42
— Od śmierci córki pan nie był taki miły dla innych osób. Ten postrzał bardzo dobrze na niego podziałał — mówi do mnie Elena robiąc sałatkę z kurczakiem i rukolą. A ja pod byle pretekstem poszłam do kuchni by choć na chwilę oderwać się od Harry'ego. Owszem jest wyjątkowo miły, ale jego pragnienie mojej uwagi mnie przytłacza.
— No czasem mam wrażenie, że ktoś go podmienił. Czyli to po śmierci swojej córki stał się taki?
— Tak naprawdę to nigdy nie traktował poważnie kobiet, ale one się na to godziły, bo zawsze miały zysk z tego związku. Ty jesteś wyjątkiem, biorąc pod uwagę też twój wiek — no przecież wybrał mnie tylko z powodu tego kim jestem.
— A jaka była Mia? — od dawna jestem ciekawa jaką ona była osobą, ale boję się przy Harrym poruszać tego tematu. Jeszcze bym przywołała złe wspomnienia i za to oberwała.
— Mia to była wieczna optymistka. Radosna, uwielbiała drogie i ekskluzywne rzeczy, ale jak było trzeba to potrafiła się z angażować w sprawy charytatywne. To, że zmarła tak młodo to wielka tragedia — nie powinnam, ale czuję uścisk w sercu. Może i nie jestem temu winna, ale mimowolnie czuję lekkie wyrzuty sumienia, że członek mojej rodziny ją zabił, a ja teraz mieszkam w jej domu.
— To ja wezmę ten sok i wracam do Harry'ego — chwytam za karton i biorę szklankę, a następnie idę wychodzę z kuchni i kieruję się na górę do pokoju Harry'ego. Ten leży na łóżku i przeskakuje z kanału na kanał. Od dwóch dni od kiedy wrócił ze szpitala non stop leży, bo po pierwsze chce jak najszybciej dojść do siebie, a po drugie pewnie nie ma siły tylko udaje by wyjść na twardego.
— Już myślałem, że mi zaginełaś skarbie.
— Po prostu sprawdzałam co dostaniemy na obiad i ja będę zadowolona, ale ty pewnie nie. Poza tym muszę się trochę ruszać, bo mi się kości zastoją.
— To jakiś przytyk do mnie? — pyta z żartem. Szczerze to gdybym go poznała i od początku się tak zachowywał jak teraz to na pewno nie zastanawiałabym się nad związkiem z nim. Niestety widziałam jego inne oblicze i wiem, że to tylko jego gra.
— No wiesz co? Aż taka podła to nie jestem.
Nalewam soku i podaje mu szklankę. Następnie siadam na brzegu łóżka. Szczerze to zaczynam myśleć, że marnuje życie. To nic, że mam wakacje, ale ciągle tylko siedzę w domu i nic nie robię. Nie nabieram żadnych doświadczeń.
— Mogę sobie kupić jakieś książki dotyczące mojego kierunku studiów. Przynajmniej zacznę coś robić dla swojego rozwoju.
— Kupuj co tylko chcesz. A jeśli chcesz to możemy zacząć jeździć na krótkie wycieczki do różnych krajów. Poznałabyś różne środowiska naturalne tylko bez Bieguna Północnego, bo tam to na pewno nie pojadę, za zimno — parskam śmiechem na jego słowa.
— To może Syberia?
— Nie — odpowiada poważnie u też zaczyna się śmiać. — Nie zabronię ci się kształcić ani rozwijać swoich zainteresowań. Ja mogę ci dać wszystko moja piękna. Na tak młodą i cudowną kobietę trzeba sobie zasłużyć. Mam nadzieję, że sprostam temu zadaniu.
Nie rozumiem czemu ciągle prawi mi te czułe słówka. Przecież nic na tym nie zyska i tak już nie raz dogłębnie zaznaczył, że posiada moje ciało na wyłączność.
— To mogę jechać do księgarni?
— Jasne.
— A mogę wziąć jeden z twoich samochodów. To jest bardzo blisko imam ochotę by wreszcie samej poprowadzić auto — wiem, że testuje jego cierpliwość, ale muszę sprawdzić do jakich granic jest ta jego nowa wyrozumiałość.
— Oczywiście — jego głos już zaczną drżeć. Widzę jak ciężko mu się na to zgodzić. — Tylko wróć w miarę szybko i jedź ostrożnie.
Zamierzam dogłębnie wykorzystać tę jego chwilę dobroci.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro