Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36


Widok Josha nie jest dla mnie niczym miłym. Po tym jak dowiedziałam się, że mnie zdradza kilka dni po naszym pierwszym razie wystarczająco mnie do niego zraził.

— Mam nadzieję, że nie jesteś na nic chora, bo ja przyszedłem tylko w odwiedziny do ciotki — dalej zagaduje do mnie błękitnooki brunet.

— Ja też do kogoś tu przyszłam — odpowiadam od niechcenia, bo on jest ostatnią osobą z jaką chciałabym teraz poprowadzić dyskusje. Byłam w nim zakochana, a on mnie mocno zranił. Nie zamierzam udawać, że nic się nie stało.

— Widzę, że na coś czekasz. Może dotrzymać ci towarzystwa? — on naprawdę jest niesamowicie bezczelny, ale skoro nie potrafi się domyśleć, że po tym wszystkim nie chcę go oglądać to muszę mu to przekazać w bardziej dosadny sposób.

— Nie, i idź już sobie, bo sam twój widok mnie już odrzuca.

— Teraz już wiem jak źle zrobiłem i naprawdę tego żałuję Nino. To była chwila słabości, nie zaplanowałem nad sobą, byłem też pijany — przewracam oczami na te jego głupie tłumaczenie. Musiałabym być naprawdę głupia żeby w coś takiego uwierzyć.

— Mam gdzieś jak do tego doszło. Między nami już wszystko skończone, więc znikaj z m moich oczu, bo nie chce mi się nawet na ciebie patrzeć.

— To publiczne miejsce, a ja nie zamierzam się stąd ruszyć dopóki mi nie wybaczysz i nie dasz drugiej szansy.

— To jest akurat szpital prywatny, więc łatwo będzie cię stąd wypierdolić — mówi Dylan, który wrócił z jedzeniem i piciem dla nas. — A teraz spieprzaj.

— Nie rozmawiam z tobą — odpowiada mu Josh, a Dylan szybko podaje mi prowiant, który przyniósł.

— A ja z tobą tak. Odpierdol się od Niny i wypierdalaj stąd, bo zaraz sam będziesz potrzebował pomocy medycznej — Dylan wygląda naprawdę groźnie. Mówi w taki sposób, że nawet mnie przechodzi dreszcz po plecach.

— Nie odpuszczę Nina — rzuca do mnie, a następnie się wycofuje.

— Mam nadzieję, że masz na tyle rozumu żeby nie pakować się w takie rzeczy. Nie powiem o niczym szefowi, bo widziałem, że chłopak wyraźnie się do ciebie przyczepił. A poza tym nie chcę by się niepotrzebnie denerwował w tym stanie — owszem nic nie zrobiłam, ale coś mi mówi, że Harry'ego zbytnio by nie interesowało to co ja mówię. Miałby kolejny powód żeby mnie brutalnie i okrutnie ukarać.

— Bardzo się cieszę, że go przegnałeś i mam nadzieję, że już więcej się do mnie nie zbliży.

— No i dobrze — oddaje mu jedną kawę, a następnie biorę przeznaczoną dla mnie kanapkę. I zaczynam jeść. Josh zepsuł mi humor, ale nie zamierzam poddawać się zdenerwowaniu. Josh to już przeszłość. Teraz mam inne zmartwienia na głowie.

Na korytarzu spędzam trzy godziny i dziesięć minut. Wiem dokładnie, bo co chwilę sprawdzałam na tablecie. Dobrze, że miałam go w torebce, bo chyba bym umarła z nudów.

Później Dylan każe mi wejść do sali, w której znajduje się Harry. Wchodzę do pomieszczenia i zauważam go podpiętego do różnych kabli. W nosie ma rurki z tlenem i jest nieprzytomny.

— Po siedź z nim, bo niedługo powinien się obudzić — kiwam głową, bo nie chcę się z nim kłócić, więc chwytam za krzesło i przesuwam jej do łóżka, a następnie na nim siadam.

Mam nadzieję, że jego rekonwalescencja potrwa jak najdłużej i w tym czasie nie będzie mógł mnie tknąć.

Wyciągam tablet i włączam sobie ebooka i zaczynam czytać. Jak kończę siedemnastą stronę to słyszę jak Harry cicho wypowiada moje imię.

Podnoszę wzrok na niego i widzę, że ma pół otwarte oczy.

— Jesteś — ma bardzo zachrypnięty głos.

— Tak, pójdę zawołać lekarza żeby sprawdził czy wszystko w porządku — zanim zdążą mi odpowiedzieć to ja już wstaje i podchodzę do drzwi. Jak jej otwieram to od razu natrafiam na Dylana.

— A ty gdzie?

— Harry się obudził, trzeba zawołać lekarza — tłumaczę mu.

— Ja to zrobię, a ty wracaj do szefa.

Nie kłócę się z nim tylko zamykam drzwi i maszeruje w stronę Harry'ego.

— Zaraz będzie lekarz — informuje go.

— Ważne, że ty ze mną jesteś.

Mam nadzieję, że już niedługo.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro