Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44


Jestem na siebie wściekły, że pozwoliłem Ninie na odwiedziny w domu. To oni próbowali ją nastawić przeciwko mnie, bo sama na pewno by na to nie wpadła. Wiem, że dopiero co obiecałem jej coś zupełnie innego, ale nie sądzę, że tego dotrzymam. Owszem na początku będzie się buntowała, ale za jakiś czas przyzwyczai się do takiego stanu rzeczy.

— Gdybym chciał kochanie to cała twoja rodzina obecnie by przebywała w więzieniu. Z tego co pamiętam to ja ich wyciągnąłem i w każdej chwili mogę wycofać swoje poręczenie majątkowo — delikatnie ją straszę. Mógłbym bardziej, ale nie chcę psuć naszych relacji.

— Nie zamierzam się o to kłócić, chcę byś tylko obiecał, że nie będziesz im więcej szkodził — moja mała sprytna dziewczynka. Pewnie myśli, że uda jej się mną sterować. Niech sobie tak myśli skoro ma dzięki temu być szczęśliwsza.

— Jeśli tego chcesz to tak kochanie — mała się uśmiecha.

Teraz dużo bardziej niż wcześniej zależy mi na tym by ją uszczęśliwić. Gdy stałem na granicy życia i śmierci to uświadomiłem sobie, że wolę by była radosna. Zamierzam ją już na stałe zatrzymać.

Nina siada na łóżku i zaczyna się zajmować tymi swoimi książkami, a ja powoli schodzę na dół. Nadszedł wreszcie czas by się zająć interesami. Zbyt długo to zaniedbywałem. Każdy kolejny dzień mojej nieobecności dowodzi mojej słabości, której okazać nie mogę.

I tak priorytetem dla mnie jest to by znaleźć tych, którzy odważyli się mnie zaatakować. Oni muszą za to umrzeć. Nie ma innego wyboru. Jeśli raz odpuszczę to znajdzie się ktoś następny, który wpakuje we mnie kulkę.

Wchodzę do swojego gabinetu i zajmuje fotel. Ja pierdole zmęczyłem się przejściem kilku schodków i metrów. Trzeba jak najszybciej wziąć się za sobie, bo inaczej nawet Nina będzie w stanie mi wpierzyć. I to nie dla zabawy podczas seksu tylko na poważnie co by było dla mnie prawdziwą hańbą biorąc pod uwagę posturę mojej dziewczynki.

— Dowiedziałeś się czegoś wreszcie? — nie ukrywam, że jestem zirytowany tym jak długo zajmuje mu ustalenie personaliów zleceniodowacy zamachowcy.

— Tak to ten Czeczen  Ihsan nie spodobało mu się, że pan podjął też współpracę z Rosjanami i Gruzinami. Nie lubi konkurencji — uśmiecham się na samą myśl co mu zrobię. Oczywiście nie teraz. Poczekam aż nabierze pewności, że nie pozostawił żadnych śladów i wtedy zaatakuje z niecka. Wtedy najłatwiej będzie mi go zniszczyć i najbardziej go zaboli.

Oczywiście najpierw pocierpi widząc jak w wielkich męczarniach umiera jego rodzina. Będzie to długie i bolesne.

Po takim czymś nikt o zdrowych zmysłach nie odważy się mnie zaatakować.

— Póki co wszystkie transakcję są aktualne. Nic nie zmieniaj i niech wszyscy odnoszą się do niego zupełnie tak jak wcześniej. Udajemy, że nie było sprawy. Każ jednak dyskretnie się rozglądać za nowym dostawcą. Handel bronią jest zbyt opłacalny by z niego rezygnować.

— Podobno coraz bardziej rozwija się rynek narządów — i to jest dowód na to, że jak ma się kasę to można wszystko. Nadziani alkoholicy i ćpuni, w każdej chwili mogę sobie zapewnić nową wątrobę, nerki lub serce. Szkoda, że nie da się przeszczepić mózgu, bo nie którym by się to przydało.

— Na razie nie zamierzam się w tym babrać — ja też mam pewne granice. Szkoda tych młodych niewinnych ludzi, którzy muszą umierać by żyć mogli jacyś degeneraci.

— Dobrze.

— Pamiętaj też by ktoś ciągle miał na oku rodzinę Niny. Chcę wiedzieć co tam się dzieje. Niech ktoś spróbuję im założyć podsłuchy, mam być o wszystkim informowany — Dylan przytakuje i wychodzi.

No to wracam do gry.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro