyć reakcję Vivian. Podałem jej czarne pudełeczko, a ta przyglądała się mu z zaciekawieniem.
- Co to? - Zapytała szczerze zaintrygowana.
- Prezerwatywy, kondomy, gumki, jak wolisz. - Wzruszyłem ramionami, nadal czekając na jakąś reakcję.
- Będą ci potrzebne? - Spojrzała na mnie smutno.
Cholera. Cholera. Cholera. Ja i moje durnowate pomysły. Na co liczyłem? Że nie będzie wiedziała, do czego służyły? Teraz pomyślała, że z kimś się spotykałem.
- Nie, nie będą. Nie spotykam się z nikim oprócz ciebie. To miał być żart, ale nieudany. Przepraszam. - Podrapałem się po karku, będąc zakłopotanym w tej sytuacji.
- W porządku. - Wysiliła się na lekki uśmiech.
Linczowałem się w myślach, aż do dotarcia do mojego domu. Słowa Harry'ego o popełnieniu jednego błędu, także nie dawały mi spokoju. Musiałem jakoś naprawić sytuację, bo już nie uśmiechała się tak jak do tej pory. Kiedy otworzyłem nam drzwi i wpuściłem Vivian pierwszą, cieszyłem się, że zanim pojechałem do pracy, zdążyłem choć trochę ogarnąć swoje mieszkanie. Szatynka była u mnie tylko raz, gdy przyniosła mi lekarstwa i zaproponowałem jej przyjaźń. Wtedy liczyłem na to, że jeszcze kiedyś zobaczę ją w swoich czterech ścianach, ale nie wierzyłem w to. Teraz patrzyłem, jak z zaciekawieniem spoglądała na regał z moimi ulubionymi książkami. Zostawiłem ją na chwilę samą, pogrążoną w swoich myślach. Położyłem zakupy na stole w kuchni, po czym natychmiast do niej wróciłem. Nie było mnie zaledwie kilka sekund, a ona już zdążyła się zarumienić z nieznanych dla mnie powodów.
- Wypożyczyłam dzisiaj książkę... - Wyznała cicho. Patrzyła na swoje ręce, zamiast na mnie, co zaczynało mnie irytować. Nie chciałem, żeby wstydziła się w moim towarzystwie. - Z działu dla dorosłych.
Musiałem z wrażenia usiąść na kanapie, bo kompletnie się tego nie spodziewałem. Stała przy moim regale, w moim domu i właśnie powiedziała, że wypożyczyła książkę dla dorosłych. Gdyby tylko jej matka się o tym dowiedziała. Chciałbym zobaczyć jej minę.
- To... To... To świetnie. - Wykrztusiłem wreszcie. - Masz ją przy sobie? - Pokiwała głową w odpowiedzi. - Weź ją do ręki, otwórz na dowolnej stronie i czytaj... przy mnie.
- Nie będę czytać tego przy tobie! - Zakryła dłońmi czerwoną twarz. - Wstydzę się. Nawet nie wiem czy przeczytałabym to sama, w zaciszu swojego pokoju.
- Dobrze, w takim razie ja przeczytam. - Oznajmiłem. Zanim zdążyła zaprotestować, chwyciłem jej plecak, z którego wyciągnąłem książkę pt.:"Szaleństwo zmysłów". Goniła mnie, żeby mi ją zabrać, ale to była kolejna bariera, którą musieliśmy pokonać, nawet na siłę. Uciekłem za kanapę, a Vivian stała po jej drugiej stronie. Kiedy ona przechodziła na lewą stronę, ja robiłem kilka kroków w prawo. Otworzyłem książkę na najlepszym momencie ze wszystkich. - "Ożeż... Aż zaparło jej dech w piersiach. Zrobiła, co kazał, przybierając odpowiednią pozycję. On rozsunął jej uda. Przesunął jednym palcem po jej cipce, a potem ją rozchylił, odsłaniając łechtaczkę. Opuścił głowę i całe jej ciało się napięło w oczekiwaniu na następne dotknięcie. To było jak porażenie prądem. Gdy Gabe przesunął językiem po łechtaczce, dłonie Mii o mało nie zsunęły się z biurka...*". - Uznałem, że wystarczy, dlatego spojrzałem na Vivian.
Dzisiaj chyba nie był mój dzień. Zamiast sprawić, aby była szczęśliwa i przekonała się do nowych rzeczy, ona stała i płakała. Tym razem ja czułem się tak, jakby poraził mnie prąd. Zbyt szybko przeszedłem do konkretów? To dla niej szok? Nie wiedziałem, co robić, czy chciała, żebym ją przytulił, czy lepiej pozostać na swoim miejscu. Nie chciałem znowu zrobić czegoś, co doprowadziło ją do płaczu. Stwierdziłem, że chociaż muszę spróbować, dlatego podszedłem do niej, a potem zamknąłem w swoich ramionach. Wtuliła się we mnie, głośno szlochając. Nie pytałem na razie, dlaczego płakała, bo i tak nie byłaby w stanie mi odpowiedzieć. Kiedy w końcu się uspokoiła, a ja chciałem cokolwiek powiedzieć, Vivian wyszeptała:
- Niektórych nie da się zmienić.
A potem uciekła.
Cios za ciosem. Uderzenie za uderzeniem. Kopnięcie za kopnięciem. Krzyk za krzykiem. Musiałem jakoś odreagować, dlatego poszedłem na siłownię, gdzie od godziny uderzałem w worek treningowy. Próbowałem pozbyć się z głowy widoku płaczącej Vivian, a potem jej słów. To nieprawda. Ona już zaczynała się zmieniać, ale wszystko zepsułem. Harry powinien zostać prorokiem. Spieprzyłem i teraz musiałem zaczynać od początku, o ile ona w ogóle znowu pozwoli mi się do siebie zbliżyć. Nie wyobrażałem sobie kolejnego dnia bez niej, a wiedziałem, że na pewno wróciła do domu, powiedziała wszystko smoczycy, natomiast ta zabroni jej przychodzić na zajęcia. Z transu uderzeń w ten sam punkt na worku, wybudził mnie dźwięk mojego telefonu. Myślałem, że to mama, która nadal nie odpuszczała, jednak dzwoniła Darcy. Od razu odebrałem.
- Zayn, nie wiem, co zrobiłeś mojej siostrze, ale przy najbliżej okazji po prostu przytulę cię najmocniej na świecie. - Powiedziała. - Matka sprowadziła tego pastora, żeby przemówił jej do rozsądku, ale ona wyrzuciła go z pokoju, rozumiesz? Wyrzuciła pastora, który pomagał jej od pięciu lat. Matka się wściekła, mamy teraz w domu niezłą aferę. Mówię ci, na nudę nie mogę narzekać.
Byłem w szoku.
- Dlaczego go wyrzuciła? - Zapytałem zaskoczony.
- Myślałem, że ty mi powiesz... - Usłyszałem w jej głosie wahanie. - Mimo wszystko, bardzo ci dziękuję!
Miałem jeszcze milion pytań, ale Darcy zakończyła połączenie. Dopiero po chwili zrozumiałem zachowanie Vivian. Ona walczyła z tym, co wpajano jej przez ostatnie pięć lat i z tym, co pokazałem jej ja. Wahała się, po której stanąć stronie. Uciekła ode mnie, ale również nie dopuściła do siebie pastora. Chyba nie byłem jeszcze na straconej pozycji, tylko potrzebowałem pomocy kilku osób. Darcy, Harry'ego, a przede wszystkim Sofii - przyjaciółki Vivian.
_______________________________________________________________________________
Cześć, kochani 😙
Co ten Zenek planuje, hm? 😈
Następny rozdział pojawi się szybciej niż w sobotę, ale jeszcze nie jestem pewna kiedy. Mam nadzieję, że ten rozdział, mimo pierwszej, naprawdę malutkiej dramy przypadł wam do gustu.
Kocham was 💕💓💖💗💝💞💟
*Szaleństwo zmysłów - Maya Banks
Data wpisu: 28.05.2017r.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro