5
— Tobie nic nie będzie Nino — komunikuje, a ja już otwieram usta by spytać się jeszcze o moją rodzinę, ale on mnie w tym uprzedza. — Nie mówmy już o tym, bo wydaje mi się, że nie chciałabyś dalej brnąć w ten temat.
Gryzę się, więc w język i biorę kawałek świeżego chleba i kładę sobie na niego szynkę i ser.
— Elena! — woła i dosłownie po pięciu sekundach pojawia się przed nami szczupła kobieta w średnim wieku. Ma brązowe włosy i dość poważny wyraz twarzy. Mam nadzieję, że okaże się dość miła. — Co wolisz do jedzenia kawę, herbatę czy sok? — To pytanie jest już skierowane do mnie.
— Kawę i to z mlekiem jeśli można.
— Słyszałaś? — kiwa ona jedynie głową. — Nina jest od dziś moim gościem i proszę byś spełniła każde jej życzenia.
— Oczywiście — oznajmia, a następnie wychodzi.
— Jeśli mnie nie będzie w pobliżu to ze wszystkim się zwracaj do niej — odpowiadam mu skinieniem głowy. Po tym co powiedział zaczynam się naprawdę bać o swoją rodzinę. Ich sytuacja materialna jest naprawdę trudna, więc jest możliwość, że nie uda im się zdobyć tych pieniędzy.
Po chwili zostaje mi przyniesiona trzy warstwowa kawa latte machiato wysokiej przezroczystej szklance wraz z długą łyżeczką, która jest dla mnie całkowicie zbędna, bo nie słodzę. Mówię do kobiety ciche dziękuję, a ona odchodzi bez słowa.
— A będę mogła jutro odwiedzić rodziców? — wiem, że nie powinnam tak szybko poruszać tego tematu, lecz nie mogę przestać o tym myśleć. Muszę ich wypytać o ich dalsze plany.
— Nie. Będziesz mogła wychodzić, ale wolałbym by to się ograniczyło do zakupów lub jakichś wyjść typu kino. Ewentualnie później na uczelnie — czy on naprawdę myśli, że ja tu spędzę kilka miesięcy? Staram się ukryć swoje zdziwienie, lecz nie sądzę by mi dobrze wyszło.
Odkładam nawet nie naruszoną kanapkę na talerz, bo coś mi mówi, że nic nie przełknę.
— Jakoś słabo się czuję, pójdę się położyć — mówię, wstaje, ale nie mam okazji odejść, bo on łapie mnie za rękę.
— Proszę cię byś zjadła, głodzenie się nic nie zmieni. A nie chciałabyś się przecież rozchorować — ciągnie moją rękę tak, że jestem zmuszona znowu usiąść.
— Nic z tego nie rozumiem — odzywam się, bo mam już dość jego tłumienia w sobie emocji. — Po co tu jestem? I czemu Panu zależy na tym bym się tu dobrze czuła? Przecież powinno być na odwrót.
— Tak — odpowiada, a jego dłoń wędruje na mój policzek i zaczyna mnie głaskać. — Nie byłoby nic dziwnego w tym jakbym starał się na tobie zarobić, a jesteś taka śliczna, że na pewno by mi się udało. Nie byłoby też nic dziwnego w tym jeśli w ramach pośpieszenia wysyłał twojej rodzinie co jakiś czas kawałki ciebie — mówi to spokojnym tonem, lecz serce i tak bije mi tak mocno jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Każdy kolejny oddech sprawia mi wielką trudność.
Boję się, ten człowiek ma w sobie coś takiego, że samym spojrzeniem potrafi zwalić z nóg, a tym bardziej takimi słowami.
— Jednak nie musisz się martwić, bo nic takiego nie mam w planach — informuje mnie, a następnie wraca do jedzenia. Ja też staram się wmusić w sobie kilka gryzów i wypijam całą kawę, która okazuje się przepyszna.
***
— Nie mamo nic mi nie jest — od piętnastu minut staram się wytłumaczyć mamie, że Harry nic mi nie zrobił.
— Córeczko proszę byś nie ukrywała nic przede mną. Wolę widzieć.
— Ale ja mówię prawdę — nagle drzwi się otwierają i przez nie wchodzi Harry. Moje ciało się napina, lecz nie zamierzam wspominać o tym mamie. — Nic mi nie dolega i czuję się dobrze.
Harry nic nie mówiąc podchodzi do mnie, a następnie zabiera mi telefon i kończy połączenie.
— Chodź Nino, bo mam ci coś do pokazania.
Już się boję co to może być.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział. A i wolicie by Harry był miły i bardzo opiekuńczy czy może ostrzejszy i także opiekuńczy?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro