58
— Dziecko jest zdrowe — mówi lekarka spoglądając na monitor od USG. — Zalecam jednak by zacząć spożywać suplementy i witaminy. Wszystkie dokładnie zapisze.
— A jaki poród jest bardziej korzystny dla dziecka? Zależy mi na tym by moja córka przyszła na świat bez żadnych komplikacji. Zapłacę tyle ile będzie trzeba — Harry całkowicie mnie ignoruję. Moje słowo nic nie znaczy, ja tu robię tylko za inkubator.
— Naturalny i na razie nie widzę żadnych przeciwskazań, ale to za wcześnie na takie decyzję — ciemnowłosa kobieta w średnim wieku patrzy na mnie z politowaniem. Pewnie myśli, że poleciałam na kasę, a teraz muszę żyć pod dyktando dużo starszego ode mnie faceta. Niestety prawda jest zupełnie inna.
— Dobrze, ale chcę by wizyty odbywały się co dwa tygodnie muszę mieć pewność, że z moją córką wszystko w porządku.
Lekarka podaje mi chusteczki, a ja wycieram z brzucha żel.
— Najważniejsze jest jednak by pani zachowywała spokój i niczym się nie denerwowała. Okes, w którym zdarzają się częste poronienia już minął, ale i tak wszelkie nerwy mogą zaszkodzić dziecku.
— Nina będzie miała teraz wystarczająco spokoju — odpowiada Styles, ale widzę, że to ignorowanie przez kobietę go irytuje. Ja się jednak cieszę, mam nadzieję, że zrozumie, że nie jest najważniejszy.
***
— Wkurza mnie ta baba, ale podobno jest najlepszym ginekologiem w całym mieście. Oczywiście jeśli chodzi o kobiety, by nie działa na faceta nigdy bym cię nie wysłał. To co zrobiłaś nie zmienia faktu, że jesteś moja — mówi mi Harry podczas drogi.
— Potrafisz się opiekować się malutkimi dziećmi, bo ja coraz bardziej się tego wszystkiego boję.
— Poradzisz sobie, ja byłem młodszy od ciebie jak urodziła się Mia i automatycznie zacząłem wszystko robić. Pierwszy raz bałem się wziąć ją na ręce, ale później było już tylko lepiej.
Mam nadzieję, że to okaże się prawdą, liczę też, że Harry nie zrobi dziecku krzywdy. Teraz wydaje się, że cieszy się z małej, ale nie wykluczone, że później pokaże się z zupełnie innej strony. Dla mnie też na początku był bardzo opiekuńczy.
Po powrocie do domu Harry znowu gdzieś wychodzi, a ja kieruję się do kuchni. Elena mimo wszystko nadal się dla mnie ciepła.
— I jak dzidziuś? — pyta z uśmiechem jak tylko wchodzę do pomieszczenia. — Zrobiłam ci sałatkę z dodatkiem mięsa z indyka. Powinno ci smakować i dobrze cię odżywić.
— Z małą jest okej — odpowiadam i siadam na krześle. — Byłam pewna, że tak jest, bo bardzo dobrze się czuję. Do tej pory pracowałam i szczerze to ta bezczynność powoli zaczyna mi doskwierać. Może ci w czymś pomogę?
Przyzwyczaiłam się do ruchu i bardzo mi go brakuje.
— Nie ma takiej możliwości, pan by się wściekł i to na nas obie. Ja też miałabym wielkie wyrzuty sumienia, że wykorzystuje ciężarną — przewracam oczami na jej słowa. Jak można nazwać pomoc wykorzystywaniem.
— Teraz mam zakaz opuszczania domu, więc przynajmniej chcę tutaj się trochę poruszać.
— Wracaj do sypialni — nagle rozbrzmiewa się męski głos, a ja odwracam się i widzę Dylana. Odkąd tylko tu wróciłam to traktuje mnie bardzo chłodno. Łatwo jest kogoś oceniać nie będąc na jego położeniu.
On sam wybrał swój los. Ja nie miałam takiej możliwości.
— Wolę posiedzieć tu — odpowiadam mu pewnie. Nie mam zamiaru się przed nim kulić. Wystarczy, że boję się Harry'ego, nie będę drzeć przed jego pracownikiem.
— Masz odpoczywać czyli leżeć — robi kilka kroków w moją stronę. — A ja mam pozwolenie by zmusić ciebie byś robiła to co jest dobre dla dziecka. Posiadam też odpowiedni sprzęt i aparaturę by sprawić, że nie zagrozisz dziecku swoim nieodpowiedzialnym zachwianiem.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro