59
Dylan na zbyt wiele sobie pozwala. To co zrobiłam to nie jego sprawa, więc nie ma prawa mnie teraz straszyć.
— Mam zalecenie od lekarza by się ruszać. To dla dobra dziecka — sama nie rozumiem czemu się mu tłumaczę. Harry może i jest na mnie zły, ale na pewno by na coś takiego nie pozwolił. Zależy mu na dziecku i jestem pewna, że nie zrobi niczego by jej narazić.
Dylan podchodzi do mnie, a następnie chwyta mnie za ramię i wyciąga z kuchni. Elena za nami wybiega.
— Pani Nina jest w ciąży nie wolno nią tak szarpać!
— Nie wtrącaj się w sprawy, które ciebie nie dotyczą. A teraz wypierdalaj, bo sama oberwiesz!
— Poradzę sobie — mówię do Eleny, bo nie chcę by przeze mnie stała się jej jakaś krzywda. Zbyt ją lubię.
— Jeśli coś się jej stanie to ty za to odpowiesz — komunikuje mu Elena, a następnie wraca do kuchni. Ja wyrywam się z uścisku Dylana. Nie pozwolę się tak traktować.
— Czemu do cholery się tak na mnie uwziąłeś? Nic ci nie zrobiłam.
— Ty nie — on też zamierza mnie winić za błędy mojej rodziny. Przecież to jest nienormalne, nie mogę odpowiadać za cudze czyny. — A teraz jeszcze myślisz, że twój bachor zastąpi Mię. To się nigdy nie stanie! — wrzeszczy, a następnie mnie wymija.
Ni cholery nie rozumiem jego zachowania.
***
— Kolejne bluzki robią się na mnie za małe, czuję jakby się powiększała z dnia na dzień — mówię do Harry'ego stojąc przed lustrem i patrząc jak opięte jest na mnie ubranie.
— Trzeba ci będzie kupić nowe ciuchy, nie chcę by ściskała brzuch. To nie jest zdrowe i komfortowe dla mojej córeczki. — A i tak powinnaś jeszcze bardziej przytyć. Sama słyszałaś, że zbyt mało przybrałaś jak na ten okres ciąży.
— Jenny odebrała mi całkowicie apetyt. Chyba będzie niejadkiem — przetrawiłam już te imię, na które uparł się Harry. Nie będę robić problemów z tak błachych powodów.
— Będziemy dbać o to by zdrowo się odżywiała, chcę cię zabrać na zakupy. Kupimy ci typowo ciążowe ubrania, chcę by twój brzuszek był podreślony. Niech każdy kto cię zobaczy wie, że nosisz moje dziecko.
Uśmiecham się do niego i ochoczo kiwam głową.
Można mnie uznać za tchórza, że teraz robię wszystko by on miał dobry humor, ale mój instynkt samozachowawczy na nic innego mi nie pozwala. Teraz nie dbam tylko o sobie, ale też o moją córkę, która jest ode mnie zależna.
— Dzwoniłem dziś do tej lekarki, bo przed wczoraj nie zapytałem jej o ważną kwestię, a chciałem mieć pewność. Powiedziała, że możemy uprawiać seks i to na pewno nie zaszkodzi Jenny.
— Zwykły seks jej nie zaszkodzi, ale... — przerywa mi.
— Jasne, że zwykły. Nie jestem aż tak popierdolony by zarzucić ci pas na szyję gdy nosisz moje dziecko. Jenny musi być dobrze dotleniona by prawidłowe się rozwijać, a ty nie wiedząc czemu masz awersję do pasa. Wiedź jednak, że za kilka miesięcy sprawie, że odpokutujesz swoje winy.
Wstaje, a następnie idzie do łazienki.
Nie ma co się teraz przejmować. Już teraz zmienił w stosunku do mnie swoje zachowanie, więc do porodu na pewno jeszcze trochę mu przejdzie.
Muszę być dobrej myśli. Nic innego mi nie pozostało.
Liczę na waszą opinię
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro