Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. VIVIAN

      W ostatnim czasie atmosfera w naszym domu uległa gwałtownej zmianie. Nigdy nie było idealnie, jednak teraz wszystko mogło się rozpaść jak domek z kart. Już sama nie wiedziałam, czy całe to zamieszanie w naszym życiu wywołał Zayn, choroba taty, czy może ciąża mojej starszej siostry. W sobotę, pod wpływem kłótni, Darcy wyznała, że spodziewa się dziecka swojego byłego narzeczonego. Rozstała się z nim, ponieważ uzależnił się od gry w kasynach. Moja siostra nie mogła tego znieść, dlatego nie powiedziała mu o dziecku, a kilka dni później przyleciała do rodzinnego domu. Mama prawie dostała zawału, gdy o wszystkim się dowiedziała, natomiast tata miał łzy w oczach. Nasza rodzicielka przeżyłaby jakoś nieślubne dziecko, ale to, że Darcy na własne życzenie została samotną matką, przelało czarę złości. Nie widziała nic złego w uzależnieniu Liama, a za to krytykowała postawę swojej córki. Według niej powinna przy nim trwać, niezależnie od wszystkiego. Ani ja, ani tym bardziej Darcy nie mogłyśmy tego pojąć. Mama bała się dodatkowego skandalu, który zapoczątkowałam swoją ucieczką. Byłam przekonana, że nikt mnie nie poznał, ale myliłam się. Tamtej nocy, gdy weszłam do domu, a kilkoro gości patrzyło na mnie z pogardą i niezrozumieniem, poczułam wstyd. Poszłam spać, natomiast rano obudziła mnie kłótnia na dole. Darcy stanęła w mojej obronie, po czym całkiem przypadkiem wymsknęło się jej, że spodziewa się dziecka. Teraz cała uwaga naszej mamy skupiła się właśnie na niej, więc mogłam odetchnąć z ulgą. W innym przypadku, czekałaby mnie z nią poważna rozmowa, a chyba nie chciałam zwierzać jej się z czegoś, co dało mi tyle radości. Próbowałam wspierać Darcy, ale ona nawet ze mną nie chciała rozmawiać. Po jednej z głośniejszych kłótni z mamą, zamknęła się w swoim pokoju i nie chciała nikogo wpuścić. Było mi przykro, że nic mi nie powiedziała, a potem nie potrzebowała rozmowy z młodszą siostrą. Zrobiła źle, ale tylko pod jednym względem. Między nią a Liamem doszło do aktu seksualnego, zanim zdążyli się pobrać. To mogłam krytykować jedynie w swojej głowie, bo Darcy potrzebowała teraz wsparcia, a nie krytyki. Na myśl, że zostanę ciocią największego daru od Boga, moje usta rozciągały się w szerokim uśmiechu. Musiałam pokazać siostrze, że zawsze może na mnie liczyć. Przez całą niedzielę nie schodziła na dół. W poniedziałek na śniadaniu także jej nie było. Martwiłam się, ale Harry zapewnił mnie, że z Darcy wszystko w porządku.

- Podrzucić cię do szkoły? - Zapytał Harry. - Dzisiaj kończymy o tej samej godzinie, więc nie widzę sensu, żeby każde z nas jechało swoim samochodem.

- To bardzo miłe z twojej strony, ale Vivian pojedzie dopiero na drugą lekcję. - Mama zwróciła się do mojego brata.

- Niby z jakiej okazji? - Spojrzałam na nią zła. Moją pierwszą lekcją była muzyka i musiałam być na tych zajęciach.

- Nie tym tonem, Vivian! - Uderzyła ręką w stół. - Odkąd Darcy wróciła do domu i spotykasz się z tym ateistą, nie poznaję swojej ukochanej córki. Jest mi po prostu przykro.

- Przepraszam, mamo. - Spuściłam wzrok, a sama w głowie skarciłam się za swoje zachowanie. - Jeśli chcesz ze mną porozmawiać, to wracając ze szkoły, wstąpię do szpitala, ale teraz naprawdę musimy już jechać.

- Co jest ważniejsze od rozmowy z własną matką? - Zapytała oburzona. - Chciałabym ci przypomnieć, że jeszcze czeka cię kara za twój występek na balu, ale tym razem załatwimy to zupełnie inaczej.

Nie zwracałam uwagi na jej słowa, chociaż bałam się powrotu do domu. Odeszłam od stołu bez pożegnania, co zrobił także Harry. O niego także się martwiłam. Miał tylko osiemnaście lat, w naszej rodzinie był od trzech, a teraz ta rodzina zaczęła się sypać. Nie wyglądała już na taką silną, jak jeszcze kilka tygodni temu. W milczeniu wyszliśmy na dwór, wsiedliśmy do samochodu Harry'ego, a potem ruszyliśmy w stronę szkoły. Co chwilę nerwowo spoglądałam na elektroniczny zegarek. Nie chodziło o to, że się spóźnimy, tylko im bliżej do dzwonka, tym więcej ludzi przed wejściem do budynku. Nie chciałam, aby ktokolwiek wyśmiewał Harry'ego tylko dlatego, że byłam jego siostrą. Dzisiaj ubrałam się trochę inaczej, ale i tak niewystarczająco dobrze, żeby nie śmiała się ze mnie cała szkoła. Kiedy Harry zaparkował na swoim miejscu, zobaczyłam na jednej z ławek Sofię, która na mnie czekała. Chciałam wysiąść jak najszybciej, z nadzieją, że nikt mnie nie zauważy, ale mój brat złapał mnie za rękę, zanim zdążyłam nacisnąć klamkę.

- Martwię się o ciebie. - Wyznał, patrząc mi w oczy. - Kocham cię i nie chcę, żeby stała ci się krzywda.

- O czym ty mówisz, Harry? - Zapytałam zaskoczona. - To ja powinnam martwić się o ciebie, ostatnio dziwnie się zachowujesz...

- Zamierzam się wyprowadzić... - oznajmił. - ale nie zrobię tego, jeśli ty i Darcy nie zrobicie tego samego. Nie chcę zostawić was tam samych.

- Harry, czy ty się dobrze czujesz? - Przyłożyłam dłoń do jego chłodnego czoła. - My już mamy dom, nie potrzebujemy innego.

- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy. - Westchnął głośno.

      Kiedy szłam wraz z Sofią na zajęcia muzyczne, nie mogłam się skupić na tym, co mówiła. Opowiadała mi swój weekend, który spędziła w Paryżu razem ze swoim chłopakiem. To nie tak, że ze względu na to, kim będę, nie chciałam jej słuchać, tylko cały czas myślałam o rozmowie ze swoim bratem. Czyżby naprawdę chciał się wyprowadzić ze względu na ostatnie kłótnie w naszym domu? Nie wyobrażałam sobie innego domu niż nasz obecny albo zakon. Jak on to sobie w ogóle wyobrażał? Nie mieliśmy pieniędzy na przyjemności, a co dopiero na mieszkanie. Mimo że nasza rodzina była bogata, my bardzo rzadko dostawaliśmy jakiekolwiek pieniądze. Harry jeszcze się uczył, Darcy zwolniła się z pracy, była w ciąży, a ja po zakończeniu szkoły pójdę do zakonu. Przecież ta wyprowadzka nie miała żadnego sensu, a w każdym domu bywały kłótnie czy większe problemy. Za jakiś czas wszystko się uspokoi.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Sofia szturchnęła mnie swoim łokciem. Przed chwilą usiadłyśmy do ławki, natomiast pan Levin zastanawiał się, kogo prosić o przedstawienie swojej pracy domowej. - Zakochałaś się, czy co?

- Zwariowałaś? Mi to nie grozi. - Spojrzałam na nią rozbawiona.

- Ja też tak mówiłam. - Machnęła ręką. - Na ciebie też przyjdzie pora, a wtedy żaden zakon ci nie pomoże, wierz mi.

Pokręciłam głową, nie chcąc się z nią kłócić. Całą swoją uwagę skupiłam na nauczycielu, który nie mógł się zdecydować. Naszą pracą domową było ułożenie linii melodycznej do występu na zakończenie roku. Zbliżał się koniec marca, więc reszta zleci bardzo szybko. Pan Levin w końcu wybrał Margaret, która spojrzała na mnie zwycięsko. Nie rozumiałam jej zachowania, bo nigdy nie pchałam się przed szereg. Chciała błyszczeć, więc jej na to pozwalałam, mimo że nie zawsze jej pomysły należały do udanych. Usiadła przy pianinie, a po chwili w całej sali rozbrzmiały jego dźwięki. Moja przyjaciółka spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, gdy dotarły do nas czyste, lekkie brzmienia. Ja także byłam zaskoczona, ale wiedziałam, że Margaret mimo swojego charakteru, była utalentowana. Jej linia melodyczna naprawdę mi się spodobała. Kiedy skończyła, cała klasa wybuchła brawami.

- Margaret, bardzo dobra robota. - Pochwalił ją pan Levin. - Nie potrzebuję słuchać niczego innego, aby wiedzieć, że właśnie twoja praca domowa zostanie wykorzystana na zakończenie roku. Do tego dnia każdy z was pracuje nad tekstem. Kilka dni wcześniej wybiorę najlepszy i właśnie ta osoba zaśpiewa przed tłumem gości oraz uczniów naszej szkoły. A teraz zapiszcie temat lekcji...

- Zamierzasz próbować? - Sofia szepnęła w moją stronę. Pokręciłam głową w odpowiedzi. - Dlaczego? Piszesz najlepiej z całej klasy. Muzyka Margaret jest okej, ale ona za nic nie napisze, choćby linijki tekstu.

- Jedyne co mi przychodzi do głowy, to psalm. - Wzruszyłam ramionami. - A chyba nie o to chodzi, prawda?

- Nawet nie spróbujesz? - W jej głosie usłyszałam rozczarowanie. - Mogłabyś spełnić swoje marzenie. Te prawdziwe marzenie... - Dodała, gdy miałam coś powiedzieć. - Mogę ci pomóc.

- Jesteś kochana, ale nie zmienię decyzji. - Pokręciłam głową.

Odpuściła temat, jednak wiedziałam, że to nie koniec rozmowy. Nie potrafiłam pisać tekstów o szkole, przyjaźni ani tym bardziej o miłości, dlatego nawet nie zaprzątałam sobie głowy pracą domową pana Levina. Dyrektor oczekiwał jakiejś normalnej piosenki, a nie psalmu, którego mógłby posłuchać w kościele, gdyby jeszcze do niego chodził. Musiałam pogodzić się z tym, że nigdy nie zaśpiewam czegoś publicznie, nie stanę na scenie.

      Pozostała część dnia należała do tych mniej przyjemnych. Dwie godziny astronomii odebrały mi chęci do czegokolwiek. Na przerwie obiadowej zostałam sama, dlatego jak to miałam w zwyczaju, poszłam do biblioteki. Zbliżałam się do działu z książkami religijnymi, gdy moją uwagę przykuł inny, całkowicie oddalony od tematyki wiary czy kościoła. Do wysokiego regału została przyklejona kartka z napisem: Powieści dla dorosłych. Właśnie wtedy pomyślałam o Zaynie, który nie wierzył w to, że nigdy nie oglądałam filmów o współżyciu. Jak na razie nie miałam na to ochoty albo raczej odwagi, ale książka okropnie mnie kusiła. Pomyślałam o mamie i jej karze za moje zachowanie, jednak nawet to mnie nie zniechęciło. Drżącymi dłońmi wyciągnęłam książkę pt.: "Szaleństwo zmysłów", a potem biegiem ruszyłam w stronę pani bibliotekarki. Nigdy nie zapomnę jej wyrazu twarzy, gdy podałam jej wybraną książkę. Kiedy odchodziłam, powiedziała coś, co na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

- Nareszcie zmądrzałaś, Vivian.

W ostatniej chwili, po zakończeniu wszystkich lekcji przypominam sobie, że miałam iść na zajęcia samoobrony, które prowadził Zayn. Harry także postanowił się na nie zapisać, ale został zmuszony do dodatkowych dwudziestu minut matematyki, ponieważ poprawiał kartkówkę z logarytmów. Najpierw poszłam do szafki po strój, a potem do szatni, aby się przebrać. Nie wiedziałam dlaczego, ale kiedy stanęłam przed drzwiami sali gimnastycznej, moje serce zdecydowanie przyspieszyło. Z wahaniem nacisnęłam klamkę, weszłam do środka, a zrazu potem moje ciało zostało zamknięte w męskich ramionach.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem. - Wyznał cicho. - Bałem się, że twoja mama zabroni ci przychodzić na zajęcia.

Moje serce boleśnie szybko odbijało się od mojej klatki piersiowej, oddech przyspieszył, a nogi zrobiły mi się jak z waty. Gdyby Zayn mocno mnie nie trzymał, zapewne bym upadła. Objęłam go mocniej, po czym zaczęłam spokojnie oddychać. Serce nadal szybko biło, ale przynajmniej nie czułam się tak, jakbym miała zaraz zemdleć. Dopiero wtedy, gdy stałam do niego przytulona, poczułam, że ja też tęskniłam.

- Na szczęście tak się nie stało. - Odsunęłam się od niego, aby już dłużej mnie nie dotykał. To nie było stosowne, a przypomniałam sobie o tym zdecydowanie za późno. - Harry dołączy do nas za jakieś piętnaście minut.

- Szkoda. - Uniosłam brwi po wpływem zaskoczenia. - To znaczy... - Odchrząknął, odwracając wzrok. - W takim razie zaczniemy bez niego, a potem będziecie pracować w parze.

Kiwnęłam głową, zgadzając się z jego dzisiejszym planem zajęć. Wydawał się być rozczarowany tym, że nie będziemy sami, a ja również się na tym przyłapałam. Z jednej strony wiedziałam, że robiłam źle, ale z drugiej bardzo chciałam go poznać, zaprzyjaźnić się. Przy nim byłam szczęśliwa.

- Zayn? - Mruknęłam.

- Tak, Vivian? - Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Znasz jakieś fajne miejsce w Londynie? - Zapytałam, patrząc na czubki swoich trampek. - Nie chcę tak szybko wracać do domu.

Zayn uśmiechnął się w odpowiedzi. Zanim znowu pojawił się w moim życiu, myślałam, że byłam szczęśliwa, ale to, co miałam poczuć później, nie mogło się z tym równać.

______________________________________________________________________________
Cześć, kochani 😙
Przepraszam was za wszystkie błędy, a na następny rozdział zapraszam was już jutro 😙😘
Kocham was 💓💕💖💗💝💞💟

Data wpisu: 27.05.2017r.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro