Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog


— Gdzie jest teraz Nina? Musisz mi to powiedzieć — boję się usłyszeć odpowiedzi, ale muszę wiedzieć co się z nią teraz dzieje.

— Nie chciała mi jej odejść, a ja chciałem przynieść małą tu do Mii — przymykam oczy. Nie, nie moja Nina musi być cała. — Uderzyłem ją w głowę. Upadła. Nie wiem co się z nią stało.

Powinienem go zabić. Za to, że chciał skrzywdzić moją córkę i na dodatek uderzył moją kobietę. Nie wiem nawet w jakim Nina jest stanie. Nie mam pojęcia czy żyję.

— Gdzie ona jest? — pytam. Muszę jak najszybciej do niej pojechać. — Mów gdzie ona jest! — wrzeszczę na co moja córeczka zaczyna płakać.

— Mam mały domek — tłumaczy mi jak mam dojechać do tego miejsca. Jest to dość daleko, więc muszę się śpieszyć. — Niech mnie teraz pan zastrzeli, ale chcę być pochowany blisko Mii. Pragnąłbym spocząć w tym samym grobie co ona, ale pewnie nie mam na to co liczyć.

Chwytam za broń. Widząc jednak jak patrzy na grób mojej córeczki to wiem, że nie mogę tego zrobić. To ja jestem winny, że do tego wszystkiego doszło, jakbym nie zabronił mi przeżywać po niej żałoby to on nie miałby w sobie aż tak wiele bólu i goryczy.

— Jeśli jeszcze raz pojawisz się w pobliżu Niny lub Jenny to wtedy umrzesz — oznajmiam, a następnie szybko idę w stronę samochodu.

Muszę znaleźć Ninę. Opatrzeć ją, a następnie przeprosić za wszystko co ją przeze mnie spotkało się. Teraz już wiem, że nie mogę jej stracić. Ona musi być ze mną i naszą córeczką.

Wkładam Jenny do fotelika i zapinam jej pasy. Ostatnio zaopatrzyłem większość aut w foteliki i teraz wiem, że dobrze zrobiłem.

Do Niny jadę bardzo szybko. To niebezpieczne, ale nie mam czasu do stracenia. Jennifer płacze, bo nie wie co się dzieje ale niestety teraz nie mogę jej uspokoić.

— Spokojnie kochanie, zaraz będziemy u twojej mamy. Ja też bardzo za nią tęsknię — mówię spokojnym tonem.

Jak docieram na miejsce to mała już nie płacze. Pewnie nie ma na to siły. Jestem zły na siebie, że pozwoliłem by ona tak długo się męczyła. Moja księżniczka na to nie zasłużyła.

Wyciągam ją z samochodu i niosę szybko do domu.

Już po chwili moim oczom ukazuje się przerażający widok. Nina dalej leży nieprzytomna na podłodze. Klękam obok niej i drżącą ręką sprawdzam puls. Jest.

Nina żyje.

***
— Powoli kochanie — mówię do Niny jak oboje opuszczamy budynek szpitala. Uderzenie było na tyle mocne, że Nina musiała zostać kilka dni na obserwacji. Na szczęście okazało się, że nie utworzył się żadne krwiak.

— Nie masz pojęcia jak tęsknię za Jenny — odpowiada mi. Lekarze zabronili przynoszenia dziecka do szpitala. Mogłem się z nimi o to kłócić, lecz nie chciałem robić niepotrzebnego zamieszania.

Nina siada na miejscu pasażera, a ja za kierownicą.

— Póki co Elena będzie cię wyręczać, nie powinnaś się zbytnio przemęczać — mówię, ale po jej wyrazie twarzy już wiem, że tak nie będzie.

— Zapomnij.

— Niedługo powinniśmy zacząć przygotowania do ślubu — wypalam, a ona spogląda na mnie zaskoczona. Wiem, że inaczej powinny wyglądać oświadczyny, ale nie będę udawać, że jestem romantyczny, bo tak nie jest.

Mamy dziecko, więc to normalne, że powinniśmy się pobrać.

— Nie powinieneś przypadkiem przede mną uklęknąć i poprosić bym zgodziła się za ciebie wyjść? — pyta drocząc się ze mną.

— Mogę uklęknąć przed tobą, ale tylko po to by cię wylizać. A to, że weźmiemy ślub już zostało postanowione.

— Okej — odpowiada, a ja nie mam pojęcia czemu, ale czuję radość. — Skoro tak to wyjdę za ciebie.

Będę musiał iść i podziękować Mii za to szczęście, które na mnie zsyła.

No i jest Epilog. Nie wykluczam jednak, że będę tu dodawać jakieś dodatki, nawet ostatnio wpadłam na pomysł by połączyć Jenny i Dylana, ale już z tego zrezygnowałam.

Liczę na waszą opinię i informuje, że opublikowałam dziś Prolog nowego opowiadania Liberta Tolta

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro