60
— Harry ja już nie mogę — skarżę się leżąc na łóżku. Przez wielki brzuch jest mi ciągle nie wygodnie. W nocy nie mogę spać, bo nie potrafię sobie znaleźć pozycji dzięki, której będzie mi dobrze. Mała nieźle daje mi się we znaki.
— Już tak nie przesadzaj, dużo kobiet twierdzi, że ciąża to najpiękniejszy okres w życiu — spoglądam na niego wściekle, a on się uśmiecha. Odkąd tylko Harry poczuł ruchy dziecka to nasze relacje bardzo się poprawiły. Nie mam już jednak tyle swobody co wcześniej. Mogę zapomnieć o samotnych wypadach na miasto. Harry to jednak tłumaczy troską o mnie i małą.
Nie sądzę jednak by po porodzie cokolwiek się zmieniło.
— Za trzy tygodnie urodzisz i wtedy obiecuję, że porządnie się wyśpisz.
— Takie małe dziecko się karmi co około trzy godziny, ciągłe też trzeba zmieniać pieluchy. Ja sobie na pewno nie poradzę — im bliżej porodu tym bardziej się tego wszystkiego boję. Sama nie mam pojęcia jak mogłam myśleć, że sama dam radę zająć się maleństwem i na dodatek nas utrzymać. Teraz widzę jak bardzo przeceniałam swoje możliwości.
— Oddesiesz sobie pokarm, a ja mogę ją przez jakiś czas karmić i przewijać. Później będziemy się zmieniać, bo nie chcę zatrudniać żadnych opiekunek. To nasze dziecko i my będziemy się nią zajmować.
Podnoszę się na łokciach i od razu się krzywię. Ostry ból atakuje mój kręgosłup.
— Pójdę się przejść — oznajmiam bardzo powoli wstając.
— Dobrze żale masz uważać na schodach — kiwam głową, a następnie idę wolnym krokiem do garderoby. Jest połowa marca, więc wychodząc na zewnątrz muszę się ciepło ubierać. Nie chcę sobie pozwolić na przeziębienie w ostatnich tygodniach ciąży.
Narzucam sobie ciepłą chabrową bluzę na suwak. Na nogi wsuwam ciemne trampki.
Opuszczam pomieszczenie, które jest pełne naszych ciuchów, i widzę, że Harry nadal coś robi na swoim laptopie. Od ponad dwóch tygodni praktycznie nie rusza się z domu. Nie powinno tak być, ale naprawdę cieszę się z takiego obrotu sprawy.
Przynajmniej nie muszę się bać, że Dylan będzie szukał powodów by mnie ukarać. Cały czas na mnie patrzy zupełnie tak jakbym wyrządziła mu jakąś krzywdę.
Jak raz się zapytałam co do mnie ma to on mi kazał zająć się dbaniem o dziecko i przypomniał mi, że tylko dzięki niej jeszcze żyje.
Wychodzę na dwór i od razu uderza mnie świeże choć chłodne powietrze. Właśnie tego mi było potrzeba po nieprzespanej nocy.
Ostatnio coraz bardziej rozmyślałam o moich rodzicach i coraz więcej mam do nich pretensji. Ja nigdy bym nie oddała Jennifer. Ona jest dla mnie najważniejsza. Dlatego nie proszę Harry'ego by spróbował wciągnąć ojca i brata.
Przez nich umarła niewinna młoda dziewczyna, więc zasługują żeby wyjść na wolność.
Mama w jakiś sposób dowiedziała się o moim powrocie i nawet tu przyszła, ale nie została do mnie dopuszczona. O to też nie miałam pretensji, bo jestem pewna, że przyszła mnie prosić o pomoc.
Bo gdyby interesował ją mój los to na pewno by nie pozwoliła mi wtedy jechać z Harrym Styles'em.
Nagle jednak czuję ból w dole brzucha. Zginam się w pół i z moich ust wyrywa się głośny krzyk.
Nie, nie to zbyt wcześnie. Do terminu zostało jeszcze trzy tygodnie.
Nagle moim oczom ukazuje się Dylan. Czemu on?
— Pomóż mi — proszę go płaczliwym tonem.
Niech tylko mojej córeczce nic się nie stanie.
Liczę na waszą opinię
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro