Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Umarłam przez ciebie...~ V

Nastał świt. Słońce delikatnie oświetliło ogród. Ona - delikatna jak płatek róży kobieta leżała nieprzytomna na ziemi. Do jej głowy co jakiś czas docierał głos który wołał jej imię. Była pewna że umarła. Myślała że jej życie się skończyło że w końcu będzie wolna.
- Sułtanko!! Gdzie jesteś Pani?! Valide!! Sułtanko Kösem!! - Te krzyki na zmianę było słychać w coraz głębszych zakamarkach pałacowego ogrodu. Były to głosy Sułtana Murada, Kemankesa Paszy oraz Haciego Agi którzy od wczorajszego wieczoru szukali kobiety która dla każdego z nich znaczyła bardzo wiele. Po chwili dostrzegli postać leżącą pod drzewem. Ich serca zaczęły bić szybciej. Od razu ją rozpoznali.
- Matko! - Krzyknął Władca biegnąc w stronę swej rodzicielki. - Matko.. Co ci się stało?... Haci Aga biegni szybko po medyka! Kemankes musimy zabrać moją matkę do pałacu!! Prędko!! Ona nie może umrzeć... - Krzyczał na cały głos Murad który do tej pory nigdy tak bardzo nie bał się że może stracić swoją ukochaną matkę.
Kamankes był zrozpaczony . Czuł się winny. Gdyby wczoraj powiedział samemu sułtanowi co czuje do jego matki coś takiego by się nie wydarzyło. Teraz liczyło się to aby nie umarła, aby żyła. Musi żyć...musi żyć dla niego.. Bo on ją kocha..
********************************
Minął tydzień od tego nieszczęsnego zdarzenia. Niestety dla Wielkiego Wezyra zapadł wyrok. Wielka Valide Kösem Sultan przestała go kochać. Było to prawdą, choć sam do końca w to nie wierzył . Nie darzyła go żadnym uczuciem, nie spojrzała na niego ani razu a co najgorsze nie zamieniła z nim słowa.
- Sułtanko... - Wyszeptał odwiedzając ją jak co dzień w jej komnacie. Właśnie czytała książkę z nad której nawet nie podniosła wzroku aby spojrzeć na smutną i strapioną twarz Paszy.
- Pani, jest dziś piękna pogoda może jeśli tylko sobie tego życzysz mógłbym potowarzyszyć ci w spacerze w ogrodzie? Medyczka zaleciła ci przebywanie na świeżym powietrzu..
Sułtanka podniosła dłoń dając mu znak aby zamilkł,  nie zwracając na niego uwagi wstała i chciała opuścić swoją komnatę. Gdy ominęła Wielkiego Wezyra ten obrócił się i łapiąc ją za rękę przyciągnął ku sobie.
- Moja ukochana i jedyna Sułtanko, co mam zrobić abyś mi przebaczyła? Nie potrafię już tak żyć.. Cierpię za każdym razem gdy na mnie nie patrzysz, gdy z twoich cudownych ust nie pada choć jedno słowo skierowane w moim kierunku... Możesz na mnie krzyczeć, mówić nawet szeptem ale błagam cię nie milcz.. Twoje milczenie zabija mnie od środka... Moja dusza umiera za każdym razem gdy odchodzisz, twój wzrok jest skierowany gdzieś daleko a twoje oczy nie patrzą na mnie... Co mam zrobić aby znów było tak jak kiedyś?
- Odejść.. - Wyszeptała bez uczuciowym głosem - Odejść i nie wrócić już więcej... Nie chcę cię widzieć ani słyszeć twojego głosu...
- Proszę, moja pani nie rób mi tego.. Tak bardzo cię kocham.. Umrę jeśli będę musiał odejść..
- To już nie jest moim problemem, ja i tak już umarłam... Umarłam przez ciebie.. Tego dnia gdy się mnie wyrzekłeś.. Zgodziłeś się bym wyszła za mąż za kogoś innego.. Na moje szczęście nie doszło do tego.. Inaczej już dawno nie byłoby mnie na tym świecie.. To koniec Kemankes... Już cię nie.. Już cię nie kocham... - Oznajmiła patrząc prosto w jego oczy które momentalnie zrobiły się szkliste. Te słowa zabolały go mocniej niż nie jedne rany na jego ciele po których zostały tylko blizny. Pierwszy raz ujrzała jak mała, pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nigdy do tej pory nie widziała takiego smutku w jego oczach. Mimowolnie puścił dłoń kobiety dla której jako jedynej zabiło jego serce.
- Czyli nie kochasz mnie i twierdzisz że jestem temu winien bo się ciebie wyparłem? Jak możesz tak mówić!?.. - Krzyknął zrozpaczony.
- Jakim prawem podnosisz głos na Władczynię Imperium Osmańskiego!! Jesteś zdrajcą! Zdradziłeś mnie! Stałeś tam i zgodziłeś się z decyzją mego syna!! Zamiast zaprzeczyć krzyknąć na całą komnatę -,, Nie zgadzam się! Kocham Sułtanke Kösem a ona z całego serca kocha mnie! " A ty co zrobiłeś? Zachowałeś się jak tchórz!! Bałeś się że Sułtan skaże cię na śmierć!? Nigdy Ci tego nie wybacze!! - Krzyczała kruczo włosa co jakiś czas uderzając pasze w umięśniony tors.
- Zrobiłem to bo cię kocham..Nie chciałem cię stracić.... - Oznajmił łapiąć ją za nadgarstki gdy kolejny raz go uderzyła.
- Dlatego właśnie mnie stracii....- Nie zdarzyła dokończyć gdyż Kamankes z całej siły przyciągnął ją ku sobie i mocno wbił się w jej usta. Delikatnie położył jedną ze swych dłoni na jej policzku a drugą trzymał ją w uścisku aby nie uciekła. Gdy powoli odsunęli się od siebie Kösem Sultan z całej siły uderzyła go w twarz.
- Nie pozwalaj sobie Wielki Wezyrze... Nie masz prawa całować członkini Osmańskiej Dynastii.. - Zaśmiała się delikatnie. - Możesz odejść - Pocałowała go w policzek który zrobił się lekko czerwony.
- Wiesz że teraz muszę już zostać. - Uśmiechnął się - Chcę już zawsze być przy tobie.
- Wybacz Paszo, ale nie tym razem.. Bądź cierpliwy a twoja cierpliwość kiedyś zostanie nagrodzona..
- Destur!! - Nagle usłyszeli donośny głos jednego ze strażników. Szybko odsunęli się od siebie a Sułtanka usiadła na ottomanie i udawała iż popija szerbet.
- Witaj Matko! - Oznajmił Władca wchodząc do komnaty.
- Synu, miło cię widzieć. Cóż cię do mnie sprowadza? - Zapytała gdy Murad IV ucałował jej dłoń.
- Podjąłem pewną decyzję która jest z tobą związana.
- Więc słucham, jakaż to decyzja? - Zapytała Władczyni Haremu ukradkiem spoglądając na Kamankesa czy przypadkiem nic o tym nie wie.
- Twoim małżonkiem zostanie mój wierny przyjaciel - Wielki Wezyr Kemankes Mustafa Pasza..........

Ciąg dalszy nastąpi......
**********************
Moi kochani mamy nowy rozdział 😘 Życzę wam miłego czytania 💋 Za wszystkie błędy z góry przepraszam ❤💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro