38
— Idziesz do sypialni pana Harry'ego i nie wychodzisz do rana, no chyba, że coś by się stało. I postaraj się lepiej wyspać, bo jutro będziesz musiała się zająć panem jak wróci do domu.
— Spróbuj przekonać Harry'ego by tak szybko się nie wypisywał. Tu nie chodzi o mnie tylko nie chcę by coś mu się stało — jasne, że nie chodzi mi o Harry'ego, ale przecież nie mogę tego przyznać przy wiernym mu pracowniku. Aż takiego błędu nie zrobię.
— Jest uparty i mnie nie posłucha. A ty nie rób tego, bo tylko go zirytujesz. A nawet w takim stanie jest zdolny przywołać cię do porządku — przewracam oczami na jego słowa, ale może to dobrze. Dostanie jakiegoś zakażenie i umrze. Jakby coś takiego się stało to skakałabym z radości chociaż zawsze byłam bardzo współczującą osobą.
— Okej — odpowiadam i po chwili już dojeżdżamy. Idę do domu, prosto do sypialni Harry'ego.
Ściągam buty, a następnie wyciągam komórkę z torebki. Nie zaprzepaszczę okazji, że mogę teraz bezkarnie zadzwonić do domu i rozmawiać tak długo jak mi się to podoba.
Wybieram numer mamy i siadam na sofie.
Mama bardzo szybko odbiera połączenie zupełnie tak jakby tylko czekała na mój telefon.
— Nina — odzywa się zaraz po odebraniu połączenia płaczliwym głosem. Od razu czuję ucisk w żołądku. — Jak dobrze, że dzwonisz skarbie błagam cię rób to częściej.
— Nie zawsze mam ku temu tak dobrą okazję jak teraz. Tak między nami to wreszcie spotkała go sprawiedliwość i ktoś go postrzelił. Niestety już jutro ma wrócić, więc na dużo swobody to nie mam co liczyć.
— Szkoda, że nie umarł, może jeszcze Bóg się nad nami zlituje i sprawi, że ktoś taki jak Harry Styles nie będzie już kalał tej ziemi.
— A mogę porozmawiać z tatą lub Matt'em — muszę spytać jednego albo drugiego jaka jest prawda odnośnie córki Harry'ego. Chcę wiedzieć co się wtedy stało, ale na pewno nie zmienię przez to postrzegania Stylesa. Nic nie usprawiedliwi tego jak on mnie traktuje.
— Matt gdzieś wyszedł, a tata sporo wypił i nie czy chcesz z nim rozmawiać jak jest w tym stanie?
— Często piję? — zdaję sobie sprawę z tego, że tatę dreczą wyrzuty sumienia, ale popadanie w alkoholizm niczego nie zmieni.
— Przecież wiesz jak się o ciebie martwi, a on tylko w taki sposób potrafi jakoś zagłuszyć wyrzuty sumienia. A my wszyscy cierpimy wiedząc co on może z tobą robić. Kochamy cię Nino, nigdy o tym nie zapominaj.
— Wiem. Ja was też, ale jak tam stoją wasze finanse — już wiem, że tu nie chodzi tylko o pieniądze, lecz chcę mieć pewność, że oni w ogóle starają się mnie odzyskać. Przecież się do cholery dla nich poświęciłam. — Dacie radę mu spłacić chociaż jakąś część?
— Na razie nie. Nie jest łatwo się odbić od dna, a nam ciągle pojawiają się coraz to inne trudności.
— Okej, muszę już kończyć. Pa — mówię i się rozłączam.
Kurwa, on nawet nie robią niczego dzięki czemu mogłabym wreszcie wrócić do domu. Niby cierpią, ale nie robią nic by skończyć to co się dzieje.
Idę do łazienki kiedy biorę długi prysznic pozwalam łzom popłynąć po mojej twarzy.
Jak bardzo ja bym chciała cierpieć na odległość. Nie być bita ani gwałcona. Nie bać się każdego nowego dnia.
***
Śniadanie jem razem z Eleną. Gdyby jej tu nie było to nie miałabym już tu w nikim oparcia. Cieszę się, że przynajmniej jedna osoba interesuje się moim losem.
— Nawet jak wróci go przez jakiś czas nie będzie w stanie zrobić ci żadnej krzywdy — pociesza mnie, a ja biorę jeszcze jedną kanapeczkę.
Nagle jednak Dylan wpada w pośpiechu do kuchni.
— Ubieraj, bo szybko musimy jechać do szpitala!
— Może poczekać jeszcze z dwadzieścia minut. Chcę do jeść — nie mam zamiaru się śpieszyć.
— Rusz się, bo pan dostał jakiegoś krwotoku i musimy jechać!
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro