61
Boję się, Jenny powinna pozostać we mnie jeszcze przynajmniej trzy tygodnie. A ona już pcha się na świat, czuję jak po moich nogach spływa jakaś ciecz. Właśnie odeszły mi wody, porodu już nie da się zatrzymać.
— Poród się właśnie zaczął, trzeba zaraz jechać do szpitala — mówi Dylan, a następnie wyciąga dłoń w moją stronę. Chwytam ją, bo nie mam innego wyjścia. Powoli z jego pomocą idę do domu. — Usiądź.
— Za chlapię kanapę — mam mokre spodnie i ciągle czuję, że coś powoli ze mnie wypływa. Kurwa nie spodziewałam się, że tyle tego będzie.
– Siadaj i oszczędzaj siły, bo będą ci one teraz bardzo potrzebne — przestaje się przejmować meblem i powoli siadam na kanapie. Na szczęście skurcz ustał i już nie czuję tego mocnego bólu.
Dylan idzie na górę i nie mija nawet minuta jak Harry do mnie zbiega.
— Nina skarbie uderzyłaś się? Może podbiegłaś czy coś? — wydaje się przejęty. Wiem jednak, że przede wszystkim martwi się o nasze dziecko. Nie przeszkadza mi to, ważne by dla niej był dobry.
— Nie szłam i po prostu poczułam skurcz., a później wody mi odeszły. Tak naprawdę to dalej mu coś cieknie.
— To nie ważne, zaraz pojedziemy do szpitala i tam urodzisz moją córkę. Jenny jeszcze dziś będzie z nami. Teraz nie będziemy mieli czasu na pakowanie rzeczy, później każe coś dowieść.
— Spokojnie mamy bardzo dużo czasu, to był dopiero pierwszy skurcz. Dobrze, że odeszły jej wody, więc nie będzie się długo męczyć, ale na pewno zajmie jej to kilka godzin — na samą myśl, że mam kilka godzin cierpieć z takiego bólu jak wcześniej robi mi się niedobrze.
— Harry ja się boję — teraz jak niczego innego potrzebuje wsparcia. Nawet jego. Nie jestem mocno wybredna.
— Nie martw się kochanie, wszystko jest dobrze zaplanowane. Ani tobie ani Jenny nic nie będzie, wszystko się uda. Nie ma innej opcji.
***
Prawie dziesięć godzin zajmuje mi wydanie na świat mojej córeczki. Leżę wyczerpana, a może maleństwo zostało mi położone na piersi. Nie wygląda tak jak w filmach, jest sina, ubrudzona krwią i śluzem, ale jest moja.
To się dla mnie jedynie liczy.
Harry patrzy na nią z uwielbieniem i delikatnie głaszcze ją po główce.
— Moja cudowna księżniczka, ma twoje śliczne ciemne włoski. Będzie prześliczna. — oczy same zamykają mi się ze zmęczenie. Nie pozwalam sobie jednak na sen. Teraz leży na mnie moje dziecko, muszę o nią dbać.
— Wezmę dziecko na umycie — mówi położna, a ja kiwam głową na tak.
— Tylko pamiętaj, że masz być delikatna, jeśli zobaczę na mojej córce chociaż najmniejszy siniak to cię zabije — Harry grozi kobiecie w średnim wieku, która ma na pewno dużo większe doświadczenie od niego.
— Oczywiście — odpowiada niepewnie.
To jest szpital prywatny, więc dlatego Harry może sobie na tyle pozwolić. Mam jednak nadzieję, że nie będzie próbował zastraszać każdego kto tylko będzie miał styczność z naszą córką.
— I niech się ktoś wreszcie zajmie Niną, jeszcze przez waszą nieudolność dostanie jakiegoś zapalenia! — krzyczy dopiero jak widzi, że Jenny została wyniesiona z pomieszczenia.
Odwraca głowę w moją stronę, a jego wyraz twarzy od razu się zmienia.
— Dziękuję ci kochanie za naszą córeczkę. Teraz dopilnuje byście jak najszybciej wróciły do domu.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro